Temat: Kto mi poradzi co mam robić?
PIOTR JAROSŁAW A.:
Jestem facetem po 40, z dwudziestoletnim stażem małżeńskim. Mamy dwoje dzieci. Moja żona po raz drugi na etapie naszego małżeństwa ma romans. Po przeżyciu już chyba połowy swojego życia dochodzę do wniosku, że jestem bardzo głupim facetem i bardzo naiwnym. Uważam , że Kobiety trzeba lać ,samemu się upijać i wtedy będzie jej może na nas zależeć.
Całe życie starałem się być dobrym mężem, praca dobrze płatna. Wczasy w miarę możliwości dwa razy do roku. Robiłem zakupy, sprzątałem, gotowałem, wykonywałem drobne prace remontowe. Wszystkie koleżanki zazdrościły mnie jako męża. Moja, żona nie była zwolenniczką częstego seksu. Ja natomiast , bardzo nalegałem i na tle tego często dochodziło do obrażeń się na siebie.
Pierwszy romans nastąpił 4 lata po ślubie. Jako młoda nauczycielka w swojej pierwszej pracy romansowała z uczniem ostatniej klasy technikum. Ja w tym czasie w okresie wakacji ciężko pracowałem , aby wyjechać na ciekawy urlop. Kiedy wracałem do domu po południu ciężko zmęczony, ona pod pretekstem pójścia do koleżanki spotykała się z innym. Ja zostawałem wtedy ze swoją dwuletnią córeczką.
Wszystko wyszło na jaw podczas urlopu na wakacjach , miałem już podejrzenia znalazłem miłosny list. Wybaczyłem sprawa po jakimś czasie się zakończyła.
Przez następne lata i dobre i złe , było różnie. Nic nie zapowiadało kolejnego mojego szoku. Po wielu dziwnych zachowaniach, późnych powrotach, chowaniu telefonu, odkryłem kolejny romans z kolega z pracy.
Tym razem jest mi trudno wybaczyć , ale nadal ją kocham i to jest chyba mój błąd. Romans jest pewny trwa, pewnie już około dwóch lat, być może dłużej. Znają się od początku pracy. Oznajmiła mi, że nic do mnie czuje, nie mamy o czym rozmawiać. Znalazła faceta który ją rozumie. Powinienem się rozwieść. Lecz dla mnie jest to w tej chwili trudne. Rozmawialiśmy o tym z żoną , że dla dobra dzieci nie zrobimy tego. Ale czy ja to wytrzymam. Czuję się jak bomba zegarowa która zaraz wybuchnie, tylko z jakim skutkiem. Kto mi poradzi co mam robić?
Piotr
jeśli miałabym Ci szczerze napisać co o tym myśle to ujmę to tak:
udaj się chłopie do specjalisty, jakaś poradnia rodzinna najlepiej wspólnie z żoną. Jeśli jest szansa na ratowanie małżeństwa to próbować je ratować jeśli nie to rozstać się po ludzku.
Jakieś wciąganie dzieci, pytanie o poradę to dla mnie tez jakiś poroniony pomysł, nawet jeśli mają 10- 18 - czy 30 lat.
Druga sprawa pisanie o takich problemach na takich społecznościowych portalach też jest "ryzykowna" - nikt naprawdę nie zna Twojej sytuacji i mimo najszczerszych chęci nikt Tobie nie pomoże. Aby nie było, że krytykuję - sama też uzewnętrzniam się na forum - i jest to dla mnie jakiś sposób wyrzucenia emocji które we mnie siedzą - dlatego tez rozumiem, że każdy ma do tego prawo. Nikt nie jest idealny i nie znam osoby która nie ma problemów tak samo jak nie znam osoby która nie popelnia błedów.
Otwieranie się na forum - budzi różne emocje, oczywiście jest to jakiś sposób na wykrzyczenie tego co nas boli ale też trzeba liczyć się na ocenę, która nie zawsze jest miła i nie zawsze pomocna.
Moim zdaniem czasami też potrafi wyrządzić tez krzywdę - bo nie wiadomo na ile odporna psychicznie jest osoba która zwraca się o "pomoc".
Czasami odpowiadamy na zasadzie - "co ja bym zrobiła - w oparciu o swoje dotychczasowe doświadczenie" - ale, nie zawsze to musi być jedynym i słusznym wyjściem z sytuacji.
jeśli ja miałabym oceniać Twój przypadek (tylko po tym co sam napisałeś) to pewnie widziałabym to tak - takie trochę troki od kaleson a nie facet, opisujesz jaki to wspaniały jesteś pierzesz sprzątasz gotujesz latasz na miotle a ONA zła - bo zdradza. No więc co takiego zrobiłeś aby ratować małżeństwo ? W jaki sposób i czy wogóle rozmawialiście ze sobą. Bo jak na razie to widzę tylko tyle że JA jestem taki fajny ONA ma kochanków na pęczki - ja o tym wiem i nadal chce być z NIĄ.
ktoś inny mógłby napisać - no tak fajny facet czego ONA chce - czepia się bo głupie babsko z NIEJ.
ile ludzi tyle opinii.
radzę spiąć tyłek pogadać z żoną, udać się po fachową pomoc - jeśli nie jest za późno to ratować. I oczywiście jeśli się uda dogadać to nie wypominać do końca życia i przy każdej nadarzającej się sytuacji BO KOCHANKÓW MIAŁAŚ i na kazdym kroku podejrzewać że znów pewnie kogoś ma - bo to nie ułatwi i na pewno nie jest żadnym wyjściem.