Temat: Liberalna gospodarka kręci sznur na swoją głowę
Jarek K.:
bardzo ciekawy tekst, zachecam do przeczytania - wyjasnia aspekty liberalizmu.
Andrzej Targowski
Nie miał racji Francis Fukuyama, że system liberalnej demokracji jest najdoskonalszy do obrony praw uniwersalnych. (CC By-NC-SA New America Foundation)
A jaki jest najdoskonalszy?
...jakby była to prawda objawiona i niepodlegająca żadnej ocenie.
Kupa lewackich mediów i samych lewaków tę koncepcję atakuje - czasem w sposób kompletnie identyczny, tzn. jakby to ich gadanie i pisanina były prawdą objawioną niepodlegającą żadnej ocenie. Skoro jednym wolno - to drugim nie?
Wiele strategii gospodarczych w swym czasie było słusznych. Z tym, że żadna nie trwa wiecznie. Każda ma określony zasób możliwości, po których wyczerpaniu przestaje być skuteczna. Tak się ma też z liberalną gospodarką. Funkcjonowała bardzo dobrze po drugie wojnie światowej, aż doprowadziła, dzięki Internetowi, do globalizacji i w XXI wieku przestała być przydatną. Gorzej: stała się kryzysogenną i niebezpieczną dla społeczeństwa.
Według lewaków taka gospodarka nigdy nie funkcjonowała dobrze. Więc nic nowego.
Liberalna gospodarka głosi zasadę deregulacji swego funkcjonowania i nadrzędność interesów biznesu nad dobrem społeczeństwa.
Strategia ta była stosowana ze wzmożoną intensywnością za czasów prezydentury Ronalda Reagana (1981-1989) i premierostwa Margaret Thatcher (1979-1990). W rezultacie powstały wielkie korporacje, które poprzez wykupywanie mniejszych konkurentów przejęły rządy. Ich szefowie oraz akcjonariusze dorobili się olbrzymich majątków. Zarobki kadry zarządzającej poszybowały w górę.
Zapytam - i co z tego? Czy to są zarobki polityków? To kwestia prywatnych firm komu i ile płacą - i w końcu czas, żeby sobie parę osób wbiło do łbów, że ustawowe regulowanie składów zarządów prywatnych firm poprzez parytety majątkowo - płciowe jest wręcz przestępstwem. A jeśli chodzi o dorobek akcjonariuszy - nikt nikogo nie zmusza do trzymania u siebie akcji danej firmy. Do kupowania zazwyczaj też nie. Więc co to za argumenty? Socjalistyczna zazdrość wobec tego, że ktoś się dorobił?
Na przykład w USA, szef wielkiej korporacji zarabia prawie 500 razy więcej niż jej pracownik. W firmie Home Depot prezes 2 stycznia do południa zarobił tyle, ile jego przeciętnie uposażony pracownik dostanie za cały rok. W Wielkiej Brytanii wskaźnik ten wynosi 1 do 120, jest niższy niż w USA, ale też bardzo wysoki.
I co wynika z powyższego? Konieczność wprowadzenia socjalistycznych regulacji, które będą dbać o "sprawiedliwy" rozdział dóbr? I może jeszcze ustanowienie odpowiednich komisji, które tego "sprawiedliwego rozdziału" będą pilnować?
Pensje szefów nie są uzależnione od efektywności zarządzania firmą. Zwykle, gdy Chief Executive Officer (CEO) zostaje zwolniony, dostaje wielomilionową odprawę, nieraz tak dużą, jak główna wygrana na loterii. Tylko, że w tym przypadku nie los, a kontrakt gwarantuje worek pieniędzy. W 2011 r. został zwolniony szef firmy Hewlett–Packard za nagabywanie seksualne podległej mu konsultantki. Otrzymał odprawę 18 mln dol. i zaraz został zatrudniony na podobnym stanowisku w firmie Oracle.
Dobrze. O ile pamiętam - to Oracle jest korporacją komercyjną, nie mającą powiązań z rządem na taką skalę, jak ma to miejsce np. w Polsce. Czy gdyby ten cały dyrektor nic nie umiał - to by "zaraz został zatrudniony na podobnym stanowisku w firmie Oracle"? Zwłaszcza mając opinię faceta, który poleciał za molestowanie seksualne? Nie wydaje mi się.
