Tomek Malec

Tomek Malec były redaktor,
niedoszły
copywriter, prawie
pisarz, naucz...

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Walka nie toczy się na poziomie faktów i argumentacji opartej o konkrety. To walka na emocje. Na wrażenia i na wiarę.
Wobec siły emocji argumenty okazują się za słabe. Przekonałem się o tym, próbując naruszyć wyborcze sympatie znajomych bliższych i dalszych. Większość nie chce nawet słuchać argumentów, uznając je na równi niewiarygodne, co zwykłe hasła wyborcze.
Prawda wygłaszana przez drugą stronę sporu nie istnieje.

O co więc się kłócimy?
To właściwie nieważne. Ważne, że się kłócimy i za nic nie możemy dojść do porozumienia.
Uważam to za największe osiągnięcie "TYCH", którym odpowiada sytuacja, kiedy Polacy nie mogą się dogadać. Cui bono wiecznie żywe...

Powyższe odkrycie jest osiągnięciem nie moim, a innych, których prace zdarzyło mi się przebiec oczami. Najświeższe pochodzi od prof. Zybertowicza:
http://wpolityce.pl/wydarzenia/15553-arcyciekawy-wykla...
(nie wiem, w której minucie filmiku o tym wspomina, ale nie na początku)

Może się wyda dla niektórych przesadą, ale od przejścia na tamten świat Jana III Sobieskiego (a może i wcześniej nawet) w Polsce właśnie istnieje stan permanentnej kłótni, przerywany sporadycznymi momentami solidarności, wśród których okres międzywojnia i samej wojny tylko z perspektywy stereotypowego postrzegania wydaje się idealnym konsensusem.

Co ja właściwie chciałem powiedzieć?
Że się nie przekonamy. I kropka.

Jeśli wygrają Ci, na których nie stawiam, mam nadzieję, że okażą się bardziej kompetentni niż myślę i bardziej ludzcy, niż pokazali dotychczas. Że będzie im zależeć na Polsce dla wszystkich, a nie tylko dla kieszeni własnej i swojego otoczenia. I że o aferach nie usłyszę nie dlatego, że ukryto je przed opinią publiczną, ale dlatego, że po prostu nie nastąpią.

Jeśli wygrają Ci, w których pokładam nadzieję, liczę, że nie zawiodą mnie i zrobią wszystko, co w ich mocy, byśmy nie musieli wiecznie roztrząsać problemu, kto jest za co winny. Że Ci, co w poczuciu zdradzenia żyją zapomniani, doczekali się choćby symbolu wdzięczności za ich starania o lepszą Polskę. Że Ci, co mienią się autorytetami, zostali opinii publicznej ukazani w całości swych dokonań, a nie tylko w okresie, w którym rozdają laury. Że oprócz walki o prawdę, będą skuteczni w walce z kryzysem i bolączkami dnia codziennego.


Naiwne? Może.

Mój znajomy, starszy ode mnie o dobre 20 lat, niedawny jeszcze zwolennik PO (który zagłosuje we własnym ogródku, nieprzekonany do nikogo), uważa, że brakuje nam procedur. Pewnych standardów, do których widocznie jeszcze nie dojrzeliśmy. Takich, które obronią się niezależnie od władzy, jaka przyjdzie w poniedziałek czy za 15 lat.
Procedur obejmujących tak lekarza na sali operacyjnej, jak urzędnika przy rozpatrzeniu wniosku o dotację. I wielu innych pełniących służbę publiczną.
Służbę publiczną, właśnie. Tego też brak - pojmowania swoich obowiązków (tutaj: obowiązków wobec innych obywateli) jako pewnego zaszczytu, który wymaga od zaszczyconego wykonywania swojej pracy ze starannością, bezstronnie i z szacunkiem dla drugiej strony.

Jeśli już tak wymieniam: brakuje nam też zaufania do siebie nawzajem. W takim klimacie trudno dogadać się w sprawie jakiegoś wspólnego celu, jakiegoś punktu, do którego możemy dążyć razem.

Więc już tak na koniec przytoczę tu wypowiedź z dzisiaj jednego z pretendentów do fotela premiera:
"Mogę powiedzieć tak: jeśli Donald Tusk znajdzie się po tych wyborach w opozycji, albo będzie miał jakieś stanowisko w Unii Europejskiej i będzie go atakowała prasa niemiecka, rosyjska, wszystko jedno jaka, fińska, to my go będziemy bronić, ja go będę bronił, sądzę, że to jest jedyna metoda, którą należy stosować w tego rodzaju wypadkach" - J.K.

Może to tylko gest wyborczy, jak wiele temu podobnych. Może próba zjednania sobie przeciwników politycznych na wypadek a) przegranej, b) wygranej.

Dla mnie to określenie pewnych granic wzajemnego obijania sobie mord. Tu na swoim podwórku walczymy o strefy wpływów. Ale kiedy przychodzi Wienia z podwórka na Wschodzie, albo Heinrich z podwórka na Zachodzie, to mu grzecznie lub bardziej stanowczo sugerujemy, żeby ten kijek, co trzyma w ręce opuścił łaskawie, jeśli nie chce, byśmy mu nim wygarbowali siedzenie. I na tę chwilę zwieramy szyki.

To jakby racja stanu, albo mówiąc językiem bardziej zrozumiałym, nasz wspólny interes. Wspólny przynajmniej w perspektywie szerszej niż jedne wybory, czy jedno pokolenie...

