Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: ARCHIWUM

Jak wszyscy wiemy, ogromnym kłopotem jest odnalezienie ujednoliconego wykazu czasopism punktowanych. Aktualnie w MNiSW opracowano nowy system kryteriów oraz zasad oceny czasopism naukowych dla potrzeb przyszłej kompleksowej oceny jakości działalności naukowej lub badawczo-rozwojowej jednostki naukowej. Wykaz czasopism punktowanych publikowany będzie na stronie internetowej Ministerstwa raz do roku.
Więcej Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

To jest któryś z rzędu system. Póżniej oceniając dorobek autora będzie się brało pod uwagę aktualny ówcześnie czy obecnie system? Nikt nad tym nie panuje. Punkty są przyznawane de facto w sposób daleki od jakiejkolwiek naukowości... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: ARCHIWUM

Rzeczywiście to jest nie do końca jasne, choć o ile mi wiadomo, to system ma służyć ocenie jednostek nie naukowców Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Sławomir Ż.:
Rzeczywiście to jest nie do końca jasne, choć o ile mi wiadomo, to system ma służyć ocenie jednostek nie naukowców

Tyle, że w Polsce naukowcy są oceniani poprzez to, czy mają dojście do publikatora z daną liczbą punktów a nie w inny sposób. Nie ma przy tym znaczenia zupełnie jaką obiektywną wartość ma publikacja a jedynie gdzie się ukazuje. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Zbigniew W.

Zbigniew W. asystent, Wydział
Prawa i
Administracji UŁ
Zakład Krymina...

Temat: ARCHIWUM

Sławomir Ż.:
Rzeczywiście to jest nie do końca jasne, choć o ile mi wiadomo, to system ma służyć ocenie jednostek nie naukowców
No nie do końca, ponieważ liczba pkt była brana pod uwagę przy ocenie okresowej pracownika dydaktyczno-naukowego, a od nowego roku wejdzie zapewne takie rozporządzenie:
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/14/24/14244/20110... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Zbigniew W.:
Sławomir Ż.:
Rzeczywiście to jest nie do końca jasne, choć o ile mi wiadomo, to system ma służyć ocenie jednostek nie naukowców
No nie do końca, ponieważ liczba pkt była brana pod uwagę przy ocenie okresowej pracownika dydaktyczno-naukowego, a od nowego roku wejdzie zapewne takie rozporządzenie:
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/14/24/14244/20110...

Tradycyjnie - nic z nauką nie ma to rozporządzenie wspólnego. Ponieważ poza listą "co się bierze pod uwagę" nie określa "jak się toto bierze pod uwagę". Zerowa metodologia oceny dorobku naukowego - to rozporządzenie to beletrystyka a nie nauka. Wymienienie kilku kryteriów to nie stworzenie metody oceny czegokolwiek.

Poza tym jest to pójście na rękę pewnym środowiskom, które się promują w bazach kosztem 90% populacji naukowej, która nie miała nic wspólnego z kilkoma bazami, do których najpierw trzeba wklepać źródła, je powszechnie udostępnić a dopiero później analizować ich cytowania...

Nie mówiąc, że wprowadzanie takich kryterium bez minimum dwuletniego vacatio legis świadczy o tym, że urzędnicy są zupełnie niepoważnymi ludźmi.

EDIT: Szkoda gadać, te rozporządzenia piszą ludzie, którzy się urwali z choinki - zero metodolgii, wyssane z palca strategie, przypadkowe rozwiązania, wprowadzane od wczoraj, albo od przypadku do przypadku. Sprowadza się to do tego, że w tym pseudonaukowym bajorku robią karierę Ci, co dobrze pływają... może tylko o to chodzi.Jerzy B. edytował(a) ten post dnia 11.08.11 o godzinie 21:20 Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Zbigniew W.:
Sławomir Ż.:
Rzeczywiście to jest nie do końca jasne, choć o ile mi wiadomo, to system ma służyć ocenie jednostek nie naukowców
No nie do końca, ponieważ liczba pkt była brana pod uwagę przy ocenie okresowej pracownika dydaktyczno-naukowego, a od nowego roku wejdzie zapewne takie rozporządzenie:
http://www.bip.nauka.gov.pl/_gAllery/14/24/14244/20110...

