Temat: Polityka Gospodarcza

Magdalena Malgorzata J.:
Czy media już uprzejmie doniosły, że nasz rozpasły rząd nie zmieścił się w szacunkach deficytu budżetowego i go przekroczył? Cudu chyba trzeba, żeby tak nie szastali kasą.

Oczywiście za te wydatki zapłaci Pan i Pani.

---------------

"Po maju deficyt w budżecie wyniósł 23.728,3 mln zł - MF
PAP - Biznes
5 Lip 2011, 19:21

05.07. Warszawa (PAP) - Deficyt budżetu państwa po maju 2011 roku wyniósł 23.728,3 mln zł wobec 23.723,7 mln zł szacowanych wcześniej - wynika ze sprawozdania operatywnego budżetu.

Wydatki państwa wyniosły 131.668,4 mln zł wobec 131.649,1 mln zł szacowanych wcześniej.

Dochody budżetu państwa wyniosły 107.940,07 mln zł wobec 107.925,4 mln zł szacowanych wcześniej. (PAP)

map/ asa/ "
Pani raczy żartować...
Taka sprawdzalność pomyłka o 5mln PLN to raczej powód do potwierdzenia umiejętności prognozującego... a własciwie przypadek, bo to zbyt skomplikowana zabawa...

Nie znam firmy która tak trafiła by z wykonaniem budżetu.. (no mnie się nie udało nigdy zejść poniżej 0,5% odchylenia.)Leszek Zalewski edytował(a) ten post dnia 06.07.11 o godzinie 08:46
Marcin L.

Marcin L. Trade Finance RM

Temat: Polityka Gospodarcza

Leszek Zalewski:
Pani raczy żartować...
Niestety, ta pani to na poważnie...

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Zgodnie ze sprawozdaniem z wykonania budżetu w 2010 r. dochody budżetu państwa wyniosły 250,3 mld zł i były o 1,3 mld wyższe od zaplanowanych na ten rok. Wyższe niż zakładano dochody, przy niższych o 6,3 mld zł wydatkach (względem zakładanych w ustawie 301,2 mld zł), spowodowały, że deficyt budżetu państwa wyniósł w 2010 roku mniej niż dopuszczono w ustawie budżetowej i osiągnął 44,6 mld zł. W 2009 r. było to 23,8 mld zł. (PAP)

deficyt cały czas wpływa do okrętu

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Jestem za wprowadzeniem podatku obrotowego, czyli płacisz np 15% od obrotu, bez podatku dochodowego zniechęcającego do pracy, dodatkowo, żadnych ulg przy prowadzeniu działalności i mozliwości odliczeń, co rodzi patologie
Kazy kto zrobi obrót płaci od niego podatek obrotowy
Zusy winny byc obowiązkowe do okreslonej kwoty 300-400zł, reszta juz leżała by w interesie danej osoby czy chce miec wyższa rente czy tam emeryture, więc winna sie ubezpieczyc dodatkowo prywatnie
Państwa nie pwienno interesowac skąd masz towar, robiśz obrót płacisz, zero patologii, nie potrzebne księgowe, każdy z kasa fiskalna czy rolnik czy inny, rolnicy też winni płacic podatek obrotowy oczywiście niższy, niż artykuły przemyłowe
Nie potrzeba by było w zaiazku z tym faktem masy urzędników

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Świat na krawędzi bankructwaWirtualna Polska | aktualizacja (11:28)

Czy to koniec świata jaki znamy? Ostatni bastion inwestorów właśnie upada. W USA już niedługo może zabraknąć pieniędzy na wypłatę świadczeń socjalnych, a może nawet co gorsze na spłatę zadłużenia. Bo choć jest wstępne porozumienie pomiędzy Barrackiem Obamą a Republikanami, to gigantyczne zadłużenia Stanów Zjednoczonych cały czas rośnie...

Na dodatek agencje ratingowe obniżają kolejnym krajom ratingi, złoto i frank szwajcarski biją kolejne rekordy. Dane makro z USA są gorsze niż zapowiadano, podobnie zresztą jak w wielu innych krajach. Coraz mocniej we znaki daje się też inflacja. Czy druga fala kryzysu właśnie przyszła?

Usa zaczynają wypływać do góry nogami

Poniedziałek 01.08
16:00 USA - Indeks ISM dla przemysłu
Wartość opublikowana: 50.9Wartość opublikowana: 50.9
Wartość poprzednia: 55.3
Prognoza: 54.9
Przypomne poniżej 50 to recesjaArkadiusz Mirosław Brysiak edytował(a) ten post dnia 01.08.11 o godzinie 19:08

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Władimir Putin oskarża: USA to pasożyt
dzisiaj, 18:40
JMR / PAP
Władimir Putin z wizytą na obozie prorządowej młodzieżówki
Premier Rosji Władimir Putin oskarżył dziś Stany Zjednoczone o "pasożytowanie" na gospodarce światowej swoim długiem.

- Ten kraj żyje na kredyt, żyje ponad stan i część ciężaru wynikającego ze swoich problemów zrzuca na całą gospodarkę światową. Pasożytuje na gospodarce światowej, wykorzystując monopolistyczną sytuację dolara - oznajmił Putin na spotkaniu z prorządową młodzieżówką.

Według Putina zwiększenie limitu zadłużenia USA tylko odracza systemowe decyzje w amerykańskiej gospodarce.

Komentując informacje o tym, że prezydent Barack Obama i przywódcy Demokratów w Kongresie uzgodnili z liderami Republikanów kompromisowy plan podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA, Putin oświadczył: - Tak generalnie, nie ma w tym nic dobrego, to tylko odroczyło podjęcie bardziej systemowych decyzji -.

Dodał, że niewypłacalność USA nie przyniosłaby niczego dobrego gospodarce światowej. - Współczesna gospodarka jest zglobalizowana i wszystkie państwa w ten czy inny sposób są od siebie zależne, a amerykańska gospodarka stanowi jedną z lokomotyw gospodarki światowej i jeśli tam dochodzi do systemowego pata, nie wynika z tego nic dobrego - powiedział.
Magdalena J.

Magdalena J. Dyrektor
Zarządzający, branża
stomatologiczna

Temat: Polityka Gospodarcza

Arkadiusz Mirosław Brysiak:
Władimir Putin oskarża: USA to pasożyt
dzisiaj, 18:40
JMR / PAP
Władimir Putin z wizytą na obozie prorządowej młodzieżówki
Premier Rosji Władimir Putin oskarżył dziś Stany Zjednoczone o "pasożytowanie" na gospodarce światowej swoim długiem.

