Temat: katastrofa w Smoleńsku
Marcin F.:
Kapitan Arkadiusz Protasiuk, dowódca załogi prezydenckiego samolotu, był jednym z najlepszych pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Jednak, jak ustaliła "Rzeczpospolita", nawet on nie miał uprawnień, by lądować przy takiej widoczności, jaka panowała w Smoleńsku. Za lądowanie przy widzialności poniżej 500 metrów groziły mu zarzuty prokuratorskie.
Czemu ten pilot tyle ryzykował?
Przestań pieprzyć głupoty i manipulować - decyzja o odejściu została podjęta prawidłowo na 100 metrach, do tej wysokości miał prawo schodzić. Pytanie kluczowe, dlaczego samolot nie odszedł, skoro taki sam (eksperyment sprzed kilku dni) zadziałał poprawnie. Całe te pieprzenie ekspertów o nie działaniu automatu na tym lotnisku to jedna wielka bzdura i do tego jeszcze dzisiaj się dowiadujemy, że:
Decyzje o formie prawnej wyjaśniania katastrofy smoleńskiej były pochopne – wynika z tekstu prof. Marka Żylicza
Nie można się odwołać
Rząd, nie mając żadnego wpływu na prace MAK, pośrednio zgodził się na to, by to ta instytucja samodzielnie przygotowała raport końcowy i bez uzgodnienia jego treści z polską stroną przedstawiła swoje wnioski opinii międzynarodowej. Jednocześnie polski rząd ma związane ręce, jeśli chciałby odwołać się od treści raportu MAK.
Całość tu, warto przeczytać bo każdy, kto mówił to rok temu był gnojony przez "media" a dzisiaj mówi to przedstawiciel rządu/Tuska. Oj będzie trybunał stanu...
http://www.rp.pl/artykul/652559_Bledne_porozumienie_rz...