Magdalena (.

Magdalena (. Team Leader (AML)

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

We współczesnej pedagogice wiele miejsca poświęca się zagadnieniom jakości w edukacji. W pewnym stopniu wyznaczana jest ona przez obecność pedagoga/nauczyciela w procesie edukacji i kształcenia. Z jednej strony młodzi, kreatywni, stawiający pierwsze kroki w karierze nauczycielskiej pełni są zapału i motywacji do pracy, którego tak bardzo potrzeba w edukacji. Z drugiej strony gdzieś się one ulatniają i rozpływają jak mgła? Dlaczego? Jest na to rada?

Zapraszam do dyskusji.

konto usunięte

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Myślę, że czasami nie można oprzeć się przekonaniu, iż w zderzeniu wyobrażeń z rzeczywistością część górnolotnych planów umiera śmiercią tragiczną. Dzieje się tak zapewne w różnych zawodach,jednak szczególne bolesne wydaje się to być kiedy spotyka się z grubą ścianą osoba wrażliwa, czuła i świadoma siebie. Chyba najbardziej bolesna jest niemoc zmian w zawodach, których powołaniem powinna być pomoc innym.
Marzenia i wyobrażenia nierzadko zabijane są czasami przez starszych tych z większym doświadczeniem albo przez osoby, którym staramy się pomóc. Najgorsze jest to, że w sytuacjach wyczucia bezsensu walki poddajemy się i rezygnujemy przynajmniej z części planów.

Moja rada jest taka, by możliwie długo, aktywnie i szczerze realizować swoje założenia, ale też pozwalać sobie na oddech i wytchnienie (relaks dla nas-nie rezygnacja z ideałów). Jedno podpowiem Ci Magdo miej zawsze swoje zdanie, któremu bądź wierna i nie daj się zakrzyczeć, choć może być ciężko.Justyna P. edytował(a) ten post dnia 11.01.10 o godzinie 22:41
Magdalena (.

Magdalena (. Team Leader (AML)

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

To prawda - ciężko przebić się przez mury wzniesione głównie przez doświadczonych nauczycieli - choć nie tylko bo i przecież, przez programy nauczania, które są realizowane, zamiast być interpretowane. Kolejne reformy, jak choćby ostatnia Pani Minister, która jest na ustach prawie wszystkich, a przynajmniej tych, którzy rozumieją sedno sprawy, to kolejne cegiełki w umacnianiu takiego muru. Paradygmat krytyczno-twórczy wciąż walczy z adaptacyjnym i "ciężko mu idzie". - tak myślę.
Iwona C.

Iwona C. pedagog, wychowawca
świetlicy,
oligofrenopedagog

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

programy autorskie można samemu tworzyć i według nich pracować:)

konto usunięte

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Wg mnie jest mur między osobą, która niedawno skończyła studia... ma zapał, pomysł, chce się jej pracować. Czasem przyjdzie mi pracować jako wspieracz z wypalonym belfrem, który wobec klasy mówi wprost, że już nie wie jak z nimi pracować. I tkwi w tym, zamiast zwolnić miejsce młodym...

konto usunięte

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Ela K.:
Wg mnie jest mur między osobą, która niedawno skończyła studia... ma zapał, pomysł, chce się jej pracować. Czasem przyjdzie mi pracować jako wspieracz z wypalonym belfrem, który wobec klasy mówi wprost, że już nie wie jak z nimi pracować. I tkwi w tym, zamiast zwolnić miejsce młodym...

Zgadzam się w 10o%! Najgorsze, że nawet nie daje się młodym ludziom szansy, tylko zwyczajnie gasi ich zapał. A szkoda...
Roman M.

Roman M. Student, Uniwersytet
im. Adama
Mickiewicza w
Poznaniu

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Gaszenie zapału ma już miejsce na studiach. Jestem po reso i przez całe studia słyszałem, że nie ma czegoś takiego jak resocjalizacja i w zasadzie marnujemy czas na studiach. Z jednej strony sieją w nas idee poprawy rzeczywistości, w której żyjemy, a z drugiej nie potrafią nam przekazac jak mamy to zrobić i wciąż przypominają o bezsensowności naszych studiów.

konto usunięte

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Marta Jadczak:
Zapał gasi sama świadomość, że chodzi się do pracy. Jest się ok a tu z drugiej strony jest opcja powrotu osoby za którą jesteś na zastępstwie na pół roku.Mnie bo bardzo demotywuje i żywcem nie chce mi się rano wstawać do pracy ;-)
Joanna Ł.

