Jarek Kisiołek (...)
Temat: Wielkie śledztwo w sprawie Kwaśniewskiej i SLD. Wyniki: zero
Fundację Jolanty Kwaśniewskiej i polityków SLD od 2006 r. rozpracowywała specgrupa policyjno-prokuratorska.We Wrocławiu toczy się od roku jedyna sprawa będąca wynikiem tej operacji. Oskarżonych jest ośmioro biznesmenów związanych przed laty ze spółkami Dolnośląska Grupa Kapitałowa (DGK) i Polskie Towarzystwo Finansowe (PTF). Zarzut: zawyżyli wartość tych firm, które w 2004 r. kupił hiszpański bank Santander.
Zaczyna komisja Orlenu
Z siecią zarzuconą przez PiS na SLD łączy tę sprawę nazwisko Andrzeja Kratiuka, prezesa Fundacji "Porozumienie Bez Barier" Jolanty Kwaśniewskiej. Jego kancelaria prawna obsługiwała owe transakcje; jest on jednym z oskarżonych.
W schyłkowych latach rządów SLD (2004-05) sejmowa komisja śledcza ds. Orlenu badała kulisy zatrzymania prezesa koncernu Andrzeja Modrzejewskiego. Zdominowana przez posłów prawicy daleko odeszła od sprawy, do której została powołana. Wzięła się m.in. za ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i fundację dobroczynną jego żony. Teza: przez fundację przepływały nielegalne pieniądze, a kto nie płacił, nie mógł robić w Polsce interesów.
Prokuratura zabezpieczyła akta fundacji. Kwaśniewską komisja przesłuchiwała przed kamerami. Sugerowano jej związki z aferzystą Markiem Dochnalem oraz Edwardem Mazurem oskarżonym o zlecenie zabójstwa gen. Papały. Niczego nie udowodniono, nic nie potwierdzono
Wkracza Ziobro
Podejrzeniami objęto również Kratiuka. Prokuratorzy zajęli akta jego biura. W 2005 r. podczas rewizji policja zabezpieczyła dokumenty transakcji nabycia przez Santandera spółki PTF. Ale po wstępnym rozpoznaniu prokuratura w Warszawie rzecz umorzyła, nie doszukując się nadużyć.
Postępowaniu kazał ponownie przyjrzeć się Zbigniew Ziobro, który jesienią 2005 r. został PiS-owskim ministrem sprawiedliwości. Sprawę przekazano do Katowic, do najbardziej zaufanej prokuratury Ziobry. To z niej wywodził się przyjaciel ministra Bogdan Święczkowski, szef ABW, i jego zastępca Grzegorz Ocieczek. To ona rozpracowywała b. posłankę SLD Barbarę Blidę i prowadziła śledztwo w poszukiwaniu rzekomo nielegalnego majątku Kwaśniewskiego i jego żony.
Specgrupa na lewicę
O wadze, jaką rząd PiS przywiązywał do tej operacji, świadczą ujawnione we wrocławskim procesie decyzje komendanta głównego policji.
Jesienią 2006 r. powołał on specjalną grupę funkcjonariuszy CBŚ, by wspierała katowicką prokuraturę. Celem pracy 17 policjantów od przestępczości gospodarczej, zorganizowanej, a nawet narkotykowej było "rozpoznanie i ujawnienie przestępstw popełnianych przez osoby pełniące funkcje publiczne".
To początek ogromnej akcji sprawdzania setek osób należących do władz podmiotów interesujących prokuraturę. Na pierwszych miejscach znalazły się dwie fundacje: Onkologii Doświadczalnej i Klinicznej (w jej zarządzie zasiadała Maria Oleksy, żona b. premiera) oraz Porozumienie Bez Barier.
Przez ponad dwa lata specgrupa analizowała powiązania i majątki polityków lewicy: Oleksego, Kwaśniewskiego, Włodzimierza Cimoszewicza, Wiesława Kaczmarka, Marka Belki. Przetrzepano 250 prywatnych rachunków bankowych, sprawdzono prawie tysiąc osób.
