Temat: Nie chciałem tresować na religii

i o to chodzi nam - ludziom wolnomyślącym

bardzo bardzo ciekawe i odpowiadające na pytanie za 20 lat
kiedy jeden biskup spojrzy na drugiego z łzą w oku i pytaniem na paszczy:
Why?
zamykając następny pusty kościół

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,124028...

Katecheta odsunięty przez biskupa: Nie chciałem tresować na religii

Byłem naciskany przez księży, aby religia w szkole była formą tresury katechetycznej, przygotowującej młodzież do sakramentów - mówi nauczyciel religii, wierzący i praktykujący, któremu biskup cofnął pozwolenie na nauczanie
Rozmowa z byłym katechetą

Beata Łabutin: Dlaczego nie będzie pan już uczyć religii w szkole?

Aleksander Bugla, filozof religii, uczył przedmiotu od siedmiu lat w szkole podstawowej, w gimnazjum oraz liceum: - Biskup uznał, że nie mam kwalifikacji.

A dotąd, przez siedem lat, jakie wystarczały?

- Skończyłem Wyższą Szkołę Filozoficzno-Pedagogiczną u Jezuitów w Krakowie. Uczęszczałem na wykłady i zdawałem wiele egzaminów na Papieskiej Akademii Teologicznej i Uniwersytecie Jagiellońskim. Jestem magistrem filozofii. Moja specjalizacja to filozofia religii. Pracę magisterską napisałem u prof. dr hab. Karola Tarnowskiego na temat " Analiza wiary jako aktu woli i rozumu", która oceniona została na ocenę bardzo dobrą. Recenzentem tej pracy był prof. dr hab. Andrzej Kłoczowski i ocenił ją bardzo dobrze. Obroniłem się z wynikiem bardzo dobrym. Podczas studiów przeanalizowałem wszystkie podstawowe koncepcje i nurty teologiczne. Cały czas poszerzam swoje kwalifikacje zawodowe. Obecnie jestem w trakcie zdobywania wiedzy na dwóch kierunkach studiów podyplomowych.

Dla kurii to za mało?

- Najwyraźniej zapomniano, że wszyscy znaczący teologowie posługują się językiem filozoficznym w mówieniu o Bogu, człowieku i świecie. Wybitnym tego przykładem jest m.in. Karol Wojtyła - wielki myśliciel i filozof. Uczynił on współpatronką Europy Edytę Stein za jej rozumowy wysiłek włożony w odkrywanie Boga.

Tymczasem polski Kościół wymaga się od nauczyciela religii, aby pełnił funkcję inkwizytora mającego błogosławieństwo Kościoła i państwa do krzewienia jedynej prawdziwej wiary a nie różnorodności i bogactwa wiedzy, która poprzez wolny wybór wiarę ukształtuje.

Na czym miało polegać bycie tym inkwizytorem w szkole?

- Przekonałem się na własnej skórze, że Kościół katolicki nauczanie religii w szkole definiuje jako katechezę jako formę tresury katechetycznej, a to jest zupełne nieporozumienie. Jako filozof religii widziałbym nauczanie religii w szkole jako podawanie uczniom wiedzy o różnych religiach. W naszym kraju jest to jednak w zasadzie ograniczone do wiedzy o religii katolickiej. I nie można od tego uciec. Bo w polskiej szkole nauczyciel religii ma dwóch panów.

Dyrektora szkoły i biskupa?

- Tak jest. Dyrektor jest jednak w pewnym sensie ograniczony przez biskupa, bo może zatrudnić tylko taką osobę, która otrzyma od biskupa tzw. misję kanoniczną, czyli pozwolenie, mandat do uczenia religii w szkole. A nie można też zapomnieć o niższym szczeblu "szefa", czyli proboszczu, który od nauczyciela oczekuje, że ten wymoże na młodych ludziach wkucie na pamięć określonych treści z katechizmu, uczestniczenie w obrzędach religijnych (mszach świętych, spotkaniach modlitewnych), skontroluje obecność uczniów w kościele i wytłumaczy się proboszczowi, dlaczego wszystkich nie ma.

Duchowna część moich zwierzchników jest przekonana, że jestem zobowiązany - tak jak ksiądz w parafii - do przygotowywania dzieci do sakramentów. Ich zdaniem powinienem robić tak, jak chcą oni, a nie tak, jak widzę to ja - jako nauczyciel danego przedmiotu w szkole.

