No N.

No N. Student, uczelnia
wyższa

Temat: Studentka pedagogiki z zamiłowaniem do psychologii- w...

Witam. Obecnie jestem studentką I roku pedagogiki, niedługo rozpoczynam 2 semestr. Szukam odpowiedniej płaszczyzny zawodowej przy moich predyspozycjach. Nakreślę z grubsza moją sytuację.

Odkąd pamiętam, moi bliższy czy dalsi znajomi oraz nawet nowo poznane osoby bardzo często szukały we mnie wsparcia i pomocy w rozwiązywaniu ich problemów. Nawet osoby, których ledwo znałam szybko zaczynały mi ufać i zwierzać się. Z mojej strony było to pozytywnie odbierane, wiem że potrafię pomóc w takich sytuacjach, co sprawiało mi dużą radość. Jak i sama rozmowa z takim człowiekiem, a może nawet przede wszystkim. Wielu ludzi mówiło mi, że powinnam być psychologiem, ponieważ doskonale się na ten zawód nadaję. Doceniali oni moją bardzo dobrze rozwiniętą empatię, zrozumienie, trafność rozwiązań, chęć pomocy.
Obecnie nic się nie zmieniło w tej kwestii. Dodam, że choć zabawnie to brzmi- od zawsze i także teraz mam często wrażenie, że zbyt duże mam predyspozycje psychologiczne, tak jakby ludzie bardziej nawet we mnie widzieli psychologa, niż koleżankę/przyjaciółkę.

Co do pedagogiki- tutaj też spotkałam się często z komentarzami typu "Dzieci Cię lubią, masz do nich podejście. Powinnaś iść na pedagogikę". To jest prawda- bardzo lubię przebywać z dziećmi, wiem że z wzajemnością. Uwielbiam ich dobroć, ciepło, miłość którą obdarowują innych i której same pragną. Nawet w tych mniej grzecznych dzieciach (a raczej wychowanych na takich przez błędy wychowawcze rodziców) to wszystko dostrzegam. Choć oczywiście opieka nad nimi wymaga większego wysiłku. Tutaj z kolei dodam, że gorzej czuję się w większej grupie dzieci, nawet kilkuosobowej, czy przedszkolnej (myślę, że problem pojawia się przy więcej niż trójce dzieci, ale to pewnie zależy od wielu czynników). W takich sytuacjach niestety nie potrafię w należyty sposób zapanować nad dziećmi. Można wg. mnie zaobserwować taką "zasadę domina"- gdy jedno zaczyna źle się zachowywać, to potem drugie, trzecie,... Nie mam też zbyt dużego doświadczenia w opiece nad tak pojętą grupą dzieci. Dlatego głównie z tego powodu idąc na studia o kierunku pedagogika, założyłam z góry że z pewnością nie wybiorę specjalizacji przedszkolnej z wczesnoszkolną. Praca w przedszkolu lub podobna do niej- nie jest moją drogą i pasją.

Moją pasją jest... no właśnie, co? Zastanawiając się nad wyborem studiów chciałam iść na psychologię, a najbardziej zostać terapeutą dla dorosłych lub małżeństw. Zorientowałam się jednak w temacie i okazało się, że sama psychologia nie wystarczy na zdobycie dobrej pracy i muszę mocno dokształcać się w tym kierunku oraz włożyć w to wiele pieniędzy. Doszłam do wniosku, że jest to pozbawione sensu. Dodatkowo dochodziły mnie myśli, że bycie terapeutą jest bardzo ciężkie, głównie psychicznie. Nie byłam pewna czy dam radę pomóc ludziom z takimi dużymi problemami. Bo co innego pomoc przyjaciołom w problemowych sytuacjach, a co innego terapia obcej osoby. Pozytywnie na to patrząc, co wielu osobom może sprawiać dużą trudność- potrafię odciąć się od problemów innych i nie myśleć o nich w innych sytuacjach niż tego wymagają oraz nie przejmować się. Mimo, że współczuję takim osobom, lubię ich i jest mi ich szkoda.

Wybrałam więc pedagogikę. Oprócz wspomnianej specjalności są jeszcze dwie: opiekuńczo- wychowawcza oraz opiekuńcza i praca z rodziną. Myślałam, żeby pracować w przyszłości w Domu dziecka lub pomagać rodzinom w kryzysach (ale tutaj zostaje chyba tylko Asystent rodzinny, do czego niestety długa droga). Planuje niedługo wolontariat w Domu dziecka. Jednak nadal nie mogę znaleźć tego meritum. W Domu dziecka wydaje mi się, że bardziej opiekowałabym się dziećmi w ich wolnym czasie, niż rozmawiała z nimi o problemach czy trudnych sytuacjach. Bo od tego jest psycholog. Dodatkowo- jeśli nawet to by się zdarzyło- mam wątpliwości ponieważ nie mam doświadczenia w rozmowach z dziećmi które mają problemy. Zawsze były one przeprowadzane z dorosłymi, czy trochę wcześniej z moimi równieśnikami. Z kolei pomoc rodzinom nawet jakby się udała w moim przypadku, raczej nie polegałaby na rozmowie z rodzicami i próbie zmiany ich zachowań (choć to też), ale bardziej skierowana byłaby na dziecku i błędach wychowawczych rodziców.

Podsumowując- nie mam pojęcia która perspektywa pracy by mnie dostatecznie zadowalała i spełniała. Wydaje mi się, że jestem blisko, a może jest inne rozwiązanie. Dlatego chciałabym prosić o pomoc w tej sprawie. Nie jestem jakoś bardzo dobrze zorientowana w tej kwestii, może jakiś kurs, czy studia podyplomowe byłyby dla mnie odpowiednim ukierunkowaniem? Może jednak po jednej z wymienionych specjalności będę mogła pracować zawodowo tak jak określiłam?
Jeśli mój tekst jest za długi to przepraszam za kłopot. Chciałam dobrze zobrazować moją sytuację.
Pozdrawiam serdecznie.