Temat: Paradoks lemingów...
Chodzi o to by mieć wroga. Najlepiej go jeszcze jakoś określić, wszak samo "wróg" może się źle kojarzyć, dawać oponentom zasadne argumenty o odwoływaniu się zwolenników PiS do języka propagandy "jedynie słusznego ustroju".
Tych nawiązań pomiędzy PiS i PZPR jest i tak sporo.
Dlaczego "leming"?
Bo łatwiej w ten sposób wyjaśnić własne niepowodzenia.
W czym?
1. w braku umiejętności przekonywania do swoich racji (wszak to jest istotą polityki), bowiem u niel-lemingów liczy się wiara, a nie przekonania i orientacja polityczna, stąd zasadne twierdzenia, że PiS to w gruncie rzeczy wyznanie pomieszczane z ideologią polityczną.
2. w braku sensowności własnej filozofii, stąd krytycyzm oponentów najlepiej wygłupić, przyklejając im etykietkę: "brak umiejętności filtowania informacji" (teza p.Dariusza Hajduka), "wykształciucha", wreszcie leminga.
Kto wymyślił leminga?
Pewnie najwięksi "znawcy" tematu, łącznie z p.Dariuszem nie wiedzą.
Ale po co wiedzieć?
Przecież "się wie".
A skąd?
No, bo np. Ziemkiewicz tak napisał, tenże wielki
polski dziennikarz, publicysta, komentator polityczny i ekonomiczny.