Temat: Rozdział państwa od Kościoła a krzyż w życiu publicznym

Posted by Włodek Kuliński - Wirtualna Polonia w dniu 2010-07-22

Nie jest tak, że człowiek prywatnie może chodzić do kościoła i modlić się, ale gdy już wchodzi jako urzędnik czy funkcjonariusz publiczny do urzędu, Sejmu czy Senatu, to musi porzucić swoje przekonania, wyrzec się symboli swojej religii w imię… no właśnie, w imię czego?

Przypadek zdjęcia krzyża w lokalu obwodowej komisji wyborczej w Zamościu na czas głosowania jednego wyborcy, opisywany na łamach „Naszego Dziennika” 13 lipca br., każe się zastanowić nie tylko nad uprawnieniami komisji wyborczych, ale nade wszystko nad tematem jeszcze ważniejszym, który leży u źródeł problemu: tzw. neutralnością światopoglądową państwa. Ta ostatnia w gruncie rzeczy jest po prostu utopią, a co gorsza – bywa niestety utożsamiana z rozdziałem państwa od Kościołów i innych związków wyznaniowych. Powoduje przez to ograniczenie przysługującej każdemu człowiekowi wolności sumienia i wyznania.

1. Uprawnienia obwodowych komisji wyborczych

W każdych wyborach i w każdym referendum kluczowe znaczenie dla prawidłowego przebiegu elekcji ma działanie organów przeprowadzających tę procedurę. W wyborach prezydenckich organami tymi są: Państwowa Komisja Wyborcza, Okręgowe Komisje Wyborcze i Obwodowe Komisje Wyborcze. Ich zadania i kompetencje określone są precyzyjnie w ustawach, w tym konkretnym przypadku w ustawie o wyborze prezydenta RP. Zadania pierwszych dwóch organów, w skład których wchodzą fachowcy – sędziowie, sprowadzają się przede wszystkim do czuwania nad przestrzeganiem prawa wyborczego oraz do ustalania i ogłaszania wyników wyborów.
Okręgowa Komisja Wyborcza, której siedziba znajdowała się w ostatnich wyborach prezydenckich przecież także w Zamościu, miała za zadanie m.in. sprawowanie nadzoru nad przestrzeganiem przepisów prawa wyborczego przez obwodowe komisje wyborcze, a także rozpatrywanie skarg na działalność obwodowych komisji wyborczych. Po to właśnie są sędziowie, by rozstrzygać takie przypadki, jak skarga jednego z wyborców na to, że nie zapewniono mu warunków do głosowania, bo… na ścianie wisi krzyż. Gdyby wyborca zwrócił się z taką skargą do sędziów z OKW albo gdyby sam przewodniczący komisji poprosił OKW o rozstrzygnięcie tego przypadku – a do tego akurat miał prawo – to jesteśmy przekonani, że sędziowie stwierdziliby, iż przez fakt, że na ścianie lokalu wyborczego wisi krzyż, do żadnego naruszenia prawa wyborczego nie doszło. Bo niby z jakiej przyczyny miałoby dojść?
Prawa wyborcze bezpośrednio dotyczące obywateli są dwa, zresztą w Konstytucji wyraźnie podkreślone. Po pierwsze – prawo do udziału w wyborach, a po drugie – prawo do oddania głosu w sposób tajny, czyli anonimowy i nieskrępowany (indywidualny, odosobniony). Trzeba wyjątkowo złej woli i niewiarygodnej wyobraźni, by stwierdzić, że którekolwiek z tych praw zostało naruszone przez to, że na ścianie lokalu wyborczego znajduje się symbol religijny – zresztą umieszczony tam nie przez członków komisji, tylko znajdujący się na wyposażeniu sali straży pożarnej, w której mieścił się lokal wyborczy.
Niestety, zamiast skargi wyborcy do OKW lub pytania ze strony przewodniczącego obwodowej komisji wyborczej mieliśmy do czynienia z samowolnym i nieuprawnionym działaniem członków komisji, którzy przegłosowali zdjęcie krzyża ze ściany na czas głosowania tego jednego wyborcy.
Dlaczego było to działanie nieuprawnione? Wystarczy spojrzeć na przepis art. 13 Ustawy o wyborze prezydenta RP precyzujący zadania i kompetencje obwodowych komisji wyborczych. Do zadań tych należą: przeprowadzenie głosowania w obwodzie, czuwanie w dniu wyborów nad przestrzeganiem przepisów prawa wyborczego w miejscu i czasie głosowania oraz ustalanie wyników głosowania w obwodzie i przesłanie ich właściwej okręgowej komisji wyborczej. Ani mniej, ani więcej.
Jak interpretować te zadania komisji? Zawsze przez pryzmat zasady państwa prawa i wynikającego z niej legalizmu dodatkowo podkreślonego w art. 7 Konstytucji: organy władzy publicznej (a takim jest również obwodowa komisja wyborcza) działają wyłącznie na podstawie prawa i w granicach przez to prawo przewidzianych. Krótko mówiąc, organ władzy publicznej może robić tylko to, na co prawo mu wyraźnie pozwala. Nic więcej. Do organów tego rodzaju w państwie prawa nie stosuje się bowiem obywatelskiej zasady: „to, co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”, tylko zasadę: „to, co nie jest prawem wyraźnie dozwolone, jest zakazane”. To zasadnicza różnica, bo w ten sposób właśnie następuje związanie prawem działań organów władzy.
Spoglądając raz jeszcze na zadania i kompetencje obwodowych komisji wyborczych, nie znajdziemy tam uprawnienia do rozstrzygania o tym, co jest, a co nie jest naruszeniem prawa wyborczego w sytuacjach wątpliwych (a że do naruszenia tego prawa przez fakt obecności krzyża na ścianie nie doszło, to już wykazaliśmy). Stąd samodzielna decyzja o zdjęciu krzyża, bez konsultacji z Okręgową Komisją Wyborczą, jawi się jednoznacznie jako przekroczenie uprawnień przez członków Obwodowej Komisji Wyborczej nr 13 w Zamościu.

