Temat: Likwidacja stołówek w stołecznych szkołach trafi do...
PATOLOGIE NEOLIBERALNE:
Dotychczasowy wielki kryzys finansowy, gospodarczy, społeczny (rewolucje, strajki itp.), polityczny (zmiany we władzach naczelnych i w systemach władzy) oraz międzynarodowy (krach IV–ej globalizacji, zmiana układu sił w świecie itd.) – z końca I i z początku II dekady XXI wieku – powinien być rozpatrywany w szerszym kontekście historycznym oraz traktowany jako bezprecedensowa i nadzwyczaj kosztowna synteza patologii i wynaturzeń neoliberalizmu a – w szczególności – jego ekstremalnej odmiany amerykańsko– brytyjskiej (reaganomics, thatcherism i in.). Kryzys ten jest jednocześnie swoistym przedłużeniem bezprecedensowej – w dziejach – lawinowej serii dramatycznych upadków kolejnych systemów, jakie „wynaleziono” i jakie istniały w XX i w XXI wieku – od I rewolucji przemysłowej poczynając.
W ciągu minionego stulecia zauważalny był, najwyraźniej, efekt powolnego „domina” systemowego. I tak, zawalił się najpierw wulgarny kapitalizm, powodując wielki kryzys z przełomu lat 20–tych i 30–tych XX wieku, który doprowadził do II wojny światowej. Upadły także kolejne systemy: faszyzm, tzw. „komunizm” i powojenny neokapitalizm – traktowane przez wielki kapitał, szczególnie atlantycki, jako instrumenty makro – celem generowania zysków, rozszerzania rynków zbytu dla swych towarów i usług oraz pozyskiwania źródeł surowcowych na świecie.
Skrajny neoliberalizm stanowił finalną fazę we wspomnianym procesie upadłości systemowych. Także ten system (neoliberalny) nie zdał egzaminu w praktyce i doprowadził do obecnego globalnego kryzysu finansów, gospodarek i wartości. Stary (atlantycki) wielki kapitał okazał się niezdolny do wypracowania optymalnego i efektywnego systemu rozwoju – dla samego siebie oraz dla całego świata, ku czemu rościł on sobie wielkie pretensje, zaś jego wynaturzenia i ekscesy, szczególnie faszystowskie i neoliberalne, wyrządziły ogromne i niepowetowane szkody ludzkości. Czegoś takiego nie zaznała wcześniej cała historia rozwoju naszej cywilizacji. W turbulencjach kryzysowych załamały się w USA, we Francji, w Niemczech i in. (może – z wyjątkiem Skandynawii) modele „państwa dobrobytu” („Welfare State”), nie ma pewności, czy powróci tam kiedyś „30 chwalebnych lat dobrobytu” (1945 r. – 1975 r., tzw. „trente glorieuses”)?
Obecny globalny kryzys gospodarczy jest, przede wszystkim, klęską neoliberalizmu – jako systemu oraz jego poronionej koncepcji ideologicznej i programowej. Jest to kryzys bez precedensu w gospodarczej i ideologicznej historii świata. Bowiem, w pewnym stopniu, został on spowodowany przez obiektywne procesy gospodarcze; ale – przede wszystkim – przez nieudolność (a może celowe działania?) ludzi, szczególnie pazernych, skorumpowanych i chciwych bankierów.
Alan Greenspan, prezes Federal Reserve przez prawie 20 lat, przyznał się do winy i przepraszał za doprowadzenie do kryzysu. Jego wyjątkowość polega również na tym, iż – z USA – rozprzestrzenił się on bardzo szybko na cały świat – kanałami globalizacji. Z kolei, efekty perturbacji kryzysowych w innych krajach powracały do USA tymi samymi kanałami globalizacyjnymi i potęgowały kryzys – w USA i w poszczególnych państwach całego świata.