W internacie jest coraz więcej filmów o Nowym Porządku Świata.
Aż strach ogarnia, jak się je ogląda...

http://www.youtube.com/watch?v=P9qpfD8fPdE

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Magdalena Malgorzata J.:
Arkadiusz Mirosław Brysiak:
Władimir Putin oskarża: USA to pasożyt
dzisiaj, 18:40
JMR / PAP
Władimir Putin z wizytą na obozie prorządowej młodzieżówki
Premier Rosji Władimir Putin oskarżył dziś Stany Zjednoczone o "pasożytowanie" na gospodarce światowej swoim długiem.

W internacie jest coraz więcej filmów o Nowym Porządku Świata.
Aż strach ogarnia, jak się je ogląda...

http://www.youtube.com/watch?v=P9qpfD8fPdE
nie dziawa mi java, bo jestem, w Obszy, koła Biłgoraja, gdzie ludzie z natłoku pracy nie maja czasu na komputer, dodatkowo Paligłup stąd pochodzi i ludzie mówią, niech stąd sie wynosi))

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

nie jestem ekonomistą, ale czy nie lepiej wprowadzić podatek obrotowy, im wiekszy ktoś obrót by robił płacił by mniej, bez przywilejów, odpisów
np 100tys ktos robi obrotu płaci 1%
Mozna by brńze jedynie podzielic i zróznicowac stawki %
Każdemu zalezało by by robic obrót i handel by kwitł, jak pracujesz to masz dla siebie, jak jestes leniem to płacisz więcej, bo nie mieścisz się w wyższym obrocie?
Bartłomiej Usydus

Bartłomiej Usydus Przepisy Domeny
CentrumHandlowe

Temat: Polityka Gospodarcza

Arkadiusz Mirosław Brysiak:
nie jestem ekonomistą,

no przecież to widać, ale dlaczego z uporem maniak udaje Pan, że się pan zna ?

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Rostowski: w przyszłym roku zaczniemy wielkie reformy

Zabezpieczyliśmy kraj przed kryzysem, nastał czas na reformy strukturalne. Prognozy Komisji Europejskiej o polskim deficycie finansów są zbyt pesymistyczne. Reforma KRUS jest konieczna, nawet PSL tak uważa. - mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej minister finansów, Jacek Rostowski.
Zobacz także:

* Marcin Król: Po co nam partie polityczne?
* Konwencja PO w Gdańsku: Tusk, nowe twarze, znane hasła
* Kosztowne odraczanie reformy mundurówek
* Marczuk: Rządzie, podejmij decyzje w sprawie mundurówek!
* Rząd skupia się na OFE. KRUS znika z pola zainteresowań?
* KE: Polska powinna podnieść wiek emerytalny mundurowych i zreformować KRUS
* Rostowski: do 2015 r. zero procent deficytu
* Rożyński: Wypieranie problemu z deficytem
* PKB wzrósł zgodnie z oczekiwaniami o 4,4% r/r w I kw. 2011 r.
* NIK pozytywnie ocenia wykonanie budżetu na 2010 rok
* Samorządy same ograniczą deficyt
* UE poczeka na "sześciopak" ws. finansów publicznych
* Kotecki o inflacji, przyszłorocznym budżecie i tegorocznym deficycie
* Henryka Bochniarz: Przywództwo Polski w Unii Europejskiej pomoże biznesowi
* Rząd łata budżet pieniędzmi przyszłych emerytów
* Samorządy chcą zysków z PIT i CIT
* Rostowski sceptycznie o przyjęciu budżetu na 2012 rok przed wakacjami
* Majszczyk: deficyt budżetowy po pół roku to ok. 21 mld zł
* Gminy: Obniżymy deficyt do 10 mld zł
* Rostowski o terminie przyjęcia euro przez Polskę: Nie ma terminu
* Tak dla reguły wydatkowej dla samorządów, ale z wyjątkami
* Prezydent zapowiada reformy nowego rządu: emerytalną i finansów publicznych
* Budżet idzie jak z płatka. Ale w 2012 roku może być gorzej
* Korekta prognozy wzrostu polskiego PKB - z 4,2 do 4 proc.

Rostowski boi się, że kryzys uderzy w złotego

Minister Jacek Rostowski dla „DGP”: Oczywiście, że po wyborach chcielibyśmy rządzić samodzielnie, bez PSL czy SLD. Sam z chęcią dalej reformowałbym naszą gospodarkę oraz finanse
Galeria zdjęć: 1 z 1

Czego pan się teraz najbardziej obawia? Przegranych wyborów?

Wstrząsów w strefie euro. Obejmując w lipcu prezydencję w UE, Polska stanie przed olbrzymim wyzwaniem. Chodzi o działania na rzecz ustabilizowania wspólnej waluty i całej Unii. W najbardziej krytycznym momencie przypadło nam odgrywać ważną rolę, mimo iż nie należymy do strefy euro.

Nie będzie więc jak w przysłowiu: „Konia kują, a żaba nogę podstawia”?

Dotychczasowe rozwiązania nie zdały egzaminu. Nie będzie tak, że przyjdzie Polska i powie: ma być tak i tak. Musimy spróbować znaleźć kompromis, określić ramy debaty. Stoimy trochę z boku, choć widzimy rosnące napięcie między południem a północą Europy. To, że nie jesteśmy po żadnej z tych dwóch stron, może nawet ułatwić nam działanie.

Decyzja w sprawie pomocy dla Grecji powinna zapaść do poniedziałku, kiedy w Luksemburgu odbędzie się formalne posiedzenie ministrów finansów państw Unii. Potrzebne są radykalne i szybkie rozwiązania. Inaczej to odwlekanie kryzysu, który będzie miał gorsze skutki za rok czy dwa. Czy zapadną decyzje?

Przesuwanie problemu przez dostarczanie Grecji płynności ma pewne uzasadnienie, bo w tym czasie europejska gospodarka wzmocniła się. Gdybyśmy nie uratowali Grecji w maju ubiegłego roku, Europa byłaby teraz w dużo gorszej sytuacji. Po fatalnym 2009 mielibyśmy jeszcze gorszy 2010 rok, zamiast pewnego odbicia gospodarczego. Gdy musimy przeprowadzić operację serca, ale ktoś jednocześnie cierpi na ostre zapalenie płuc, to czasami warto zaczekać, aż wyleczy się to ostatnie. Oczywiście odwlekanie w nieskończoność nie jest rozwiązaniem, bo mogą się pojawić nowe dolegliwości.

Nie ulega wątpliwości, że wszyscy w Unii będą musieli zrobić więcej rzeczy, które dla nich są nieprzyjemne, niż ktokolwiek sobie wyobrażał nawet kilka miesięcy temu. Grecy będą musieli przeprowadzić dużo więcej prywatyzacji i reform strukturalnych, a Europa musi się zgodzić na większą redukcję i pomoc, niż chciała.

A my?

Będziemy ich wspomagać jasnym umysłem i czystym sercem (śmiech). Przydadzą się. Taka jest właśnie rola prezydencji. A na poważnie: mamy swój wkład, choćby poprzez MFW.

