konto usunięte
Temat: Testy "psychologiczne" podczas rekrutacji
Ostatnimi czasy coraz częściej specjaliści od rekrutacji, zazwyczaj składający się z grupy psychologów (również takich, którzy psychologię, a raczej jej elementy liznęli zaledwie podczas 2 letnich studiów podyplomowych) zasypują potencjalnych przyszłych pracowników testami psychologicznymi podczas rozmowy o pracę. Zazwyczaj są to testy na osobowość, multiselect i inne "szmery bajery" tworzone przez speców od rekrutacji. W końcu coś trzeba wymyślać, aby piastować zaszczytne posady upokarzania bezrobotnych.Odkąd grupy HR wielu firm działają w ten właśnie sposób, odtąd ludzie zatrudnieni po dającej wiele - w mniemaniu rekruterów - inwigilacji testowej, coraz częściej nie sprawdzają się na danym stanowisku, na które aplikują.
Dlaczego tak się dzieje?
1. Testy te są wymysłem speców od rekrutacji, którzy wymyślają je z myślą o tym, aby zachować własne stołki - a więc coś muszą robić, tworzą więc durnowate testy. Żaden rekruter nie określi w owych testach 100% idealnego pracownika tylko wedle własnego zdania i "nieomylnej" wiedzy.
2. Człowiek przyjeżdżający na rozmowę kwalifikacyjną w 99% przypadków jest zestresowany samym przyjazdem i walką o pracę, a więc o lepszy byt. Stres wpływa na logikę i sens wypowiedzi - stąd testy są chybione.
3. Na logikę i sens wypowiedzi wpływa również długość trasy dojazdowej do miejsca rozmowy rekrutacyjnej, a także stan kondycji psychofizycznej w danym dniu. Kogoś będzie bolała od rana głowa, ktoś inny będzie miał zespół jelita nadwrażliwego - niesamowicie częsta przypadłość emitująca swe objawy pod wpływem stresu - przed rozmową kwalifikacyjną. Wszystko to wpłynie ujemnie na rzetelność wypełnianego testu. Nawet samo tradycyjne burczenie w brzuchu bardziej deprymuje kandydata do pracy podczas wypełniania testów, niż wypowiedź ustna, która daje mu barierę ochronną w postaci zagłuszania owego burczenia poprzez swoją wypowiedź - tym samym daje mu o wiele większy komfort psychiczny.
4. Samo pojawienie się testu do wypełnienia na dzień dobry również deprymuje. Kandydat przygotowany perfekcyjnie do rozmowy i wypowiedzi ustnej, zaczyna się plątać "zbiciem z tropu" właśnie poprzez ów test. Rekruter powie - jeśli człowiek ten stresuje się testami, to żaden z niego pracownik - w takim razie szanowny specu nie denerwuj się rozmową, kiedy masz do wykarmienia rodzinę, musisz upokorzyć się przed podobnymi tobie pyszałkami, a twoje ponadprzeciętne kwalifikacje są olewane przez ludzi w kadrach, gdyż twoje cv po kilku dniach idzie do niszczarki nie będąc nawet przeczytane.
5. Nawet w branży mundurowej, jak choćby w policji - multiselect się nie sprawdza - czego dowodem są coraz częstsze "samobóje" strzelane sobie przez mundurowych.
Żaden test psychologiczny nie zastąpi rzetelnej rozmowy kwalifikacyjnej opierającej się na ustnej wypowiedzi, podczas której patrząc na kandydata można określić jego osobowość. Można ocenić czy dany kandydat się broni, czy kłamie, czy nie wierzy w to co mówi, czy wyolbrzymia. Mowa ciała, gestykulacja, intonacja, barwa głosu - dobry rekruter po tych cechach jest w stanie określić, czy ma do czynienia z dobrym, potencjalnym pracownikiem. Autoprezentacja słowna kandydata daje o wiele większe pole informacyjne o nim, niż wyświechtane testy, które może stworzyć średnio bystry uczeń ogólniaka - również ów średnio bystry uczeń może je poprawnie zinterpretować, gdyż sam je tworzy - po co więc armia zaciężna speców od rekrutacji, tworząca te testy?
Jeśli z kolei testy te mają być dodatkiem do rekrutacji - w takim razie po co wam rozmowa, gdzie zadajecie wiele identycznych pytań do tych, jakie są w teście?
Na koniec jeszcze jedna sentencja. Kilka miesięcy temu pewien bardzo zdolny "łowca talentów" i manager rodem ze Stanów powiedział mi kilka interesujących słów: "Grzegorz, dlaczego prezesi i szefowie firm w Polsce nie sprawdzają ludzi, którzy rekrutują im pracowników? Przecież jasnym jest, że - przynajmniej u was w Polsce - 80% z działów personalnych opiera swoją pracę na dziwacznych testach, które przynajmniej u nas (w Stanach) są już tylko zbędnym zwitkiem papieru. To rozmowa bezpośrednia - tylko i wyłącznie - daje pełne pole opisu kandydata, a nie testy, które często gęsto nijak mają się do jego predyspozycji".
Z pozdrowieniami
Grzegorz :-)