2. Tak zwany rozdział państwa od Kościoła

Ale nie to w tym wszystkim jest najważniejsze. Dużo groźniejsza jest faktyczna przyczyna tego rodzaju decyzji komisji. Przyczyna, jaką jest przedostający się gdzieś do świadomości obywateli naszego państwa fałsz. Widać to wyraźnie w sondzie ulicznej przeprowadzonej przez Katolickie Radio Zamość – kilku mieszkańców Zamościa pytanych o ocenę zdarzenia w Obwodowej Komisji Wyborczej nr 13 w Zamościu stwierdziło, że decyzja komisji była słuszna, bo przecież „mamy rozdział państwa od Kościoła i dlatego krzyże nie powinny wisieć na ścianach urzędów”. Należy w tym miejscu stwierdzić z całą mocą, że to jest karygodne pomieszanie pojęć.
Po pierwsze, ów „rozdział” państwa od Kościołów i innych związków wyznaniowych określony został w art. 25 Konstytucji jako „autonomia oraz wzajemna niezależność każdego w swoim zakresie, jak również współdziałanie dla dobra człowieka i dobra wspólnego”. Przepis ten wyraźnie wskazuje na separację skoordynowaną, a nie wrogą (jak to miało miejsce w PRL, ZSRS czy w innych państwach komunistycznych), separację, w której oba podmioty – państwo i Kościół – są autonomiczne we wzajemnych relacjach wewnętrznych i niezależne w swych stosunkach na zewnątrz. Jej przestrzeganie sprowadza się przede wszystkim do gwarancji wzajemnej nieingerencji państwa i Kościoła w sprawy, które należą do ich odrębnych zakresów działania. Autonomia i niezależność tych podmiotów nie ma jednak charakteru absolutnego, lecz przysługuje każdemu w jego zakresie działania. Zarówno państwo, jak i Kościoły tworzą swoje odrębne systemy prawa – system prawa państwowego i system prawa kościelnego (kanonicznego), które są od siebie odrębne i w stosunku do siebie niezależne. Działania oparte na normach prawa kanonicznego nie wywołują automatycznie skutków prawnych w prawie państwowym i odwrotnie. Poza tym urzędnik państwowy nie jest jednocześnie hierarchą kościelnym i odwrotnie.
Co ma z tym wszystkim wspólnego krzyż na ścianie obwodowej komisji wyborczej? Nic, bo przecież nie został tam zawieszony przez przedstawicieli żadnego z Kościołów, ani też prawo żadnego z Kościołów nie nakazuje (bo przecież nawet nie może, co wykazaliśmy) zawieszania symboli religijnych w urzędach państwowych i samorządowych. Ten krzyż zawiesili tam sami urzędnicy – jako wolni obywatele suwerennego państwa. Czy mieli do tego prawo? Oczywiście, że tak, bo na tym w istocie polega wolność człowieka. Co na tę wolność się składa? Ano składa się na nią także nieskrępowana niczym możliwość swobodnego wyznawania religii i uzewnętrzniania tej wiary, czyli zadeklarowana w art. 53 Konstytucji wolność sumienia i wyznania.

