Ryszard
Mierzejewski
poeta, tłumacz,
krytyk literacki i
wydawca; wolny ptak
Temat: Poezja współczesna na świecie
Delmore SchwartzIn The Naked Bed, In Plato's Cave
In the naked bed, in Plato's cave,
Reflected headlights slowly slid the wall,
Carpenters hammered under the shaded window,
Wind troubled the window curtains all night long,
A fleet of trucks strained uphill, grinding,
Their freights covered, as usual.
The ceiling lightened again, the slanting diagram
Slid slowly forth.
Hearing the milkman's clop,
his striving up the stair, the bottle's chink,
I rose from bed, lit a cigarette,
And walked to the window. The stony street
Displayed the stillness in which buildings stand,
The street-lamp's vigil and the horse's patience.
The winter sky's pure capital
Turned me back to bed with exhausted eyes.
Strangeness grew in the motionless air. The loose
Film grayed. Shaking wagons, hooves' waterfalls,
Sounded far off, increasing, louder and nearer.
A car coughed, starting. Morning softly
Melting the air, lifted the half-covered chair
From underseas, kindled the looking-glass,
Distinguished the dresser and the white wall.
The bird called tentatively, whistled, called,
Bubbled and whistled, so! Perplexed, still wet
With sleep, affectionate, hungry and cold. So, so,
O son of man, the ignorant night, the travail
Of early morning, the mystery of the beginning
Again and again,
while history is unforgiven.
Na łóżku nagim, w jaskini Platona
Na łóżku nagim, w jaskini Platona
Odbite światła pojazdów wolno sunęły po ścianie,
Cieśle tłukli młotkami pod ocienionym oknem
I całą noc wiatr nękał okienne zasłony.
Flota ciężarówek, zgrzytając, z wysiłkiem pięła się pod górę
Z przykrytym ładunkiem- to było jak zwykle.
Sufit rozświetlał się znowu i ukośny wykres
Sunął powoli naprzód.
Słysząc okrzyk mleczarza,
Który na każdy stopień wstępował z wysiłkiem, i brzęk butelek
Wstałem z łóżka, zapaliłem papierosa
I podszedłem do okna. Kamienna ulica
Rozłożyła przede mną ciszę, w której trwały budynki,
Czuwanie nocnej lampy i cierpliwość konia.
Czysta kopuła zimowego nieba
Kazała wrócić do łóżka ze zmrużonymi oczyma.
Dziwne rzeczy rosną w nieporuszonym powietrzu.
Swobodnie wyświetlany
Film szarzeje. Trzęsące wagony, wodospady kopyt
Rozlegają się daleko, narastają, to bliżej, to dalej.
Wóz ruszający zakrztusił się. Ranek, łagodnie roztapiając
Powietrze, na wpół przykryte krzesło wynurza
Z dna morza, roznieca zwierciadło,
Oddziela kredens od tła białej ściany.
Ptak odezwał się z wahaniem, zagwizdał, zawołał,
Zabulgotał i zagwizdał o tak! Oszołomiony, jeszcze wilgotny
Od snu, wzruszony, głodny i zziębnięty. Tak, tak,
Synu człowieczy, o nieświadoma nocy, prace
Wczesnego poranka, o tajemnice rozpoczynania
Znowu i znowu,
kiedy Historia jest nieprzejednana.
tłum. Zbigniew Herbert
Calmly We Walk Through This April's Day
Calmly we walk through this April's day,
Metropolitan poetry here and there,
In the park sit pauper and rentier,
The screaming children, the motor-car
Fugitive about us, running away,
Between the worker and the millionaire
Number provides all distances,
It is Nineteen Thirty-Seven now,
Many great dears are taken away,
What will become of you and me
(This is the school
in which we learn...)
Besides the photo and the memory?
(...that time is the fire in which we burn.)
(This is the school in which we learn...)
What is the self amid this blaze?
What am I now that I was then
Which I shall suffer and act again,
The theodicy I wrote in my high school days
Restored all life from infancy,
The children shouting are bright as they run
(This is the school in which they learn . . .)
Ravished entirely in their passing play!
(...that time is the fire in which they burn.)
Avid its rush, that reeling blaze!
Where is my father and Eleanor?
Not where are they now, dead seven years,
But what they were then?
No more? No more?
From Nineteen-Fourteen to the present day,
Bert Spira and Rhoda consume, consume
Not where they are now (where are they now?)
But what they were then, both beautiful;
Each minute bursts in the burning room,
The great globe reels in the solar fire,
Spinning the trivial and unique away.
(How all things flash! How all things flare!)
What am I now that I was then?
May memory restore again and again
The smallest color of the smallest day:
Time is the school in which we learn,
Time is the fire in which we burn.
Dla Rhody
Szliśmy spokojnie przez dzień kwietniowy,
Tutaj i tam poezja stolic,
W parku siedzieli żebrak i rentier,
Krzykliwe dzieci i samochody
Mijały nas i biegły dalej,
Od milionera do robotnika
Cyfra odległość zabezpiecza.
Tysiąc dziewięćset trzydziesty siódmy,
Wielu tak drogich zabrała śmierć,
Co pozostanie z ciebie i ze mnie
(Oto jest szkoła, tu się uczymy...)
Poza fotosem, poza pamięcią?
(...ten czas jest ogniem, który nas spala).
(Oto jest szkoła, tu się uczymy...)
Kim jestem tutaj, w sercu płomienia?
Kim jestem teraz, ja, który byłem,
Kim będę jutro, kogo powtórzę,
Studentem piszącym teodyceę
Czy odzyskałem znowu dzieciństwo,
Dzieci krzyczące tak błyszczą, biegnąc,
(Oto jest szkoła, tutaj się uczą...)
Uprowadzone przez grę chwilową!
(...ten czas jest ogniem, który je spala).
Żarłoczna szybkość, rozchwiany płomień!
Gdzie jest mój ojciec, gdzie Eleanor?
Zmarli przed laty; cóż mi, gdzie dziś są?
Wtedy kim byli?
To wszystko? Wszystko?
Od lat dwudziestych po dzień dzisiejszy
Bert Spira z Rhodą gryzą się, gryzą
Nie tym, gdzie dziś są (a gdzie dziś są?),
Ale kim byli, tak piękna dwójka;
Eksplozja minut w ścianach z płomienia,
W słonecznym ogniu glob się obraca,
Płaskość i piękno w tym wirze mija.
(Jak wszystko błyska! Jak wszystko płonie!)
Kim jestem teraz, ja, który byłem?
Czy pamięć może ciągle przywracać
Dnia nieznacznego nieznaczną barwę?
To czas jest szkołą, w niej się uczymy,
To czas jest ogniem, który nas spala.
tłum. Jarosław Marek RymkiewiczRyszard Mierzejewski edytował(a) ten post dnia 16.01.10 o godzinie 20:24