Temat: 2,5-letnia Dominika
Marek M.:
Katarzyna B.:
rodziców można "zrozumieć"... chronieniem własnych pociech, brakiem wiedzy, brakiem wyobraźni... można nawet uznać, że to zwyczajnie stado debili było.
hmm, jakiś brak konsekwencji wyczuwam. głupotę rodzica rozumiemy a głupotę dyspozytora już nie?
a cudzysłów zauważyłeś? :)
to trochę co innego kiedy pomocy leżącemu na ulicy nie udziela Kowalska (bo się brzydzi, bo nie umie, bo "pijak jakiś"), a co innego kiedy takiej pomocy nie udziela lekarz, który przyjeżdża na wezwanie. taką różnicę widzę. Ty nie? napisałam, że nie ma różnicy i że jest. bo czego innego wymagam od profesjonalisty, który siedzi na dyżurze żeby pomagać.
Kowalska, chociaż to możemy ocenić i nazywać głupotą nie musi pomagać obcemu, choremu dziecku. Nie musi gasić pożaru u sąsiada, czy interweniować bo sąsiad bije żonę. lekarz, strażak, policjant mają taki obowiązek, bo to ich zawód. liczymy na to, że pomogą.
od wybranych ludzi wymagamy nieomylności i nie ulegania presji czy innym życiowym doświadczeniom.
proszę Cię. bez demagogii.
to nie wymagaj żeby dyspozytor pomagał twojemu dziecku. ups, pomylił się. umarło. no co się takiego stało? presja biedaka dopadła. jedno dziecko... są ich jeszcze miliony.
mam wrażenie, że przez takie podejście jest coraz gorzej. przez przyzwolenie, przez usprawiedliwianie błędów, przez tę rosnącą "wyrozumiałość" dla niedbalstwa... bo lewacy, bo prawica, bo rząd, bo presja, bo "niemcy nas napadli", bo komuna, bo.... bo nam się nie chce chcieć. bo jak przy kasie ktoś zwraca uwagę na to , że go oszukują to ludzie zaczynają szeptać "oj, daj spokój, idź już, nam się spieszy", jakby nie stali w kolejce do tej samej przedsiębiorczej kasjerki. bo jak ktoś buchnie z pracy ryzę papieru "super!. na pohybel pracodawcy, darmozjadowi, krwiopijcy"... ale pensja się należy.
i czy naprawdę nie ma winy kraju, rządu, systemu w tym, że przy kierowaniu karetki czy pacjentów na jakiekolwiek badania przy wszystkich uzasadnionych podejrzeniach że jest taka potrzeba istnieje realne zagrożenie, że od lutego do końca roku nie będzie na to środków i lekarz może mieć z tego tytułu problem z utrzymaniem pracy?
Marek... chcesz żeby ktoś odpowiedzialny za życie twojego dziecka tłumaczył się stratą pracy?
żeby nie wysłał karetki, bo jak w marcu wyśle to mu się w listopadzie skończy limit?
tu nie chodzi o brak winy rządu... tu chodzi o zwalanie wszystkiego na rząd.
naprawdę sądzisz, że błędy lekarskie, brak interwencji pomocy społecznej, komornik mylący konta dłużników można wiecznie usprawiedliwiać tylko działaniami rządu? czy pracujesz na pół gwizdka, bo rząd? olałbyś zdrowie dziecka, bo rząd?
ile takich wymuszonych z góry decyzji podejmujemy?
ile? ile razy w ostatnim roku olałeś obowiązki, naraziłeś czyjeś życie, zaniedbałeś? i ile razy to była wina rządu?
ja widzę winę systemu i nie da się tego naprawić pojedynczymi jednostajni o wzorowym podejściu i wzorowych zachowaniach - na ich miejsce "góra" znajdzie takich co podejmują "odpowiednie" decyzje. teraz potrzeba już masowej rewolucji ale do tego to chyba jeszcze na takim dnie nie jesteśmy
a nie widzisz spadku morale? olewania "bo rząd"? okradania "bo rząd"? tłumaczenia własnej bylejakości działaniem "onych"?
chociaż trudno zrozumieć jak można będąc samemu rodzicem narazić zdrowie innego dziecka.
racja, no ale to ten system i czasy uczą, że nie ma sprawiedliwości i moje dziecko stoi nad innym.
widać to nawet na imprezach rekreacyjnych gdzie dzieci walczą między sobą o pietruszkę - jak rodzice uczą dzieci oszukiwać i grać no fair bo liczy się tylko cel jakim jest zwycięstwo.