Neoliberałowie (i neokonserwatyści) amerykańscy popełnili kardynalny błąd w swych rachubach strategicznych i globalnych – lekceważąc czynnik chiński (tzw. China’s Rise). Naturalnie, chcieli oni zarobić jak najwięcej na rynku chińskim, ale – na współpracy gospodarczej z USA – wygrali, jak do tej pory, sami Chińczycy. Pazernych neoliberałów oślepiły ich własne kanony ideologiczne, zwłaszcza ideologia pieniądza i pogoń za zyskiem. Nie docenili też oni niezwykłej efektywności i długofalowych konsekwencji oryginalnej polityki reform i otwarcia na świat, proklamowanej przez Deng Xiaoping’a w 1978 r. oraz realizowanej z niezwykłym powodzeniem. W wyniku tej polityki (oraz pozytywnego rozwoju Indii, Rosji, państw ASEAN–u, BRICS–u i in.), w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku i w pierwszej dekadzie XXI wieku, w zasadniczy sposób zmienił się układ sił na świecie – na niekorzyść Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Gospodarka USA (i UE) stawała się coraz mniej konkurencyjna wobec New Emerging Powers. Stary kapitał (strefy Atlantyku) zaczął przegrywać historyczną rywalizację z nowym kapitałem (strefy Pacyfiku).
Zresztą, USA (i UE) same przyczyniły się do tego, przenosząc swoją produkcję i lokaty kapitałowe do Chin oraz do innych krajów rozwijających się w szybkim tempie. Dokonała się rzecz niespotykana: USA stały się dłużnikiem Chin w ogromnej skali. Obecnie udział sektora usług stanowi już prawie 80 proc. PKB USA, z tym wszakże, iż są to usługi dobre i drogie – a przez to znowu mniej konkurencyjne wobec innych). Nie mogąc więc generować dochodów i zysków tradycyjnymi sposobami (produkcja towarów i usług, sprzedaż, eksport, inwestycje, postęp naukowo–techniczny itp.), decydenci neoliberalni w USA uciekali się coraz bardziej do „metod nietradycyjnych”, zwłaszcza do oszustw, korupcji, manipulacji i malwersacji finansowo–bankowych na wielką skalę. Ostatnim dzwonkiem alarmowym przed nadciągającym kryzysem globalnym było pęknięcie tzw. bańki informatycznej (IT Bubble) i krach na giełdzie elektronicznej (NASDAQ) w Nowym Jorku. Niedługo potem wybuchła bańka nieruchomościowa (hipoteczna) i nadszedł sam kryzys. Zemściła się polityka niewidzialnej ręki rynku, taniego pieniądza i życia na kredyt (monetaryzm neoliberalny).
Paradoks obecnego kryzysu amerykańskiego i globalnego polega na tym, iż – przy odrobinie wyobraźni i realizmu – można było go uniknąć bez większych trudności! Na przeszkodzie temu stanęły jednak patologie i obsesje neoliberałów oraz absurdalne przekonanie, że ich system jest najlepszy z możliwych. We własnych egoistycznych celach, wylansowali oni tzw. gospodarkę wirtualną (np. manipulacje i nowe produkty bankowo–finansowe) – w odróżnieniu od gospodarki realnej (produkcja, konsumpcja, inwestycje itp.), zredukowali nieomalże do zera nadzór bankowy i systemy ostrzegawcze. „Eksperci” z Goldman Sachs kształcili Greków w zakresie „kreatywnej księgowości”, żeby ukrywać faktyczny stan zadłużenia kraju i zarabiać na tym. Za rządów konserwatystów w Grecji dług publiczny wyliczono – takimi metodami – na 7 – 8 proc. PKB. Ale gdy do władzy doszła tam centrolewica, to szybko okazało się, że wskaźnik ten wynosi prawie 20 proc.! Tak zaczęła się na dobre wielka tragedia współczesnej Grecji – najstarszej cywilizacji europejskiej. Analogia z cykutą dla Sokratesa nasuwa się sama przez się.
