Temat: a .. czy mozna zyc BEZ pojecia zdrada (??!)
napisalem juz gdzie indziej ze wiernosc jest czyms fajnym, jak OBIJE tego chca, potrzebuja. Ale w realu az sie roi od trojkatow, konkubinatow, rozwodow (prawie 50% zwiazkow)
O skokach w bok przy roznych okazjach, nie ma nawet co wspominac.
Alternatywa do "zdrady" jest tolerancja, zaufanie.
Wiernym nalezy byc najpierw i przedewszystkim sobie.
Inaczej mowiac, hosi o to, zeby bylo jawnie, co i tak b. wielu skrycie (nielegalnie, nieuczciwie) praktykuje.
Zycze kazdemu, zeby mogl zyc bardziej wg swoich potrzeb/mozliwosci. A nie narzucanych z zewnatrz regulek. Oczekiwalem tu wlasciwie postow od jakich "innowiercow", ktorzy wiadomo ze istnieja. Ale stoja pod presja "ogolnie przyjetych zasad etycznych".
Czytalem kiedys ksiazke jedne pani socjolog (nie pamietam nazwiska) o spoleczenstwie Indian w Indonezji. Tam jest
i monogamia i poli itd. wg potrzeb/mozliwosci. A nie wg "zasad etycznych", obcych regulek. U nas nawet nikt niczego nie zakwestionuje. Tylko po kryjomu praktykuje. A falsz i obluda zawsze mnie wnerwialy.