Temat: Cztery czasy.....
Beata B.:
Katarzyna B.:
nie był... jeśli pomyślimy o nim jak o doświadczeniu. chociaż do czasu kiedy emocje nie opadną po rozczarowaniu, może się tak wydawać :)
Czyli dobijasz się o identyczne używanie słowa "stracony"...
identyczny z czym? :)
zakładamy w tej dyskusji, że jak nam się coś nie uda to straciliśmy czas na to poświęcony? ok, potocznie można to tak nazwać...
To jest oczywistość, że wszystko jest po coś i wszystko uczy.
Oczywistością jest, że czasem uczy nie tego, co chcielibyśmy/przewidywaliśmy.
ale nauka nie polega tylko na tym, że sobie planujesz "zdobędę sprawność batmana" i ją zdobywasz. polega również na pokonywaniu niespodziewanych trudności, na nauce wychodzenia z porażek... na radzeniu sobie z nieoczekiwanym, którego w życiu najwięcej. czasami nas to wkurza, czasami załamuje, ale czy jest czasem straconym zależy tylko od nas.
Więc w tym sensie oczywiste, że żaden czas nie jest stracony.
no :)
jeśli "czas naprawy" na który się umówiły obie strony, to jaki bojkot? jedna strona miała naprawiać związek czy obie? brzmi jakoś jednostronnie nieidealnie :)
Tak. Jest naprawdę mnóstwo takich przypadków, kiedy ludzie gdzieś się rozminęli i ktoś postanawia, że to koniec, nie ma co zbierać. Jednak nie kończą, ale dają sobie czas na poprawę. I ten czas naprawy, jak nie jest żadną naprawą nazywam czasem straconym.
Beata... chodzi mi złapanie tego co napisałaś. napisałaś "naprawa, uzgodnienia" - czyli ten etap razem. a potem bojkot - jeśli nadal działanie wspólne (czyli obie strony bojkotują), to ta "strata" jest na własne życzenie obu zainteresowanych. czyli... jak bojkotuję, bo tak chcę to nie jest to strata... dla nikogo w stadzie. :)
a jeśli bojkot jest jednostronny - to znaczy, że naprawiać miała jedna strona...? w związku naprawa jednostronna zwykle nie działa... stąd moje pytanie o jednostronną nieidealność.
jak się sypie to nie ma mowy o działaniu jednej osoby i oczekiwaniu drugiej na rezultat. jak się zdecydowaliśmy na wspólną naprawę to ona jest... wspólna.
Oczywiście, że jest mnóstwo ludzi, którzy deklarują, że coś zrobią razem, po czym osiadają na laurach i czekają, aż "samo" się zrobi, albo zrobi to ten partner, któremu zależy bardziej.
oczywiście. ale jak rozumiem decydują się na zmianę i realizują ja będąc za sobą codziennie. czyli nie ma sytuacji "ty robisz to, ja to, a za pół roku spotykamy się i prezentujemy efekty". więc OBIE strony reagują i korygują to co się dzieje... na bieżąco. jeśli chcą poprawy związku, a nie postawienia na swoim.
I to jest właśnie bojkot umowy. Nie zawsze bojkotuje strona "winna", czasem to ta "niewinna" strona nie jest w stanie nic naprawić i pogarsza, bo czuje się zanadto zraniona i oczekuje "pokuty".
ja nie wnikam w strony. usłyszałam w twoim wpisie jednostronność naprawy. jedno miało robić a bojkotuje, a z drugiej strony jest oczekiwanie, że się naprawi... stąd pytanie. :)
kwestie pokuty, żalu, kary, nagrody i motywacji to zaplecze dyskusji. mówimy teraz o czasie straconym.