Temat: jak zrezygnować z udowadniania własnych racji?
Beata K.:
Dalej, dalej, kobieto!
A czemu tak trudno rozstać się ze swoim wyobrazeniem pewnej sprawy?
Nawet jesli czujemy, że to nasze wyobrażenie nie jest poprawne?
Ja to wiążę ze słabo rozwiniętym poczuciem własnej sprawczości w życiu.
Z takim magicznym myśleniem, że "życie już takie jest", "los tak chciał', "i tak nic od nas nie zależy", a więc oddawaniem innym prawa do decydowania o nas.
Mało kiedy to jest uświadomione..;(
Najczęściej człowieka wcale nie zajmuje to, że nie ma on dostępu do źródeł swojej własnej wewnętrznej mocy i w związku z tym oczekuje, że ktoś inny będzie go zasilał, dawał 'uprawnienie" do życia i szczęścia.
No a jak nie da?
Nie zgadnie czego potrzebujemy?
Wtedy zapewne będziemy "mieli rację" i się nam pokaże, że "zawsze byliśmy pewni, że tak będzie", a więc spokojnie będziemy mogli sobie dalej wierzyć, że my jesteśmy ok, ale ten ktoś nie dorósł, nie chciało mu się, celowo kombinował i t.d.
Dlaczego (tak jak kiedys określiłas) ludzie "tonacy" ze swoją racją, uciekają się do niesamowitych wyjaśnien, byle tylko nie przyznac, że się myla?
Rozwin proszę (plizzzzzzz!) :)
Żeby ktoś mógł się "przyznać", to najpierw musiałby być zdolny zobaczyć, że jest w błędzie!
A to wcale nie jest ani łatwe, ani oczywiste, że każdy dorosły to potrafi..:))
Najczęściej widzimy coś przeciwnego: każdy, kto jest przekonany do swoich wyobrażeń, przywiązany do nich tak, jakby nie dało się bez nich żyć, uważa, że nie da się z nich zrezygnować tak samo, jak nie można żyć nie oddychając.
Że to niby jedno i to samo: ja i moje wyobrażenia.
Że jak mi zabierzesz moje wyobrażenia, to mnie zabijesz.:))