Temat: CO ZAWDZIĘCZAMY RZĄDOM PO ?
mieli obnizyć Vat, przyspieszyć wzrost a tu tyłki po nieheblowanej desce i widać
Pisałem idzie załamanie, bankructwa, inflacja, to wielu pierdziaszków z A Polityki się śmiało, fakty są i to jasne
Najwyższa liczba bankructw od czterech lat
W okresie od stycznia do końca czerwca 2012 r. ogłoszono upadłość 416 polskich firm. W porównaniu do tego samego okresu roku ubiegłego, kiedy to sądy gospodarcze ogłosiły upadłość 349 przedsiębiorstw, stanowi to wzrost o 19,2 proc. Największy wzrost odnotowano w branży budowlanej.
Prognozy nie napawają optymizmem. Bowiem w bieżącym roku liczba upadłości może przekroczyć liczbę 800, co będzie najgorszym wynikiem od blisko ośmiu lat. Przypomnijmy: w 2005 r. upadłość ogłosiło 791 firm.
W ciągu pierwszych sześciu miesiący we wszystkich branżach nastąpił wzrost liczby upadłości. Przy czym w czterech z ośmiu przedstawionych na wykresie nr 2 głównych branżach polskiej gospodarki odnotowano zaledwie o jedno bankructwo więcej niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Wzrost ten jest stosunkowo niewielki. Dlatego też w sektorach produkcji i sprzedaży mebli, maszyn i urządzeń elektrycznych, artykułów spożywczych oraz w branży transportowej sytuację z roku bieżącego do tej sprzed roku można uznać za porównywalną. Pomimo tego, sytuacja powinna stanowić sygnał ostrzegawczy.
Łańcuch długoterminowych zaległości
Od początku bieżącego roku upadłość ogłosiły 22 firmy z szeroko pojętego sektora produkcji i sprzedaży artykułów spożywczych. W porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego stanowi to wzrost o blisko 5 proc. To stosunkowo niewielka zmiana. Jednak przyszłość jawi się mniej optymistycznie. Bowiem branża spożywcza boryka się z problemem zatorów płatniczych. Tylko w kwietniu br. 2,7 tys. firm zalegało z płatnością względem kontrahentów na łączną sumę bliską 309 mln zł. W porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego stanowi to wzrost o 35 proc., a w zestawieniu z sytuacją sprzed dwóch lat – aż o 87 proc. Proces zatorów płatniczych w branży spożywczej tworzy swoistego rodzaju łańcuch, którego koniec znajduje się w handlu. Nic dziwnego, bowiem zatory płatnicze w branży spożywczej swoją podwalinę mają już na etapie produkcji i przetwórstwa, aby później przełożyć się na handel – nie tylko ten hurtowy, lecz przede wszystkim detaliczny. Dane płynące z programu monitorowania przeterminowanych płatności DunTrade pokazują, że zaledwie 34 proc. faktur w sektorze rolnym płaconych jest w terminie. Na uwagę zasługuje fakt, że ponad 9 proc. faktur jest przeterminowanych powyżej czterech miesięcy. Taki stan rzeczy przekłada się na produkcję, gdzie także zaledwie 35 proc. zobowiązań dokonywanych jest na czas. I również w tym sektorze produkcji art. spożywczych obserwujemy znacznie podwyższony wskaźnik przeterminowania, powyżej 121 dni, który wynosi 8 proc. To wszystko tworzy swoistego rodzaju łańcuch, którego koniec znajduje się w handlu. Trzeba podkreślić, że w handlu detalicznym zaledwie 28,6 proc. faktur płaconych jest na czas. Niewiele lepiej jest w handlu hurtowym, gdzie wskaźnik ten oscyluje w granicach 33 proc. Podobnie jak w przypadku sektora rolnego i produkcyjnego artykułów spożywczych zauważalny jest wysoki współczynnik długoterminowego wiekowania. Taka sytuacja plasuje nasz kraj w ogonie Europy.
Balansowanie na granicy opłacalności
Nieznacznie lepiej jest w branży transportowej, bowiem od początku bieżącego roku upadłość ogłosiło 20 firm. O jedną więcej niż rok temu. Dane te świadczą o tym, że sytuacja w polskim transporcie, choć bardzo trudna, powoli się stabilizuje, a cały sektor w ostatnich dwóch latach odzyskuje powoli utraconą równowagę. Jednak w dalszym ciągu dominuje niepewność i obawa o przyszłość. Głównymi przeszkodami rozwoju są szybujące ceny paliwa, jak również spadająca liczba zleceń. Dlatego też działalność niektórych firm przewozowych balansuje na granicy opłacalności. Warto zauważyć, że przez cały 2011 r. lwia część firm transportowych odczuwała spadek wielkości przewozów, a coraz mniej z nich odnotowywało wzrost ich wielkości. To wszystko wpłynęło na kondycję finansową polskich firm transportowych. W całym roku 2011 sądy gospodarcze ogłosiły upadłość 42 firm. W pierwszych sześciu miesiącach 2012 r. liczba bankructw sięgnęła 20. Wbrew wszelkim prognozom, do chwili obecnej nie notuje się lawiny upadłości w branży transportowej. Wszystko wskazuje na to, że pod koniec roku 2012 liczba bankructw w branży transportowej powinna być porównywalna do tej z 2011 r. i oscylować w granicach 40-45.
