Piotr Skotnicki Nowe wyzwania...
Temat: Zaproszenie Jaruzelskiego na RBN to hańba !!!
To jest właśnie mój odwieczny problem. Ja nie potrafię pewnych rzeczy zrozumieć.Czasem sobie myślę - przecież wszystko jest tak jasne, że już jaśniej się nie da, przecież to TRZEBA widzieć!! A potem bach - wybory i 30% ludzi tego nie widzi. I nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego, bo w moim otoczeniu nie mam nikogo, kto potrafiłby mi to wyjąśnić, nikogo, kto byłby po tamtej stronie. Oczywiście, można uprościć sobie życie i stwierdzić, że to kwstia możliwości umysłowych. Spotkam się z racji pracy, wykształcenia jedynie z ludźmi na pewnym poziomie wykształcenia i inteligencji, więc nie mam dostępu do tej innej strony mocy. Tak postawoina teza będzie miała uzasadnienie nie tylko w rozkładzie głosujących, ale także w mojej prywatnej ocenie cześci dyskutujących choćby na tym forum.
Ale to przecież zbyt proste uzasadnienie, bo co ja mam z Panem zrobić, Panie Szymonie?
Toż nie łapie się Pan na niewykształconego kopacza rowów, a nad każdym wypowiedzianym przez Pana zdaniem warto się pochylić, choć nie zawsze się zgodzić? Pisze Pan to co pisze, wcale nie dlatego, że nie potrafi Pan zrozumieć, tylko dlatego, że właśnie Pan tak to rozumie.
Przeczytałem kilka razy to co Pan napisał, dałem sobie dwa dni na przemyślenie odpowiedzi. To trudne, bo proszę mi powiedzieć jak dyskutować, kiedy nas róznią już nie opinie, tylko fakty? Rozumiem, jeśli Pan powie, że p. Kaczyński to najlepszy prezydent w dziejach, podczas gdy ja go uważam za wyjątkowo słabego. Rozumiem, bo wiem, że patrzymy na inne jego przymioty i inne uważamy za ważne. Pan zobaczy jego umiłowanie historii, dumę narodową i ogólnie patriotyzm, ja to zupełnie pominę za to zobaczę jego małostkowość, kłótliwość, kompletne oderwanie od rzeczywistości XXI w. Nie dogadamy się, bo nie rozmawiamy o tym samym. To rozumiem.
Ale jak poradzić sobie z sytuacją, kiedy rozmawiamy o TYCH SAMYCH FAKTACH i wyciągamy z nich zupelnie inne wnioski?
Podał Pan przykłady polaryzowania społeczeństwa przez Komorowskiego, który akurat w moim przekonaniu w tym względzie jest miałki i robi wszystko by nikogo nie urazić. Powiem nawet, że troszkę mam do niego o ten brak wyrazistości pretensje. Pan może mieć oczywiście odmenną opinię, ale na Boga przykłady przez Pana podane są już co najmniej zaskakujące.
Przykład pierwszy zaproszenie Jaruzelskiego. Pana zdaniem to działanie polaryzujące. Jeśli potrafię w ogóle zrozumieć to twierdzenie, to w taki sposób, że p. Kaczyński i jego otoczenie (w tym Pan jak rozumiem) czuje się takim zaproszeniem na tyle obrażone, że je to wyklucza z... no właśnie nie wiem z czego.
Ja już zupełnie pomijam fakt, że Komorowski nie zaprosił Jaruzelskiego, tylko WSZYSTKICH byłych prezydentów, w tym Jaruzelskiego, wszystkich byłych premierów w tym Kaczyńskiego i wszystkich szefów partii w tym ponownie Kaczyńskiego. Było więc to zaproszenie nie Jaruzelskiego, tylko różnorodnego tłumu ludzi wybranych wolą narodu (sejm jest także jego emanacją). Oczywiście z tą wolą to zawsze będziemy mieć problem, bo ja np. MUSIAŁEM głosować na p. Wałęsę, bo mój naród miał WOLĘ Tymińskiego, a sejm musiał głosować na Jaruzelskiego, bo przehandlowali to za premiera. Trudno. Już samo to dla mnie zamyka sprawę, czy nam się to podoba czy nie - Jaruzelski BYŁ Prezydentem.
Panie Szymonie, Pan mi jakoś jednak może wyjaśnić jakim cudem ROZMAWIANIE ZE WSZYSTKIMI może być polaryzujące? Bo rozumiem jak nie rozmawianie ze wszystkimi może być. Jak wykluczenie jakiejś grupy z dowolnych powodów może takie być. Ale rozmawianie ze wszystkimi?? Czy jeśli zaproszę na moje urodziny (a mam za tydzień 40) jednocześnie Pana i p. Miłowa np. to ja Pana zdaniem POLARYZUJĘ?? Bo ja im dłużej myslę, tym bardziej jestem pewny, że własnie działam wręcz odwrotnie, powoduję, że być może (to już zależy jedynie od Was) spróbujecie się jakoś ze sobą dogadać i przynajmniej dacie radę posiedzieć na jednej imprezie. Kto wie, może na zywo się polubicie? Moje zaproszenie będzie więc działaniem łączącym a nie polaryzującym, za to Pańska odmowa przybycia na moje urodziny "bo siedzi tam ten ..." już raczej bym zakwalifikował jako działanie POLARYZUJĄCE. Nie potrafię spojrzeć na to w żaden inny sposób, Pan jednak z tego samego faktu wyciągnął wnioski kompletnie przeciwstawne. Dlaczego?