Zakłada się bowiem, że krociowe dochody inwestują, tworząc nowe miejsca pracy.
Swoje własne dochody? Niby dlaczego mieliby to robić?
Być może tak było kiedyś, obecnie angażują swe miliony poza granicami krajów, w których płacą podatki.
Kto im tego broni?
Zawrotne sumy uposażeń i odpraw szefów korporacji pochodzą z niewypłacanych akcjonariuszom, przechwytywanych dywidend. Czyli wielcy kapitaliści w praktyce okradają małych kapitalistów.
Masz babo placek... A przecież niby ci akcjonariusze tyle zarabiają, że olbrzymie majątki mają! Wyżej wyraźnie jest coś takiego napisane!
Mamy tu do czynienia z faktyczną Rewolucją Menedżerów, którą zapowiadał w 1941 roku James Burnham, amerykański socjolog i politolog (trockista, a potem zawzięty przeciwnik komunizmu). Twierdził, że menedżerowie przejmą władzę w Bloku Sowieckim, a także w Niemczech (nazistowskich) i Włoszech (faszystowskich).
Czyli wychodzi na to, że
primo: zmądrzał,
secundo: pośrednio dowiódł, że faszystowskie Niemcy i Włochy to kraje socjalistyczne, znaczy się lewicowe. Brawo!
Liberalna gospodarka przypomina węża, który zjada swój ogon. Albo „sznur Lenina”, na którego zakup bankier pożyczy pieniądze i zarobi, wiedząc nawet, że na tym sznurze zostanie powieszony.
Z tym sznurem to trochę inaczej szło... Ale nie dziwi mnie użycie tego przykładu...
Co gorsze, wielkie firmy zaniedbują badania i rozwój, bowiem nowe produkty pozyskują wykupując małe innowacyjne firmy. A potem zwalniają najdroższych pracowników, by wykazać obniżkę kosztów i zasłużyć na bonus. W efekcie pracownicy przestają być lojalni wobec firmy, a firma wobec pracowników.
Pewnie. I świat stał i stoi w miejscu. A autor tego artykułu musiał go sam na maszynie wystukać i zanieść do redakcji porannej gazety, tak jak bywało 50 lat temu...
Sytuacja w USA zaczyna przypominać kulturę pracy w PRL, a najlepiej widać to w dużych domach towarowych. Pracownicy zbywają i lekceważą klientów, działając na szkodę firmy. Firma wykorzystuje zaś swych ludzi, każąc np. kasjerkom stać nieprzerwanie po kilka godzin. W Europie mogą, chociaż siedzieć na podwyższonych stołkach. Biznes staje się bezwzględny wobec pracowników, w imię lepszej efektywności. I nic już nie ma wspólnego z liberalnością.
Boże... Przecież biznes zawsze taki był - niezależnie od systemu...
Rozregulowana gospodarka doprowadziła wręcz do likwidowania przemysłu w rozwiniętych krajach, bo się to nie opłaca
PRAWDZIWĄ przyczyną likwidacji tego przemysłu były wysokie podatki i koszty "sprawiedliwej redystrybucji dóbr" powprowadzane przez socjalistów (tak tak - nawet ze Szwecji producenci uciekali, jednego mogę wskazać ze swojej zawodowej przeszłości)!!! Nie liberalna gospodarka.
Kryzys gospodarczy w 2008 roku był wynikiem ekscesów Wall Street. Wiele jej firm i ich szefów powinno zostać pociągniętych do odpowiedzialności prawnej. Łamanie przepisów było w nich nagminne, a przykładem może być firma ubezpieczeniowa AIG, która nie miała skomputeryzowanego systemu finansowego, by utrudnić wgląd i ocenę stanu jakości kontraktów oraz wysokości dochodów. Nikt nie został jednak skazany, choć jesienią 2011 roku, po trzech latach śledztwa, oskarżono parę osób. Przypomina się powiedzenie Hegla: „Jeśli teoria nie zgadza się z faktami, tym gorzej dla faktów”.
Jakie przepisy "nagminnie" łamano?
Autor nie ma bladego pojęcia o prawdziwych powodach tego kryzysu...