Słaba waluta handicapem
Gwałtownego wzrostu upadłości nie odnotowano także w branży meblowej ani w elektrycznej. W sektorze produkcji i sprzedaży mebli w pierwszych dwóch kwartałach upadłość ogłosiło 12 firm; w porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego stanowi to wzrost o blisko 10 proc. Dane te świadczą, że firmy z tego sektora dobrze przygotowały się na czas spowolnienia, a menedżerowie zarządzający firmami nie zbagatelizowały sygnałów ostrzegawczych. Firmy w ostatnich miesiącach 2011 r. wyraźnie odczuwały spadek sprzedaży. Sytuację w branży paradoksalnie ratuje stosunkowo słaba złotówka. Polska branża meblowa jest jedną z tych, której kondycja zależy od eksportu towarów za granicę. W przyszłości prognozuje się status quo. Jednak warunkiem tego jest słaba polska waluta, brak spadku zamówień z zagranicy oraz rosnąca sprzedaż na rynku wewnętrznym.
Kryzys będzie się pogłębiał
Największy wzrost upadłości zanotowano w branży budowlanej. To efekt trwającej od dłuższego czasu wojny cenowej. W pierwszych sześciu miesiącach upadłość ogłosiło blisko 100 firm z sektora budownictwa. W porównaniu do analogicznego okresu roku ubiegłego stanowi to wzrost o blisko 55 proc. To najwyższy trend od lat. Jest on szczególnie mocno widoczny wśród dużych firm transportowych. Upadłość dużych firm budowlanych to efekt wojny cenowej, jaka ma miejsce przy zdobywaniu kontraktów, a także rosnących zatorów płatniczych w branży. Problem upadłości dotyczy wszystkich firm, także tych dużych, np. DSS, PBG czy Hydrobudowy, zaangażowanych w budowy autostrad czy Stadionu Narodowego. Kryzys w branży budowlanej będzie się pogłębiał. Świadczy o tym nie tylko większa liczba upadłości lecz także rosnące kwoty zadłużenia poszczególnych firm. W kwietniu br. 7 tys. dłużników zalegało z płatnością wobec swoich kontrahentów na łączną kwotę ponad 247 mln zł, co w porównaniu z kwietniem ub.r. stanowi 41 proc. wzrostu ogólnej kwoty zadłużenia, jak również 46 proc. wzrostu liczby zgłoszonych dłużników. Opóźnienia płatnicze rosną lawinowo i w rezultacie przynoszą coraz więcej upadłości. Wskutek problemów wykonawców robót budowlanych kłopoty w dalszej kolejności mogą dotknąć producentów materiałów budowlanych, branżę stalową, elektryczną i dystrybutorów rozmaitych wyrobów wykorzystywanych na budowach. Przyczyny takiego stanu rzeczy tkwią w pogarszająca się koniunkturze i znacznie mniejszej od oczekiwanej liczbie zleceń ze strony sektora publicznego, co zmusza firmy budowlane do konkurowania ceną w postępowaniach przetargowych. Część firm budowlanych przyjmowała warunki przetargowe inwestycji, mimo że były trudne do spełnienia, i teraz mają problemy z płynnością i kłopoty z zatorami. Problem ma swoje źródło w trwającej od długiego czasu wojnie cenowej pomiędzy firmami budowlanymi.
Brutalne postępowanie samorządów
Dodatkowo znacząco w ostatnim czasie pogarsza się koniunktura w branży budowlanej. Spodziewana mniejsza liczba zleceń ze strony sektora publicznego zmusza firmy budowlane do dalszego konkurowania ze sobą ceną w postępowaniach przetargowych. Na to wszystko nakłada się problem utrzymującej się niepewności na rynkach finansowych i słabnącej złotówki. Dobiegła końca faza realizacji większości inwestycji związanych z Mistrzostwami Europy w Polsce i na Ukrainie. W związku z tym w kolejnych latach spadnie liczba inwestycji ze strony sektora publicznego, a brak ożywienia w inwestycjach ze strony sektora prywatnego nie napawa optymizmem. Daremnie jest szukać firmy, która oficjalnie przyznaje się do celowego opóźniania płatności. Jednak zjawisko to jest dość powszechnie spotykane. Wydaje się, że firmy, szczególnie te znajdujące się w bardzo trudnej sytuacji na rynku, ratują się, przeterminowując swoje zobowiązania względem kontrahentów, twardo negocjując z podwykonawcami oraz dostawcami materiałów. To wpływa bowiem w bezpośredni sposób na obniżenie kosztów realizacji kontraktu. A w obliczu mniejszej liczby przetargów rywalizacja cenowa o nowe zlecenia będzie bardzo ostra, ze szkodą dla wszystkich stron w procesie inwestycyjnym. W tym miejscu należy zaznaczyć, że dodatkową przyczyną narastającego kłopotu zatorów płatniczych jest narzucenie w przetargach przez podmioty samorządu terytorialnego firmom budowlanym warunków płatności, polegających na rozliczeniu lwiej części prac dopiero po wykonaniu całości inwestycji, w miejsce dotychczasowych rozliczeń etapowych. W efekcie generalny wykonawca zmuszony jest do finansowania projektu w czasie jego realizacji.