Joanna
P.
specjalista ds.
turystyki
Temat: "TOWARZYSZU GENERALE, PODCHODZIĆ, WSZYSTKO WYŁĄCZONE"
Edmund Klich zwraca uwagę na nieuzwględnioną przez MAK komendę, która padła z wieży: „Towarzyszu generale, podchodzić. Wszystko wyłączone”. – Z tych słów wynika, że jakiś generał brał udział w tych rozmowach i procesie podejmowania decyzji – mówi Wirtualnej Polsce pułkownik.- Sprawa rosyjskich kontrolerów lotu w ogóle nie została poruszona, a przecież uczestniczyli w tym zdarzeniu, wydawali komendy podczas lotu prezydenckiego samolotu. Jestem niemile zdziwiony tym, co zostało zaprezentowane podczas konferencji. Myślałem, że Rosjanie będą chcieli wszystko do końca wyjaśnić, a nie kogoś obwiniać – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską płk Edmund Klich.
– Ja się pytam: jak odczytać słowa, które padły z ust kierownika lotu np. „No tak powiedzieli, cholera, sprowadzać, na razie”? Z tych słów wynika przecież, musieli się kontaktować z kimś, ktoś polecił im sprowadzać - twierdzi Klich.
W zasadzie kontrolerzy nie wiedzieli za bardzo, co zrobić z tym samolotem. Mieli świadomość, że warunki są bardzo trudne, poniżej minimalnych. Ale też mieli świadomość, chociaż tego nikt głośno nie stwierdził, że jak odmówią, to może być problem. Można z tych rozmów wywnioskować, że był ten dylemat. Było ciągle go widać. Pliusnin absolutnie nie chciał, żeby przyjąć samolot. A te rozmowy z Moskwą powodowały, że gdzieś odczuwało się tę presję czy sugestię, żeby jednak pozwolić im lądować. Aby to wyjaśnić w szczegółach, należałoby wysłuchać rozmówców z Moskwy - mówił Klich w wywiadzie dla "Gazety Polskiej".
Polski akredytowany przy MAK oskarżył też Tatianę Anodinę o kłamstwo. Przypomnijmy, że szefowa MAK powiedziała, iż Klich uczestniczył we wszystkich ważniejszych "aspektach" śledztwa.
Niestety, to jest kłamstwo. Oprócz odpraw w Smoleńsku na żadne inne nie byłem już zapraszany. Mimo że o to wnioskowałem. Nigdy nie przesyłano nam też materiałów do dyskusji, tylko narzucano swój pogląd. Przedstawiono materiały z oblotu, z którymi absolutnie żeśmy się nie zgodzili i próbowano podstawić dokument, żebyśmy go podpisali. Powiedziałem: "Nie" - opowiada przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
(wg, wp.pl, tvn24.pl, "Gazeta Polska")