Przyczyny kryzysu są więc splotem czynników subiektywnych (błędy decyzyjne i przypadki patologiczne) oraz sytuacji obiektywnych – powstałych w wyniku działania tych czynników oraz (naturalnie), zręcznych poczynań konkurentów zagranicznych, szczególnie chińskich. Od dawna było ewidentne, iż polityka USA zmierza w niebezpiecznym kierunku. Nieskromnie, zacytuję wstępne zdanie z mojego opracowania w tej kwestii: „Na progu 21. wieku USA – jako mocarstwo nr 1 – staje w obliczu alternatywy: albo samo się załamie i wciągnie w przepaść ‘resztę świata’ – w wyniku niewłaściwej polityki wewnętrznej i globalnej; albo też ‘reszta świata’ przydusi USA (i samą siebie) piramidą nierozwiązanych problemów politycznych, gospodarczych, społecznych, ekologicznych, militarnych i innych”[1]. Pięć lat później, również prof. Nouriel Roubini z USA i inni realistycznie myślący specjaliści przewidzieli nadejście obecnego kryzysu globalnego.
KONSEKWENCJE PRAKTYCZNE
Podobnie jak w poprzednich przypadkach znanych z historii gospodarczej świata, również obecny wielki kryzys globalny przechodzi przez kolejne fazy: finansową, ekonomiczną, społeczną (rewolucje, strajki i niepokoje społeczne), polityczną (liczne zmiany rządów i przywódców politycznych i in.) i międzynarodową (zmiana układu sił w świecie, nowe zagrożenia, np. terroryzm itp.). Pisałem o tym wielokrotnie we własnych opracowaniach, m.in., na łamach „Przeglądu Socjalistycznego”. Za najbardziej spektakularne i dziejotwórcze spośród tych wydarzeń należy uznać rewolucje islamskie, perturbacje greckie, Occupy the Wall Street Movement w USA i wiele innych. Wybuch kryzysu był silnym katalizatorem, który spowodował, w szczególności, rewolucje islamskie. Zresztą, jak mogłoby być inaczej, skoro, np., w Egipcie, średni dzienny dochód per capita kształtuje się w granicach 1 – 2 USD!?
Kryzys zapoczątkowany w USA ogarnął, praktycznie, cały świat, nie wykluczając Japonii (upadek władzy liberalnej – po 50 latach rządzenia), a nawet Szwajcarii, Bahreinu czy Arabii Saudyjskiej. W Chinach – stopa wzrostu PKB, utrzymująca się w granicach 10 proc. rocznie od dłuższego czasu, zmniejszyła się ostatnio o prawie 2 proc. Władze chińskie zakładają dalsze obniżanie tego wskaźnika ilościowego – preferując jakościowe „reformowanie reform” oraz ekspansję globalną. Jednak chyba największe (pod każdym względem) szkody i straty moralno – materialne wyrządził amerykański wirus kryzysowy Europie, Unii Europejskiej – w ogólności i strefie euro – w szczególności. Tym razem, solidarność atlantycka okazała się mrzonką i pustosłowiem. Jedynie państwa skandynawskie są swoistą „wyspą” względnego spokoju, stabilizacji, rozwoju i dobrobytu – w warunkach tsunami kryzysowego. Jest to wynikiem sprawdzonej w praktyce demokracji i społecznej gospodarki rynkowej w tych państwach, w zasadzie – wolnej od wynaturzeń neoliberalizmu. Nic dziwnego, że także spółdzielczość skandynawska rozwija się pomyślnie, niezależnie od kryzysu.
Za wcześnie jeszcze na kompleksowy bilans zniszczeń i strat moralno – materialnych oraz społeczno – politycznych spowodowanych przez kryzys; może on potrwać znacznie dłużej niż się niektórym wydaje!? Jednakże w świetle dostępnych już analiz, danych i prognoz oraz własnych przemyśleń, zasadna wydaje się hipoteza, iż łączne straty i spustoszenia spowodowane do tej pory przez ekstremalny neoliberalizm i kryzys będą znacznie wyższe niż straty wyrządzone przez upadek tzw. „komunizmu” (de facto: systemu radzieckiego – Sovietism’u). Znamienne, przy tym, jest to, że – kiedy upadał Sovietism – neoliberałowie gloryfikowali swe historyczne zwycięstwo i podnieśli niebywałą wrzawę propagandową na cały świat; zaś gdy upada neoliberalizm – lewica europejska i światowa nie jest w stanie wykorzystać tego faktu we własnych celach i pro publico bono, zachowuje się raczej potulnie a nawet podejmuje próby kolaborowania ze skompromitowanymi neoliberałami.