Moim zdaniem podawanie sumarycznego IF to glupota i nieznajomosc metodologii oblicznia IF. Zamiast tego mozna by uzyc IF autora (rozumiany jako liczba cytowan/liczba publikacji). Ponadto szukanie IF jakie mialo dane czasopismo 5 lat wczesniej jest rowniez malo sensowne jak dla mnie.

Ogolnie co do systemu oceny czasopism - jest ok. Jesli juz ida w strone kategoryzowania A1-A4 to mogliby zaadoptowac system z http://www.scimagojr.com/
byloby mniej roboty i calkowicie przejrzyscie. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Moim zdaniem podawanie sumarycznego IF to glupota i nieznajomosc metodologii oblicznia IF. Zamiast tego mozna by uzyc IF autora (rozumiany jako liczba cytowan/liczba publikacji). Ponadto szukanie IF jakie mialo dane czasopismo 5 lat wczesniej jest rowniez malo sensowne jak dla mnie.

I wracamy do punktu wyjścia - żeby oceniać dorobek naukowców jedną metodą punktową najpierw trzeba zapewnić, by wszyscy mogli się - przynajmniej w teorii w równej mierze produkować punktowo. Bo skoro np. są dziedziny nauki, które w zasadzie nie są na świecie reprezentowane, bo są lokalne, regionalne, językowe, kulturowe, itd. Lub periodyków z danej dziedziny jest co kot napłakał, bo dziedzina jest mało modna akurat lub mało przebojowa... to uzyskanie liczby punktów i cytowań jest w zasadzie niemożliwe.

W rezultacie takiej kretyńskiej polityki w zasadzie możemy się pożegnać z kilkoma dziedzinami nauki w Polsce, ponieważ trzymając się tych wskaźników nie zostanie wypromowany żaden doktor habilitowany z dziedzin, z których po prostu NIE DA SIĘ UZBIERAĆ tych punktów w wyssanym przez ministerialnych urzędników czasie zapisanym w rozporządzeniu. No chyba, że urzędnikom chodzi o produkowanie punktów i publikacji dla punktów a nie nauki - sądząc po niektórych zmianach, ewidentnie promuje się taką fikcję "ilościową" zapominając zupełnie o jakości.

Czy ktoś normalny używa jednej metody do oceny efektów w matematyce, polityce, literaturoznawstwie, materiałoznawstwie, budowie maszyn, ekonomii czy socjologii? Przecież każda z tych dziedzin ma inny dorobek! Inaczej tworzy wiedzę i ją popularyzuje. Dotarło to już do głów przynajmniej w dziedzinie sztuki... ale widzę, że nic poza tym. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy B.:
Michał C.:

I wracamy do punktu wyjścia - żeby oceniać dorobek naukowców...

Po to wlasnie sa stworzone kategorie (punkty ministerialne), zeby nie bylo rozbieznosci z powodu wlasnie roznorodnosci metodologii, czasochlonnosci itp. I bardzo dobrze, ze taki system ministerstwo przyjelo mimo naciskow pewnej grupy ograniczonych ludzi, ktorzy w zyciu nie wyszli z wiedza poza swoja dzialke i uwazaja ze jezeli sa dajmy na to biologami molekularnymi, gdzie najgorszy szmatlawiec ma IF 3,8 to inne galezie nauki sa bee bo sa nisko "punktowane" wg. IF. I poraz kolejny sie nie zgodze ze nie da sie publikowac w dobrych i bardzo dobrych czasopismach zajmujac sie czyms "niszowym". A juz zupelnie nie rozumiem socjologow, ktorzy nie publikuja w czsopismach z IF. Przeciez tego jest cala masa. Tylko trzeba chciec.
Cos takiego jak nauka o jakiej pisal Twardowski w "O dostojenstwie Uniwersytetu" juz od dawna nieistnieje na wlasna prosbe naukowcow, ktorzy zaszyli sie w publikowaniu arte pro arte, stajac sie nowa dekadencja, zapominajac o "plebsie". Jednoczesnie poskutowalo to upadkiem zwyczaju mecenatu, dewaluacja slowa naukowiec. Ale tak sie konczy jak sie gryzie reke ktora cie zywi... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Jerzy B.:
Michał C.:

I wracamy do punktu wyjścia - żeby oceniać dorobek naukowców...