A dlaczego mam realizować program proboszcza i egzekwować od dzieci wykucie na pamięć przykazań czy innych treści z katechizmu, skoro ja nawet nie mam pewności, że one je rozumieją na etapie swojego rozwoju? Np. problem dogmatów, kary boskiej, cudzołóstwa, niepokalanego poczęcia, sakramentów itp.

Wreszcie dlaczego ja, nauczyciel religii, mam formować wiarę danej osoby, a nie jej wiedzę? Niech uczeń sam zdecyduje, w jakim kierunku pójdzie jego wiara. Bo wszyscy jesteśmy skazani na wiarę: wiarę w istnienie Boga albo w wiarę, że Go nie ma.

Katecheza w takim wydaniu, jakie ma miejsce w państwowej szkole, wywiera zresztą skutek odwrotny od zamierzonego; nie pogłębia religijności, wiary, ale wręcz do niej zniechęca.

Miał pan tego dowody na lekcjach?

- Oczywiście. Np. księża nakazują nazywać lekcję religii katechezą i rozpoczynać ją oraz kończyć modlitwą katolicką. Nie wszystkie dzieci się z tym zgadzają - widzę to na co dzień, choć komunikują to bez używania słów. Ale np. poprzez wyraz twarzy pełen niechęci, ostentacyjnie powolne wstawanie z ławek, siadanie na oparciach krzeseł podczas modlitwy, czy celowe przyśpieszanie wypowiadania jej słów.

Ja sam zresztą nie rozumiem, dlaczego te lekcje mam rozpoczynać i kończyć modlitwą katolicką. Czyż modlitwa nie jest formą narzucenia narracji, w jakiej definiuje się Boga i człowieka? Jeżeli religia w szkole ma być przedmiotem odkrywającym przed uczniem różnorodność propozycji odpowiadających na pytanie, kim jest Bóg, człowiek i jak rozumieć świat, to nie taką należy przyjąć formę modlitwy. Niestety u nas każde dziecko jest już ćwiczone od przedszkola - czyli przed możliwością dokonywania samodzielnej refleksji, że przed i po tzw. katechezie należy się modlić. Wszelkie symptomy nieposłuszeństwa tłumione są już w zarodku, więc w szkole podstawowej, czy gimnazjalnej praktycznie nikt nie zadaje pytań dotyczących modlitwy, z którą jest oswojony. Często dopiero na etapie szkoły średniej młodzież zastanawia się nad zasadnością modlitwy w szkole. W liceum miałem przypadki uczniów, którzy przychodzili na lekcje religii tylko dlatego, że nie odczuwali żadnej presji dotyczącej modlitwy i sposobu myślenia.

Ale mimo tego co pan mówi dzieci i młodzież wciąż nieporównanie częściej wybierają religią od etyki, która jest alternatywą w szkole.

- Tak naprawdę tej alternatywy nie ma. Bo proboszcz mówi od razu: nie ma cię na religii, to znaczy, że nie ma cię w Kościele, jesteś poza nim. I nie ma już mowy o uczęszczaniu na etykę.

Bo uczniowie, a głównie ich rodzice wiedzą, że bez chodzenia na religię nie zostaną dopuszczone do sakramentów, a wtedy zostałyby napiętnowane przez społeczność, w której żyją, jako osoby wyeliminowane z życia religijnego.

Dobrym przykładem jest chłopiec z mojej szkoły, którego proboszcz nie dopuścił do komunii tylko dlatego, że pochodził z dysfunkcyjnej rodziny i nie miał kto go dopilnować, aby doskonale spełnił kryteria stawiane przez księdza. O dopuszczenie chłopca prosili rodzice innych dzieci, prosili nauczyciele, prosił chłopiec. Nic nie pomogło. Chłopiec miał być przykładem dla całej parafii, choć trudno mi określić przykładem czego.

Rodzice więc mówią dziecku: pójdziesz na religię i koniec, bo inaczej będzie wstyd na całą wieś, na całe osiedle, na całą rodzinę.

Tym samym mamy do czynienia z formą ograniczania, przymuszania, straszenia. To wszystko wywołuje napięcia, które nie powinny mieć miejsca nigdzie, a już na pewno w takiej placówce.