Kryzys oznacza, przede wszystkim, krach fundamentalnych kanonów neoliberalnych oraz całej tej ideologii i ekonomii. Zgubnymi okazały się, zwłaszcza, teorie i koncepcje Miltona Friedman’a i jego szkoły chicagowskiej (tzw. Chicago Boys). „Niewidzialna ręka rynku”, mająca stanowić „złoty środek” na bolączki i dylematy współczesnej gospodarki neoliberalnej, okazała się być jej grabarzem. Znienawidzony przez neoliberałów i sprowadzany przez nich do „zera” interwencjonizm państwowy stał się kołem ratunkowym dla gospodarek i dla przedsiębiorstw pogrążających się w otmętach kryzysowych. Właśnie „widzialna ręka” najwyższych władz USA i innych państw nakazała ratowanie ogromnymi subsydiami bankrutujących wielkich banków i firm ubezpieczeniowych oraz drukowanie dolarów bez pokrycia, zwiększając ryzyko inflacji do niebotycznych rozmiarów. Dotychczasowe koszty ratowania sektora finansowego (tzn. dotacje z budżetu – czyli z kieszeni podatników) w USA szacuje się na 2,5 bln USD, zaś w strefie euro – na 1,2 bln euro. Ale strefie tej potrzeba dodatkowych 2 bln euro dla ustabilizowania sytuacji. Ten sam interwencjonizm, tym razem wielonarodowy – zastosowano w przypadku ratowania bankrutującej gospodarki greckiej przez „tandem Merkozy”, zarządzający de facto UE i strefą euro.
Wielkie ryzyko inflacyjne dla gospodarek narodowych i dla całego gospodarstwa światowego związane jest z monetaryzmem neoliberalnym, lansowanym zwłaszcza w USA. Zakłada on, m.in., wpuszczanie maksymalnej ilości papierowego pieniądza do obiegu gospodarczego. Znamienne, iż – wbrew namowom i naciskom zza oceanu – „tandem Merkozy” i UE nie stosuje tej metodologii, preferując raczej cięcia i ograniczanie wydatków. Ta metoda też nie jest najlepsza – grożąc osłabieniem tempa wzrostu gospodarczego i petryfikacją kryzysu. Główni decydenci amerykańscy i unijni podejmują decyzje (często chybione) na własną rękę i odpowiedzialność, nie pytając nikogo (zwłaszcza społeczeństw) o zdanie. Neoliberałowie nie mają jednak skutecznej recepty na kryzys, brną dalej po omacku – lansując ostatnio tzw. populistyczny liberalizm, obejmujący również egalitaryzm i inne koncepcje tego rodzaju. To wymowna ilustracja impotencji i bezradności neoliberalnej. Towarzyszy temu systematyczne osłabianie pozycji dolara amerykańskiego, szczególnie jako waluty rezerwowej oraz bezprecedensowy wzrost ceny złota (1 uncja = już prawie 2.000 USD, czyli około 10 razy więcej niż w normalnych czasach!), innych metali szlachetnych i diamentów. Chiny zmniejszają udział USD w swych rezerwach walutowych (prawie 3,5 bln USD!) i rozliczają się w juanach z coraz większą liczbą partnerów gospodarczych (np. Rosja, Japonia, Hong Kong, państwa ASEAN–u i in.). Zresztą, gdyby nie chiński pragmatyzm i boom gospodarczy, również w obecnych warunkach kryzysowych, to gospodarka światowa znalazłaby się w stokrotnie gorszej sytuacji. Np., w roku 2003 udział PKB ChRL w Światowym Produkcie Brutto (ŚPB) stanowił zaledwie 4,6 proc., natomiast przekroczył on 15 proc. – w roku 2010!
