Maria Magdalena
B.
Poradnikautystyczny.
pl
Temat: Przyrzeczenie pracy i ... co dalej??
Szukam pracy i do piatku wydawalo mi sie, ze juz mam.Dlaczego pisze, ze mi sie wydawalo?
Otoz historia szukania pracy jest dosc przedziwna, tak przedziwna, ze chyba chce ja opowiedziec.
Pierwsza rozmowa: pracodawca (celowo nie wymieniam nazwy, choc nie wykluczam, ze za jakis czas napisze co to za firma) oferuje pewna kwote brutto. Na rozmowie stwierdzam, ze taka kwota to mnie netto interesuje.
Konczymy rozmowe.
Telefon od przedstawiciela, nagranie sie na moja sekretarke, gdzie potwierdza, ze wyrazaja zgode na to, bym otrzymala takie wynagrodzenie jakiego oczekuje (podaje kwote konkretna), rozpoczecie pracy 2.04.
Przed piatkiem telefon: kwota obniza sie o 300 PLN brutto, do tego zmienia sie dzien rozpoczecia na wtorek badz srode.
Ten sam przedstawiciel twierdzi, ze jeszcze nie ma podpisanej umowy.
We wtorek okazuje sie, ze jednak nie rozpoczynam w srode, a w nastepny poniedzialek, co powoduje, ze przepada mi w tym miesiacu okolo polowy wynagrodzenia.
Zmienia sie tez rodzaj umowy z umowy na prace na umowe zlecenie.
Poprosilam o potwierdzenie tym razem pisemne warunkow, przez 2 dni nie mam zadnego potwierdzenia, jednoczesnie mam nagrane potwierdzenie warunkow na sekretarce.
Przedstawiciel pracodawcy w ogole sie dzis nie odzywa, mimo mojego maila z prosba o potwierdzenie warunkow zatrudnienia i terminu rozpoczecia pracy.
Czytam na GL, ze my pracownicy nie przychodzimy na rozmowy, ze olewamy. Prawde mowiac nie dziwie sie. Jesli pracodawcy nas tak traktuja... Do dzis myslalam, ze mam prace.
To nie tylko kwestia wynagrodzenia, to takze kwestia tego, ze musze miec pieczatke zatrudnienia, bo inaczej moje dziecko nie dostanie sie do przedszkola. Ale rozumiem. Pani, ktora jest przedstawicielem pracodawcy jest to obojetne.
Mi chyba tez zaczyna byc. I nie wiem czy chce tam pracowac.
Do wczoraj chcialam.