3. Czym jest wolność religijna

Każdy człowiek ma prawo do postępowania zgodnego z własnym sumieniem, ukształtowanym przecież także przez religię, którą wyznaje, o ile postępowanie to nie jest zakazane prawem powszechnie obowiązującym. Każdy człowiek ma też swobodę do wyznawania religii i uzewnętrzniania swojej wiary. I jest to wolność, która nie podlega absolutnie żadnym ograniczeniom. Krótko mówiąc, nie jest zatem tak, że człowiek prywatnie może chodzić do kościoła i modlić się, ale gdy już wchodzi jako urzędnik czy funkcjonariusz publiczny do urzędu, Sejmu czy Senatu, to musi porzucić swoje przekonania, wyrzec się symboli swojej religii w imię… no właśnie, w imię czego? Taki wymóg jawiłby się przecież jako pogwałcenie wolności sumienia i wyznania!
Oznacza to, że urzędnik, nauczyciel ma prawo również do umieszczania na ścianach swojego gabinetu służbowego czy sali, w której pracuje, symboli religii, którą wyznaje. Religii, która przecież w swej doktrynie nie odwołuje się do praktyk działania nazizmu, faszyzmu i komunizmu, nie zakłada ani nie dopuszcza nienawiści rasowej i narodowościowej (a przecież żaden z wielkich systemów religijnych – chrześcijaństwo, islam, judaizm czy buddyzm tego rodzaju działań nie popiera, co więcej – odrzuca je; czym innym natomiast jest przedmiotowe wykorzystywanie religii do tego rodzaju działań). Takie działanie byłoby sprzeczne choćby z zakazem z art. 13 Konstytucji.
W konsekwencji chrześcijanin ma prawo umieszczenia na ścianie swojego gabinetu krzyża, muzułmanin półksiężyca czy wizerunku Mahometa, wyznawca judaizmu gwiazdy Dawida, ateista – swojego symbolu (jeśli taki występuje) itd. I nikomu to nie powinno przeszkadzać. Bo przecież czy nam, chrześcijanom, może przeszkadzać np. gwiazda Dawida czy jakikolwiek symbol ateizmu, który nie ma dla nas żadnego przekazu (ani pozytywnego, ani negatywnego)? Nie, jest dla nas po prostu obojętny. Tak samo wyznawcom innych religii czy ateistom lub agnostykom nie może przeszkadzać krzyż na ścianie. Krzyż, który dodatkowo trwale wpisuje się również w tradycję naszej państwowości. Na tym polega poszanowanie wolności religijnej drugiego człowieka i faktyczna tolerancja.