Neoliberalna „ideologia pieniądza” powoduje kolosalne spustoszenia w świecie. Na pierwsze miejsce wysunięto dążenie do zdobywania pieniędzy (i dóbr materialnych) oraz pogoń za zyskiem. Dobro człowieka, całych społeczności i narodów, zepchnięto na dalszy plan. Szerząca się dehumanizacja na wszystkich szczeblach zarządzania i drabiny społecznej jest karygodną zbrodnią przeciwko ludzkości, popełnianą przez neoliberałów. Mieć to będzie dramatyczne konsekwencje dla przyszłości naszej cywilizacji. Pogłębia się kryzys ONZ–tu, Ligi Arabskiej i wielu innych organizacji międzynarodowych oraz proces anarchizacji w stosunkach globalnych. Kształtują się one raczej żywiołowo i w trybie trudnym do opanowania i do przewidzenia. Niepokojąco nasila się terroryzm (np. Irak, Syria, Pakistan, Francja i in.) oraz skrajna prawica. Takie są też bardzo niebezpieczne konsekwencje kryzysu.
W zasadzie, każdy robi, co chce i nikt za nic nie odpowiada (np.: wyprzedzające uderzenia militarne, tzw. „Pre–emptive Strikes”, mordowanie tysięcy Palestyńczyków, Irakijczyków, Afgańczyków i Kurdów; egzekucja bin Ladena, Qaddafiego czy uczonych irańskich – bez prawomocnych wyroków, metodami kowbojskimi itp).
Neoliberałowie atlantyccy nieraz sięgali, w ostatnich latach, po hard power (szczególnie siły zbrojne), którymi dysponują jeszcze w nadmiarze (Irak, Afganistan, Libia...), teraz grożą Iranowi. Nie należy wykluczać, że mogą oni sprowokować większą awanturę wojenną – dla zakamuflowania skutków kryzysu wobec opinii publicznej i ewentualnego odrobienia już poniesionych strat. Muszą się jednak liczyć oni z faktem, że czasy „polityki kanonierek” i „prawa pięści” już minęły i że nowy układ sił globalnych nie pozwala wojowniczym neoliberałom na bezkarność.
Załamanie systemu neoliberalnego w poszczególnych krajach, zwłaszcza w USA, w W. Brytanii i w Japonii oraz systemu jednobiegunowego (USA) w świecie doprowadziło do powstania bardzo niebezpiecznej luki (próżni) systemowej w obydwu tych płaszczyznach. Ludzkość znalazła się w trudnym okresie przejściowym. W skali krajowej, nie ma (z pewnymi wyjątkami: np. Chiny, Iran, Skandynawia, Szwajcaria i in.) optymalnego i efektywnego modelu rozwoju. Co po neoliberaliźmie? – oto jest pytanie! Poszukiwania trwają – ale są niemrawe, głównie ze względów kryzysowych i z powodu fanatycznego oporu ze strony neoliberałów. Pewne jest jednak, iż neoliberalizm i neokapitalizm postjałtański jest już nie do utrzymania. Niezbędny chyba będzie nowy model (system) kojarzący umiejętnie elementy wolnego rynku i interwencjonizmu państwowego (np. casus chiński, coraz bardziej popularny wśród przedsiębiorców z USA).
Lepiej jest natomiast w skali globalnej. Upadek systemu jednobiegunowego, który istniał przez pewien czas – w ślad za systemem dwubiegunowym – nie doprowadził jeszcze do utworzenia racjonalnego i perspektywicznego systemu wielobiegunowego oraz nowego ładu polityczno–ideologicznego i społeczno–gospodarczego w świecie. Jednak, w tym przypadku, poczynania praktyczne są znacznie bardziej zaawansowane (główne filary tego nowego systemu to: BRICS, proponowana Unia Euroazjatycka, Unia Afrykańska, ASEAN, Organizacja Państw Ameryki Południowej i Karaibów i in.). Zasadne jest pytanie, jak układ atlantycki (szczególnie USA i UE) znajdzie swoje miejsce i funkcje w świecie wielobiegunowym i jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić, także w świetle skutków kryzysu globalnego, jaki ten układ spowodował? Nie mam jeszcze odpowiednio uargumentowanych odpowiedzi na te pytania.
