Temat: Marycha w Sejmie. Requiem dla snu.
Czyli kwestia jest stara jak świat - czy zalegalizować marihuanę?
Argumentów zarówno "za" jak i "przeciw" jest dużo. Jak dla mnie najbardziej przemawiającym jest ten z alkoholem. "Procenty" są legalne, w formach mniej lub bardziej niezdrowych (nikt mi nie powie, że jabol jest konsumowany "dla zdrowotności"), ale marycha - już nie. Jak kiedyś usłyszałem stwierdzenie, że ktoś marihuanę przedawkował, to śmiech mnie ogarnął - bo to ma mniej więcej taki sens, jakby ktoś powiedział o kimś, że ten się na śmierć zapił dwoma piwami.
Jeśli jednak zaczynamy rozmawiać o legalizacji, to trzeba sobie odpowiedzieć na pytania:
- jaka jest faktyczna, a nie propagandowa, szkodliwość marihuany (tudzież jej pozytywne, pod względem zdrowotnym, działanie)?
- jak przekłada się liczba osób, które zaczynają brać marihuanę, na liczbę osób, które - w konsekwencji - przechodzą na "twarde" narkotyki?
Zasadnym jest tu porównanie do osób, które zaczynają picie alkoholu od piwa. Czy wszyscy kończą jako alkoholicy? Mówi się przecież, że student bez browara to żaden student. Ale czy to znaczy, że wszyscy po studiach to ludzie nałogowo łojący wódę czy jabole?
Czy w przypadku narkotyków przełożenie jest takie samo?
W końcu wszystko jest dla ludzi.