Temat: Ślady materiałów wybuchowych na ciele Zbigniewa Wassermanna
Paweł P.:
Maciej Piechocki:
Jedzie Pan tak bardzo w ad absurdum że Schopenhauer by wymiękł. Uznaję więc, że skoro stosuje Pan takie sztuczki to zwykłych argumentów nie starcza.
[...]
Wie Pan, faktycznie nie starcza argumentów na dyskusję w rodzaju:
Zwolennik tezy zamochowej (dalej: Zwolennik): Był zamach, były dmuchawy.
Przeciwnik tezy zamachowej (dalej: Przeciwnik): Ale te dmuchawy coś mało skuteczne, poza tym zwróciłyby uwagę.
Zwolennik: Napewno dmuchaw było dużo. A Ruscy to durnie, pozbawieni zmyslu uwagi.
Przeciwnik: No, to ile było tych dmuchaw?
Zwolennik: Nie wiem. Może dwie-trzy, a może dziesięć.
Przeciwnik: Ale to ciągle za mało, aby na dość długo wyprodukować tyle mgły.
Zwolennik: No, to może dwadzieścia-trzydzieści dmuchaw?
Przeciwnik: Hmm...
Zwolennik: No to sto dmuchaw! A tak poza tym, to się obrażam, zabieram zabawki i idę do domu!
Zgadzam się z Panem.
Na taką dyskusję brak argumentów zdroworozsądkowych, stąd dopasowałem się do poziomu absurdu i nawiązałem do zacnych postaci disneyowskich.