Temat: Współpraca nauki z biznesem
Jerzy B.:
Arkadiusz Jerzy Stawicki:
Ta wypowiedź to zestaw uproszczeń, które zwracają uwagę na pewne rzeczy, ale związki przyczynowo-skutkowe w większości są pozorne i wynikają z braku znajomości faktycznych przesłanek oraz zarówno ówczesnych jak i obecnych determinant.
Nie za bardzo mam chęć i czas tłumaczyć na czym polegała gospodarka centralnie planowana, w jaki sposób budowano jednocześnie przemysł ciężki i szkolono do niego specjalistów, na czym polegały obowiązkowe praktyki czy wieloletnie nakazy pracy.
Rzeczywiście nastąpiła zmiana priorytetów konsumpcyjnych i okazało się, że dotychczasowy przemysł jest zwyczajnie wciąż i nadal przestarzały w stosunku do konkurentów. Czemu tak było i nadal jest to kolejna długa epistoła.
Można oczywiście uważać, że należało całą kasę przeznaczyć "na naukę" a azbestowe baraki w których tę naukę się uprawiało czy sale w Cegielskim, w których prowadzono wykłady zamiast w normalnych salach są nieistotne, ale trzeba też mieć pojęcie, że plany ówczesnej perspektywy wskazywały na CELE, na jakie te środki miały być przeznaczone. Jedynie wąską część środków zaplanowano na innowacyjne działania na uczelniach. Proponuje postudiować założenia funduszy a dopiero tworzyć "diagnozy".
Życie "z dydaktyki" bynajmniej nie było wyborem uczelni a świadomą polityką państwa, żeby przesunąć wylanie się wyżu demograficznego lat 70-80 na rynek pracy... o 5 lat. Było też gonieniem wskaźników skolaryzacji, bo Polska ówcześnie w zakresie absolwentów studiów wyższych stanowiła widok żałosny. Odbyło się to kosztem zarówno jakości kształcenia co rozwoju naukowego, ale uważanie, że "tak się żyło łatwiej" jest żałosnym uproszczeniem. W Polsce zachodziły strukturalne zmiany! Ale ich przyczyny i wyjaśnienia są zgoła odmienne od tego, co piszesz!
Reszta zaś Twojej wypowiedzi, to rzeczywiście ogólniki, niestety z nich nic nie wynika. Fakty są takie, że zarobki w Polsce są około 65 lat za starą 15stką (wg siły nabywczej około 35 lat), poziom życia około 40 lat do tyłu. Wydatki na Polską naukę są niższe niż wydatki Harvardu. Jeśli sądzisz, że w ciągu jednej "pięciolatki" jak mawiano w PRL-u "pokonamy kapitalistów", to ja Ci tylko życzę dobrego samopoczucia. Wg mnie jeszcze około 10 lat potrzeba, by ustabilizować strukturę gospodarki w Polsce a bez tego nie będzie środków w budżecie, niż podniesie nieco jakość kształcenia o ile murzynów, których wykorzystał system szkolnictwa wyższego kolejne "pronaukowe" rządy zwyczajnie nie zwolnią i nie wywalą na zbitą mordę, jak obecnie masowo się to czyni zabijając niekiedy kierunki, które ledwo dokonały przeskoku z lat 70tych do 90tych ubiegłego wieku i są zaledwie jakieś 20 lat do tyłu za Europą....
PS. Życzę, żeby w Kielcach zaczęto budować kosmodrom (to taki szczeciński dowcip odnoszący się do wizjonerów, którym na papier brakuje) ;-)
Wreszcie coś do czego można się odnieść, choć bardzo chętnie zapoznałbym się bardziej z Pana punktem widzenia na "te sprawy, których Pan nie chce tłumaczyć".
Oczywiście, że mój wpis jest uproszczeniem, bo przecież to skrót, a nie praca dyplomowa...
Wydaje mi się jednak, że obaj wiemy jak wyglądała gospodarka planowana. Zwłaszcza, że na większości uczelni publicznych ona wciąż istnieje ;)
Co do kolejnego zarzutu - cóż, jako osoba, która zajmuje się funduszami unijnymi na co dzień (ucząc się tego jeszcze w Irlandii, zanim jeszcze w Polsce zakontraktowano pierwsze 10% środków unijnych) mógłbym o tym długo.
Pisze Pan o celach perspektyw. Więc ja może powiem jak w praktyce wygląda ich wdrażanie na większości uczelni: otóż wnioski na duże kwoty pisze ktoś, kto ma o tym pojęcie, ale ze względu na to, iż uczelniami kierują ludzie nauki, a nie specjaliści od funduszy, to ci pierwsi zostają kierownikami tych projektów. I potem mamy projekty z rektorami i profesorami (przy całym dla nich szacunku) na czele, którzy kierują nimi uważając, że można to robić tak jak uczelnią. Nie przejmując się terminami, wskaźnikami, możliwościami...
Liczy się tylko tu i teraz - wyciągnięcie jak największej kasy z wypłaty, a nie wprowadzenie nowych technologii.