STRATY GOSPODARCZE
W kategoriach ekonomicznych i finansowych – kryzys wyrządził już ogromne i nieobliczalne szkody społeczeństwom i spółdzielczości (w skali poszczególnych krajów i w całym świecie). IV globalizacja poniosła fiasko. Nasila się protekcjonizm. Zahamowany i zniekształcony został normalny rozwój społeczno–gospodarczy, obrót towarów i usług, proces inwestycyjny i in. Nastąpiły znaczne spadki: stopy wzrostu gospodarczego (PKB), popytu i (w konsekwencji) podaży, handlu wewnętrznego i międzynarodowego. Wzrosły też ceny surowców, zwłaszcza strategicznych i energetycznych (np. ropa naftowa i gaz), co spowodowało zwiększenie kosztów produkcji oraz cen wszystkich towarów i usług. Dodatkowa podaż pieniądza na rynek (np. celem ratowania bankrutujących krajów i koncernów) nasila ryzyko inflacji i nowej fazy kryzysu. Do bezprecedensowych rozmiarów zwiększyła się skala zadłużenia państw, rządów, producentów i konsumentów. Decydenci starają się przerzucać na kolejne pokolenia ciężar spłaty bajońskich długów. Dotychczasowe sumaryczne straty finansowe już spowodowane przez kryzys w gospodarstwie światowym ocenia się na ponad 300 bln USD!
Fanatyzm i obsesja prywatyzacyjna neoliberałów doprowadziła do zachwiania względnej równowagi między głównymi formami własności: spółdzielczą, państwową i prywatną – na niekorzyść dwóch pierwszych spośród ww. form. Spółdzielczość poniosła znaczne straty także z tego tytułu. Ze względów doktrynalnych, usiłowano i usiłuje się nadal, tu i ówdzie, prywatyzować (często – sprzedawać za bezcen) wszelkie możliwe dobra i składniki majątku narodowego – wbrew logice, zdrowemu rozsądkowi i rachunkowi ekonomicznemu. Casus polskiego przemysłu stoczniowego jest wielce wymowny w tym względzie. Inny przykład: the US Defense Department wynajmował prywatne firmy specjalistyczne do obsługi wojska w czasie wojny w Iraku, co mogło stanowić krok w kierunku... prywatyzacji sił zbrojnych. Proces żywiołowej i bezmyślnej prywatyzacji wyrządził już wielkie szkody gospodarkom, producentom i konsumentom z poszczególnych krajów i z całego świata, prowadząc do intensyfikacji zjawisk patologicznych, zwłaszcza korupcji, na olbrzymią skalę.
Nierzadko, sprywatyzowane żywiołowo przedsiębiorstwa bankrutują coraz częściej, zaś lekceważone przez neoliberałów państwowe i spółdzielcze podmioty i działy gospodarki narodowej oraz życia społecznego napotykają na ogromne problemy w realizowaniu swych zadań statutowych. Potwierdzeniem tego jest np. niewydolność służby zdrowia i ubezpieczeń społecznych w USA, w Polsce i w innych krajach. Jeden ze skutków polityki neoliberałów (szczególnie monetaryzmu i maksymalizacji zysków) jest chyba najmniej oczekiwany przez nich, bowiem, de facto, władza wymyka się z rąk partii politycznych i zawodowych polityków oraz staje się udziałem bogaczy, finansistów i bankierów.
Kryzys potwierdza, iż, np., w Europie, zjawisko to jest potęgowane przez tzw. proces integracji polityczno–gospodarczej i unijną biurokratyczną centralizację decyzyjną. Oznacza ona, że Ateny, Lizbona, Madryt, Rzym czy Warszawa mają coraz mniej do powiedzenia w sprawach narodowych i międzynarodowych oraz, że decydują o nich i za nich podejmują możnowładcy z Berlina, z Paryża czy z Brukseli, a także – coraz częściej – finansiści i bankierzy, zamiast polityków.
