Temat: Czy klasyczna monogania, staje sie przezytkiem?
Uwielbiam takie temat, zawsze się zapalam jak diabli. Chyba nieco ze mnie zeszło, ale jak zwykle pojadę moim idealistycznym podejściem do tematu.
Otóż, jak już kiedyś się ujawniłem zostałem niegdyś zdradzony, jak również sam raz dopuściłem się takiego postępku, a także, niestety, byłem w związku z mężatką.
Uzbrojony w takie doświadczenia stwierdzam, pomimo, że niektórzy mogą mnie określić jako hipokrytę, co następuje:
a) Niezależnie od okoliczności, zdrada to tęgie bagno. Pół biedy dla uwikłanych, jeśli mają wątły kręgosłup morlany i wyznają zasady przytoczone w opracowaniu, wskazanym przez Czesia. Ale jeśli ktoś na tym punkcie jest wrażliwy, jeśli marzy o związku bez takich ekscesów, o sytuacji, w której i ślubuję wierność aż do śmierci będzie to bolesne doznanie, niezależnie od tego w której roli zostanie przez życie obsadzony, czy zdradzanej/ego czy zdaradzającego/cej. Zdrada dla mnie była fatalna w skutkach, wewnętrznie to koszmar, którego nie chciałbym ani jako zdradzony, ani jako zdradzający przeżywać już nigdy w życiu.
b) Rozmowa w tej materii o czym wspominali autorzy jest wskazana jak najbardziej. Podejrzewam, że ludzie dobierają się jednak względem atrakcyjności wzajemnej, która to cecha zdecydowanie jest górującą zdecydowanie nad resztą niejednokrotnie przytaczanych na łamache tego forum za i przeciw w gestii dobierania się w pary. Brakuje dogadania w kwestii właśnie podejścia do seksualności, do preferencji i skłonności do poszukiwania przygód po kątach z pzypadkowymi ludźmi bądź listonoszami, sekretarkami i tym podobnymi. Brakuje dogadania co do celów, tych najważniejszych, co do marzeń tych realnych i tych, które niekoniecznie muszą zostać zrealizowane.
c) Podejście aż tak bardzo liberalne jak przytoczone w artykule, pomimo, że nosi znamiona sensownego i godnego przemyślenia wydaje mi się jednak skrajnie egoistyczne oraz konsumpcyjne. Promuje konsumpcję ciała człowieka, jego uczuć, myśli, doznań, wzajemności, serdeczności, chęci wspólnego życia prowadzenia. W imię czego do kurwy nędzy? W imię i tak będę się puszczała na boku jak mi się ktoś spodoba, i tak będę Ciebie puszczał kantem z byle którą, byleby ładna była i dobrze gałę obrabiała... Wiesz, będziemy razem do śmierci, przy okazji poużywamy życia na boku, a w razie co nie zostaniemy sami...
d) Czy już na prawdę ludziom nad niczym nie chce się pracować? Zwłaszcza nad związkami? Bo co? Bo trudno nie zdjąć majtek lub rozpiąć rozporka? Bo nie będzie czym się pochwalić? Bo mamy jedno życie? Skoro jednak mamy tylko jedno, nie lepiej umierać z myślą przeżyłem życie godnie, niezależnie od stanu posiadania i licznika zaliczonych lasek/ogierów? Że dałem/dałam sobie radę ze swoją seksualnoscią, że siebie oddawałem/oddawałam tylko jej/jemu bo tak wybrało serce, bo tak zadecydował umysł? Przecież to wspaniałe, choć sił trzeba w taki stan rzeczy zapewne wprowadzić dużo i tym więcej im durniejszy jest człowiek i im bardziej polega na instynkcie.
Podsumowując?
Osobiście uważam, że niech każdy robi co i jak uważa, byleby nie skrzywdził innego człowieka, nie obracał na złą stronę. Nie demoralizował. Fakt wszystko zależy od jednostki, czy weźmie odwet, czy pozostanie przy swoich przekonaniach.
Obecnie z moją ukochaną ugadałem sprawy tak, że jeżeli pojawi się zdrada rozstajemy się. Ja nie pozostawiam naszego dziecka bez środków i w tej kwestii nie mam zamiaru się wypierać ani unikać bylebym był w stanie przeżyć sam. Ponadto dogadaliśmy wiele niuansików włącznie z tym, że poprosiłem ją, że jeśli miewa jakieś fantazje erotycznie nie ze mną w roli głównej to nie chcę nic o tym wiedzieć, bo dla mnie to nienormalne, czyli świadomie wybieram nieświadomość w tym względzie, ale dla dobra naszego związku, bo wiem, że bym zjechał ją do szpiku kości i byłoby przykro nam oboje. Wszystko jest do dogadania, niezależnie od uczuć, ideologii. Zależnie tylko od chęci.
Jedno jest pewne, nie mam zamiaru dajmy na to budować domu kobiecie, która rozłoży nogi przed innym bo miała kiepski humor, albo wróciłem po libacji z kolegami na mieście obrzygany, czy z innych przyczyn. Powody dla których ja zachowałem się niegdyś haniebnie były jakie były, czułem się źle. Teraz wiem, że nie było to rozwiązaniem, nie dało mi nic, a dobiło wszystko...