Temat: Dlaczego jest tak wiele rozwodów? W końcu jest odpowiedz...
Zbigniew Grześkowiak:
Mira Miziołek:
Zbigniew Grześkowiak:
Anna Kalinowska:
wiesz co Zbyszku, głupie to nie jest co piszesz tu i na innych
wątkach, tyle że IDEALIZUJESZ i najczęściej teoretyzujesz, a tak zdecydowanie łatwiej, niż stanąć twarzą w twarz z konkretnym problemem i wtedy musieć wybrać, albo przewartościować swoje poglądy albo się poświęcić, albo sobie odpuścić...
Co to znaczy "przewartościować swoje poglądy"? Nie zwiążę się z kimś kto ma całkiem inne poglądy niż ja. Bo po co?
Prawda...?
lepiej zyc z kims, kto nas swoim bezwolnym uwielbieniem, kazdego
dnia przekonuje o potędze naszej osobowości i jedynie słusznych
poglądach
Nie chcesz zrozumieć czy nie rozumiesz? Mówię o bezcelowości związku, w którym obie strony mają diametralnie różne poglądy na życie. Uwielbienie i jedynie słuszne poglądy Ty dodałaś, bo ja nic takiego nie napisałem. Nie przekręcaj sensu moich wypowiedzi! Żeby cały czas nawzajem się bezskutecznie przekonywać?
NIE, NIE , NIE
po to by się wzajem intrygować , zaciekawiac, by mieć o czym rozmawiac, etc...
Ciekawić i intrygować można nie mając sprzecznych poglądów na podstawowe kwestie naszego życia. Moża dyskutować i wymieniać wiedzę, doświadczenia, ale jakieś wspólne fundamenty muszą być. Żeby intrygować drugą osobę nie trzeba być jej całkowitym przeciwieństwem. Może i przeciwieństwa się przyciągają ale nie znam żadnego przypadku żeby wytrzymały ze sobą trochę dłużej.
Właśnie na tym polega udany związek, żeby mieć wspólne poglądy na życie z tą drugą osobą. Oczywiście jakieś różnice zawsze występują i trzeba pójść na wzajemne ustępstwa, czasem trzeba też się poświęcić ale to już w zupełnie innych sprawach (np. przeprowadzki do innego miejsca
gdzie oferuja lepszą pracę). Przecież nikt nie mówi o poświęceniu światopoglądu czy zasad moralnych! Taki związek
nie miałby sensu!
A nie znasz udanych związkow innowierców?
a szkoda... bo są przykładem jak szanować swiatopogląd partnera i uzyskiwać to w zamian dla siebie
Bardzo ciekawe. Religia jest najczęstszą przyczyną, dla której ludzie się od siebie izolują! Często uważają innowierców za bezbożników wierzących w jakieś fałszywe bożki. Często spotykam się z sytuacjami gdzie to jest problemem, ale zaskoczę Cię
nie pochlebiaj sobie Zbyszku , nie jestes w stanie mnie zaskoczyć
- dla mnie nie jest! Dlaczego? Bo jeśli chodzi o zasady
moralne i wartości to w 95% pokrywają się one we wszystkich religiach. Tak więc poza sztucznymi podziałami wytworzonymi przez samych ludzi tych różnic tak naprawdę nie ma! To my je tworzymy (albo i nie)! Tak więc niezależnie od religii istnieją jakieś wspólne cele i zasady moralne i to od nas zależy czy religia nas podzieli czy będziemy ponad nią!
Abstrahując od powyższego: Jak myśisz, więcej powstało udanych związków innowierców czy więcej z nich zabiło drugich w imię swojej wiary?
Idealizuję? Nie, dążę do tego by być jak najlepszym człowiekiem. Nie jest to może tak wygodne jak po prostu bycie, wymaga pewnego wysiłku. Czasem też inne osoby, którym nie chce się walczyć w obronie swoich ideałów posuwają się do personalnych ataków, bo same by chciały tak postępować tylko z jakichś powodów tego nie robią. Może już im się nie chce walczyć o lepsze jutro i akceptują to co przynosi im los zamiast
samemu go kształtować? Zgodzę się, że jestem idealistą, nie jedynym zresztą. Ale czy wyobrażasz sobie życie bez idealistów?
Nadal żylibyśmy w epoce kamienia łupanego, bo nikt nic by nie zrobił ponad to co niezbędne, o jakimkolwiek poświęceniu
nie wspominając.Zbigniew Grześkowiak edytował(a) ten
post dnia 06.03.08 o godzinie 14:51
Czyli sugerujesz, ze idealiści stworzyli postep...
a nie ci co ciekawi sa innych rozwiązań, wartości etc. i zdolni
są wykraczać po za ogolnie przyjęte normy i mało tego potrafiący tym zaintrygować innych na tyle by chcieli korzystac
np. z dobrodziejstw chocby techniki
Ok. Sami idealiści nie stworzyli postępu, przesadziłem. :-) Ale to idealiści walczyli o prawa mniejszości religijnych, etnicznych i innych, gineli za nie kiedy inni stali w cieniu, bo nie chcieli się narażać. Tak więc postęp ma wielu ojców, ale do poświęceń zdolnych było niewielu z nich.
Pięknie potrafisz prawić...
a ja nie zamierzam zmieniać sensu Twoich słów, mogę jedynie zazdrościć umiejętności przechodzenia z wątku rozwodowego do wojen wyznaniowych.
Budujesz barykadę, którą ominę szerokim łukiem.
A z przyjemnością wrocę do dyskusji kiedy swoj światopogląd
przetrawisz przez zyciowe realne doświadczenie.
Pozdrawiam