Niech przemówią wybrane i przykładowe liczby – dla zilustrowania dotychczasowych strat społecznych i gospodarczych we współczesnym świecie. Przede wszystkim, ekstremalny neoliberalizm i kryzys doprowadził do zaostrzenia i tak już katastrofalnej sytuacji społecznej i demograficznej w wielu krajach i regionach Ziemi. Wprawdzie, akurat w czasach kryzysu, liczba ludności naszej planety przekroczyła 7 mld osób oraz zwiększyła się średnia długość życia itp., to jednocześnie gwałtownie pogorszyły się warunki pracy i bytowania, a także – i coraz częściej – marnej wegetacji miliardów ludzi. Zwiększyła się przepaść między biegunem biedy i biegunem bogactwa. Nawet w „klubie najbogatszych” (OECD) średnie dochody najzamożniejszych obywateli są dziesięciokrotnie wyższe od najbiedniejszych. Wymowne jest kluczowe zawołanie ruchu „Occupy the Wall Street”: „99 proc. (średniaków, biednych i nędzarzy), 1 proc. (zamożnych, bogatych i bogaczy)”. Kryzys uwypuklił także niebywały paradoks naszych czasów: wręcz fantastyczny postęp naukowo–techniczny jest traktowany głównie jako instrument generowania zysków dla bogaczy. Nie służy on odpowiednio poprawianiu losu „średniego obywatela” Ziemi – lecz raczej sprzyja jego zniewoleniu i poniżeniu (wykluczeniu – jak się teraz powiada). Tak to wygląda w przeważającej większości krajów, na które spadło odium i patologie neoliberalne.
Już ponad 1 mld ludzi na świecie ma do dyspozycji tylko 1,25 USD (średnio) dziennie na utrzymanie. Tyle samo obywateli naszej planety nie ma dostępu do czystej wody. Ponad 50 mln Amerykanów żyje w biedzie, czyli poniżej minimum socjalnego (under the poverty level = około 24.000 USD na czteroosobową rodzinę – rocznie; w USA – to b. mało). Miliony ludzi umierają niepotrzebnie z powodu chorób, epidemii, braku lekarstw i odpowiedniej opieki lekarskiej. W Afryce Subsaharyjskiej około 30 proc. noworodków przychodzi na świat z wirusem HIV. W Indiach, przeżywających przecież boom gospodarczy, co piąte urodzone dziecko nie dożywa wieku 5 lat. Społeczeństwa starzeją się, np. w Europie i w Chinach. Można mnożyć bez końca przykłady katastrofy demograficznej w różnych krajach i regionach świata, pamiętając jednocześnie o tym, iż w kołach neoliberalnych, neokonserwatywnych i skrajnie prawicowych pojawiają się coraz częściej antyludzkie koncepcje neomalthusiańskie postulujące... radykalne zmniejszenie (jak?) liczby mieszkańców Ziemi („for Survival”) – a nie poprawę doli już żyjących na naszej planecie.
W ostatnich latach kryzysowych zwiększyła się (już o 30 mln osób) liczba bezrobotnych w świecie. Wynosi ona obecnie prawie 350 mln. Liczbę tę należałoby pomnożyć przez 3 lub 4 (członkowie rodzin) i wówczas uzyska się rzeczywisty obraz sytuacji biednych ludzi cierpiących wskutek dotkliwej plagi bezrobocia. Stopa bezrobocia utrzymuje się granicach 10 proc. w USA i w strefie euro, osiągając rekordowy wynik w granicach 25 proc. w Hiszpanii. Liczba bezrobotnych w W. Brytanii wyniosła ostatnio 2,67 mln osób (najwięcej w ciągu minionych 20 lat). Neoliberalizm jest niewydolny w zakresie tworzenia nowych miejsc pracy. Tymczasem, globalne wydatki na zbrojenia przekroczyły 2,5 bln USD (USA – 700 mld USD; Chiny – ponad 100 mld USD, oficjalnie). Stany Zjednoczone wydatkowały już ponad 3 bln USD na prowadzenie nonsensownej wojny w Iraku i w Afganistanie (nie licząc kosztów poniesionych przez sojuszników USA).
