Mariusz
B.
Coach twórczej
kariery
Temat: Rozmowa "kwalifikacyjna" zaczyna się od...
...zaczyna się od słów...Oto cała historia.
W godzinach porannych wybrałem się na rozmowę w sprawie współpracy z lokalną gazetą w jednym z miasteczek na wschodzie Polski (16 tys. mieszkańców). Jakby nie kombinować w takich miejscowościach wszyscy się znają jak łyse konie tym bardziej jeśli jest się osobą publiczną. Ja już jestem. W moim mniemaniu o przyjęciu Cię do pracy powinny decydować Twoje kwalifikacje a nie...
Na lokalnym rynku prasowym jako dziennikarz wolny strzelec jestem od dobrych 10 lat i zaliczyłem już wszystkie możliwe redakcje. Płacą Ci od 200 do 850 zł netto no chyba, że piszesz o tym, że sąsiad sąsiadowi wsadził widły w tyłek to wpływy na Twoje konto wzrastają. Takie tematy zwiększają też zainteresowanie czytelników tym samym poczytność gazety. Ba, wpływu na wynagrodzenie nie ma również to, że współpracowałeś z wydawnictwem londyńskim, że byłeś redaktorem jednego z najlepszych pism literackich w Polsce. (Kozirynek Kwartalnik Kulturalny).Również pismo otrzymało Nagrodę Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Nie ma również znaczenia, że masz honorowy wpis do Międzynarodowego Leksykonu Osobistości "Hubnres Who is Who". Robota do tego społeczna! Bardziej szlachetnym być nie można jako lokalny patriota.
Ale rozmowa sprzed 7 godzin...rozłożyła mnie na łopatki.
Umawiamy się na poniedziałek. Telefon dostaje dopiero w czwartek.
Z kolegą zarządzającym gazetą znamy się. Oczywiście. Rozmowa zaczyna się nieco żartobliwie...Czego Pan tu szuka...ja rezolutnie...Roboty!
Po czym siadamy i zaczynamy już rozmowę na serio. Później przychodzą koleżanki z redakcji. Ale to co wydarzyło się wcześniej spowodowało, że opadły mi nie tylko ręce!
Jedno z pierwszych pytań jakie pada na tej tzw. rozmowie kwalifikacyjnej zaczyna się od słów:
- Masz coś wspólnego z PiS?
W duchy robię wielkie oczy! Myślę, a co to ma do rzeczy!!! Tak na marginesie gazetą kręci PSL.
- Ja? Nie mam nic wspólnego z żadną partią!
- Bo wiesz, to nie przekreśla Twoich szans na współpracę z gazetą...
O w mordę!Pomyślałem sobie! Wyjaśnię tylko, że w ubiegłym roku startowałem z listy wyborczej PiS w wyborach samorządowych ale tylko dlatego, że łatwiej było startować niż zakładać swój komitet jak również robi tak bardzo wiele osób. I nic nikomu do tego. Ale każdemu startującemu do jakieś konkretnej partii to jeszcze DALEKO! Ale myślenie w kategoriach przydupasów danej opcji to szlaban dla normalnego rozwoju Twojej kariery. I to ma być inwestowanie w talenty?
ALE takie teksty na początku tzw. rozmowy o współpracę to już masakra.
MASAKRA TOTALNA I PATOLOGIA RÓWNIEŻ NA TZW. LOKALNYM RYNKU NIE-PRACY.
Pozdrawiam wszystkich ambitnych i normalnych!