Temat: Homoseksualiści będą pełnić funkcję rodziców zastępczych...
Adrian Banaś:
Maciej Piechocki:
Czyli bardziej możemy mieć problem z hetero niż z homo.
Dzieci nauczone przez rodziców że inność to złoooo zaszczują takiego dzieciaka na amen.
Chyba nie jest to problem z hetero lub homo, a bardziej problem względnie tolerancyjnej większości i hałaśliwej/jazgotliwej, nietolerancyjnej mniejszości.
Bardziej zwraca się uwagę na kilku hałaśliwych idiotów, niż na normalną większość, która siedzi cicho, bo w opinii owej większości temat zwyczajnie nie budzi wielkich emocji, więc po co ujadać?
Kolejna sprawa - wątpię w szczerość heroicznej obrony wartości rodzinnych przez większość polityków. Jak się nie ma czym zabłysnąć to się wypisuje na sztandarach obronę życia/aborcję, tolerancję dla odmienności/zwalczanie "zboczeń", i tak dalej.
Czemu kościół się nie wypowiedział ?
Sądzę że to zrobi na kazaniach prędzej czy później - zresztą stanowisko kościoła jest znane od dawna i powtarzanie po raz kolejny że prawdziwy katolik nie akceptuje homoseksualizmu [...]
Jest pewną niesprawiedliwością stwierdzenie, że Kościół zupełnie nie toleruje orientacji homo.
Bardziej otwarta część Kościoła w pełni dostrzega orientację homo. Sama orientacja homo - wbrew poetyce typowej dla prowincjonalnej kruchty kościelnej - nie oznacza wykluczenia ze wspólnoty wierzących, bo przecież Kościół prowadzi duszpasterstwo skierowane do osób homoseksualnych.
Że Kościół jest przeciwny uznawaniu osób tej samej płci za rodzinę mnie nie dziwi: Kościół hierarchiczny nie musi się ze mną we wszystkich zgadzać, a ja nie muszę się ze wszystkim zgadzać z Kościołem hierarchicznym (w końcu bądźmy dla siebie ludźmi! ;)
I teraz pytanie brzmi - czy w Polsce w sprawie hooseksualizmu bardziej znane jest stanowisko prowincjonalnej kruchty kościelnej, czy może Kościoła otwartego na dialog społeczny?
Obawiam się, że w tej sprawie bardziej znamy opinie i stanowiska biskupów konserwatywnych (okołotoruńskich), niż otwartych i postępowych (śp. Życiński, Nycz).
Poza tym sami mają problem po ostatnich aferach - głupio będzie się wymądrzać w temacie pedofilii.
Ja nie neguję problemu pedofilii w Kościele, ale zastanawiam się, czy problem ten nie jest poniekąd - przepraszam za określenie - przereklamowany?
To niegodziwe zjawisko miało miejsce i pewnie niektóre zboki w sutannach wciąż nie potrafią się opamiętać, ale zastanawiam się, czy temat pedofilii nie jest przez niektórych traktowany jak przed kilkunastoma laty problem uzależnienia od papierosów, gdy wielu nagle udawało nieświadomych i naiwnych, oczekując odszkodowań od koncernów.
Skończyła się moda na udawanie poszkodowanych przez nikotynę, skończdyła się też moda na udawanie poparzonych przez gorącą kawę w restauracji Mc'Donalda to zaczęła się moda na bycie ofiarą księdza pedofila.