Weźmy przykład z prawyborów w Stanach Zjednoczonych, które odbywają się w latach 2011-2012 w Partii Republikańskiej. Głównym hasłem jest gospodarka i zatrudnienie, ale gospodarka rozregulowana, bowiem zdaniem kandydatów na prezydenta, tylko taka gospodarka może zagwarantować zatrudnienie. To nic, że liberalna gospodarka, na skutek deregulacji, doprowadziła do głębokiego kryzysu. Niepomni przyczyny zapaści, politycy prą do jeszcze większego rozregulowania. Wbrew oczywistym faktom. Nie chodzi im bowiem o dobro społeczeństwa, tylko o dobro biznesu.
Same zapędy do regulowania wszystkiego odgórnie już sprawiają jak najgorsze wrażenie. Kiedyś wprowadzano coś takiego w życie. W ZSRR na przykład.
Republikańscy liderzy mają nawet odwagę głosić konieczność zlikwidowania zabezpieczenia społecznego (social security), utworzonego przez prezydenta Roosevelta w 1935 r., by zapewnić minimum środków do życia ludziom, których dotknął Wielki Kryzys. Obecnie z tego zabezpieczenia żyje ponad 50 mln ludzi.
Nie. Obecnie z tego zabezpieczenia co najwyżej [b]korzysta ww. liczba ludzi. A naprawdę żyje z zupełnie czegoś innego.
Ponadto Republikanie chcą ograniczyć system opieki zdrowotnej dla starszych i najbiedniejszych, a także dla zatrudnionych, co wprowadził prezydent Barack Obama. Bo liberalna gospodarka, to taka, w której najlepiej mają się ludzie mocni i przedsiębiorczy. Jak jesteś słaby, to nie masz prawa do życia, a na pewno nie na koszt państwa.
Jasne. Spójrzmy na Polskę i gospodarkę, której w niemal żaden żywy sposób nie można nazwać liberalną. Jak wygląda u nas ochrona zdrowia?
Jak z tego widać, zwolennicy gospodarki liberalnej nie tylko nie schodzą w USA do podziemia, ale wychodzą na czoło w mediach i polityce. Pomaga im w tym fakt, że prezydent Obama jest Afroamerykaninem i liderzy liberalnej gospodarki (biali i konserwatywni) za wszelką cenę chcą go usunąć z urzędu. Być może podobnie myśli też wielu Demokratów, którzy są zawiedzeni rządami swego prezydenta. Bowiem on stara się być „bardziej biały” niż większość białych obywateli.
Kretynizm totalny. To właśnie za prezydentury Obamy amerykański deficyt budżetowy osiągnął poziom, jakiego nigdy wcześniej nie osiągał w historii. I to dlatego ludzie chcą go odsunąć. Na pewno nie dlatego, że jest czarny - choć, oczywiście, poprzez taką argumentację próbuje się go uczynić niewywalalnym.
Na tym polega największa klęska liberalnej gospodarki, że promuje kapitalizm bez ludzkiej twarzy oraz prowokuje do niepokojów społecznych na dużą skalę
Prawda jest taka, że to, co mamy obecnie, to nie jest żadna liberalna gospodarka. To system zarządzania zasobami znacznie bliższy socjalizmowi niż liberalizmowi.
Ale przecież pomiędzy tymi skrajnościami można znaleźć złoty środek. Tylko trzeba mieć wolę polityczną i otaczać się ludźmi twórczymi. Nie bać się ich, nie usuwać ze swego otoczenia.
No wreszcie coś sensownego...
Sukces Południowej Korei polega na tym, że swego czasu 100 liderów potrafiło osiągnąć konsensus, jak w zgodzie rozwijać swój kraj. I rozwinęli. A ilu liderów zgadza się, co do strategii gospodarczej w Polsce? Liberalnej? Kilkudziesięciu, czy paru? Może z historycznego punktu widzenia to słuszna strategia. Problem w tym, że w XXI wieku historia już nie chce się powtarzać. I nasuwa się zaraz pytanie, jakie by zadał Wiech, „z czym do gości panowie?”.
Cały ten artykuł to próba wmówienia komuś przysłowiowego dziecka w brzuch.
Jeśli suknia ślubna uświniła się w błocie, to w żaden żywy sposób nie można już twierdzić, że ona jest biała. Autor tego artykułu jednak wyraźnie próbuje to zrobić. Co gorsza - udaje mu się...