Joanna Ł. pedagog specjalny,
terapeuta osób z
autyzmem

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Magdalena T.:
Z jednej strony młodzi, kreatywni, stawiający pierwsze kroki w karierze nauczycielskiej pełni są zapału i motywacji do pracy, którego tak bardzo potrzeba w edukacji. Z drugiej strony gdzieś się one ulatniają i rozpływają jak mgła? Dlaczego?
Dlatego,że sam zapał i motywacja nie zastąpią wiedzy i rzetelności. Przykro mi, ale większość pedagogów to są "przeciętni". I nie czynią ich nimi złe warunki pracy (chociaż ma to też pewien wpływ). Co tydzień mam do czynienia z "młodymi, kreatywnymi" na studiach. Może i mają zapał (niektórzy), ale jeżeli ktoś po 3 latach studiów nie potrafi powiedzieć własnymi słowami, co to znaczy niepełnosprawność intelektualna - to o czym my rozmawiamy?
(przykładowe "definicje": "NI to forma analfabetyzmu, tak jakby"; "to deficyt polegający na zaburzeniu", "to autyzm", "nieumiejętność myślenia")
Czy przy takiej wiedzy motywacja i zapał wystarczą?
Janusz P.

Janusz P. [Rzadko na GL]
Prawnik (z
uprawnieniami
pedagogicznymi), ...

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Joanna Ł.:
Magdalena T.:
Z jednej strony młodzi, kreatywni, stawiający pierwsze kroki w karierze nauczycielskiej pełni są zapału i motywacji do pracy, którego tak bardzo potrzeba w edukacji. Z drugiej strony gdzieś się one ulatniają i rozpływają jak mgła? Dlaczego?
Dlatego,że sam zapał i motywacja nie zastąpią wiedzy i rzetelności. Przykro mi, ale większość pedagogów to są "przeciętni". I nie czynią ich nimi złe warunki pracy (chociaż ma to też pewien wpływ). Co tydzień mam do czynienia z "młodymi, kreatywnymi" na studiach. Może i mają zapał (niektórzy), ale jeżeli ktoś po 3 latach studiów nie potrafi powiedzieć własnymi słowami, co to znaczy niepełnosprawność intelektualna - to o czym my rozmawiamy?
(przykładowe "definicje": "NI to forma analfabetyzmu, tak jakby"; "to deficyt polegający na zaburzeniu", "to autyzm", "nieumiejętność myślenia")
Czy przy takiej wiedzy motywacja i zapał wystarczą?

Może określają w ten sposób samych siebie?

Współcześnie jest jednocześnie: nadmiar słów i brak przywiązywania znaczenia do słów.
Po co się uczyć definicji, jeśli zawsze się coś powie? A że bez sensu. Kto by się tym przejmował. Przecież w TV mówią bez sensu i mówią dalej, a na niektórych mówiących bezsensownie jeszcze ludzie głosują.
Magdalena (.

Magdalena (. Team Leader (AML)

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Owszem, niezwykle istotna jest wiedza merytoryczna ale z całym szacunkiem również wiedza teoretyczna nie jest gwarantem powodzenia. W zawodzie pedagoga, nauczyciela i wychowawcy najważniejsze jest poczuć, że to jest to! Tego nauczyła mnie też moja praktyka: to czego uczymy się na studiach to 1/10 tego z czym przychodzi się zmierzyć. Teoria nie może być oderwana od praktyki a moim zdaniem ta druga jest o wiele ważniejsza. Bo tu chodzi o kontakt z człowiekiem! Jeśli na studiach gnębią nas definicjami to proszę wybaczyć marne jest przygotowanie do zawodu, do tego zawodu. Definicja niepełnosprawności z książki - kilka zdań... Nie pamiętam ani jednej z nich i nie potrzebuję pamiętać. Tego trzeba doświadczyć aby wiedzieć co to oznacza. To się kształtuje poprzez indywidualne kontakty.

Pytania: dlaczego większość pedagogów jest/staje się przeciętna? Dlatego że trafiają na pedagogikę z przypadku może? Przypadki o których pisze Pani, Pani Joanno myślę, że są właśnie z tej grupy "przypadkowców". Co ich popchnęło aby iść na te studia? Nie wiadomo. Ale nie o takich motywacjach tu rozmawiamy.

Tu chodzi o ludzi, którzy w pracy z dziećmi widzą swoje powołanie i sens. Chcą też ten zapał przełożyć na wysiłek i stworzenie czegoś nowego ale barierą stać się mogą właśnie warunki zewnętrzne: stan zastany w placówce. Często nowe, świeże pomysły przegrywają z przyzwyczajeniami długoletnich nauczycieli.
Joanna Ł.