I wreszcie, plaga zadłużenia – globalnie i w skali poszczególnych krajów. Neoliberałowie, zwłaszcza monetaryści, narzucili państwom, producentom i konsumentom fatalną manierę działania i życia na kredyt. Łatwe kredyty (nisko oprocentowane), udzielane na ogromną skalę, miały stanowić źródło zysków dla wielkiego kapitału. Tak się jednak nie stało, zyski okazały się iluzoryczne a zadłużenie świata niepomiernie wzrosło. Będzie to miało poważne konsekwencje negatywne na długie lata, być może nawet na 100 – 150 lat, bowiem długi trzeba spłacać. Brak jest jeszcze wiarygodnych globalnych danych sumarycznych w tej kwestii. Bowiem, znaczną część zadłużenia stanowią tzw. długi ukryte (np. szpitali, instytucji ubezpieczeniowych, funduszy inwestycyjnych itp.).
Pewne jest natomiast, iż zadłużenie należy określać odpowiednią miarą, gdyż samo tylko podawanie tzw. długu publicznego (rządowego) – jak to ukazuje „licznik Balcerowicza” w Warszawie – jest mylące i niewystarczające. Bowiem, są cztery główne kategorie długów: publiczny, przedsiębiorców, konsumentów i zagraniczny. Dopiero w ujęciu łącznym ukazują one prawie pełną wartość jawnego zadłużenia poszczególnych krajów. Z reguły, dług publiczny stanowi od 15 do 30 proc. ogólnego zadłużenia danego państwa. Np., w przypadku USA wynosi już ono ponad 90 bln USD i stale rośnie (odsetki). W konsekwencji – budżet federalny USA na 2013 rok przewiduje deficyt w wysokości 901 mld USD. W UE – tylko dług publiczny (łącznie) stanowi 80 proc. (łącznego PKB Unii) i przekracza 10 bln euro. W strefie euro łączny dług publiczny zbliża się do 4 bln euro. We Włoszech jego wartość wynosi 1,97 bln euro; w Hiszpanii – 705 mld euro; w Belgii – 355 mld euro; w Grecji – 339 mld euro (tzn. 170 proc. PKB!); w Portugalii – 179 mld euro i w Irlandii – 154 mld euro. Natomiast, w Japonii – zadłużenie łączne wynosi około 12 bln USD (200 proc. PKB! Z tym, że znaczna większość tej sumy znajduje się w rękach rodzimych kapitalistów i bankierów).
W konkluzji, długofalowo nieuchronne są kolejne kulminacje kryzysu globalnego i krachu neoliberalizmu. I–sza, jak do tej pory – najpoważniejsza z nich, nastąpiła w latach 2008–9. Nieudolni decydenci tworzą nowy kryzys – nie likwidując poprzedniego. Działa już groźny efekt kumulacyjny istniejących negatywów kryzysowych z różnych dziedzin: politycznej, ideologicznej, społecznej, finansowej, ekonomicznej i globalnej. Suma tych negatywów da o sobie znać dopiero po pewnym czasie – w odniesieniu do każdego obywatela, społeczeństwa, narodu i całej ludzkości. Wtedy też powinno nastąpić właściwe przesilenie systemowe (raczej gwałtowne niż pokojowe), bowiem jakościowa zmiana sytuacji na lepsze możliwa będzie dopiero wówczas, gdy neoliberalizm zniknie całkowicie z mapy świata.
Tymczasem jednak – patologia, destrukcja, korupcja i demoralizacja neoliberalna sięga nawet szczytów władzy. Splamione zostały, m.in., takie nazwiska jak: Sarkozy, Chirac, Strauss–Kahn, Wulff, Berlusconi, Putin, Madoff i wiele innych. Naturalnie, alternatywą wobec ekstremalnego neoliberalizmu jest nowoczesna społeczna gospodarka rynkowa – z zachowaniem specyfiki każdego kraju, odpowiednich proporcji między rodzajami własności oraz elementami wolnego rynku i interwencjonizmu państwowego. Niezbędny też będzie nowy ład globalny, bazujący na wielobiegunowości. Zresztą, od zarania – spółdzielczość na świecie preferuje „gospodarkę społeczną” („Social Economy”).
Jarek Kisiołek edytował(a) ten post dnia 18.06.12 o godzinie 21:46