Pana poglądy nie spodobały się w kurii.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jestem zdania, że nie powinniśmy uszczęśliwiać ludzi na siłę.

Nie chcemy - bo podobne do moich poglądy ma wielu katechetów, świeckich nauczycieli religii, nauczycieli innych przedmiotów i rodziców dzieci - szkodzić Kościołowi, chcemy jedynie pewne rzeczy ucywilizować, uporządkować.

Co byłoby ucywilizowaniem lekcji religii?

- Chciałbym, by lekcje religii były czysto teoretycznym przygotowaniem człowieka do dokonywania wyborów. Tak, by wiedza, którą posiądzie pomogła mu w odkrywaniu prawdy. Wtedy sam zdecyduje, czy pójdzie dalej w kierunku religii katolickiej, czy nie.

Zgadzam się, że program nauczania religii w szkole siłą rzeczy, ze względu na nasze uwarunkowania kulturowe, dotyczy przede wszystkim zagadnień religii chrześcijańskiej, a dokładniej katolickiej, ale powinien być wolny do wszechobecnej interpretacji Kościoła katolickiego.

Bo przez tysiąclecia ludzie na różne sposoby poszukiwali odpowiedzi na fundamentalne pytania, a my - katolicy - stanowimy jedynie mały wycinek tej rzeczywistości. Dziś jednak nie daje się młodemu człowiekowi możliwości szczerego poszukiwania prawdy i prawa do błądzenia. A wydaje mi się, że w polskiej państwowej szkole już jest na to czas.

Kto będzie teraz uczył religii w pańskich klasach?

- Katechetka wyznaczona przez kurię oraz ksiądz proboszcz, który już zapowiedział dzieciom, że szczególnie interesują go klasy zbliżające się do komunii i bierzmowania.

Beata Łabutin

*Aleksander Bugla ma 38 lat, jest katolikiem wierzącym i praktykującym, magistrem filozofii, ze specjalizacją filozofia religii, uczy w Zespole Publicznych Szkół w Lubrzy na Opolszczyźnie. W skład zespołu szkół wchodzą Szkoła Podstawowa i Gimnazjum. Jest to szkoła gminna, obejmująca swoim obwodem uczniów z kilku miejscowości gminnych. W zespole szkolnym jest 6 klas podstawowych i 6 gimnazjalnych, co przekłada się na ok. 200 uczniów.

konto usunięte

Temat: Nie chciałem tresować na religii

Jarek K.:
nie wiem, ja nie widze sensu nauki religii w szkołach, lepiej ten czas przeznaczyc na nauke np. etyki i dobrego zachowania czy na wycieczki do Muzeów itd.
Artur Królica

Artur Królica "Droga przesady
wiedzie do pałacu
mądrości (William
Blake)

Temat: Nie chciałem tresować na religii

Jarek K.:

Najlepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja szkolnictwa państwowego i wszelkich odgórnych programów. Wtedy każdy posyłałby swoje dziecko tam, gdzie by chciał. Działacze LGBT utworzyliby sieć szkół postępowych, gdzie nie byłoby polskiego i historii, ale 15 godzin wychowania seksualnego, na których promocja np. zoofilii nie ograniczałaby się, jak w Hiszpanii, do teorii, ale zostałaby wzbogacona o praktykę.
Katolicy mieliby możliwość zapisania progenitury do szkół katolickich, gdzie na środku placu apelowego stałby pręgierz, a każdy uczeń otrzymywałby profilaktyczne wpierdol raz w tygodniu.
Wszyscy byliby zadowoleni i jakaż różnorodność!

Temat: Nie chciałem tresować na religii

Artur Królica:
Jarek K.:

Najlepszym rozwiązaniem byłaby likwidacja szkolnictwa państwowego i wszelkich odgórnych programów.

to jest najlepsza retoryka oszołomstwa

albo my albo powódź...

Temat: Nie chciałem tresować na religii

moim zdaniem ważniejsze jest wychowanie seksualne abysmy nie mili fali zachorowań na weneryki (jak na ukrainie i w rosji) - a jest coraz gorzej

z drugiej strony skuteczniejsza byłaby sieć szkół katolickich,
zamiast tego jest naciąganie państwa na "etaciki"
(dlaczego religii nie ma jak kiedyś - w kościele?)

Następna dyskusja:

Kto najbardziej nie lubi pr...




Wyślij zaproszenie do