Co pominął prokurator Więckowski
Na razie owocem operacji jest właśnie proces we Wrocławiu. Oskarża Jacek Więckowski, od lat gwiazda katowickiej prokuratury. W kwietniu 2007 r. brał udział w uzgadnianiu daty zatrzymania Barbary Blidy, w ubiegłym roku polecił zatrzymać b. szefa UOP gen. Gromosława Czempińskiego.
Kratiuka i innych oskarża o to, że za drogo (za 30 mln zł) sprzedali Polskiemu Towarzystwu Finansowemu (PTF) spółkę DGK. Obie firmy sprzedają kredyty samochodowe. W 2004 r. kupił je bank Santander.
Już w czasie pierwszych rozpraw wyszło na jaw kilka faktów budzących wątpliwości co do bezstronności prokuratury.
Prokurator nie włączył do akt korzystnej dla oskarżonych opinii biegłego Michała Pawłowskiego, że transakcje nie naruszały interesów żadnej ze stron. Zamiast niej posłużył się opinią biegłego Tadeusza Błasiaka, który uznał, że PTF, a w efekcie Santander stracił na tej operacji ponad 23,5 mln zł.
Prokurator nie włączył też do dokumentów kluczowej umowy sprzedaży grupy PTF Santanderowi, chociaż prokuratura ją miała.
Dopiero kilka tygodni temu oskarżeni dowiedzieli się o powołaniu przez szefostwo policji wspomnianej grupy, która zarzuciła sieć na lewicę. Również o tym nie ma śladu w głównych aktach oskarżenia.
I najważniejsze: nie ma tam protokołu rozmowy, którą prok. Więckowski przeprowadził w 2009 r. z sekretarzem hiszpańskiej centrali Santandera - Fernando Garcią Solem. Hiszpan nie potwierdził, że jego firma czuje się oszukana jako nabywca spółek PTF-DGK. Wewnętrzne postępowanie Santandera także tego nie wykazało.
Pogubiony biegły
Fatalnie dla prokuratury wypadły przesłuchania biegłego Błasiaka, którego zdaniem PTF warte było 6,8 mln, a nie 30 mln zł.
Biegły oświadczył sądowi, że przy wycenie posługiwał się materiałami od policji i prokuratury. Cytaty za protokołami rozpraw:
"Pamiętam rozmowę z policjantem, który mnie prosił o dokonanie tej wyceny, była to krótka informacja, że są tu materiały, jest potrzebna wycena, i tyle. Gdyby zlecenie było sformułowane inaczej, tzn. gdybym miał ująć aspekty ewentualnych korzyści dla nabywcy lub sprzedającego, to zastanowiłabym się, czy przyjąć takie zlecenie. Podejrzewam, moja działka tej wyceny jest częścią szerszej sprawy, której w ogóle nie znam" - zeznał w sądzie Błasiak.
Na kolejnej rozprawie dodał: "Pytałem na policji, czy byłby możliwy kontakt ze stronami, i nie uzyskałem odpowiedzi zachęcającej".
Błasiak przyznał, że nie jest ekspertem od rynku ubezpieczeń ani pośrednictwa kredytowego. W protokołach pada kilka jego dziwnych wypowiedzi, np.: "Podniosłem wskaźnik o 1, bo liczba 5 brzmi lepiej niż 4"; "Mogłem użyć jakiegoś skrótu myślowego i dlatego wyszedł taki a nie inny zapis"; "Od mojego dobrego humoru zależy zakres tej analizy".
Biegły przyznaje: "Właściwe jest, jeśli osoba sporządzająca wycenę ma rozeznanie w branży, w której przedsiębiorstwo działa. Moja wycena ma charakter wyłącznie pomocniczy, więc nie przywiązywałem do niej szczególnej wagi".
***
Prokuratora Więckowskiego zapytaliśmy o wątpliwości wynikające z wrocławskiego procesu.
W jego imieniu odpowiedział rzecznik katowickiej apelacji prok. Leszek Goławski, że do Błasiaka nie można mieć zastrzeżeń, bo jest "biegłym z listy sądu". A opinia innego biegłego - korzystna dla oskarżonych - "nie ma związku z przedmiotem sprawy". Również sugerowanie politycznego kontekstu "jest pozbawione podstaw".Jarek K. edytował(a) ten post dnia 16.10.12 o godzinie 08:18