no... to pewnie też wina rządu. polskie cwanictwo, uczenie oszustw, skręcenie długopisu w pracy, ... wszystko to rząd. bo przecież nie ludzie. oni twoim zdaniem tak muszą? muszą kraść, oszukiwać, olewać obowiązki, mieć innych w dupie...? bo rząd?
rząd jest winny uczenia dzieci, że kolegę należy zabić byle wygrać. to wszystko rząd...? jakie to cholernie wygodne tłumaczenie. hodowanie młodych oszustów, kłamców, ludzi bez kręgosłupa, nie znających słowa "przyjaźń, przyzwoitość, uczciwość"... bo przecież to system wymusza. jak to się pięknie łączy z modą na samodoskonalenie, tak modne wśród rodziców.
teraz ważniejsze dla ludzi jest "mieć" niż "być" a nawet jeśli jest inaczej to i tak mało kogo stac na to aby "być" ;)
kto to są ci "ludzie"? Ty i inni Rodzice w tej grupie? tak wychowujemy dzieci wszyscy?
tu nie chodzi o jakieś wydumane i wydelikacone "być". tu chodzi o "mieć" przez pracę, a nie przez "czy się stoi czy się siedzi...".
łatwo się mówi "nie stać mnie". na przyzwoitość nie stać? na wykonywanie obowiązków nie stać? na co jeszcze nie stać Polaka? nie stać go żeby się otwarcie przyznać, że sam ma wszystko w dupie. że ważny jest tylko on. że uważa, że mu się należy. inni... niech się leczą sami.
lekarz czy dyspozytor jest w pracy po to żeby pomagać. liczymy na jego profesjonalizm, na to że wykorzysta wszystkie sposoby żeby ratować zdrowie i życie. lekceważące podejście z jego strony w żaden sposób wytłumaczyć się nie da.
i ilu takich lekarzy znamy i nie są oni z serialu? lekarz też ma pracę aby wykarmić swoje dzieci.
słucham?! co to znaczy? że ma się nie starać, nie wykorzystywać wiedzy, bimbać.. byle pensję zgarnąć?
co to za tekst? a za co on tę pensję dostaje? za dłubanie w nosie? czegoż to takiego nadzwyczajnego żądam od lekarza oczekując leczenia ludzi? chyba troszeczkę się zapędziłeś. nie wymagam żeby był cudotwórcą. wymagam żeby był profesjonalistą, rzemieślnikiem, żeby korzystał z wiedzy medycznej i możliwości ... po to do diabła został zatrudniony. bo ktoś liczy na to, że pomoże, że wie, że uratuje... czyjeś dziecko.
i Ty, i Ci plusikujący twojej wypowiedzi, chcecie mi powiedzieć, że zgadzacie się na to żeby lekarz nie pomagał, nie liczycie na jego profesjonalizm, nie liczycie że zrobi co w jego mocy żeby pomóc dziecku...? za to żeby brał pensję, bo ma dzieci do wykarmienia? naprawdę tak jest? naprawdę nie widzisz problemu złego wykonywania obowiązków? szczerze tłumaczysz zaniedbanie obowiązków skutkujące śmiercią dziecka koniecznością wykarmienia własnych dzieci? to jest obłęd...
ja myślę, że nie tylko ci rodzice innych dzieci ale już większość z nas nawet jak posiada wiedzę to nawet nie skażeni mamtowdupizmem potrafimy podjąć decyzję nie zgodnie z nami samymi i wynika to z narzuconego obowiązku czyli zwykłej obawy o utratę pracy, presji czy stereotypom, którym ulegamy.
i to nas tłumaczy? i to jest wina rządu? wina kogoś gdzieś... nigdy nas samych?
wiesz, to pięknie brzmi.. procedury, systemy, pensje, rutyna... dopóki komuś nie zabijemy dziecka albo nie spuścimy ściany budynku na łeb. a jak się zdarzy to powinien powstać komitet broniący nas pod hasłem "spieprzył robotę, ale to wina rządu!".
a fakt jest taki, że sami jesteśmy problemem. tracimy wrażliwość, przyzwoitość, moralność...
już straciliśmy i w moim odczuciu jeszcze nic nie zapowiada poprawy tej sytuacji. na szczęście to moja ocena wg mojego postrzegania tych definicji i oby była chybiona
straciłeś?