konto usunięte
Temat: Duży problem! – szanowne Panie (pytanie TYLKO do kobiet),...
Witam.Problem z jakim się do Was zwracam jest dość nietypowy.
Mam 32 lata. Mieszkam w Warszawie. Jestem wykształcony, mam mieszkanie, pracuję, zarabiam dwie średnie krajowe. Jestem po rozwodzie. Nie mieliśmy dzieci. Na razie niby wszystko gra.
Normalnie funkcjonuję, jem, śpię, tańczę, pływam, chodzę do kina, skaczę na spadochronie, łażę po górach i inne.
Mając 18 lat dowiedziałem się o swojej przypadłości zdrowotnej, z którą żyję do dziś. Lekarze powiedzieli mi że w ciągu najbliższych 10 lat czekają mnie albo dializy, albo przeszczep nerki. Nie jest to związane z żadnym wypadkiem, zakażeniem. Po prostu urodziłem się z taką wadą, która ujawniła się w tym wieku – shit happened. Ani moi rodzice, ani moi dziadkowie nigdy tego typu problemów nie mieli.
Wiecie jak to jest będąc nastolatkiem – przyszłość to najbliższe 2,3 lata. Nie 10. Człowiek jest bardziej naiwny. Innymi, bardziej optymistycznymi oczyma patrzy na świat, nie ma takiej świadomości.
Ożeniłem się wieku 25 lat. Moja była żona wiedziała o mojej przypadłości. 5 lat temu udało się – choć kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń, uniknąłem dializ i miałem operację przeszczepu nerki. Dializy według mnie to nie życie, tylko wegetacja. A miałem raptem wtedy 27 lat. Moja sytuacja zdrowotna nie była powodem rozwodu. Razem z żoną przeżyliśmy moją frustrację związaną z pogarszającym się samopoczuciem, operację i inne.
Jak napisałem wcześniej, obecnie funkcjonuję całkowicie normalnie. Jedyna różnica polega na tym, że co dwa miesiące musze udać się do poradni w celu badań kontrolnych i przyjmuję leki immunosupresyjne (przeciwodrzutowe). I jedno i drugie mam zapewnione do końca życia, gdyż mój organizm zawsze będzie traktował przeszczepioną nerkę jako ciało obce i będzie próbował ją zwalczyć, zabić. Dodatkowo, przyjmowane przeze mnie leki (jak to leki) „pomagają” nerce, ale z czasem mogą wpływać na złe funkcjonowanie innych organów.
Dane statystyczne pokazują, że 50% przeszczepów nerek przeżywa 10 lat. Jest wiele czynników negatywnych wpływających na długość życia organu. Dodatkowo nefrologia (nauka zajmująca się między innymi nerkami), podobnie jak neurologia po dziś dzień działa po omacku. Wiedza w tych dziedzinach jest cały czas w rozwoju. Nie jest to ortopedia gdzie wszystkie kości człowieka są znane, gdzie wszystkie złamania, pęknięcia czy zwichnięcia kończyn da się przybić, przyśrubować, zagipsować – jeśli przedstawicielka tej dziedziny medycyny czytająca to poczuła się urażona – z góry przepraszam.
A teraz wyobraźcie sobie mężczyznę, z którym chciałybyście się spotykać. Myślę tutaj przede wszystkim o wyglądzie fizycznym – dopasowanie mentalne i intelektualne przychodzi przecież z czasem. I ten właśnie mężczyzna mówi Wam o swojej chorobie. O tym, że jest duże prawdopodobieństwo że się razem nie zestarzejecie. O tym, że jeśli przeszczepiona nerka przestanie funkcjonować, czekają go dializy. I że po pewnym czasie dializy tak będą go męczyć, że będzie musiał porzucić pracę zawodową i przejść na dziadowską i żebraczą rentę. Oczywiście jest możliwość kolejnego przeszczepu, ale niestety, im człowiek jest starszy, tym ma mniejszą szansę na organ – nie rokuje tak jak dwudziestolatkowie.
I chyba najważniejsze: jeśli zdecydujecie się być razem, i mieć dziecko, istnieje prawdopodobieństwo, że pociecha będzie mieć to samo schorzenie, te same problemy.
I pytania:
Czy zdecydowałybyście się z kimś takim spotykać i myśleć o przyszłości?
Kiedy, po jakim czasie spotykania się / bycia razem Wasz wybraniec powinien Wam o tym wszystkim powiedzieć, abyście nie poczuły się oszukane?
Nie znam nikogo z Was. Nie napisałem tego by użalać się nad sobą, tylko po to, by poznać Wasze zdanie. Nie interesuje mnie Wasza litość. Zależy mi tylko na szczerych wypowiedziach.
Mam prośbę, abyście szanowały Wasze wypowiedzi.
Możliwe, że opisałem wszystko niezbyt elegancko. Chciałem żeby było obrazowo i uczciwie.
Jeśli boicie się, że Wasze wypowiedzi mogą być źle zrozumiane przez Waszych znajomych czytających Wasze posty, uprzejmie proszę – piszcie na priv.
Z góry serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas. Wszystkie wypowiedzi będą dla mnie bardzo cenne i pouczające.
Ps.
W temacie zaznaczyłem, iż moje pytanie skierowane jest WYŁĄCZNIE kobiet. Panowie, jeśli jednak zdecydujecie się coś tu skrobnąć to polecam elementarz lub konsultację psychologiczną – macie problem z samooceną.