Czy możemy wykorzystać prezydencję do walki o nasze postulaty w unijnym budżecie?

Nie możemy walczyć jako prezydencja. To by było wykroczenie poza tę rolę. Możemy jednak forsować rozwiązania, których skutki są korzystne dla Polski. Dopiero w następnej prezydencji będziemy mogli ostro walczyć, mając rozwiązane ręce. I tu zadam fundamentalne pytanie: jak sądzicie, panowie, który rząd ma większe szanse na wygospodarowanie więcej pieniędzy w perspektywie budżetowej 2014 – 2020: rząd, który ma dobre czy złe stosunki ze wszystkimi sąsiadami?

Zabezpieczyliśmy kraj przed kryzysem, nastał czas na reformy strukturalne. Prognozy Komisji Europejskiej o polskim deficycie finansów są zbyt pesymistyczne. Reforma KRUS jest konieczna, nawet PSL tak uważa. - mówi w wywiadzie dla Dziennika Gazety Prawnej minister finansów, Jacek Rostowski.
Zobacz także:

* Marcin Król: Po co nam partie polityczne?
* Konwencja PO w Gdańsku: Tusk, nowe twarze, znane hasła
* Kosztowne odraczanie reformy mundurówek
* Marczuk: Rządzie, podejmij decyzje w sprawie mundurówek!
* Rząd skupia się na OFE. KRUS znika z pola zainteresowań?
* KE: Polska powinna podnieść wiek emerytalny mundurowych i zreformować KRUS
* Rostowski: do 2015 r. zero procent deficytu
* Rożyński: Wypieranie problemu z deficytem
* PKB wzrósł zgodnie z oczekiwaniami o 4,4% r/r w I kw. 2011 r.
* NIK pozytywnie ocenia wykonanie budżetu na 2010 rok
* Samorządy same ograniczą deficyt
* UE poczeka na "sześciopak" ws. finansów publicznych
* Kotecki o inflacji, przyszłorocznym budżecie i tegorocznym deficycie
* Henryka Bochniarz: Przywództwo Polski w Unii Europejskiej pomoże biznesowi
* Rząd łata budżet pieniędzmi przyszłych emerytów
* Samorządy chcą zysków z PIT i CIT
* Rostowski sceptycznie o przyjęciu budżetu na 2012 rok przed wakacjami
* Majszczyk: deficyt budżetowy po pół roku to ok. 21 mld zł
* Gminy: Obniżymy deficyt do 10 mld zł
* Rostowski o terminie przyjęcia euro przez Polskę: Nie ma terminu
* Tak dla reguły wydatkowej dla samorządów, ale z wyjątkami
* Prezydent zapowiada reformy nowego rządu: emerytalną i finansów publicznych
* Budżet idzie jak z płatka. Ale w 2012 roku może być gorzej
* Korekta prognozy wzrostu polskiego PKB - z 4,2 do 4 proc.

Rostowski boi się, że kryzys uderzy w złotego

Minister Jacek Rostowski dla „DGP”: Oczywiście, że po wyborach chcielibyśmy rządzić samodzielnie, bez PSL czy SLD. Sam z chęcią dalej reformowałbym naszą gospodarkę oraz finanse
Galeria zdjęć: 1 z 1

Wyraźnie odnosi się pan do PiS. Ale może w negocjacjach trzeba tupnąć nogą?

Jeśli panowie w tę propagandę PiS wierzycie, to winszuję.

Czy w najczarniejszych snach przewidywał pan, iż powikłania po kryzysie będą tak długie i dotkliwe?

Nie myślałem, że będzie tak trudno osiągnąć europejskie kompromisy, a wiele państw, szczególnie silniejszych, będzie miało tyle trudności politycznych z działaniem we własnym dobrze pojętym interesie.

Ile może nas kosztować Grecja i zamieszanie na rynkach?

Wielkie wstrząsy w strefie euro oczywiście miałyby poważne skutki dla Polski. Chodzi zarówno o możliwy wzrost kosztu długu, jak i tempo rozwoju gospodarczego. Stabilność strefy euro jest trzecim żywotnym interesem narodowym Polski razem z członkostwem w NATO i Unii Europejskiej.

Kto następny po Grecji, Portugalii i Irlandii? Hiszpania ma poważne problemy z horrendalnym zadłużeniem swoich prowincji. Również Włochy mogą się okazać słabym ogniwem.

Sprawy w tych krajach powoli idą w lepszym kierunku, choć po drodze ujawniają się problemy. To sygnał, że musimy je rozwiązać wspólnie, a nie na zasadzie pokazywania palcem, kto jest najbrzydszy. W żywotnym interesie znajdującej się w najtrudniejszej sytuacji Grecji jest, by przeprowadzić reformy, nawet gdyby nie mieli tak wielkiego długu. W tym przypadku kryzys służy posprzątaniu gospodarki i Ateny na tym skorzystają. Jest też w żywotnym interesie bogatych krajów Unii, by strefa euro się nie rozpadła. Też muszą zdać sobie z tego sprawę i nie zachowywać się tak, jakby robili coś wbrew sobie. Na początku ubiegłego roku dyskutowano, jak pomóc Grecji. Od początku mówiliśmy, że kluczową rolę powinien odegrać MFW. Przeciwni byli Francuzi, Niemcy i Europejski Bank Centralny. I kto miał rację? Nasze zdanie przyczyniło się do tego, że MFW został zaangażowany już w kwietniu, a nie kilka miesięcy później. Gdyby stało się inaczej, mogła być katastrofa. To przykład, że można mieć wpływ, jeśli ma się rację, jasny umysł i czyste serce.

Czy rząd zabezpiecza się na wypadek niebezpiecznych wydarzeń w strefie euro?

Każdy rząd musi to robić. Ale mamy już odpowiednie bufory. Pokryliśmy już 69 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych. Jednak najważniejszym buforem jest elastyczna linia kredytowa z MFW, która zapewnia nam w razie potrzeby ponad 90 mld zł. NBP ma ponad 100 mld dolarów rezerw. Dobre są wyniki budżetu, większy niż oczekiwany zysk z NBP. Jesteśmy więc w zadowalającej sytuacji, jeśli chodzi o płynność finansową państwa.

Tylko że Komisja Europejska uważa, że zbyt wolno zbijamy deficyt i potrzebne będą dodatkowe działania, by zejść z nim poniżej 3 proc. w 2012 roku.

Komisja stwierdziła, że przedstawione plany konsolidacji są ambitne, a wyliczenia i scenariusze realistyczne. Dodała, że powinny zostać przygotowane kolejne działania gwarantujące likwidację nadmiernego deficytu. Jeśli dojdziemy do wniosku, że faktycznie będzie taka potrzeba, podejmiemy takie działania.

Czyli jakie?

