Temat: Krytyka koncepcji czasoprzestrzeni
Witam,
Bardzo proszę o krytykę mojej krytyki. :)
Moją krytykę koncepcji czasoprzestrzeni Einsteina zawarłem w poniższym tekście:
http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/teksty/natur...
Einstein dużo mówił o względności czasu i jego dylatacji, ale już dużo mniej o tym, jak wyobrażał sobie jego prawdziwą naturę, która by na to wszystko pozwalała. Alternatywa jest chyba taka, że albo lokalny względny czas Einsteina w jakiś(?) sposób istnieje fizycznie w zewnętrznej rzeczywistości i wtedy podlega rzeczywistemu spowolnieniu pod wpływem prędkości, albo nie istnieje fizycznie w zewnętrznej rzeczywistości będąc jedynie użyteczną, matematyczną abstrakcją, a wtedy nie może podlegać rzeczywistemu fizycznemu spowolnieniu pod wpływem prędkości, z czego jasno wynika, że dylatacja była by wtedy zaledwie złudzeniem, a nie obiektywnym zjawiskiem fizycznym. Z tego należało by wyciągnąć taki wniosek, że Einstein będąc fizykiem, w swojej Teorii Względności oczywiście postawił sobie za zadanie matematyczne opisanie rzeczywistych zjawisk, a nie zwracanie naszej uwagi jedynie na fakt istnienia nowego rodzaju złudzeń! Narzuca się więc konkluzja, że Einstein, tak czy inaczej, wierzył, że jego lokalny względny czas, podobnie jak czas Newtona, musiał jednak w jakiś sposób istnieć fizycznie w zewnętrznej rzeczywistości, aby dylatacja była rzeczywistym, obiektywnym mierzalnym zjawiskiem fizycznym, a nie jedynie trywialnym złudzeniem. Tylko w ten sposób słynna, relatywistyczna czasoprzestrzeń Einsteina mogła by zachować swój cenny ontologiczny status obiektywnej, fizycznej rzeczywistości zewnętrznej. W przeciwnym bowiem razie Teorię Względności Einsteina należało by chyba rozumieć, jako teorię złudzeń odnoszących się do czysto abstrakcyjnych pojęć matematycznych, które nie opisują niczego, co istniało by w zewnętrznej obiektywnej rzeczywistości.
Jeżeli się nie mylę, to podobnie jak Newton, Einstein sprytnie ograniczył się tylko do najbardziej oczywistych ogólników, gdy mówił o naturze swojego lokalnego, względnego czasu, gdyż tak było mu najwygodniej. Jeżeli założymy, że przez swój lokalny względny czas Einstein miałby rozumieć, że taki czas jest jednak niemierzalny i nie fizyczny, a więc całkowicie subiektywny i abstrakcyjny oraz że przez "względność" przestrzeni rozumiał by on zasadniczo to samo, to wtedy należało by sobie zadać pytanie, co w takim razie Einstein miałby myśleć o statusie ontologicznym swojej czasoprzestrzeni? Moim zdaniem, nie ulega to żadnej wątpliwości, że czasoprzestrzeń będąca jednością swoich "zunifikowanych" składowych, jako ich "suma", odziedziczy również ich status ontologiczny. Innymi słowy, czasoprzestrzeń musiała by być w rezultacie nie fizyczna, subiektywna i abstrakcyjna. Czy to jeszcze fizyka, czy już może metafizyka?
Zilustruje to następujący eksperyment myślowy: Dwa krasnoludki stoją w lesie koło muchomora obok siebie, ale osobno. Teraz podają sobie dłonie i zaciskają je mocno. Są już "zunifikowane". Czy po ich unifikacji krasnoludki są bardziej rzeczywiste, fizyczne i obiektywne, niż przed?
Jeżeli składniki są obiektywne osobno, to po ich unifikacji rezultat jej jest obiektywny. Jeżeli składniki nie są obiektywne osobno, to po ich unifikacji rezultat jej nie jest obiektywny. Jeżeli coś zunifikowanego rozłożymy na jego składniki, to jeżeli składniki okażą się z osobna nieobiektywne, to znaczy, że to coś zunifikowanego nie było obiektywne. Jeżeli coś zunifikowanego rozłożymy na jego składniki, to jeżeli składniki okażą się z osobna obiektywne, to znaczy, że to coś zunifikowanego też było obiektywne. To oczywiste.
Zatem, jeżeli czasoprzestrzeń ma być obiektywna, to wszystkie jej składowe muszą być obiektywne. Jeżeli w obiektywnej czasoprzestrzeni składnik czasu jest subiektywny, wtedy to, co pozostało obiektywnego z czasoprzestrzeni, to jedynie przestrzeń. Staje się jasne, że nie jest to możliwe, aby dokonać unifikacji dwóch składowych, takich, jak subiektywny czas i obiektywna przestrzeń, tak, aby w efekcie uzyskać obiektywną, fizyczną czasoprzestrzeń.
Jeżeli Einstein dalej chciał nazywać się fizykiem, to było by dla niego lepiej, gdyby jego czas, przestrzeń oraz czasoprzestrzeń były fizyczne, obiektywne oraz obecne w zewnętrznej rzeczywistości fizycznej. W świetle powyższego staje się oczywiste, że Einstein musiał wierzyć, że jego lokalny względny czas, podobnie jak globalny absolutny czas Newtona, musiał jednak w jakiś sposób istnieć fizycznie w zewnętrznej rzeczywistości, jednak Einstein wydawał się być na tyle sprytny i ostrożny, aby niepotrzebnie nie spekulować na temat prawdziwej, ostatecznej natury czasu, pośrednio wnioskując jedynie, iż czas musi być tylko w jakiś bliżej nie znany mu sposób na tyle "elastyczny", aby zachodziła wymagana przez niego dylatacja. W tamtych czasach większości osób wydawało się, że czas jest mniej więcej na tyle oczywisty, że nie ma potrzeby, aby się nad nim głębiej zastanawiać. Czas to czas. Czas, jaki jest, każdy widzi. Newton myślał, że czas musi być "sztywny", ale w końcu okazało się, że podobno jest trochę bardziej "elastyczny". „
Bo czy wiecie, czy nie wiecie, krasnoludki są na świecie.”
http://www.zbigniew-modrzejewski.webs.com/teksty/natur...