Mateusz Lewonowski Export Specialist
Temat: Christina case
Skoro o praktykantach mowa, a ja mam wolną chwilę, to pozwolę sobie napisać trochę o moich doświadczeniach z bycia buddym. Okres to byl calkiem przyjemny, gdyż dzialo się dużo i szybko (tak jak lubię). Zatem, od początku:CZĘŚĆ 1: zakwaterowanie praktykantki.
Wystąpilem do swojej haerki z kaelu z inicjatywą wzięcia jakiegoś nowego praktykanta pod swoje opiekuńcze skrzydla. Z racji tego, że jestem chlopakiem i lubię ciemnowlose dziewczyny po prostu nie moglem nie skorzystać z okazji, jaką bylo zapewnienie buddy'ingu pewnej uroczej Maltance, której na imię Christina. Po obowiązkowym przeslaniu sobie mailem naszych zdjęć z dużą ochotą pojechalem na dworzec autobusowy Lodź Fabryczna, skąd mialem Christinę odebrać. Autobus z Okęcia jechal godzinę za dlugo, którą to godzinę przeczekalem dokonując obserwacji lokalnych meneli i pijaków. Na szczęście nikt nie sępil fajek ani drobnych na kanapki.
Godzina minęla. Z autobusu wysiadla drobna brunetka. No i jak tu jej teraz powiedzieć, że nie ma gdzie spać? Bowiem z akademikami cos przestalo nam się ukladać, nie wiedzieć czemu. Efekt byl w każdym razie taki, że na chwilę ówczesną Krysia musiala nocować po różnych mieszkaniach. Co noc gdzie indziej. Zaliczając 3 kolejne domostwa, nie mogąc się solidnie rozpakować, dotarliśmy pewnego wieczoru do akademików. Na miejscu czekal na nas jeszcze Juan z Kolumbii, który w sumie też nie mial gdzie mieszkać. No ale on byl już na wylocie, gdyż byl to jego ostatni tydzień w Polsce. Glupio wtedy zrobilem, że wjechalem w rozkopaną ulicę Pomorską, w której cudem nie ugrzązlem samochodem w blocie glębokości calych kól.
Spoźnieni jakieś 60 minut zaczęliśmy żywiolowe dyskusje z administracją jednego z domów studenckich. Na miejscu pewien zmęczony życiem pan opowiedzial mi calą historię swoich zmagań z dyrekcją i zarzucil kilkoma terminami z regulaminu zamieszkiwania w akademiku, z którymi nie moglem się w sumie nie zgodzić. W sumie to uciąlbym polowę z tego, co uslyszalem, ale na tamtą chwilę chcialem jednego: świętego spokoju i jakiegoś piwka w nowym lokum, bo przez te poszukiwania musialem zrezygnować z wyjazdu na konferencję.
Chrisina zamieszkala więc z Juanem w jednym pokoju. Proceder byl to dla wladz akademika haniebny, ale inaczej się nie dalo.
"No jak to panie, przecie ja widze, że nie są malżeństwem" powiedziala szefowa.
"Gratuluję spotrzegawczości, ale proszę wyrazić zgodę tylko na 3 doby, bo ja już mam wszystkiego dosyć" odpowiedzialem.
Po kilku dniach dyskusji, sporów i pokazywania dokumentów i ich podpisywania, Christina mogla na luzie rozpakować swoje walizki, zamieszkując w pokoju z niejaką Sandrą z Jordanu, z którą szybko zlapala dobry kontakt.
"This place is awful! It looks like a shit hole. Aaargh...." - taka byla mniej więcej treść SMSa wyslanego mi przez Christinę. Jednak udobruchalem ją stwierdzeniem: "Don't worry. You just need to forget about luxury, welcome to student's life. You will just need to drink, sleep and sometimes work, you'll get used to this tribe."
------------------------------------------------------------
Może kogoś nie zanudzilem, ale chcialem troszkę rozruszać to forum. Jak znajdę kolejny wolny czas, dopiszę część 2.