Na pewno trzeba dojść do porozumienia z samorządami w sprawie deficytu tego sektora w 2012 roku, to absolutnie konieczne.

le właściwie pan już tę walkę przegrał i wycofał się z nałożenia na samorządy kagańca na własnych warunkach.

Dla nas najważniejszy jest nie sposób, ale cel i pewność, że zostanie on osiągnięty. Uzgodniliśmy cel – zmniejszenie przez sektor samorządowy deficytu o 0,4 pkt proc. PKB w przyszłym roku. Uzgodniliśmy, że musi być mechanizm ostrzegający przed przekraczaniem deficytu. Wszystkie te trzy elementy zostały przez samorządy przyjęte. To jest ważne nie tylko dla rządu, ale też dla nich. Bo zredukowanie deficytu w przyszłym roku jest gwarancją, że nie będą zawieszone nowe projekty inwestycyjne współfinansowane przez Unię. A przecież z tych pieniędzy najbardziej korzystają samorządy. Boją się one o współfinansowanie, ale najważniejsze jest to, by te środki w ogóle były. Zresztą ja zawsze wolę osiągnąć cel w zgodzie z zainteresowanymi. To może nowa tradycja w tym gmachu (resortu finansów – red.).

Komisja i MFW uważają, że deficyt finansów publicznych wyniesie 3,6 proc. PKB. Ich zdaniem, podobnie jak części ekonomistów, wasze szacunki są zbyt optymistyczne. Skąd te różnice?

Jak mawiał słynny amerykański bejsbolista Yogi Berra, prognozowanie jest trudne, szczególnie gdy dotyczy przyszłości. My uważamy, iż nasze założenia są realistyczne. Komisja to potwierdza, dodając tylko, że mogą być zagrożenia. Moim zdaniem jest zbyt pesymistyczna. Mamy przecież utrzymujący się wysoki wzrost gospodarczy, poprawiają się wpływy podatkowe, wyczerpują się możliwości odliczenia strat za 2009 rok w CIT. Gdyby na koniec przyszłego roku deficyt wyniósł tylko 2,6 proc., to by mnie nie zaskoczyło. Taki wynik nie jest mniej prawdopodobny niż te 3,6 proc. Komisji, ale nawet ten rezultat byłby już innym światem od zeszłorocznego poziomu 7,9 proc. PKB. Co więcej, Bruksela nie bierze pod uwagę tego, że mamy dużo większą cykliczność dochodów budżetowych niż kraje Europy Zachodniej. Jak nam idzie źle, ich spadek jest znacznie większy niż wzrostu gospodarczego, ale gdy lepiej, to odbicie w przychodach jest dużo silniejsze. Przez to mamy olbrzymie wahania, które zwiększają łatwo deficyt o 4 pkt proc.

Na początku roku Barclays Capital ogłosił jednak, że nie mamy wiarygodnego planu naprawy finansów publicznych i grozi nam bankructwo. Wcześniej agencja Fitch ostrzegła, że jeśli nie zmniejszymy deficytu, rating naszego kraju zostanie obniżony.

W lutym jakiś młody analityk z Barclays Capital napisał notkę i rozpętała się niesamowita burza. Dziś widać, że ta reakcja była kompletnym absurdem. Naprawdę jesteśmy w zupełnie innym świecie, jeśli chodzi o finanse publiczne, niż wydawało się niektórym analitykom nawet trzy miesiące temu. Deficyt zmniejszymy w najszybszym tempie w Unii, z wyjątkiem trzech krajów w głębokim kryzysie, czyli o 5 pkt proc. w ciągu dwóch lat. Deficyt sektora finansów publicznych, który wyniósł w ubiegłym roku 110 mld, zmniejszy się o prawie 70 mld zł. Taki efekt da m.in.: reguła wydatkowa – prawie 8 mld w 2011 i dodatkowe 10 mld w 2012, emerytury pomostowe – 5,5 mld w 2011 i dodatkowe ponad 6 mld w 2012, zmiany w OFE – prawie 11 mld w 2011 i dodatkowe 6,7 mld w 2012 i wiele wiele innych, w tym obniżenie zasiłku pogrzebowego czy w końcu podwyżka VAT. Wszystkie te działania, oprócz reguły samorządowej, są już wdrożone. Dlatego uważam, że ci, którzy w ubiegłym roku wprowadzali Polaków w błąd, mówiąc, że grozi im katastrofa finansów publicznych, powinni to odszczekać. Powinni przeprosić za swoje błędne prognozy, za swoją histerię, nieodpowiedzialność i za brak patriotyzmu.

Patriotyzmu?!

Jest brakiem patriotyzmu, gdy ktoś w światowej prasie podważa wiarygodność finansową swojego kraju, nie mając ku temu bardzo silnych przesłanek. Dzisiaj każdy widzi, że ich nie było.

Zapowiada pan zerowy deficyt w 2015 roku. To przedwyborcza propaganda czy faktycznie uda się nam zerwać wreszcie z kulturą deficytu? Od dwudziestu lat nikomu się to nie powiodło, nawet w czasie świetnej koniunktury.

To dla mnie sprawa kluczowa. Pierwszym krokiem w tym kierunku było wprowadzenie reguły wydatkowej. Nie możemy sobie powiedzieć: „teraz jest świetna koniunktura, zwiększajmy wydatki”. Tak zrobiono w latach 2005 – 2007. Długoterminowym celem powinno być całkowite zrównoważenie finansów publicznych, czyli zero deficytu od 2015 roku. Oznacza to nadwyżkę w czasie koniunktury i niewielki deficyt, gdy się pogorszy.

Ale prof. Jan Winiecki twierdzi, że zasada zwiększania wydatków tylko o inflację plus 1 pkt proc. jest zbyt mało radykalna. Aby szybko zejść z deficytem i naprawdę je zredukować, powinna być inflacja minus 1 pkt proc.

Proszę pamiętać, że to wydatki elastyczne plus nowe sztywne. Przy wzroście gospodarczym o 4 proc. PKB w skali roku reguła daje nam szybki spadek wydatków. Nie mówię, że nic nie zmienimy. Tu zresztą mamy olbrzymi wkład w nowy ład unijny. Regułę wydatkową, która jest naszym pomysłem, wprowadzają inne kraje. Będzie nawet wspólna reguła unijna, która zakłada, że wydatki nie mogą rosnąć szybciej niż nominalny PKB, a dopóki nie spełniają średniookresowego celu fiskalnego – w naszym przypadku to deficyt na poziomie 1 proc. PKB – ich wzrost musi być jeszcze niższy.

Tylko czy jest sens duszenia deficytu do zera w tak trudnych czasach? W rządzie trwa w tej sprawie spór. Minister Michał Boni twierdzi, że potrzebne są większe wydatki na rozwój, a inni ostrzegają, że zabraknie nam np. na drogi.

