Temat: Problem liczby cytowań
Beata J.:
A nie bierzecie pod uwagę, że wprowadzenie wskaźnika cytowań ma wymusić na polskich naukowcach podjęcie prób publikacji na świecie, a nie tylko kręcenie się w kółko w swoim grajdołku?
Mylisz kolejność: żeby coś publikować trzeba coś badać i mieć na to pieniądze. A nie dawać pieniądze za tłumaczenie pseudobadań na angielski ;-)
Sama, jako reprezentantka nauk humanistycznych, uważam to kryterium za trudne, szczególnie w mojej dziedzinie. Będzie mi bardzo trudno uzyskać poziom cytowań porównywalny do biologów, chemików itp.
Dlatego Noblista Miłosz wykładał w USA literaturę rosyjską... śmiał się z tego, ale jednocześnie wiedział, jakie jest miejsce polskiej humanistyki na świecie.
A pisanie po angielsku o polskiej humanistyce to mniej więcej tak celowa działalność, jak przepisywanie s-f na łacinę.
Niemniej moda na to, by po angielsku uczyć się kultury i języka polskiego jest boska ;-)
Jednocześnie wiem, że zmusi mnie to do podjęcia większego wysiłku niż dotychczas, co zapewne pozytywnie wpłynie na mój rozwój jako badacza i naukowca.
Jeżeli ktoś z was w ogóle wypełniał wnioski do NCNu to zapewne wiecie, że trzeba je też wypełniać po angielsku i mają one identyczną kontrukcję jak wnioski do międzynarodowych programów badawczych. Uważam to za absolutnie świetny pomysł. W ten sposób uczy się polskich naukowców sięgania po granty międzynarodowe.
Jednocześnie 99% energii na wypełnienie tego wniosku idzie jak para w gwizdek, bo literalnie wypełnienie go po angielsku do niczego nie jest potrzebne. Nikt tego po angielsku nie czyta i w 99% nie będzie czytać!
Oczywiście najgłośniej będą jęczeć ci, którym się nie chce podjąć wysiłku. Najłatwiej odpowiedzialność za swoją nieudolność jest przecież przerzucić na innych.
Projekty międzynarodowe mają zupełnie inny wymiar. Żeby do nich startować trzeba nie musieć prosić się o polskie pieniądze i mieć osiągnięcia na światowym poziomie. W praktyce większość naukowców do nich nie pisze, bo nie ma najmniejszego sensu pisać, skoro polska nauka w wielu dziedzinach jest "100 lat za murzynami". Potrzebne są pieniądze na dogonienie cywilizacji - dostaje się na transfer technologii, których tak faktycznie nie ma w Polsce poza nielicznymi wyjątkami do transferu.
Chore aspiracje próbujące wcisnąć Polskę w trend światowej nauki w rezultacie powodują, że kształci się studentów na coraz bardziej podłym poziomie, nie ma pieniędzy na trucht naukowców w peletonie...
Ja tylko czekam, aż NCN albo MNiSW ogłosi budowę nowego kosmodromu w Polsce, bo już zabrało faktycznie finansowanie badań 90% uczelni poza grupą jedynie słusznych warszawsko-krakowskich ośrodków.
Jeśli budżet polskiej nauki jest równy budżetowi może jednej czy dwóch dużych prywatnych uczelni prywatnych w USA, to fantazje o światowym poziomie nauki są idiotyczne.