Joanna Ł. pedagog specjalny,
terapeuta osób z
autyzmem

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Magdalena T.:
Owszem, niezwykle istotna jest wiedza merytoryczna ale z całym szacunkiem również wiedza teoretyczna nie jest gwarantem powodzenia.
Na początku, proponuję zachować jednak uznaną na forach internetowych formę "ty", jeżeli nie masz nic przeciwko temu.
wiedza teoretyczna nie jest gwarantem powodzenia. Ba, może być poważną przyczyną niepowodzenia, kiedy człowiek np. zda sobie sprawę, że placówka w której pracuje, namiętnie ignoruje wszelkie podstawy pracy z dzieckiem i narzuca kurs: "obojętne co, byle było miło a dzieci ładnie wyglądały".
A tak serio - oczywiście, że sama wiedza nie wystarczy, ale nikt tego nie mówił. Nie mogę zrozumieć, skąd u ludzi taka potrzeba stosowania nadmiernej generalizacji. Ja tylko mówiłam, że sam zapał nie wystarczy, przyda się też wiedza. A z tą jest kruchutko.

W zawodzie pedagoga, nauczyciela i wychowawcy najważniejsze jest poczuć, że to jest to!
Znam pedagogów, którzy nie planowali być pedagogami a są świetnymi. Znam nauczycieli, którzy wzbraniali się przed nauczaniem - a są świetni. I podobnie z wychowawcami. I znam rzesze "pasjonatów", "z powołaniem" itp. którzy powinni trzymać się od dzieci z daleka. Takich, którzy w umiłowaniu swojej pracy dawno już zapomnieli, co jest jej istotą.
Popatrz - zgodzimy się chyba obie, że jest cudownie jeżeli lekarz ma powołanie do swego zawodu, jeżeli szanuje pacjenta i traktuje go podmiotowo. Jeżeli czuje, że medycyna to jest to a nie tylko maszynka do robienia kasy. Ale jednocześnie chyba przyznasz, że dobrze jest, jeżeli ten sam lekarz nie ogranicza się tylko do czułego pochylenia się nad losem pacjenta, lecz także dysponuje wiedzą i to wiedzą niemałą. Czy chciałabyś być leczona przez lekarza kochającego swoją pracę, ale nie mającego pojęcia co to jest, dajmy na to - leukocyt?
Mówię o wyważeniu między wiedzą a powołaniem. O współistnieniu tych dwóch.

Tego nauczyła mnie też moja praktyka: to czego uczymy się na studiach to 1/10 tego z czym przychodzi się zmierzyć.
Dlatego po studiach musimy nauczyć się pozostałych 9/10. Nauczyć się a nie tylko praktykować.

Teoria nie może być oderwana od praktyki a moim zdaniem ta druga jest o wiele ważniejsza. Bo tu chodzi o kontakt z człowiekiem!
Raz jeszcze podkreślę - nie mówię o żadnym oderwaniu, tylko o połączeniu. Podobnie praktyka nie może być oderwana od teorii. Z tego samego powodu - tu chodzi o drugiego człowieka. Człowieka, którego mamy jako wychowawcy, nauczyciele, pedagodzy, terapeuci wspierać w rozwoju - tym szeroko rozumianym. To nie jest zabawa w "baloniku nasz malutki".