Walka z deficytem nie wyklucza wcale zwiększania wydatków na konkretne cele. Zmniejszajmy po prostu inne wydatki. Ustaliliśmy już, że tylko te dziedziny, które będą reformowane, dostaną dodatkowe środki, np. nauka i szkolnictwo wyższe, gdzie zmiany już zostały przeprowadzone. Jeżeli chcemy stworzyć innowacyjną gospodarkę, trzeba przede wszystkim zapewnić lepiej funkcjonujący styk między nauką i biznesem, a także wzmocnić ten system na wejściu. Dlatego między innymi przywróciliśmy matematykę na maturze.

Czego żałuje pan najbardziej w zbliżającej się do końca kadencji?

Na pewno tego, że nie podjęliśmy wcześniej działań dotyczących OFE. Jeśli chodzi o rzeczy, których nie dało się zrobić, ich lista byłaby długa. Niestety, po drodze wydarzył się największy kryzys od czasu II wojny światowej. Gaszenie tego pożaru musiało być priorytetem i akurat w tej dziedzinie odnieśliśmy imponujące sukcesy. Tyle że kryzys ograniczył moce przerobowe państwa. Nie udało się rozpocząć po pomostówkach kolejnych reform strukturalnych w systemie emerytalnym, co do których wszyscy zgadzają się, że są potrzebne. Nie udało się przeprowadzić takiej deregulacji, jakiej chcieliśmy, mimo że nasza pozycja w światowych rankingach znacznie się poprawiła. Niestety, wciąż tylko z pozycji bardzo złych na mniej złe.

W zeszłym roku zapowiadaliście regułę budżetową, reformę mundurówek, zmianę systemu rentowego i odsztywnienie wydatków na wojsko, a wprowadziliście tylko to pierwsze rozwiązanie. Ślamazarność w przeprowadzaniu potrzebnych zmian irytuje już nawet największych zwolenników PO.

Ale kryzys naprawdę miał miejsce, Lech Kaczyński naprawdę był prezydentem, PSL naprawdę jest naszym koalicjantem i nie mamy większości w Sejmie. To nie wymówki, tylko fakty. Kiedyś trzeba to wszystko zrobić, ale nie możemy wszystkiego robić naraz. Oczywiście można było napisać i ogłosić wielki plan reform, a potem przez cztery lata walczyć ze wszystkimi i niczego skutecznie nie przeprowadzić.

A co udało się w ciągu tych prawie czterech lat?

Perfekcyjnie wykorzystywaliśmy środki z UE, zbudowaliśmy sporo kilometrów dróg i autostrad, doszło do profesjonalizacji wojska, reformy szkolnictwa wyższego. Teraz zaś jest przeprowadzana reforma szpitalnictwa i całej podażowej strony służby zdrowia. W następnej kadencji chcemy wprowadzić konkurencję dla NFZ. Gdyby ktoś powiedział na początku kryzysu, że Polska nie tylko jako jedyna w Europie nie popadnie w recesję w 2009 roku, ale będzie na drugim miejscu, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy w 2010 roku, że w kryzysie odnotujemy wzrost zatrudnienia, a prawie połowa miejsc pracy stworzonych w Europie przypadnie na Polskę, to myślę, że panowie by nie uwierzyli. A to się samo nie zrobiło.

Czy kryzys nie był jednak sojusznikiem, by przeprowadzić poważne reformy?

To naiwno-masochistyczny pogląd. Radykalne ruchy podczas kryzysu są łatwiejsze w tych krajach, gdzie nastąpiło załamanie zaufania do państwa. Do takiej sytuacji w Polsce nie dopuściliśmy, przeprowadzając szybkie działania oszczędnościowe na początku 2009 roku. I to bardzo dobrze.

Ale w Wielkiej Brytanii przeprowadza się poważne cięcia i największe reformy od czasów Margaret Thatcher, a nie było załamania zaufania do państwa.

Jako dłużnika nie, ale nastąpiło załamanie zaufania do polityki ekipy Gordona Browna i do instytucji nadzoru finansowego. I tu można było powiedzieć: ewidentnie coś ważnego pękło i konieczne są daleko idące reformy. A my osiągnęliśmy to, że w Polsce wiele rzeczy robimy wyprzedzająco. Gdybyśmy przyszli do Polaków w ubiegłym roku i powiedzieli, że kraj jest na krawędzi katastrofy i dlatego musimy przeprowadzić reformy emerytalne, to kłamalibyśmy. Bo mimo iż te reformy są potrzebne, nie zmieniłyby sytuacji finansowej Polski w latach 2010 – 2012. Ich skutki są znacznie bardziej dalekosiężne. Zamiast tego podjęliśmy te działania, które dadzą efekty w krótkiej perspektywie.

Czyli polityka „tu i teraz”?

Skoro największe zagrożenia były krótkoterminowe, to należało działać tak, żeby efekty były szybkie. Podjęliśmy działania w 2010 i 2011 roku, które zapewniają konsolidację fiskalną, największą poza krajami dotkniętymi największym kryzysem, jak Grecja czy Portugalia. Zasadniczym fałszem w tej krytyce jest wiara, że odpowiedzią na bieżące problemy finansów publicznych są reformy strukturalne. To błąd, bo one zaczynają dawać skutki po kilku latach, a my nie mogliśmy tyle czekać. Oczywiście reformy strukturalne są potrzebne, by zapewnić bezpieczeństwo finansów publicznych właśnie w latach 2014 – 2020.

Czy po wyborach przeprowadzicie gruntowne reformy? Złoży pan taką deklarację i poda konkrety?

Następna kadencja będzie właśnie czasem reform strukturalnych. Zaczniemy je już w 2012 roku. Zabezpieczywszy Polskę przed kryzysem, teraz musimy inwestować w to, by instytucje i struktury były tak silne, by zapewniały nam utrzymanie wzrostu gospodarczego w następnym dziesięcioleciu i możliwość elastycznego reagowania na przyszły kryzys. Trzeba przeprowadzić te wszystkie reformy, o których się mówi, ale z polityką gospodarczą jest jak z tańcem. Ważne, czy mieścimy się w takcie. Zmiany muszą być w stosownym czasie.

Ale w kolejnej kadencji też możecie nie mieć większości w parlamencie.

No cóż. Z tej logiki wynika jasno, że wtedy pozostanie jedynie wyprowadzić wojsko na ulicę, rozwiązać Sejm i wprowadzimy te wszystkie reformy siłą (śmiech).

Kiedy zrównamy i wydłużymy wiek emerytalny kobiet i mężczyzn?

W tej sprawie są w rządzie i w PO różne zdania. Wśród tych 4/5 reformy emerytalnej z 1999 roku, które uważam za wielki sukces, jest właśnie powiązanie składki z emeryturą, czyli zachęta do dłuższej aktywności zawodowej bez podwyższania minimalnego wieku emerytalnego. Dlatego ważniejsze będzie usuwanie dyskryminacji w pracy wobec osób starszych niż podwyższanie ustawowej granicy wieku. Oczywiście gdyby się okazało, że takie działania nie wystarczą i jedyną metodą na usunięcie dyskryminacji jest podwyższenie wieku emerytalnego, wówczas można się nad tym zastanowić.

