Temat: GENOWEFA
W poprzefnim poscie napisalem "Szczerze", gdyz albowiem bywal na lekcjach tez smiech nieszczery.
Opowiem Wam teraz o akcji, jaka - wychowani na konspiratorow - nazwalismy "Akcja" :)
Genowefa lubila snuc rozne opowiesci. Vide historyjka o bialych glizdach.
Wykorzystywalismy to niecnie.
A bylo to tak...
W naszej dosc licznej klasie chlopa bylo tylko dziesieciu. Albo az dziesieciu.
Polowa z nas siedziala w dwoch pierwszych rzedach, skomasowani przy oknie, reszta zasiedlila rzad ostatni.
Obowiazkiem przedniej strazy, szpicy, awangardy bylo naklonienie do jakiejs opowiesci. Wierzajcie mi, ludeczkowie mili, iz nie bylo to trudne.
Gdy tylko opowiesc sie zaczynala, odwracalem sie do tylu, zeby kolegow wzrokiem pobudzic. Przez sale przetaczal sie szept: "Akcja!" "Akcja!"
Na czym polegala akcja zwana "Akcja"?
Po poincie, znaczy jej calkowitym braku, zaczynalismy z siebie wydawac jak najbardziej sztuczne odglosy smiechu. Pojedynczy "Ha ha ha" brzmialby kiepsko. Ale dziesiec gardzieli tworzylo naprawde niezla kakofonie. Skutek byl taki, ze dziewczyny zaczynaly sie smiac juz naturalnie. Po kilku dluzszych chwilach my tez smialismy sie z sytuacji. Rekord to okolo 12 minut.
A Genowefa?
Stala zaczerwieniona na srodku, centralnie, z tablica w tle. Szczesliwa, ze jej sie tak swietnie opowiesc udala, i powtarzala:
Nooo... Nooo...