Temat: nie matura lecz chęć szczera...
Anna Maria D.:
To jest argument lepszy niż jakiekolwiek generalizowanie i to co ostatnio staje się modne wśród pokolenia dorastającego w okresie komunizmu, to dyskredytowanie umiejętności młodych, jakby sami byli najlepiej wychowywani, wyuczeni i w ogóle cud miód.
to nie jest opinia "pokolenia dorastającego w okresie komunizmu" tylko opinia wielu nauczycieli, wychowawców i osób mających styczność z dziećmi i młodzieżą. nie odsądzają od czci i wiary wszystkich, ale mówią o złym trendzie, pogarszaniu się poziomu wykształcenia, pchaniu dzieciaków do szkół, w których gdyby nie "30% zalicza", nie daliby sobie rady. o tym tutaj rozmawiamy. o generalnym trendzie. nie przecząc, że są ludzie zdolni, poukładani, wiedzący czego chcą i zaliczający egzaminy na 90%. tylko im też robimy krzywdę mieszając z tymi, którzy są od nich znacznie słabsi, a siedzą w tej samej klasie. kogo ma uczyć nauczyciel? najlepszego czy najsłabszego? uśredniać? kogo promujemy takim systemem? chyba nie tych najlepszych.
posiadanie dzieci nie jest receptą na rzeczową ocenę systemu oświaty. a bywa, że powoduje subiektywne oceny. :)
co wiesz o pokoleniu dorastającym w komunizmie? nie było cud miód, nie wszyscy byli super zdolni, ale system miał jeszcze jakiś sens. sprawdzał i segregował nie dając wszystkim złudnych nadziei, że chociaż mają dyskalkulię to zostaną mistrzem inżynierii, bo im się wystawi papierek że nie muszą umieć dodawać. .
wiesz, że zaliczało maturę 60% punktów, a nie marne 30%? wiesz, że studia nie były dla wszystkich i nie marnowało się publicznych pieniędzy na studiowanie tych, którzy zwyczajnie nie byli w stanie zdać normalnych egzaminów? że na jedno miejsce na studiach bywało 12-15 chętnych i trzeba było być faktycznie dobrym żeby się załapać na pudło? że jak człowiek odpadł to go nie przyjmowały w otwartymi rękoma kiepskie prywatne uczelnie gdzie za kasę kupisz dyplom dłubiąc w nosie. (żeby nie było nieporozumień, oczywiście są dobre prywatne uczelnie, na które stać niewielu. tak z powodu wiedzy jak i z powodu kasy). że po pierwszym semestrze ze 120 tych, którzy przeszli sito egzaminów zostawało 70, bo reszta nie dawała rady? i nie było ulgi jak ktoś sadził byki ortograficzne, mylił się w obliczeniach... a nie było tej ulgi nie dlatego, że był "gorszy/gnębiony/ktoś to robił złośliwie/mobbingowany" tylko dlatego, że nie wszystko jest dla każdego. nie nadajesz się, szukasz innej drogi. i lepiej to pojąć jak najwcześniej zamiast marnować kolejne lata będąc ciągle miernym.
a teraz się przepycha, upycha, ułatwia... a potem przychodzi dorosłe życie i mamy wysoki procent bezrobotnych studentów - bo sporej ich części zrobiono krzywdę i ułatwiano zaliczanie kolejnych szczebelków. a potem zonk - szef nie ułatwia tylko wymaga. nie chce pracownika, który robi błędy, który nie kojarzy faktów, który umie 30% tego co powinien umieć.
negujesz wzrastającą liczbę osób, które nie potrafią wytrwać w związkach? rosnącą liczbę rozwodów? coraz większą liczbę ludzi, którzy wieją ze związku przy byle problemie? którzy zwyczajnie nie radzą sobie w życiu we dwoje, bo do tej pory wszyscy im pomagali, a tu trzeba się brać z życiem za bary. i ADHD nie jest wytłumaczeniem, że jesteśmy egoistami, że nie dbamy czy nie umiemy zrozumieć potrzeb partnera.
ps. mówisz, że nie lubisz oceniania, a oceniasz pokolenie dorastające w komunizmie. mówisz, że nie lubisz osądzania, a kilka dni temu napisałaś, że nie widzisz w ocenianiu innych nic złego... każdy z nas ocenia. i trzeba się z tym pogodzić. :)