Przykład - Unia daje na budynki i wyposażenie. Można wyposażyć je w nowoczesny sprzęt audiowizualny i komputerowy, inteligentne systemy zarządzania budynkami, energooszczędne technologie, itp i co? I nie. Kadra składa zamówienie nie na tablice elektroniczne (bo nie umie ich obsługiwać), ale na zwykłe.
Budowane są molochy, które już w pierwszym roku generują koszty energii tak wysokie, że ciągnące w dół cały wydział.
A wykłady nadal polegają na kredzie i monologu :((((
Co do życia z dydaktyki - oczywiście, że wynikała ona z jednej strony z powodu o którym Pan pisze - by wyrównać wskaźniki scholaryzacji.
Dodajmy do tego również wiarę szerokich mas w to, że dyplom to prosta droga do wysoko-zarobkowej pracy (co początkowo było prawdą)
Nie zgodzę się jednak z próbą obalenia tezy, że takie podejście nie było na rękę uczelniom i kadrze. Bo oczywiście, że było.
Proszę mi wskazać kilku naukowców, którzy w imię pryncypiów rezygnowali z tej łatwej kasy...
Ja nie znam takich. Więc proszę tu nie pisać, że winne jest tylko państwo i zmiany ustrojowe.
Nigdzie również nie napisałem, że jedna 5-latka wystarczy.
Napisałem, że wystarczy do stworzenia podstawy:
(...)
Stąd absolutnie kluczowe będzie to jak wydamy środki z nowego rozdania UE. (zwłaszcza z Horizon 2020) Albo dzięki nim zostanie stworzona stabilna podstawa do współpracy uczelni i firm i zaczniemy wyrównywać różnicę do zachodu Europy (o dogonieniu nowej Azji już raczej nie ma szans) albo wciąż będziemy tylko wytwórcą podzespołów dla niemieckiego, włoskiego i francuskiego przemysłu.
(...)
Ja wiem, że Pan w to nie wierzy. Że 2 perspektywy budżetowe (czyli 14 lat) wystarczają do zmiany kraju, gospodarki i systemu edukacyjnego.
Pan bowiem jest wciąż na nie. Myśli cały czas, że się nie uda, że nie ma szans.
Zamiast myśleć tak jak to robią Irlandczycy i Chińczycy: za 10 lat mamy mieć 5 razy więcej patentów, więc usiądźmy i zastanówmy się jak to zrobić, a potem to zróbmy, Pan myśli - nie da się.
Zamiast przedstawiać konkretne rozwiązanie konkretnych problemów Pan ogranicza się do wykpiwania i drwin.
Pije Pan do projektu MAK.
Ma Pan tam konkretnie opisane działania. Zamiast napisać - moim zdaniem tego się nie da zrobić bo... ale w zamian proponuję to i to, Pan ogranicza się do pisania dowcipów.
Trudno mi szanować kogoś, kto zamiast odnosić się merytorycznie do konkretnych elementów pisze - to bzdury i fantasmagoria bo ja tak uważam.
A ja Panu pokazuję, że się da.
Założyliśmy, że priorytetem będzie dla nas stworzenie systemu żniżek: w 3 miesiące pozyskaliśmy niemal 100 firm.
(to największa tego typu sieć w kraju)
Następnie, że stworzymy najnowocześniejszy (i najprostszy) system wyłaniania najbardziej aktywnych studentów w Polsce i w marcu został uruchomiony testowo.
Kolejnym celem jest stworzenie w Kielcach programu prac dyplomowych tworzonych wspólnie z biznesem (gdzie student czy doktorant nie będzie robił kopiuj-wklej, ale pisał prace stanowiące nawiązanie realnej współpracy z firmami i przyciął ich ten sposób do współpracy z uczelnią, zyskując równocześnie doświadczenie) i gwarantuję Panu, że do końca maja taki system powstanie i na dodatek, że pozyskam do współpracy największą liczbę firm w Polsce i że ten system będzie realnie działał.
Więc ja po kolei będę budował swój kosmodrom (realizując kolejne etapy tego, co zapisałem w projekcie MAK i co w sumie składa się na najbardziej kompleksowy i innowacyjny program współpracy nauki z biznesem w kraju. System, który przyciągnie do współpracy z kieleckimi uczelniami największą w Polsce liczbę firm (w tym z listy 100 największych firm w Polsce), a Pan niech nadal kpi i drwi.
Ja mogę zrozumieć wszystko, poza jednym. Uważaniem się za wszystko wiedzącego, gdy ani razu (!) przez te kilka wypowiedzi nie odniósł się Pan w żaden sposób do ani jednego (!) z przedstawionych pomysłów, pisząc tylko - to fantasmagorie.
Powtórzę tu to co napisałem wcześniej tam - proszę o uwagi merytoryczne. Jeśli Pan ich nie pisze, znaczy - nie ma ich Pan, a tylko leje wodę i pełni tu rolę erotomana-gawędziarza, co to wszystkie rozumy (we własnym mniemaniu pozjadał), ale gdy go zapytać o szczegóły jego podbojów żadnego nie umie przytoczyć.
Pzdr
A.