Tak sobie myślę, że odpowiedź będzie taka, że uznaje Pan, że jest prawda bardziej "mojsza". Zatem ideologia i uczucia a nie prosta logika. I to chyba jest dla mnie wyjasnienie także tego mojego dylematu z początku postu. Ja (tak mi się przynajmniej wydaje) tak nie działam, kieruję się tylko logiką i tak rzetelną oceną faktów na jaką mnie stać. Daje mi to możliwość mówienia dobrze o obu stronach konfliktu, ale także źle o obu stronach konfliktu. Wiem na kogo będę głosowal, bo wiem na kogo NIE MOGĘ głosować. Ale także potrafię ocenić po obu stronach działania polaryzujące, agresywne a także te łączące. Pamiętam więc Prezydentowi Kaczyńskiemu (i dla jasności bardzo to pozytywnie oceniam) zaproszenie do samolotu staruszka Jaruzelskiego na obchody w Moskwie. Jak wiadomo nie doszło do tego, bo i samolot nie dotrwał, ale było. To, niezależnie od mojej prywatnej oceny Jaruzelskiego, było łączące a nie polaryzujące. Nie mam żadnego problemu z marszem gejów po Warszawie, choć jest na tym swiecie kilka kobiet, które zaświadczą, że nie mam takich konotacji, ale tak samo nie mam problemów z marszem i demonstracją Radia Maryja, choć prywatnie uważam je za plugawe i fanatyzm i poglądy jego słuchaczy mnie odrzucają. Ideologia zamiast logiki każe jednak wielu ludziom oceniać to w kategoriach "mojszego". Geje, wróć, pedały na ulicach to skandal i dowód na zeszmacenie władz, choć oczywiście demontracja RM był by dobra, bo to przecie "mojesze". Ja powiem - niech sobie idą jedni i drudzy, z żadnej z tych manifestacji nie wyciągnę niczego dla siebie, ale żadnej nie chcę zabronić. Kto więc polaryzuje? Ja zgadzając się na wszystkie wypowiedzi, czy mi się podobają czy nie, czy ktoś kto powie: RM może blokować drogi pielgrzymkami, a LoVE Parade nie.
Mógłbym oczywiście na temat pozostałych dwóch Pana przykładów równie długo i barwnie napisać dlaczego jestem nimi tak samo zdziwiony jak tym opisanym, ale i tak juz za dużo napisałem by było strawne. Na życzenie służę.
Podsumuję jednak stwierdzeniem, że mam kłopot z myślącym "mojszymi" kategoriami. Mam kłopot z nazwaniem inaczej myślących "dyspozycyjnymi habitami". Nie wpadł Pan na to, że może nie wszyscy są Pańskiego zdania, i posiadanie innego jest równie cenne? Że może nawet mają rację? Że nazwanie inaczej myślących "dyspozycyjnymi" może jedynie odnieść taki skutek, że Pana nazwią w najlepszym przypadku "fanatycznym" lub "zaślepionym"? Jeśli bp. Głódź ma inne zdanie niż bp. Pieronek, to dla mnie to znaczy tyle, że mają inne zdanie i być może z którymś się zgodzę. Albo będę miał jeszcze inne, swoje zdanie. Dla ideologów zaś to musi oznaczać, ze jeden z nich będzie dyspozycyjny, stanie się zdrajcą lub żydem.
Czy my się po prostu nie możemy różnić? Pan naprawdę nie jest już w stanie dostrzec jakie zachowania są polaryzujące??
I ostatnie zdanie, by tego nie zostawiać. Kaczyński, Ziobro, czy ktokolwiek poza Blidą NIE ODPOWIADAJĄ ZA JEJ ŚMIERĆ.
Choć Ziobro odpowiada za medialne i polityczne korzystanie z prokuratury. Za to powinien być rozliczony.
Szymon T.:
Piotr Skotnicki:
Niestety, Jarka, który sączy jad i polaryzuje społeczeństwo jak nikt do tej pory nie pozbędziemy się tak szybko. dla mie jest więc on stokroć groźniejszy, czy na prochach czy nie.
Jeśli polaryzacją miała być wypowiedź, czyli akt werbalny "my-tutaj, oni-zomo" to czymże są realne decyzje czyli akty działania np. Komorowskiego? Czy nie są polaryzowaniem społeczeństwa, budowaniem podziałów i pogłębianiem różnic takie działania jak: zapraszanie Jaruzelskiego na salony, dymisjonowanie niepoprawnych kaznodziei czy wybudowanie w ramach hasła "zgoda buduje" metalowej fortyfikacji przed pałacem prezydenckim wokół krzyża, nikomu nie przeszkadzającego do momentu, w którym urzędujący przy wsparciu dyspozycyjnych habitów postanowił się go pozbyć z widoku?
"Sączenie jadu i polaryzacja" Kaczyńskiego oraz postawa Komorowskiego przypomina mi trochę aktualne rozliczanie z odpowiedzialności.
Czyli traktowane jest selektywnie.
Twierdzi się, że za zabójstwo Blidy odpowiada Kaczyński, a Jaruzelski nie odpowiada za nic, co się działo w PRL, ani wtedy, gdy był szefem Sztabu Generalnego, ani wtedy, gdy był ministrem obrony, ani przez wszystkie lata zasiadania w Biurze Politycznym, ani wtedy, gdy skupiając w ręku władzę I sekretarza KC PZPR i premiera, został dyktatorem PRL.
Nie odpowiada ani za zniewolenie Polski, ani za interwencję w Czechosłowacji, ani za tych, którzy ginęli u haniebnego zarania PRL, ani za tych, którzy ginęli w czasach jej niechwalebnego schyłku.
Widzę że stara się Pan wartościować niejako salomonowo i doceniam to.
Odnoszę, jednak wrażenie że celowo pomija Pan kontekst kilku dekad w wypowiedziach zohydzonego Kaczyńskiego traktując go jako nr 1 wśród zagrożeń polskiej demokracji.