Temat: Olewanie prawa .
Maciej Piechocki:
Dawid C.:
[...]
W tej całej dyskusji chodzi jednak, mam wrażenie, o coś innego. Napiętnowanie PiS poprzez wybryk osoby z tą partią związanej.
Hmm....
I znowu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że takie wołanie jest dość wybiórcze. Bo jeśli kilku wrzeszczy, że "Marka Rosiaka zabił działacz Platformy" to też mamy tu do czynienia z - parafraza z Pana - "napiętnowaniem PO poprzez wybryk osoby z tą partią związanej" (zresztą na ile mocno i czy wogóle związanej...?).
To już proszę dziennikarzy pytać.
Gdyby Pana albo mnie spotkało takie coś - żadna gazeta czy inne medium by się nami nie zainteresowało.
Tymczasem mam już od dawna nieodparte wrażenie, że dziennikarze z lubością - i za przyzwoleniem swoich mocodawców - starają się dowalić Kaczyńskim i PiS-owi z której strony się da. Nie liczy się metoda - cel uświęca środki...
Spójrzmy na to obiektywnie. Dubieniecki jest powiązany personalnie z rodziną Kaczyńskich. Jak pisałem - gdyby chodziło o kogoś innego, to media głowy by tym sobie nie zawracały.
Ale takie personalne ataki na rodzinę Kaczyńskich są akceptowalne. Z samej idei - to działanie podobne do wyciągania Tuskowi dziadka w Wehrmachcie. Tyle że jeśli chodzi o obecną władzę - wierchuszki ruszać nie wolno. Kaczyńskich, jak widać, nie tyle wolno - co nawet trzeba.
To, że o działaczach PO popełniających tego typu wykroczenia się nie pisze - bynajmniej nie oznacza, że oni takich wykroczeń nie popełniają. Bo popełniają. Inna sprawa, że tego nie wypada nagłaśniać.
Kłamstwo.
Kiedy Sławomir Nitras łamał sobie przepisy na niemieckiej autobahnie to nie słyszałem, aby mówiono o nim "Sławomir N.", by nikt się nie domyslił o kogo chodzi.
Wprost przeciwnie - gdy media omawiały jego przewinę pokazano jego ładną mordkę i dano mu prawo do głosu, aby (w efekcie) w głupi i niepoważny sposób się wytłumaczył.
Nie "kłamstwo". Choć dla mnie nauczka, że powinienem był użyć słowa "generalnie".
Tych przypadków się, po prostu, nie nagłaśnia.
Wystarczy wspomnieć ostatnią sytuację z chamskim zachowaniem dziennikarzy wobec pani będącej mężem zaufania z ramienia PiS w Gdyni. Gdyby tak postąpili dziennikarze wobec męża zaufania z PO - to ogólnopolski krzyk politycznie poprawnej zgrozy trwałby chyba do dziś.
I jeszcze jedno, odnośnie przykładu podanego przez Pana - dziś w umysłach ludzi w Polsce mówienie o kimś w sposób imię plus pierwsza litera nazwiska wywołuje jednoznaczne skojarzenie: "ta osoba jest przestępcą". W stosunku do Nitrasa tego zabiegu nie użyto - choć pewnie, gdyby napisano czy powiedziano o nim "Sławomir N.", od razu wiadomo by było o kogo chodzi. Czyli co - mamy do czynienia znów z subtelnym rodzajem manipulacji? Bo powiedzenie "Sławomir N." sugerowałoby, że to przestępca jest, a uniknięcie takiego zabiegu sugeruje, że nie jest tak źle...