Anna Maria D. Grafik komputerowy
Temat: nie matura lecz chęć szczera...
Marek M.:Przyznać się do błędu to nie jest problem, sztuką jest wziąć odpowiedzialność na siebie za to, że komuś się wyrządziło krzywdę. Dlatego łatwiej jest zrzucić winę na dzieci i uczniów, mówiąc że są głupsi, niż przyznać się do tego, że to nasza marna szkoła.
Anna Maria D.:no a to największa zgroza - umieć przyznać się do błędu i zdobyć na krytykę samego siebie.
Jeżeli rodzic krytykuje własne dziecko, to wydaje świadectwo o sobie.
i taka matura na 30% też przyczynia się do tego że człowiek zdając coś czego nie powinien nabiera bezpodstawnej pewności siebie.Ale nie wiemy jaki odsetek maturzystów zdaje na poziomie 30%, a jaki na 70%. Przecież nie wszyscy kończą na poziomie 30%. I nie wszyscy zdają maturę. Poza tym zastanawiam się czy dla osoby, która nie ma zamiaru kształcić się dalej ma jakiekolwiek znaczenie na ile procent zaliczy maturę. Raczej nie ma żadnego, bo i tak czeka go praca wyłącznie fizyczna, ewentualnie samozatrudnienie. Bo żaden pracodawca nie zatrudni nawet do najprostszej pracy umysłowej absolwenta z dyplomem szkoły średniej. Nie dziś. Ja natomiast mam dylemat, bo z jednej strony słyszy się, że poziom nauki się obniża, z drugiej strony rodzice, którzy mają dzieci w wieku szkolnym mówią, że nauki jest bardzo dużo (a przecież mają porównanie ze sobą), więc w czym jest problem? Może chodzi o to, że poziom nauki nie jest coraz niższy, ale w związku z obecną sytuacją na rynku pracy jest automatycznie obniżany przez wymagania pracodawców i wykształcenie wyższe traci na znaczeniu, bo rośnie liczba absolwentów z dyplomem wyższej uczelni. Do tego więcej jest wyżej wykształconych kobiet niż mężczyzn, więc ten pęd kobiet do kariery też wpłynął na ogólny poziom bezrobocia. Wniosek jest taki, że społeczeństwo ogólnie jest lepiej wykształcone, ale im więcej wykształconych ludzi, tym gorzej dla wszystkich. Im większa konkurencja, tym większe straty dla ogółu.