Krystyna S. Andromeda
Temat: i że cię nie opuszczę... dopóki jest przyjemnie
Katarzyna B.:
Krystyna S.:
nigdy nie twierdziłam, że ratować trzeba zawsze i za wszelką cenę. czasami zdrowiej się rozstać. zastanawiam się nad czymś innym - skąd rosnąca łatwość podejmowania decyzji o rozstaniu. :)Bo może to dla niektórych prostsze rozwiązanie, może ktoś nie chce i nie umie inaczej, nie ma zrozumienia siebie, a co dopiero partnera. Może to być niechęć do pracy nad sobą, albo chęć zmieniania partnera i ulepienia go na jakiś tam model. Tych "może" jest dużo. Ale chyba zapominamy, że życie to nauka stawania się Człowiekiem, nie tylko rozumnym, a świadomym, nie zatracającym swej uczuciowej płaszczyzny. To też w końcu branie odpowiedzialności za swe myśli, słowa, działania. Kiedy nie patrzymy na człowieka takim jaki jest, a na swoje wyobrażenia o nim i jaki powinien być, to też może stymulować chęć odejścia. Gdy nie umiemy słuchać i słyszeć, co druga strona ma do powiedzenia. No i nasuwa mi się też taka możliwość, że niechęć do rozwiązywania trudności i poszukanie drogi wyjścia z kryzysu wymaga zaangażowania, a z domu wyjść zawsze łatwiej :)
brakuje mi czasami interakcji, konfrontacji z innym spojrzeniem, weryfikacji przez partnera. :)Podzielenie się innym spojrzeniem z partnerem jest z pewnością cenne. I tu dotykamy spraw komunikacji. Ale wyobraź sobie Kasia takie sytuacje, gdy np partner siedzi cały dzień przy komputerze. Nie wyobrażam sobie, że będąc w związku nawet miłe i rozwijające konwersacje z innymi miałyby zastąpić mi relacje w związku z partnerem. Jestem teraz sama, ale zastanawiam się nie raz co czują, jak reagują partnerzy/partnerki będące w związkach na takie sytuacje. Przecież tu są też pewne zobowiązania między nimi, wspólne obowiązki. Więc znowu się w takim przypadku kłania współodpowiedzialność wobec partnera i zobowiązań od których nie uciekamy lub zwiewamy.
nie jestem pewna kto bardziej szkodzi. :) trudno odmawiać partnerowi prawa do reagowania na nasze działania. nieufność powoduje reakcje.to samo pisałam już dawno i w tym kawałku nie zmieniłam zdania.
żeby nas obdarować musi to "coś" mieć. i kiedy chce podejmuje decyzję o zrobieniu z tego "cosia" daru
Widzę trochę to inaczej. bo rozdzielam tu osoby tzw "perfekcjonistów" od "człowieka czynu". Człowiek czynu nakłada często maski i karmi się samousprawiedliwianiem- w postawie : osiągnę wszystkiego co chcę. I dodatkowo karmi się iluzją, że realizuje zamierzenia i inni go szanują i podziwiają. I niestety używa ludzi do osiągnięcia własnych profitów. Ale to co podoba mi się w postawie takich ludzi, to to, że jak przestają się bać poznać, dotknąć swej wrażliwości, swych emocji i już nałogowo nie są zniewoleni osiągnięciem celu i sukcesu, to ich naturalne predyspozycje przywódcze są dalej wykorzystane dla dobra grupy, ale ich zwycięstwem i największym sukcesem jest dotknięcie swego wnętrza. Wtedy przestaje taka osoba dbać o to, by być zauważonym i docenionym. Rozpisałam się tu sporo, by pokazać, że każdy z nas jest darem i każdy wnosi do świata wiele cennych wartości. Ale jednak warto znać też swe mechanizmy wspierające iluzje. Choć pozornie, ale nie odbiegłam od tematu.To co napisałaś, właśnie charakteryzuje często "człowieka czynu i sukcesu", a pod maską siłyto jest sukcesowy wyścig szczurów. strach przed konfrontacją z innymi silnymi, z oczekiwaniami środowiska, z lansowanymi postawami... w końcu z sobą samym.
zobaczysz często człowieka bojącego się skonfrontowania z iluzją porażki.
właśnie dlatego każda sztuczność prowadzi do frustracji,tak
niepewności, agresji, zagubienia. i nieporozumień. lansowany model człowieka wiecznie najeżonego, przebojowego,ale ta niepewność wynikać może z lęku, że te sztuczne maski ktoś widzi.
bezwzględnego, walczącego, rozpychającego się to ślepa ulica.oby każdy z nas był świadomy tez tego
część ludzi da się zdominować blokując rozwój, część ludzi się odwróci i odejdzie.. blokując rozwój, a część sprowokuje to do większej agresji niż samego agresora... poza efektem upuszczenia sobie krwi i udowodnienia sobie własnej "zaje...ści" nie widzę zysków. :)zyski w postaci tej " zajebistości" to kolejna pożywka do utrwalania egotyzmu czy egoizmu, a więc też podtrzymywania złudzeń iluzji. I to blokuje wg. mnie prawdziwy rozwój. Bo osoba dominująca ma swój obszar pracy własnej tak samo jak "wojownik-agresor" czy osoba "leniwa" albo " zbobywca- człowiek czynu" czy jakakolwiek inna osobowość.
sama piszesz, że nawet na forach są spory. obiektywnie oceń ile na GL jest rozmów pokojowych, a ile szarpania się, przepychanek, obrażania, (za) mocnych słów, prób krzywdzenia... czyli walki.Dlatego unikam zaglądania na niektóre grupy. Bo jest też pewne przyzwolenie innych na takie numery. To taka postawa asekuracyjna " ja nie pisze, inni piszą", ale często nie ma reakcji. Poza tym ja rozdzielam napisanie, jak ja to widzę, od tego jak się kogoś obraża. Ale na forach występuje też czynnik ludzki. Bo w grę wchodzą sympatie, antypatie i często nie bierze się pod uwagę to, co dana osoba ma do powiedzenia, ale czy ją np lubimy, czy nie itp.
może jest tak, bo rozmawiamy z osobami, na których nam nie zależy, a może jest tak bo boimy się że nasze pokojowe podejście będzie odczytane jako słabość i sprowokuje ataki. tak jak w twojej wcześniejszej wypowiedzi - czasami pomaga już tylko wrzaśnięcie. :)Nie wiem, każdy ma swoje refleksje. Trochę o tym pisałam, ale pod innym kątem niż tu rozmawiamy. Mogę napisać to ze swojej strony, że czasem przydaje się odpoczynek, bo za ciężkie kamienie lecą. Nie rozpatruję tu w kategoriach, że rozmawiam z osobami na których nam nie zależy. Jeżeli nie zgadzam się z czymś, to nie znaczy, że daną osobę mam w du...ie. Ale rekcje są różne.
moje ulubione pierwsze prawo szadockie - "każdy problem ma swoje rozwiązanie, jeśli nie ma rozwiązania to nie ma problemu" :):) nie ma problemu, są zdarzenia do przejścia na drodze :)
:) czasami wniosek jest taki, że się nie da znaleźć rozwiązania które nas zadowala. to też jest wartościowa informacja. :)ano :)