Jeśli na studiach gnębią nas definicjami to proszę wybaczyć marne jest przygotowanie do zawodu, do tego zawodu. Definicja niepełnosprawności z książki - kilka zdań... Nie pamiętam ani jednej z nich i nie potrzebuję pamiętać. Tego trzeba doświadczyć aby wiedzieć co to oznacza. To się kształtuje poprzez indywidualne kontakty.
Może i nie pamiętasz. Jeżeli mimo to potrafisz własnym zdaniem określić co charakteryzuje osobę niepełnosprawną - to o to chodzi. I nie ważne jak tą wiedzę zdobyłaś. To jest wiedza. Gorzej, jeżeli nie potrafisz. A w swojej pracy notorycznie spotykam się z opiniami z placówek edukacyjnych, psychologiczno-pedagogicznych z których wynika jak wół, że osoba pisząca tego nie wiedziała. I w swojej miłości do dziecka, swym pochyleniu nad drugim człowiekiem, swej potrzebie humanistycznego podejścia do problemu jednostki - bardzo ją (jednostkę ludzką) skrzywdziła.
Przykład? Proszę. Dziecko lat 9 trafia do diagnozy skierowane przez przedszkole publiczne do którego uczęszczało od 3 r.ż. Dwa razy odroczone od obowiązku szkolnego z powodu opóźnionego rozwoju mowy - jak stoi w opinii PPP. Nauczyciele w swojej opinii piszą, że dziecko miłe, spokojne, lubi przedszkole, chętnie uczestniczy w zabawach kółeczkowych, że skierowane przez nich do PPP w 6 r.ż. gdyż nie mówiło. PPP odroczyło, odroczenie za chwilę się kończy. Nagle rodzice słyszą, że może dziecko ma "lekki autyzm", bo macha rączkami przed oczami (co w tej formie odnotowano w opinii). Rodzice przeżyli szok, bo przecież przez 6 lat nikt w tym przedszkolu słowa nie powiedział...
Dziecko przechodzi diagnozę. Autyzmu nie ma. Ma głębokie upośledzenie umysłowe i tak rzucające się w oczy, ciężkie dysmorfizmy, że natychmiast kierujemy rodziców do genetyka. Po kilku miesiącach jest diagnoza genetyczna - zespół kruchego X. Problemem jest, że rodzice spodziewają się kolejnego dziecka. 50% szans, że też będzie miało fraxa.
Rodzice po fazie szoku, bólu, zaprzeczenia itp. pytają w końcu w przedszkolu, dlaczego nikt im wcześniej nie powiedział, że dziecko jest niepełnosprawne intelektualnie. Dlaczego nikt nie zwrócił uwagi na jego wygląd. Ani w przedszkolu ani w PPP. Dlaczego?
Bo nie chcieli go "etykietować", bo nie sprawiał problemów w przedszkolu, radzili sobie z nim, to po co było robić zamieszanie. No to pytanie - dlaczego w końcu zasugerowali ten nieszczęsny autyzm? Bo dziecko musiało pójść do szkoły i nauczycielkę jedną z drugą olśniło, że w szkole masowej sobie z takim "opóźnieniem rozwoju mowy" nie poradzi.
Dzieciak stracił 6 lat. Sześć newralgicznych dla rozwoju lat.
Powiesz - niekompetencja? Te panie są przekonane, że postąpiły słusznie. Nie chciały krzywdzić dziecka, które poszłoby do placówki specjalnej. Przecież tak fajnie się czuło w tym przedszkolu, a one w końcu są pedagogami, więc "coś" z nim robiły. Tyle, że gdyby zaczął terapię w wieku 3 lat, pewnie nie byłby głęboko niepełnosprawny. Ale to do pań nie przemawia, bo one wiedzą, że i tak byłby. A tak - "spędził te lata w przyjaznym środowisku".

Co ich popchnęło aby iść na te studia? Nie wiadomo. Ale nie o takich motywacjach tu rozmawiamy.
Chcesz zakładać, że to tylko kwestia przypadkowego wyboru studiów? w wielu przypadkach tak. Ale nie we wszystkich. Nawet nie w większości. A jak mówiłam - przypadkowy wybór jeszcze też nie oznacza, że potem będzie się przeciętnym czy wręcz złym pedagogiem.

Tu chodzi o ludzi, którzy w pracy z dziećmi widzą swoje powołanie i sens. Chcą też ten zapał przełożyć na wysiłek i stworzenie czegoś nowego ale barierą stać się mogą właśnie warunki zewnętrzne: stan zastany w placówce. Często nowe, świeże pomysły przegrywają z przyzwyczajeniami długoletnich nauczycieli.
Można tak to tłumaczyć. Ja zawsze zaczynam od siebie a nie od otoczenia. Bo to wygodne - placówki w 90% przypadków zmienić się nie da, więc spada ze mnie odpowiedzialność. Nic się nie da zrobić.
Magdalena (.

Magdalena (. Team Leader (AML)

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

Nie wiem czy jest coś do dodania...
Może tyle, że widać, że nie należysz do grona tych, o których toczy się dyskusja. I to naprawdę budujące, że są wśród nas ludzie tacy jak TY!
Co do przypadków, jak jeden z tych, które opisałaś, oczywiście są przykre. Jednak wiemy też jak czasem ciężkie do zdiagnozowania są różne przypadki. Jak czasem łatwo o błędy.
Racja, to nie zabawa! W przedszkolach i szkołach masowych pedagogom brakuje wiedzy na ten temat. A jeśli chodzi o wychowawców przedszkola to oni obcują z dzieckiem w tym najwcześniejszym okresie ... ALE to temat do długiej i szerokiej dyskusji. Wiele i długo można by o tym mówić.

Podsumuję krótko - Istotna jest zarówno praktyka jak i wiedza, a ta druga kształtowana może być na wiele różnych sposobów.
I tak myślę, że nauczycielowi, któremu nie brak zapału nie zabraknie też siły żeby poszerzać swoją wiedzę oraz umiejętności. To wpisane w ten zawód - ustawiczne kształcenie. Zwłaszcza teraz w kulturze pre-figuratywnej, w której uczymy się od młodszego pokolenia. A któż ma więcej do czynienia z dziećmi jak nie nauczyciel :)
Magdalena (.

Magdalena (. Team Leader (AML)

Temat: Przeciętny pedagog - fatum?

W kontekście powyższej tematyki ...
http://archiwum.polityka.pl/art/nauczyciel-non-fiction...



Wyślij zaproszenie do