Temat: DRUGA SZANSA...
Paweł Niewiadomski:
to majatek jest zaniedbywalny czy newralgiczny w > koncu?
dobre pytanie
:)
UWAGA:
majątek jest nweralgicznie zaniedbywalny.
rozwinięcie:
dla mnie mieszkanie (wspólne) nie jest proporcją (np. 100 000 : 45 000 albo 350:350) ale WSPÓLNYM MIEJSCEM. wyjątkowym miejscem, o które dbamy, w którym czujemy się bezpiecznie i "u siebie".
Ty proponujesz - każdy swoje.
ktoś powiedział: singlowanie w parze. miał rację.
konto.
wkładam ile mam /czy ile mogę/ i wierzę, że druga strona robi tak samo.
jeśli pojawia się LIMIT - nie jest dla mnie ważne, NA ILE jest założony - może być założony na 2 pln rocznie - ale dla mnie to sygnał, że jest strefa, którą druga strona czyni dla mnie niedostępną.
w bliskim związku nie jest to dla mnie akceptowalne.
PSYCHICZNIE.
nie finansowo.
bo to znów singlowanie.
nadal nie jest dla mnie jasne, skąd ten pomysł, że uważam, że ma się opierać na pieniądzach, ale mam nadzieję, że rozjaśniłam nieco.
Ludzie rozne maja doswiadczenia swoje badz cudze.
w szczegolnosci maja prawo byc ostrozni i nie stoi > to na przeszkodzie budowania zdrowego zwiazku.
Intercyza jest takze gestem wobec partnera, ze sie > wchodzi w zwiazek nie ze wzgledu na posiadanie.
pewnie, że ludzie mają różne doświadczenia.
ja na przykład właśnie niedawno miałam w ręku książkę OSHO - bliskość.
jest tam napisane mniej więcej tak:
człowiek którego spotykasz DZIŚ, niesie ze sobą sytuację OBECNĄ.
ale ty stosujesz do niego kalki z przeszłości. wyuczone zachowania.
nie jesteś z nim tu i teraz
:)
nie dajesz szansy na WASZĄ relację.
traktujesz go jak zupełnie inne, obce osoby z przeszłości, na których zbudowałeś swoje doświadczenie.
tutaj aż się prosi wklejka z innej grupy o szympansach i bananach pod sufitem, oraz wykuwaniu się kultury korporacyjnej.
jeśli będzie trzeba, poszukam i przekleję.
bliskość wymaga otwartości
i odwagi
:)
Nie slyszalem jeszcze o malzenstwach ktore byly
niezadowolone z tego ze podpisaly intercyze. Natomaist slyszalem o > licznych malzenstwach ktore nie zdecydowaly sie i > te zasady nie sprawdzily sie w rodzinie.
ale czego to dowodzi, Twoim zdaniem, że o czymś słyszeliśmy?
bo ja słyszałam o parze która po pierwszym dziecku się rozwiodła, a teraz mieszka dalej razem, ma drugie i jest szczęśliwa.
słyszałam też o Pani Notariusz, któej mąż nie pracuje wcale, tylko zajmuje się lokowaniem tego, co ona zarobi, bo wkurzyła go niekompetencja doradców.
więc sam się tym zajął.
nie mają intercyzy.
dla mnie wciąż mówimy to samo: nie do końca wiesz z kim jesteś, nie do końca mu ufasz, lepiej się zabezpieczyć, niż potem żałować.
Skad ten procent? Zalozylas ze co drugi seks
partnerki to zdrada czy statystyke przespalas? :-)
nie, założyłam że kula jest albo czarna albo biała
czyli wychowujesz dzieci swoje albo nieswoje.
widzę, że wchodzimy na poziom wycieczek osobistych.
:)
znaczy, argumenty się kończą.
robi się fajnie
:)
A co dalej? Jesli wyjdzie, ze dzieci nie wlasne,
to rozstanie. Niech za sasiadem biega.
no pięknie
czyli przyzwalasz partnerce na przyprawianie Ci rogów, dopóki sąsiedzi tylko się domyślają. jak już za bardzo widać, zostawiasz ją.
a co w drugą stronę?
jeśli to z twojej zdrady wynika potomstwo, ale partnerka (legalna) nie chce cię puścić wolno, to co?
I tu jest sedno - latwiej jest klamac, niz
wykrywac klamstwa.
jakieś potwierdzenie tej tezy?
