Temat: Marek Domagalski: Sprawa Nergala: sztuka alibi dla...

Gdyby Nergal miał być prawomocnie uniewinniony na tej podstawie, że jego wybryk z Biblią jest sztuką, to ochrona przed obrażeniem uczuć religijnych staje się w Polsce fikcją.

Uniewinniając w czwartek lidera zespołu Behemoth Adama Darskiego – Nergala, oskarżonego o znieważenie uczuć religijnych, gdyński Sąd Rejonowy wskazał, że działanie muzyka było „swoistą formą sztuki” kierowaną do hermetycznej publiczności. Cóż to za sztuka? Podczas koncertu we września 2007 r. lider zespołu podarł Biblię i rzucał jej strzępami do publiczności nazywając ją m.in. „kłamliwą księgą” (potem kartki Biblii miały być palone przez fanów zespołu), a Kościół katolicki nazwał „największą zbrodniczą sektą”.

- Sąd nie zamierza wyznaczać przy okazji tego procesu żadnych granic dla wolności wypowiedzi, wolności artystycznej religijnej, czy krytyki religii – powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Krzysztof Więckowski. Ale oto na naszych oczach sąd ten wyznaczył, a dokładniej przesunął te granice. Bo takie ekscesy jak Nergala okazują się w świetle prawa karnego legalne. Osobiście nie mam wątpliwości, że to zaprezentował Nergal nie można podciągnąć pod sztukę, zapewne znajdą się jednak osoby (i eksperci) myślące inaczej, nie mam jednak wątpliwości, że takie zachowania generuje agresję, skierowaną na ludzi wierzących (w polskich warunkach katolików).

Czy prawo karne ma być wobec niej bezbronne, bo ekscesy obleczone są w płaszcz sztuki? Co ciekawe sędzia nie powiedział „sztuka”, ale „swoista forma sztuki”, tak czy inaczej sięgnął do trudnych do weryfikacji kryteriów, i trudno się oprzeć wrażeniu, że zastosował unik. Dlaczego? Przed poprawnością polityczną? A miał inne wyjście. Za obrażenie uczyć religijnych („kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych”) Kodeks karny (art. 196) przewiduje grzywnę, ograniczenia wolności albo więzienie do dwóch lat. Sąd mógł zastosować nawet najłagodniejszą karę, mógł nawet od niej odstąpić. Ale uznał, że w ogóle prawo karane nie ma nic do tej sprawy. Że to „swoista sztuka”, a jak sztuka to bezkarna.

Blog Rzeczpospolitej