To czemu Niemcy czy Litwini obligatoryjnie podwyższają wiek emerytalny, a my nie musimy i tylko zachęcamy do dłuższej pracy?

Bo mają inny system emerytalny. W Polsce działają systemy indywidualnych kont w ZUS i kapitałowy w OFE, co razem powoduje, że każdy dodatkowo przepracowany rok ponad minimalny wiek emerytalny to świadczenie większe o 10 proc. przez resztę życia. Jeśli kobieta przepracuje do 65. roku życia, otrzyma emeryturę wyższą o połowę. To się opłaca, a jako liberał ufam, że ludzie są racjonalni. Nie wierzę w liberalizm knuta polegający na zaganianiu do pracy. Jeśli nie wierzymy w skuteczność zachęt, to albo istnieją bariery powodujące, że pracodawcy nie chcą takich ludzi zatrudniać, i musimy takie przeszkody likwidować, albo uważamy, jak niektórzy nasi pseudo-liberałowie, że ludzie nie są racjonalni. Ale to nie jest żaden liberalizm.

Skoro docelowo PO po wyborach zakłada koalicję z PSL, czy możliwa jest reforma KRUS?

Docelowo chcemy rządzić sami, choć oczywiście nie wykluczamy koalicji, nawet jeśli będziemy mieli większość wystarczającą do samodzielnego rządzenia. Ale wszyscy zdają sobie sprawę, również PSL, że reforma KRUS także jest konieczna.

A może SLD byłoby lepszym koalicjantem?

Coraz mniej tam rozsądnych ludzi. To, że partia ta ewidentnie myśli poważnie o koalicji z PiS, jest dla mnie rzeczą dyskwalifikującą.

PiS wraca do władzy i...

Nie będę nikogo straszył. O ile nie bardzo potrafię odpowiedzieć na pytanie, czym jest naprawdę SLD, to wiem dokładnie, czym jest PiS. To partia, która się interesuje tylko jedną rzeczą i gospodarka zeszłaby na czwarty, piąty plan. Doszłoby do napięć politycznych czy społecznych, a w konsekwencji do poważnych błędów w polityce gospodarczej.

Może rząd PiS utrzymałby finanse publiczne w ryzach? Pielegniarkom Kaczyński się postawił.

Mieliśmy wówczas dramatyczny wzrost płac urzędniczych i wydatków budżetowych – o 24 proc. w ciągu dwóch lat. PiS udowodnił jedno: prymat polityki na gospodarką to nie tylko abecadło komunizmu. Nie ma działań gospodarczych, których by nie podjął dla celów politycznych. A w sytuacji, w której byłoby ciągłe wrzenie, stałe konflikty, także z sąsiadami, presja na gospodarkę byłaby ogromna. Oczywiście trudno przewidzieć, na jakie konkretnie pomysły ci ludzie by wpadli, ale to się nie składa na scenariusz, w którym Polska mogłaby bezpiecznie i bez zawirowań przejść kolejne burzliwe lata. Ja nie mam żadnych wątpliwości, iż takie lata przed nami.

Po wyborach znów będzie pan ministrem finansów?

Premier ma nieskrępowaną swobodę, jeśli chodzi o tworzenie rządu. Wcześniej jednak obywatele powinni wyrazić swoje zdanie w wyborach. Nie mówię, że nie podjąłbym się tej misji, gdyby mnie poprosił premier Tusk. Ale decyzja należy wyłącznie do niego.

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Czarne chmury nad gospodarką! Rostowski: "Nie jestem optymistą"

PAP | 05.09.2011 | 21:20
A A A

Czarne chmury nad gospodarką! Rostowski:

(fot. AFP)

Polska gospodarka wchodzi w okres poważnych wstrząsów z zewnątrz - powiedział minister finansów Jacek Rostowski. Dodał, że Polska jest na dobrej drodze, aby w 2012 roku zejść z deficytem sektora finansów publicznych do poziomu 3 proc. PKB.
- Nie jestem optymistą. Ostrzegam od kilku miesięcy, że sytuacja w Europie, szczególnie w strefie euro, jest bardzo niepokojąca. Mamy sytuację, w której silna i odporna polska gospodarka wchodzi w okres, w którym mogą do niej przyjść wstrząsy z zewnątrz. Jak wielkie one będą, szczególnie te wynikające z kryzysu w strefie euro, będzie zależało od tego, czy i jakie błędy popełnią rządy krajów strefy euro, EBC i Komisja Europejska - powiedział w poniedziałek wieczorem w TVP INFO Rostowski.

- Wchodzimy w niebezpieczne czasy, ale wchodzimy w nie silniejsi niż w 2009 roku - dodał.

Dodał, że Polska jest na dobrej drodze, aby w 2012 roku zejść z deficytem sektora finansów publicznych do poziomu 3 proc. PKB.

- Wyniki II kwartału potwierdzają to, że jesteśmy na dobrej drodze z zejściem, bez podnoszenia podatków - dodał.

spokojna wasza rozczochrana 2017-18 i zwrot w konuinkturze.....Arkadiusz Mirosław Brysiak edytował(a) ten post dnia 05.09.11 o godzinie 23:44

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

PO 75 tys urzędnikow w 4 lata nowych brawo brawo

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Suwalskie złoża warte więcej niż złoto całego świata…
wrzesień 8th, 2011 Po polsku W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „… zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata…”.
——————-

Debatę na temat kopalni rud polimetalicznych w Szurpiłach k. Suwałk w ramach dyskusji nad strategią dla tzw. Ściany Wschodniej proponuje Jerzy Ząbkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna. – Pospierajmy się na argumenty, a nie wyobrażenia – przekonuje przewodniczący.

Jak bumerang powraca (przynajmniej w kręgach naukowców oraz mieszkańców Suwalszczyzny) w ostatnich miesiącach sprawa złóż polimetalicznych na Suwalszczyźnie. Spierają się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy ich wydobywania. Jedni widzą wielką szansę gospodarczą nie tylko Polski północno-wschodniej, ale całej Rzeczypospolitej. Inni snują księżycowy krajobraz, gdyby nie daj Bóg – ktoś odważył się wbić kilof w piękną ziemię suwalską.

Droższe od złota

W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „… zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata…”.