Rozumiem, ze jeszcze nigdy nie zostalas zdradzona. > (lub o tym nie wiesz)
zostałam zdradzona, w klasycznym tego słowa rozumieniu.
ale jak powiedziałam, mój partner był uczciwy.
jak tylko spotkał się ze mną sam powiedział mi wszystko co było do powiedzenia.
i niestety okazało się, że nie ma czego ratować.
dziś przyjaźnimy się mocno, ale każde z nas żyje w innej części świata i ma własne życie.
obecny partner także mnie nie oszukuje.
jak powiedziałam, czasem bywa to trudne, ale jest jedyną drogą do bycia z drugim człowiekiem.
No i to kwestia podejscia do ryzyka. Niektore
klamstwa wychodza po latach a niektore (np dzieci > sasiada :-) ) ida do grobu.
piękna teoria,
moje doświadczenie uczy, że jest inaczej.
a dzieci są zazwyczaj podobne do rodziców, a jeszcze bardziej do dziadków - taki mechanizm natury, dla ułatwienia ojcom przywiązywania się do dzieci.
zwykle rozróżnia się wygląd rodziców własnych i sąsiada.
chyba że kłamstwo ma korzenie wielopokoleniowe, wówczas może być trudniej
:)
Wydaje Ci sie.
a to fajny argument
:)
Nie ma co wierzyc w bzdury ze partner, ktory
zdradzil inaczej pachnie.
NO NATURALNIE ŻE NIE.
on się inaczej ZACHOWUJE
:)
w tym rzecz.
Intuicja tez zawodzi. Sam nie mam do tej pory
czystego sumienia w niektorych kwestiach w zyciu i > sa rzeczy ktore zabiore do grobu.
współczuję.
z takim brakiem zaufania do bliskiej osoby,
z takim brakiem poczucia jej akceptacji dla Ciebie prawdziwego musi być ciężko
Ty myslisz ze klamac w oczy sie nie da? Ze nie da > sie zapanowac nad zaczerwienieniem, nad ruchami
galek ocznych? nad glosem i gestami? Nad tym co
laczysz z instynktem?
Pozwol ze Cie oswiece - DA SIE! :-)
czuję się wystarczająco oświecona,
i myślę, że Ty nie dokonasz tutaj znaczących zmian
:)
otóż:
JA WIEM, że kłamca może to zrobić.
doświadczyłam tego niejednokrotnie - w sytuacjach osobistych i zawodowych.
co nie zmienia faktu, że zwykle WIEDZIAŁAM w którym momencie rozmówca kłamie.
czego jakoś nie przyjmujesz do wiadomości.
Czasem jest raz na zawsze czasem nie - roznie jest.
Jesli takie pytanie pojawia Ci sie zawsze to
swiadczy ze ten instynkt jest uposledzony (no
offence) skoro dorabia sobie urojone teorie.
chyba mnie nie zrozumiałeś:
pytałam, jaka jest zasada działania: raz na ile kłamca uważa, że można zdradzić partnera i że jest to OK.
nie o to, raz na ile ofiara kłamstwa wie, że została zdradzona.
I w rzeczy samej instynkt jest uposledzony, mozna > przyjac to do wiadomosci lub zaklinac
rzeczywistosc.
znów zmiana tematu.
przyjmij do wiadomości, że:
1. czucie, że ktoś nas oszukuje istnieje.
przyjmij do wiadomości, że:
2. ludzie mają różne kryteria doboru - jedni kształt łydki lub pupy, inni uczciwość.
bo każdy ma prawo wyboru kluczowej cechy własnego partnera.
i nie ma to NIC wspólnego z zaklinaniem rzeczywistości.
raczej z priorytetami
każdy umie.
przezyc w sensie nie rozstawac sie z tego powodu. > Ty nie umiesz (natenczas)
znów zła interpretacja,
przyjmij do wiadomości, że: ja NIE CHCĘ.
ja się ŚWIADOMIE na to NIE GODZĘ.
ze wszystkimi konsekwencjami.
.....ale poniewaz mloda jestes to na radykalizm mozesz sobie dlugo pozwolic :-))
dziękuję,
i właściwie za te słowa wybaczam Ci wszystkie inne, bo założę się o co chcesz, że jesteś ode mnie młodszy
:)
A potem? Potem przy zapomnieniu sie partnera... dulszczyzna
:)
nie doceniasz mnie
jestem radykalna jak IRA
:)