Temat: Pan Komorowski u progu wywolania strasznej awantury i...
Bartłomiej Usydus:
Damian Wittchen:
Ostatnio namiestnik sowiecki Komorowski
ja rozumiem wolność słowa, ale to co Pan pisze to nie jest wolnośc słowa tlyko zwykła głupota oraz co gorsza pomówienie ( delikatnie mówiąc )
ale z ciekawości dopytam:
dlaczego używa Pan tego okreslenia na demokaratycznie wybranego prezydenta w legalnych i wolnych wyborach w demokartycznym Państwie ?Bartłomiej Usydus edytował(a) ten post dnia 11.02.11 o godzinie 11:13
O serii "sukcesów" Bronisława Komorowskiego w relacjach z Rosją można by napisać obszerną rozprawę, analizując czym jest sukces dla niego, a czym w obiektywnym wymiarze, uwzględniającym interes Rzeczypospolitej. Zresztą sposób, w jaki w Polsce potraktowano ostatnią wizytę prezydenta Miedwiediewa w Warszawie, zdumiał nawet Rosjan; wielu pamiętających czasy peerelu miało poczucie swoistego deja vu. Można było odnieść wrażenie, iż nasi rządzący uznali, że będzie to wydarzenie epokowe, które przyniesie Polsce niezwykłe korzyści. I znowu zamiast korzyści były antykorzyści. Od spraw drobnych do poważnych Rosjanie dają nam do zrozumienia, iż dla nich hucznie ogłoszone przez nasze władze pojednanie to bezwzględne podporządkowanie się ich woli. Stąd też od dłuższego czasu testują, na ile mogą sobie pozwolić w stosunkach z Polską, a przedstawiciele polskich władz niezależnie od okoliczności powtarzają, że najważniejsze jest budowanie dobrych stosunków z Rosją, i w tym budowaniu coraz bardziej zapominają, iż pomiędzy Polską i Rosją istnieje szereg trudnych niezałatwionych spraw i w wielu kwestiach mamy rozbieżne interesy. Warto podkreślić, iż wśród polskich polityków liderem owej dziwacznej antypolityki zagranicznej jest właśnie prezydent Komorowski, na którego tle związany z lewicą były prezydent Kwaśniewski okazuje się być prawdziwym rusofobem.
Również ostatnie spotkanie w Warszawie polskiego prezydenta z niemiecką kanclerz i francuskim prezydentem znakomicie wpisało się w filozofię działania prezydenta Komorowskiego, czyli uśmiechy, uściski i zero konkretów. Chociaż niemiecka kanclerz zechciała oświadczyć, iż Polska w trakcie swej unijnej prezydencji może liczyć na niemieckie wsparcie. Czyżby już teraz zakładała, że Polska takiego wsparcia potrzebuje? Oczywiście zostało to natychmiast podchwycone i wyeksponowane przez wielu dziennikarzy jako nasz sukces. Tymczasem jest to wyraźny sygnał, iż obecnie nie prowadzimy samodzielnej polityki zagranicznej, a głównym celem naszych przywódców jest wpisywanie się w oczekiwania największych graczy i nie sprawianie im żadnych kłopotów. Stąd też w trakcie swej prezydencji będziemy potrzebowali (jak dziecko) opieki kogoś doświadczonego. Mam wrażenie, że jest to także sygnał "troski", aby wówczas Polakom nie przyszły do głowy pomysły niezgodne z zasadami unijnej poprawności politycznej. W spotkaniu Trójkąta Weimarskiego istotne znaczenie z punktu widzenia Niemiec i Francji miało także podjęcie inicjatywy rozszerzenia tego gremium o Rosję, co spotkało się ze znakomitym przyjęciem polskiego prezydenta. I znowu można by zapytać o korzyści dla Polski…
Analizując dotychczasową politykę zagraniczną prezydenta Komorowskiego widać, iż zdobywając swoją koronę Himalajów przyczyniał się on (świadomie bądź nieświadomie) do wzmacniania pozycji Rosji. Równocześnie towarzyszyło temu osłabianie rzeczywistej pozycji Polski, szczególnie wyraźne w Europie Środkowo-Wschodniej. Samodzielna aktywność polskiego prezydenta i rządu w tym regionie ostatnio praktycznie zamarła. Ze zdumieniem możemy obserwować np. zdystansowane stosunki Polski z Węgrami, mimo że premier Orban nie przestaje podkreślać, jak ważne są dla niego relacje z Polską. Tak na marginesie sądzę, że prezydent Komorowski, zamiast zaliczać kolejne spotkania, okraszane zawsze rozmaitymi wpadkami, powinien poczytać dzieła klasyków polskiej myśli politycznej, zaczynając od tekstów Adolfa Bocheńskiego (niedawno krakowski Ośrodek Myśli Politycznej wznowił jego znakomitą pracę "Między Niemcami a Rosją"). Może wówczas dotarłoby do niego, że polityka zagraniczna tylko wtedy ma sens, jeżeli służy konkretnym, twardym, długofalowym interesom państwa i winna być prowadzona z pozycji równorzędnego partnera, a nie "młodszego brata". Takie uprawianie polityki naraża na trudne negocjacje, brak uścisków i uśmiechów, ale w finale jest korzystne dla państwa i zapewnia szacunek partnerów. Poza tym prezydent Komorowski powinien na tyle znać historię, żeby wiedzieć, iż polska spolegliwość w stosunku do mocarstw zawsze przynosiła dla nas fatalne skutki, natomiast dobre efekty miała często twarda, wyrachowana polityka. Na kolejne miesiące prezydentury winniśmy życzyć Bronisławowi Komorowskiemu, aby zechciał podjąć próbę zdobycia innej korony Himalajów, związanej z lekturą ważnych teksów. Na ich listę można ogłosić ogólnonarodowy konkurs, w ten sposób obywatele pomogą prezydentowi...