konto usunięte
Temat: Co ma aborcja wspólnego z podatkami
Z znowu wraca temat aborcji, jakże szczęśliwie dla PiSu Misiewiczów. I znów z telewizora wyskakują różne dziwne osoby z niewzruszonym przekonaniem, że więzienie za aborcję spowoduje, że wszystkie niewinne dziatki zostaną uratowane przed zagładą. Pomijając brak wpływu na rękę Opatrzności, która na wstępie eksterminuje kilkadziesiąt procent niewiniątek, kuriozalne jest myślenie, że w prywatnym gabinecie bądź tuż za granicą żaden niecny proceder nie będzie się odbywał. Jak bardzo towarzystwo oderwane jest od rzeczywistości, mogłam przekona się na przykładzie pewnej Pani, która wczoraj atakowała mnie z TVNu nieustannym przesłodzonym uśmiechem (marycha?) i stwierdzeniami, że środki antykoncepcyjne nie powinny byc dostępne dla nieletnich, a jako metodę zapobiegania ciąży rekomendowała szklankę wody zamiast. I to nie do uzyskania pełnoletności, a do ślubu. Zasadniczo dziwię się, że nikt jeszcze nie zaproponował zakazu seksu pozamałżeńskiego. W sumie powinno to załatwić definitywnie kwestię rzezi niewiniątek.Który mamy rok? 2016? Zwątpiłam na chwilę.
A zaraz potem skojarzyło mi się z podatkami. Bo każdy wie przecież, że muszą być płacone, a unikanie ich to samo zło. Stąd radocha gawiedzi, że banksterzy zaczną wreszcie płacić podatki, że złodziejskie markety, a najchętniej to by i sąsiadowi domiar dowalili, bo sobie nowe auto sprawił. Ale co, gdy takiemu prawemu Polakowi przyjdzie podatek zapłacić? Ano będzie kombinował jak koń pod górę, aby nie zapłacić. Spyta ktoś, co ma piernik do wiatraka, a podatki do aborcji - ano tyle, że tak jak przeciętny zwolennik opodatkowania wszystkiego, co ma lepiej od niego, stara się zakombinować z podatkami, tak i zagorzały przeciwnik aborcji mięknie i szuka usprawiedliwień, gdy problem dotknie jego samego. Ot, taka podwójna moralność.