Temat: miłość na całe życie
Nad brzegiem ruczaju siedziała piękna rusałka, która ze swojego źródła wypuszczała małe obłoczki. Były one wszystkie podobne do siebie, wiec znudzona ich kolorem i kształtem postanowiła dla odmiany wypuścić, jedną chmurkę inną…. Jak pomyślała, tak zrobiła. Obłoczek wyglądał ślicznie, przypominał jej miłość, tęsknoty, pragnienia. Coś na kształt serca. Kolor miał różowy. Nie pamiętała, czy już kiedyś nie puściła takich obłoczków, o podobnym wyglądzie. Przecież przez całe wieki puszcza te obłoczki, czasami robiąc jakieś psikusy…
Różowy obłoczek rozpoczął swą wędrówkę po niebie… Był radosny rozbrykany. Bawił się z innymi obłoczkami, ale zawsze zastanawiał się, dlaczego wygląda inaczej. Widział obłoczki o błękitnych kolorach i te o smaku wanilii, co nie przeszkadzało mu z dobrej zabawie. Płynął wiec po niebie, spotykając inne chmurki o różnych kolorach i kształtach. Znalazł nawet przyjaciół, był radosny szczęśliwy.
I tak mijały lata... Obłoczek zaczął dorastać, stał się już większym obłoczkiem. Wokół niego inne obłoczki również dorastały. Ale on coraz bardziej zastanawiał się nad swoim różowym kolorem, kształtem. Niby był taki sam, a jednak inny. Czasami smutniał z tego powodu…
Inne obłoczki zaczęły płynąć obok siebie, tak blisko siebie. Mieniły się kolorami, łączyły w jedno. Obłoczek również próbował zbliżyć się do chmurek, ale nie czuł się dostatecznie szczęśliwy w ich towarzystwie. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego tak się dzieje. Kiedy zbliżał się do obłoczków o podobnym kształcie, czuł się lepiej, czuł, że żyje. Ale te chmurki go nie chciały ze względu na różowy kolor. Czasami nawet go lubiły, ale po jakimś czasie odchodziły do chmurek błękitnych... Różowy obłoczek smutniał, po takim rozstaniu. Płakał różowym deszczem...
Kiedyś odkrył, że kiedy spija rosę ze szczytów gór, nad którymi właśnie w swym smutku płynął, daje mu to choć chwilowe zapomnienie, że jest samotny, odrzucony przez inne obłoczki... Tych niebieskich obłoczków nie lubił tak bardzo, jak tych o smaku wanilii, zdecydowanie wolał je, ale one go nie chciały. Dlatego coraz częściej zaczął używać rosy z górskich szczytów. Wydawało mu się wtedy, że jest mu lepiej.
Płynęły lata… Obłoczek coraz częściej upijał się rosą górskich szczytów, ale i to przestało mu ppomagać, nie dawało już radości, a smutków przybywało coraz więcej i więcej. Stawał się coraz cięższy, kolor jego różu zszarzał. W poszukiwaniu szczęścia zaczął nawet schodzić w doliny. Czuł się samotny i opuszczony niekochany....
I tak pewno utonąłby w przestworzach przepastnych dolin, w głębokich czeluściach, gdyby nie rusałka, która go stworzyła. Obłoczek przypomniał sobie o niej i zapragnął powrócić do swojej rusałki. Chciał zapytać ją, co ma robić dalej ze swoim wędrowaniem po niebie. Szukał jej przez długie lata…. Myśl o niej, że istnieje, że ją odnajdzie, pozwoliła mu jednak wznieść się w górę. Wysoko w górę, ponad szczyty i postanowił sobie, że już nigdy nie będzie spijał nektaru górskiej rosy. Pogodził się ze swoją samotnością, nawet ją trochę polubił. Powróciła mu dawna różowa barwa, choć była już nieco blada... I tak przez wiele lat wędrował po niebie. Stawiał czoła wszelkim burzom i zawieruchom.