A mimo to nie tylko tych skarbów nikt nie wydobywa, ale w „Bilansie zasobów kopalin i wód podziemnych w Polsce” z 2002 roku, wydanym przez Państwowy Instytut Geologiczny w Warszawie, w dziale „Rudy żelaza, tytanu i wanadu” zapisano: „dla złóż rud magnetytowo-ilemitowych występujących w suwalskim masywie zasobowym zostały opracowane i przyjęte w 1996 roku kryteria bilansowości zatwierdzone przez ministra OŚZNiL. Zasoby złóż Krzemianka i Udryń zostały zatwierdzone jako pozabilansowe. W tym stanie, w Polsce, praktycznie brak jest rud żelaza… głównym dostawcą rud i koncentratów tytanowych jest Norwegia oraz Kanada, Wielka Brytania i Niemcy…”.
Sformułowanie „pozabilansowe” oznacza, iż „… zasoby złoża posiadają takie cechy, które powodują, iż ich eksploatacja nie jest możliwa obecnie, ale przewiduje się, że będzie możliwa w przyszłości w wyniku postępu technicznego, zmian gospodarczych itp…”.

Schylić się po skarb

Grupa naukowców, która wiosną 2004 roku powołała nawet konsorcjum ds. dalszego zbadania złóż (wchodzą w jego skład przedstawiciele Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa, Wojskowej Akademii Technicznej oraz Państwowego Instytutu Geologicznego) oraz działacze Stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna uważają, że właśnie nadszedł najwyższy czas, by schylić się po suwalski skarb.

Kopalnia miała ruszyć już pod koniec lat 70. Za Gierka wzięto od rządu RFN 750 mln marek pożyczki. Zbudowano w Suwałkach fabrykę domów, duże osiedle mieszkaniowe, powołano do życia kopalnię. Rocznie miano wydobywać metodami z lat 60. 8 mln ton rud. Gród nad Czarną Hańczą, szalenie wówczas (obecnie też) opóźniony w rozwoju, stał się stolicą województwa. Planiści zakładali, iż z 30-tysięcznego miasteczka stanie się 130-tysięczną aglomeracją.
Od samego początku protestowali ekolodzy. Kto był w okolicach Suwalskiego Parku Krajobrazowego, ten bez wątpienia „zaraził się” arcypiękną przyrodą: polodowcowymi jeziorkami, wzgórzami, lasankami, czystym jak kryształ powietrzem. Ale to nie bunt miłośników przyrody, lecz kryzys gospodarczy spowodował, że w latach 80. rząd przesunął termin rozpoczęcia budowy kopalni na koniec wieku. Potem były ważniejsze sprawy na głowie. I gdy wydawało się, że wszyscy o suwalskim tytanie i wanadzie zapomnieli, koncepcję najpierw odkurzył Jerzy Ząbkiewicz. Jeszcze głośniej zrobiło się o niej, gdy wyszła sprawa amerykańskiego offsetu w ramach zakupu F-16. Wydobywaniem rud zainteresowała się bardzo konkretnie jedna z amerykańskich firm. Jako że oficjalnie były one wciąż „pozabilansowe”, znalazła już inne miejsce na świecie. A konsorcjum otrzymało wówczas negatywną odpowiedź na swój wniosek o dofinansowanie dodatkowych badań złóż. Resort nauki, podpierając się opinią Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, uznał, że nie ma ekonomicznego i ekologicznego uzasadnienia dla „drążenia” sprawy suwalskich skarbów.

Nowe możliwości

Innego zdania są zwolennicy kopalni. – Jest XXI wiek – tłumaczy Jerzy Ząbkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia i górnik oraz ekonomista w jednej osobie. – Są technologie pozwalające pogodzić górnictwo z ochroną środowiska. Wystarczy pojechać w rejon Kiruny w Szwecji czy też zwiedzić fińskie kopalnie. Suwalskie złoża znajdują się w górotworze składającym się ze skał krystalicznych wytrzymałych na tyle, by podczas urabiania rudy, nie zachodziła potrzeba stosowania nawet obudowy dla zapewnienia bezpieczeństwa górników, zaś temperatura na poziomach eksploatacyjnych stwarza właściwy klimat pracy dla przyszłych górników. Nie ma tu nawet zagrożeń gazowych! Ruda zalega bowiem w bezwonnym i bezgazowym złożu. Wydobycie byłoby zatem i bezpieczne, i ekologiczne, gdyż proces wstępnej obróbki surowca miałby miejsce wewnątrz kopalni. Po co dziesiątki tysięcy mieszkańców Śląska ma jeździć do pracy aż np. do Finlandii (m.in. do Turku), że o Niemczech nie wspomnę, skoro mogliby przenieść się wraz ze swoją wiedzą, kwalifikacjami, doświadczeniem na Suwalszczyznę. No i po co nasze huty mają importować za grube miliony rudy z innych krajów? – przekonuje Ząbkiewicz.

Natomiast Stanisław Palka w swym obszernym uzasadnieniu potrzeby zajęcia się wydobywaniem suwalskich rud, jakie skierował już przed kilkoma laty do Ministerstwa Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych, pisał m.in. „… zakłada się zastosowanie technologii bezodpadowej, a więc nie będą powstawały hałdy… Istnieją wiarygodne dane pozwalające sądzić, że złoża norweskie są na wyczerpaniu, a wiadomo, że złoża fińskie zostały już wyczerpane… Kopalnie w Finlandii były użytkowane w latach 1949-1985 i były to kopalnie typu głębinowego o wydajności l,4 mln ton rudy rocznie. Nie było żadnych problemów ekologicznych…”.

Małymi krokami

Jerzy Ząbkiewicz proponuje, by ze względu na różne jeszcze niewiadome oraz koszty rozpocząć wydobywanie małymi krokami, np. od jednej soczewki na 50 tys. ton wydobycia rocznie, co by pozwoliło użytkować suwalskie skarby przez… kilkaset lat! Pilotażowy odwiert mógłby powstać w miejscu nieczynnej już żwirowni w Potaszni k. Suwałk. Znajduje się tam obecnie… dzikie wysypisko śmieci, bo tyle pozostało z nie mającej nic wspólnego z ekologią żwirowni o mocy przerobowej 5 mln ton rocznie. Ale zostało też zaplecze techniczne w postaci torów kolejowych, linii energetycznej itp. Rudy byłyby transportowane tam tunelem z głębi ziemi. W dodatku kilka kilometrów dalej są tereny Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej oraz Parku Naukowo-Technologicznego Polska-Wschód. W strefie ma nawet zakład jeden z potencjalnych odbiorców bieli tytanowej.