4. Neutralność światopoglądowa państwa jako szkodliwy mit

W tym kontekście raz jeszcze należy się odnieść do przepisu art. 25 Konstytucji RP, tym razem do ust. 2: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych (…), zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Jeżeli zatem bezstronność, w myśl Konstytucji, oznacza umożliwienie każdemu wyrażania, uzewnętrzniania jego wiary i przekonań, również w życiu publicznym, to przecież w żadnym wypadku nie może ona oznaczać nakazu ukrywania symboli religijnych, które są wyrazem tej wiary i przekonań. Gdyby tak było, to nie byłaby to w gruncie rzeczy żadna bezstronność, tylko wręcz stronniczość, opowiadanie się po stronie konkretnego światopoglądu, jakim jest przecież ateizm czy agnostycyzm. Czy przypadkiem nie z tym właśnie zaczynamy mieć do czynienia obecnie w Polsce? Czy przypadkiem zdarzenie w obwodowej komisji wyborczej, a także głośna sprawa zakazu, na szczęście już nieobowiązującego (m.in. po interwencjach interpelacyjnych współautora niniejszego opracowania), uczestniczenia żołnierzy Wojska Polskiego w kościelnych uroczystościach pogrzebowych czy patriotyczno-religijnych nie są pokłosiem takiego właśnie myślenia ukształtowanego przez modę lansowaną w wielu liberalnych środkach masowego przekazu?
Trzeba w końcu zrozumieć, że państwo to nie bliżej nieokreślona magma, jakiś komputer czy inne urządzenie. Państwo to ludzie, to podmioty wolności oraz praw człowieka i obywatela, w tym m.in. bezwzględnie istniejącej i chronionej wolności religijnej. Stąd neutralność państwa w rozumieniu zakazu uzewnętrzniania wiary i przekonań religijnych przez osoby piastujące urzędy państwowe czy samorządowe to szkodliwy mit, który z niezwykłą precyzją, a jednocześnie prostotą obnaża dr Marek Dobrowolski w artykule opublikowanym w pracy zbiorowej pt. „Podstawy regulacji stosunków Państwo – Kościół w Rzeczpospolitej Polskiej i Republice Włoskiej”. Autor wskazuje w nim m.in. następujący przykład: „Szczególnie interesujące wnioski płyną z analizy różnych dyskusji nad umieszczeniem invocatio Dei w aktach o randze konstytucyjnej. Jest to z jednej strony kwestia światopoglądowa w czystej postaci, z drugiej symbol szerszej problematyki dotyczącej zasadności jakiegokolwiek odnoszenia się przez organy władzy publicznej do faktu istnienia Boga, a jeszcze szerzej obecności religii w życiu publicznym. Istnieje całe spektrum indywidualnych (…) postaw wobec problemu istnienia Boga; najbardziej popularne to oczywiście: teizm, deizm, ateizm, agnostycyzm. Formalnie rzecz ujmując, każda z nich jest w pewnym sensie równa, gdyż każda udziela odpowiedzi na pytanie o istnienie Boga. Jak wobec tych postaw mają zachować się organy władzy publicznej? Przy czym w tym miejscu warto powtórzyć, iż nie chodzi o ustalenie, które stanowisko będzie najwłaściwsze (najlepsze), tylko jaka postawa owych organów będzie bezstronna. Najczęstszą odpowiedzią udzielaną w kontekście tak postawionego pytania jest stwierdzenie, iż państwo nie powinno w ogóle zajmować się tą kwestią, gdyż boska egzystencja wymyka się naukowemu poznaniu. Jednak w moim przekonaniu taka postawa wyraża w istocie pogląd agnostyczny; nie wiadomo, czy Bóg istnieje, więc się tym nie zajmujmy. Jeśli takie zdefiniowanie zagadnienia jest trafne, to wskazana postawa nie wyraża stanowiska bezstronnego światopoglądowo, ale angażuje organy władzy publicznej po stronie jednego z wielu istniejących w społeczeństwie światopoglądów. Nieco na marginesie warto zauważyć, że zwolennicy neutralności światopoglądowej zauważają problem możliwości angażowania się państwa po stronie światopoglądu teistycznego oraz ateistycznego, natomiast umyka im możliwość propagowania przez państwo agnostycyzmu”.

Konkluzje

Na kanwie tych wszystkich rozważań zastanówmy się zatem poważnie nad tym, kto komu właściwie ogranicza wolność sumienia i wyznania. Czy tą osobą jest ktoś, kto uzewnętrznia swoje przekonania poprzez umieszczenie krzyża na ścianie urzędu, w którym pracuje, czy może jednak tym, kto łamie wolność sumienia i religii drugiego człowieka, jest ten, kto żąda, w imię fałszywego mitu neutralności, zdjęcia tego krzyża ze ściany? Czy przypadkiem to właśnie ta druga osoba nie zachowuje się agresywnie i za pomocą fałszywych ideologii nie próbuje wymusić na innych przestrzegania swojego światopoglądu ateistycznego czy agnostycznego? Przecież taka postawa nie ma nic wspólnego z neutralnością i tolerancją.
Poza tym skończmy wreszcie z mieszaniem zagadnienia autonomii państwa i Kościołów oraz innych związków wyznaniowych (potocznie nazywanej rozdziałem państwa i Kościoła) z kwestią obecności krzyża w życiu publicznym, który jest przejawem faktycznej wolności religijnej, przysługującej każdemu człowiekowi. W interesie wszystkich – wierzących i niewierzących, jest domaganie się przestrzegania tej wolności. Powinniśmy to rozumieć zwłaszcza my, Polacy, doświadczeni przecież brakiem tej wolności w czasach PRL.
Dr Przemysław Czarnek, Sławomir Zawiślak

Dr Przemysław Czarnek jest konstytucjonalistą, pracownikiem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.
Sławomir Zawiślak jest posłem na Sejm RP, członkiem Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Pracuje w sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej.

http://naszdziennik.pl