Damian
K.
współwłasciciel,
biuro tłumaczeń,
rolnik, hodowca
Temat: babska kłótnia. co zrobić? jak sie zachiować? czy dobrze...
Nie jestem dobry w komunikacji miedzyludzkiej ale gryzie mnie jedna rzecz. Nawet nie da sie jej łatwo zapomnieć, bo mijają 3 tygodnie od kłótni a moja przyszła żona nie daje mi o tym zapomnieć :-)Przeżywa to, nie kócilismy sie o to co sie stało, tylko o to jak ja zareagowałem, albo ze nie zareagowałem.
To pierwsza kobieta przy której pomyślałem o ślubie, dzieciach, domu. Zmienia mnie, na lepsze. Wielu moich znajomych jej to mowi, wiele takich informacji dociera tez do mnie. Traktuje ją powaznie, kochamy sie, jest nam dobrze, ale czasem są problemy.
Zwł. od jakiegos czasu. Mieszkamy razem w domku, a z nami moja mama. Niestety moje kobiety sie pokłóciły a ja jestem miedzy młotem a kowadłem.
Zaczeło sie od pierdoły. Moja mama miała za kilka dni wylatywac zagranice i miała pretensje do narzeczonej, żeby czasem narzeczona nie poprzestawiała jej ksiażek z kuchni i nie przenosiła jakieś nieuzywane kubki. Bo narzeczona pytała sie ją o to jakis czas temu, i bała sie chyba że podczas jej nieonecności moja konieta coś poprzenosi a jej sie to nie podoba. W to miejsce chciała moja kobieta wstawic inne rzeczy które wszyscy uzywamy a na które przez to nie ma miejsca w kuchni. Jednak zamiast rozmowy mama z pretencjami do mojej powiedziala ze nie zyczy sobie, zeby cos ruszac zmieniać.
I sie zaczeło. Dodam ze mamy jedną kuchnie, tymczasową bo druga jest w remoncie i bedzie urządzana na wiosne.
Oboje, głównie z inicjatywy mojej kobiety co chwila cos kupujemy i robimy w domu, w tej kuchni. wiadomo ze narazie w tej, chociaz prawnie (jak o mama wykrzyczała mojej kobiecie) jest ona przepisana na mame. Ale mama korzysta z tych naszych rzeczy, nawet nie kupuje jedzenia, moja kobieta zesto dla wszystkich gotuje, zawsze jadalismy razem w trójke.
Argumentem mojej kobiety było ze przeciez nie jest sama i że ona tez powinna mieć coś do powiedzenia, w nie tylko kupowac, wstawiać i nic nie dotykać. Dodała, ze ja uznaje ją jako gospodynie, moją przyszłą zone, a przeciez mama tez z naszych rzeczy korzysta, nawet nie robi zakupow, zadnych, jedzenia, nic.
Ja jak to facet. Takimi rzeczami sie nie zajmuje. Mi bez różnicy.
Nic sie nie odzywałem, ale mama zaczeła coraz głosniej na nią krzyczeć, oceniać ją jaka jest (np. że duzo gada, a to że po mnie mogła umyć jakieś naczynia). Pozniej nawet podała kolejne pretensje. Wszystkie jednak nie miały podstaw (np. że "jeszcze nie weszła do rodziny a już ją skłóciła" podczas gdy mamy spiecia w rodzinie przez spadek od wielu lat a nie przez moją kobiete. Raz staneła w mojej obronie bo sie wtrącał i obraził mnie i to nie podpobalo sie mojemu bratu. Od tej pory rzadziej przyezdzają i mama ma pretensje do mojej kobiety).
Kilka podobnych spraw wyciągneła, które nijak mają sie do mojej kobiety. Np. jedno żle powórzył brat i pozniej sie wyjasniło. Nie słuchała mojej narzeczonej kiedy mówiła ze to nie prawda, że ona takich rzeczy nie robi. Ona cały czas, zdenerwowana, ale sprostowywała, powtarzała żeby doniej nie krzyczała, ze nie ma prawa do niej krzyczec. Prosiła mnie zebym cos powiedział, ale nie odzywałem sie. Nawet zarzuciła jej bałagan w drugim domy, który ja zrobiłem, ona to powiedziała zeby nie krzyczała do niej tylko do syna ale mama dalej krzyczała do niej.
Uspokajałem je tylko żeby były ciszej i nie krzyczały. Ja nie reagowałem, kłotnia trwała, moja kobieta krzykneła tylko "siódmy raz powtarzam prosze do mnie nie krzyczeć", a mama zakoczyła ze nie chce jej widziec na oczy.
Sprawy sie wyjasniły i mama nie miała racji. Ja powtarzam moej kobiecie że mame poniosły nerwy, ale ona nie przyjmuje tego do wiadomości. UWaza że należa jej sie przeprosiny, albo chociaż słowo że nieporzebne mama wywołała taką jazde, ze nie miała racji.
Tymczasem obiecałem ze załatwie to przed jej wyjazdem, miałem 3 dni, wyjasniło sie ze moja narzeczona nic nie zrobiła z tego co zarzucała mama, ale nie załatwiłem, jakos odwlekałem i nie pogadałem.
Mama pojechała do siostry za granice, ale temat co jakis czas wraca. Moja kobieta ma do mnie pretensje ze pozwoliłem żeby na nią krzyczała, że nie odezwałem sie, ze broniłem mame ze nerwy ją pozniosły, a jej nie, że nie naprawiłem a miałe kilka dni, że niepowiedziałem że nie powinna jej oceniac ani krzyczec, ze nie przeprosiła po tym jak niesłusznie na nią nakrzyczała, że mowie ze ona sie pokłóciła a nie że pokłóciła sie moja mama, że pozwoliłem żeby chamsko sie wobec niej zachowała i uszło jej to płazem, że pokazałem niby że pozwalam ją tak traktować, że nic nie powiem, że moze na nią krzyczeć, nawet jakby miała powod.
Mam dosc i chce zamknąć temat. Jak myslicie? Popełniłem gdzieś błąd? Co powinienem zrobić? Jak sie zachować wzgledem mamy,a jak względem kobiety?Damian Kupsch edytował(a) ten post dnia 26.11.08 o godzinie 16:36