Dobranoc

konto usunięte

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Tak, to rzeczywiście naiwne.

Piękny manifest pustej nostalgii za zjednoczeniem, siłą i wzajemnym zrozumieniem... o ile wszystkie strony zaakceptują cel (jaki by on nie był) postulowany tylko przez jedną ze stron.

Jednocześnie jest to manifest skierowany przeciwko różnorodności opinii i poglądów. Coś, jakby sparafrazować matkę Pawlaka i powiedzieć: wybory wyborami, ale większość sejmowa musi być po naszej stronie.

Tym mniej przekonujące, że publikowane w okresie wyborów i ciszy wyborczej, tak by strach było komentować.
Tekst ma schwycić za patriotyczne serce i/lub u innych wzbudzić litość.

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

I tak dopiero jak coś dupnie i będzie tragedia narodowa to się podziały usuną.

A potem i tak wróci do normy. Chyba że jakaś epidemia wybije polityków. Ale to mało prawdopodobne...chyba że będzie cud :)

konto usunięte

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Jacek G.:
I tak dopiero jak coś dupnie i będzie tragedia narodowa to się podziały usuną.
[...]

A spytam inaczej - a dlaczego nie ma być podziałów?

Dlaczego powinniśmy/musimy się ze sobą zgadzać? I w imię czego?

Czy różnorodność poglądów i oczekiwań to grzech?

I po co taki straszak "dupnięcia"?
Zawsze, gdy coś się dzieje to podświadomie ludzie się jednoczą (vide: ostatnio Norwegia), ale dlaczego taki stan rzecz ("zjednoczenia") miałby trwać po wieki wieków i - powtarzam pytanie - w imię czego?

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Mam na myśli te "chore" podziały... bo unifikację społeczeństwa przerobiliśmy już za komuny.

konto usunięte

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Mialem na studiach profesora, swietny facet, ktory oprocz tego ze byl socjologiem, to jeszcze dodatkowo byl bieglym sadowym dziedzinie morderstw,wypadkow i samobojstw popelnionych w ...wodzie. O czym zreszta z checia opowiadalpodczas wykladow, nie omijajac szczegolow;)
No wiec ten profesor powiedzialkiedys cos takiego:''nie dajcie sobie wmowic, ze wszyscy sa rowni.Ze wszystkich trzeba traktowac tak samo tylko z tego powodu, ze sa.Ze wszyscy powinni miec rowne prawa. Dookola jest pelnoi ludzi, ktorzy powinni byc izolowani, pozbawieni praw lub miec ograniczony dostep do zdrowej czesci spoleczenstwa'. Moze dosc ostre i radykalne stwierdzenie, ale zgadzam sie z nim przede wszystkim co do pierwszej czesci. Nie jestesmy tacy sami, wiec nie ma powodu dla ktorego powinnismy sie jednac za wszelka cene. W imie czego? Spokoju? Sztucznie utrzymywany spokoj zawsze w konsekwencji przynosi jeszcze wiecej szkody. To wlasnie roznice sa najczesciej powodem dobrych zmian.
Tomek Malec

Tomek Malec były redaktor,
niedoszły
copywriter, prawie
pisarz, naucz...

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Maciej Piechocki:

Tym mniej przekonujące, że publikowane w okresie wyborów i ciszy wyborczej, tak by strach było komentować.

Przeinaczeń i skrzywionych interpretacji tego autora nie będę komentował, bo szkoda czasu - po raz kolejny udowodnił, że nie rozumie tego, co czyta - ale ten kawałek o publikowaniu w ciszy wyborczej wyciągam, gdyż jest ewidentnie kłamliwy.

Dwaj pozostali dyskutanci poszli w kierunku wskazanym przez ich przewodnika, rozumiem więc, że wątek jest właściwie nie o moim tekście, tylko przemyśleniach tego, który się pod nim pierwszy odezwał. Miłej zabawy.

konto usunięte

Temat: Wszystkiego dobrego w nowym rozdaniu, rodacy

Tomek Malec:
Przeinaczeń i skrzywionych interpretacji tego autora nie będę komentował, bo szkoda czasu - po raz kolejny udowodnił, że nie rozumie tego, co czyta - ale ten kawałek o publikowaniu w ciszy wyborczej wyciągam, gdyż jest ewidentnie kłamliwy.

Dwaj pozostali dyskutanci poszli w kierunku wskazanym przez ich przewodnika, rozumiem więc, że wątek jest właściwie nie o moim tekście, tylko przemyśleniach tego, który się pod nim pierwszy odezwał. Miłej zabawy.

Wszyscy, którzy zabrali głos zrozumieli przekaz nadawcy źle, błędnie, po prostu idiotycznie.

Hmmm... Ciekawe.

Autor krytyczny wobec samego siebie doszedłby do wniosku, że najwyraźniej pióro mu szwankuje i najzwyczajniej kiepski z niego literat, skoro on coś pisze, a czytelnik rozumie na opak.

Na szczęście nasz zacny literat jest niezwątpiony.
Soczyście puścił nam tu bąka ku czci własnej. Powiedział, że wszyscy wokoło to idioci, na szczęście on jeden jest mądry.

Pozostawmy go zatem w tych jego... oparach.

Następna dyskusja:

czarny czwartek na Wall Str...




Wyślij zaproszenie do