Przy okazji dyskusji o suwalskich rudach światło dzienne ujrzała informacja, że tutejsza ziemia kryje i inne skarby. W Tajnie w pobliżu Augustowa zalega kilkanaście rzadkich metali niezbędnych m.in. do produkcji nowoczesnych silników elektrycznych, supermagnesów, luminoforów, półprzewodników specjalnych, nadprzewodników odnawialnych i czystych źródeł energii. Głównym surowcem są związki niobu, zastępujące obecnie w nowoczesnej technologii wanad. Jak twierdzi J. Pałka, te złoża mogą stanowić co najmniej 80 proc. zasobów Unii Europejskiej! Jerzy Ząbkiewicz proponuje zatem: – Skoro tyle obaw co do celowości wydobywania rud, to niech spotkają się w Suwałkach zwolennicy i przeciwnicy koncepcji. Niech podyskutują, tak jak to miało miejsce w połowie lat 70. za pierwszego wojewody suwalskiego, nieżyjącego niestety już Eugeniusza Złotorzyńskiego, niech pospierają się na argumenty, a nie wyobrażenia. Skoro znani z wielkiej troski o środowisko Finowie wydobywali rudy, skoro następne co do wielkości złoża tytanu znajdują się aż w Australii, skoro w ślad za tymi pierwiastkami mogłaby przyjść na kresy Rzeczypospolitej nowoczesna myśl techniczna i technologia, to może jednak warto podebatować, nim cokolwiek zbudujemy lub uznamy, że nie warto budować. Tylko wówczas trzeba też odpowiedzi na inne pytanie: co w zamian? Z rolnictwa na górzystych, kamienistych suwalskich polach trudno wyżyć. Turystyka może zaś być tylko dodatkiem, a nie głównym źródłem dochodu. Suwalszczyzna to nie piaski Hiszpanii czy Francji. Tu sezon trwa 2-3 miesiące – przekonuje szef Samorządnej Suwalszczyzny, dodając: – rozpoczęcie wydobywania rud polimetalicznych dałoby pracę około 10.000 ludzi. Trzy tysiące pracowałoby w samej kopalni, pozostali w jej otoczeniu.
Przypomnijmy, że obecnie na Suwalszczyźnie bez pracy pozostaje około 9 tys. mieszkańców. Po 2013 roku – przekonuje J. Zubkiewicz – Unia Europejska swoją pomoc finansową ukierunkuje na innowacyjność, nowe technologie, zamiast – jak obecnie – dawać pieniądze na budowę dróg, wodociągów, kanalizacji. Zmienią się zatem priorytety. Pierwszeństwo będą miały inwestycje w wiedzę, innowacje. Może warto zatem, m.in. za te pieniądze rozpocząć przynajmniej badania nad m możliwościami wydobywania rud polimetalicznych spod pięknej ziemi suwalskiej.

Jan Wyganowski

Źródło: http://wiernipolsce.wordpress.com/2011/09/07/suwalskie...

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

USA nie dorzucą się do budżetu MFW na walkę z kryzysem


Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu uda się zebrać dodatkowe 400 miliardów dolarów na wypadek zaostrzenia kryzysu finansowego w Europie. Podczas rozpoczynającego się w Waszyngtonie szczytu Funduszu, kraje rozwijające się zadeklarowały wsparcie finansowe tej organizacji.

Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde ogłosiła wczoraj, że udało się jej zebrać 320 miliardów dolarów, z czego 200 miliardów pochodzi od krajów strefy euro, 60 miliardów od innych krajów europejskich i kolejne 60 miliardów od Japonii. Dziś Chiny, Brazylia, Rosja i inne kraje rozwijające się zdecydowały, że wyłożą wspólnie 100 miliardów dolarów. Do kasy Funduszu nic nie dorzucą Stany Zjednoczone.

Przebywający w Waszyngtonie prezes NBP Marek Belka zapytany dlaczego Polska zdecydowała się dołożyć do Funduszu 8 miliardów dolarów odpowiedział, że wynika to z siły głosu i wielkości gospodarki naszego kraju.

Zasilenie Międzynarodowego Funduszu walutowego kwotą 400 miliardów dolarów oznacza podwojenie zdolności kredytowych tej instytucji.

Ryszard Zielinski

Wypowiedzi autora zostały ukryte. Pokaż autora

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Dług publiczny strefy euro w 2011 r. najwyższy w historii wspólnej waluty
PAP - Biznes
23 Kwi 2012, 11:21

23.04. Bruksela (PAP/Bloomberg) - Dług publiczny strefy euro wzrósł w ub. r. do najwyższego poziomu w historii wspólnej waluty. Dług publiczny 17 krajów strefy wyniósł w 2011 r. 87,2 proc. PKB wobec 85,3 proc. PKB w 2010 r. - wynika z danych UE opublikowanych w poniedziałek.
To najwyższy poziom tego wskaźnika od czasu wprowadzenia wspólnej waluty w 1999 r.

Dług publiczny Grecji, najwyższy w strefie euro, wyniósł 165,3 proc. PKB, a Estonii, najniższy w regionie, tylko 6 proc. PKB.(PAP)

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Ktos zrobil zamieszanie na rynkach swiatowych, Polska za to po czesci zaplaci wiec co sie czepiac, wazne ze jestesmy zielona wyspa.

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

Fatalne dane z niemieckiej gospodarki


Niemiecka gospodarka wysyła sprzeczne sygnały. W minionym tygodniu lepiej od oczekiwań wypadł indeks Ifo, natomiast dzisiaj całkowicie rozczarował wskaźnik PMI. Giełdy i euro mocno tracą.


Indeks PMI dla niemieckiego sektora przemysłowego wypadł zdecydowanie poniżej oczekiwań. Wskaźnik spadł w kwietniu do 46,3 p. z 48,4 p. przed miesiącem. Analitycy oczekiwali wyniku na wysokości 49 p. Tak niski wynik sugeruje pogorszenie sytuacji, gdyż poziom 50 p. oddziela okresy ożywienia od ochłodzenia koniunktury.

Dane stanowią duże zaskoczenie, zważywszy na wyniki indeksu Instytutu Ifo. Wskaźnik niemieckiego ośrodka badawczego opublikowany w minionym tygodniu wzrósł do 109,9 z poziomu 109,8 p., co było wynikiem powyżej oczekiwań.

Indeks Ifo sugerował zatem, że ożywienie w niemieckiej gospodarce jest silne, co nie idzie w parze z wynikiem wskaźnika PMI. Na optymizm pozwalał także wynik indeksu ZEW. Natomiast pewnym ostrzeżeniem były dane z przemysłu, gdyż zarówno produkcja, jak i zamówienia, nie zaprezentowały się zadowalająco, gdyż dynamika roczna wyraźnie spadła.

Niemieckie dane wprawiły w osłupienie inwestorów, co znalazło wyraz w silnych spadkach indeksów giełdowych. Raporty dotyczące Francji były równie kiepskie, co jednak miało mniejsze znaczenie, gdyż ta gospodarka nie była motorem napędowym strefy euro w ostatnim czasie. Nie pomogły także dane dotyczące całej unii monetarnej.

konto usunięte

Temat: Polityka Gospodarcza

To kara za "Czterech pancernych" ☺

Następna dyskusja:

Polityka na GL- Niewygodny ...




Wyślij zaproszenie do