Temat: Kto najlepiej potrafi przywrócić wiarę w atrakcyjność;-)...
Elżbieta J.:
Piotr Jaczewski:
Dla wyróżnienia: to było w temacie nadmiarowości w budowaniu czyjejś atrakcyjności. Tu działają hasła "nadgorliwość gorsza od faszyzmu" oraz "dobrymi intencjami piekło wybrukowane":-) Gdy ktoś chce drugiej stronie POMÓC poczuć się atrakcyjną..podkłada jej kłodę. Zupełnie jak z dobrymi radami..jedna czasem przy pytaniu, w odpowiedniej sytuacji całkiem ok, choć w równym stopniu nawet jedna w złej sytuacji może być miną przeciwpiechotną.
Jacek pisał o pomaganiu a Ty o nadmiarowości, nadgorliwości.
Jeśli usiłuje się pomagać partnerowi w kwestiach jego psyche? Celowo? :)
Nazywanie każdego pomagania/dzialania nadgorliwością jest nadgorliwością samą w sobie.
Akurat ufam w społeczne poczucie równowagi w relacjach. Do czegoś mamy nerwy paralelne ;P Protestuję przeciwko tworzeniu ideologi "Pomagam partnerowi uporać się z jego wewnętrznymi problemami" i zdecydowaniie za opcją "Doceniam osobę partnera i pełnie jego osobowości, wspólnie działamy."
Wzajemność reagowania jest zawsze: jeśli osoba niepewna swojej atrakcyjności wchodzi w relację, to z drugiej strony też są sygnały, komunikaty dzięki którym ta relacja została jakoś nawiązana.
To dlaczego napisałeś:"We związku - po ptokach, chyba że dzieje się systematycznie z dużą wzajemnością". Przeciez takie zdanie sugeruje, że "to cos" zwykle nie dzieje sie z wzajemnoscią.
Bo sytuacja "udzielam pomocy psyche partnera" jest taką nadmiarową sytuacją:)
Jedna strona jest i tak słabsza(skoro było), a tu dokłada się jej w imię dobrych chęci. I w dodatku z góry uniemożliwia się symetryczność reagowanie "To ta druga osoba miała problem, a nie ja"
I właśnie o tą wzajemność reagowania chodzi..skoro jedna strona nie ma możliwości adekwatnego reagowania(...)
Dlaczego nie ma ? Skąd to założenie ?
:)W niektórych sytuacjach nie ma - działamy jednak odrobinę bardziej kontekstowo niż się zdaje:) Po ptokach w sytuacji "pośpieszenia z pomocą"-poszeł komunikat "Ja jestem ok, ty nie, a dzięki mnie stałeś się ok i ja o tym decyduje" i został przyjęty - bo co, najbliższej osobie dać w pysk za dobre chęci? Ale to Ja stanowie o tym, że jestem ok, więc muszę coś zrobić:) Jedna strona jest ma rosnące poczucie własnej przysługi, druga dobita. Nie jest to samo w sobie tragedia, bo w rachunkach związkowych też więcej się liczy..ale zazwyczaj eskaluje, do momentu gdy coś innego nie wpłynie na zachowania :)