Temat: niespodzianki
W sumie jestem mocno zdziwiony
...
Mysle sobie ze jesli moja pani przyjechalaby do mnie 300km po to zeby powiedziec mi kocham Cie przytulic i pojechac z powrotem to bylbym w siodmym niebie
A ja bym umarła ze zmartwienia, że jeździ gdzieś sama, może po nocy, może w pociągu, może zmęczona prowadzi samochód... Pomyślałabym, ze bardziej to słuzyło jej/jego satysfakcji, niż chęcią wywołania uśmiechu na moich ustach... Ja nie oczekuje takich poświęceń, takich dowodów miłości i napewno nie chciałabym sprawić, ze mój partner umiera ze strachu o mnie, z powodu mojego 'widzi-mi-się' :)
i raczej bym to odebral jako oznake milosci niz
"atak na moją strefę prywatności, próbę kontroli"
zupelnie nie rozumiem Twojego podejscia :(
jaki atak ? czy zwiazek to wojna ze sie mamy atakowac ? :(
narzucanie woli ... rany to strasznie ostre slowa ktore napisalas
>
Może straszne, ale tak to odczuwam. Każdy jest inny, dlatego życie jest tak ciekawe i pełne kolorów :)
przeciez to oczywiste ze jesli decydujemy sie na bycie z kims to
nasze granice i poczucie wolnosci/prywatnosci sie zmienia bo nie jestesmy juz tylko "ja" + "ja" tylko "my"
przynajmniej ja tak to widze
>
Owszem... 'My'... To dlaczego 'my' partnera ma być na pierwszym miejscu? Powiedz... Nie neguję tutaj wszystkich niespodzianek, którymi 'obdarowują' się zakochani, przyjaciele, rodzina... Ale tej konkretnej: najazdu!!!!! Najazdu niespodziewanego, niezaplanowanego, nie potwierdzonego... wolę czekać, niż być zaskoczona, np. z papilotami na głowie i z maseczką z glinki zielonej na twarzy :)
czy podarowanie kwiatka / zaproszenie do kina ect.
tez traktujesz jako
"stawianie mnie w sytuacji, w których nie chcę się znajdować w danej chwili, narzucanie mi swojej woli"
bo to jest dla mnie makabryczne podejscie
Powtarzam... Ty masz tak, a ja mam inaczej... Wyobraziłam sobie sytuację, ze przychodze na randkę (umówioną :) ) i dostaję kwiatka, a potem decydujemy (wspólnie), ze idziemy do kina... Iprzez cały seans martwię się co mam zrobić z tym badylkiem, łażę ze zwiędlakiem, ostatecznie zapominam go na ławce w parku... :) Nie staraj się na siłę mnie 'podejść'... Po prostu inaczej niektóre rzeczy postrzegamy :) nie jestem typem romantyczki, trudno mnie zaskoczyć pozytywnie... Nie ciesza mnie rzeczy, które sa oczywiste...
Dla przykładu. Jedna chyba z najmilszych niespodzianek spotkała mnie tu na GL... Kiedy jeden z kolegów, próbując mi zrobić przyjemność wysłał mi link do grupy o treściach mi miłych, wiążacym się z moim, powiedzmy, hobby :) Jestem już w tej grupie, ale ten gest mnie totalnie 'powalił' pozytywnie :)
Jedni więc potrzebują doznań w postaci przejazdu 300 km, rzucania się z mostu z okrzykiem na ustach 'kocham cię, alina', a innym wystraczy link do pewnej grupy :) Tyle... :)
jesli ktos poprzez relacje z druga odoba czuje sie niewolny i kontrolowany to raczej powinien wybrac droge singla ...
Ależ wybrałam :)