Po to wlasnie sa stworzone kategorie (punkty ministerialne), zeby nie bylo rozbieznosci z powodu wlasnie roznorodnosci metodologii, czasochlonnosci itp. I bardzo dobrze, ze taki system ministerstwo przyjelo mimo naciskow pewnej grupy ograniczonych ludzi, ktorzy w zyciu nie wyszli z wiedza poza swoja dzialke i uwazaja ze jezeli sa dajmy na to biologami molekularnymi, gdzie najgorszy szmatlawiec ma IF 3,8 to inne galezie nauki sa bee bo sa nisko "punktowane" wg. IF. I poraz kolejny sie nie zgodze ze nie da sie publikowac w dobrych i bardzo dobrych czasopismach zajmujac sie czyms "niszowym". A juz zupelnie nie rozumiem socjologow, ktorzy nie publikuja w czsopismach z IF. Przeciez tego jest cala masa. Tylko trzeba chciec.
Cos takiego jak nauka o jakiej pisal Twardowski w "O dostojenstwie Uniwersytetu" juz od dawna nieistnieje na wlasna prosbe naukowcow, ktorzy zaszyli sie w publikowaniu arte pro arte, stajac sie nowa dekadencja, zapominajac o "plebsie". Jednoczesnie poskutowalo to upadkiem zwyczaju mecenatu, dewaluacja slowa naukowiec. Ale tak sie konczy jak sie gryzie reke ktora cie zywi...

Jako biolog chyba nie zdajesz sobie sprawy z faktu, że istnieje wiedza użyteczna lokalnie i wiedza użyteczna globalnie. Coś co dotyczy Grenlandii może zainteresować cały świat. Coś co dotyczy Żuław Wiślanych w 99% zainteresuje tylko lokalną społeczność. Twierdzenie, że ktoś publikuje lepszą wiedzę, bo drukuje po angielsku dla całego świata jest bardzo wątpliwą oceną. Żeby sobie pozwolić na takie oceny należałoby najpierw przyjąć STRATEGIĘ NAUKI w której jasno określić, że nie ważne są sprawy lokalne, rozwiązywanie polskich problemów z zakresu różnych dziedzin a wyłącznie badania o randze światowej. Po części - naiwnie - niektórzy w ministerstwie tak uważają. Wydaje im się, że jak się popromuje drukowanie po angielsku badań, które mogą rozwiązać problemy światowe a będzie się traktować po macoszemu badania nad ważnymi społecznie, gospodarczo, czy życiowo problemami specyficznymi dla Polsk, to będzie to wyglądało LEPIEJ.

Podam Ci przykład z moje branży - próbuje podjąć analizę polskiej biedy, jako jeden z niewielu analizuje problem na poziomie woj. zachodniopomorskiego. Problem lokalny, nikogo na świecie nie zainteresuje. Potencjalnie, gdyby udało mi się dotrzeć do kogokolwiek myślącego i decydującego - może udałoby się wprowdzić zmiany systemowe, poprawić gospodarkę, sytuację dziesiątek ludzi. Moje publikacje nie są jednak nikomu potrzebne - Ci co decydują mają problemy z czytaniem. Ci co mogliby to publikować są zapatrzeni w bajki ministerialnych urzędników z Warszawy. Byle publikacja z biologii o nowym gatunku, którego użyteczność jest dla milionów ludzi żadna dostanie punkty. Publikacja, której zastosowanie mogłoby zmienić sytuację kilkunastu lub kilkuset tysięcy ludzi - nie ma szans na jakiekolwiek sensowne punktowanie. Ot i cała różnica.

Problem w tym, że w Ministerstwie siedzą naukowcy, którzy nie mają pojęcia o tworzeniu metodyki oceny nauki. Rozporządzenia nie bazują w najmniejszym stopniu na METODOLOGII. Te rozporządzenia to po prostu pseudonauka promowana nawet nie w myśl jakiejś ideologii - to po prostu beletrystyka... tworzona przez urzędników-naukowców.

Żeby coś oceniać, to trzeba przyjąć STRATEGICZNE kryteria oceny, stworzyć wskaźniki/mierniki, skale, narzędzia w postaci publikatorów we wszystkich branżach - publikatorów niezależnych od lokalnych towarzyskich układów. Takich, w których nie dowiadujesz się, że dla własnych pracowników artykuły są bezpłatne a dla zewnętrznych odpłatne i ciesz się, że ktoś chce czytać... itd. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Zbigniew W.

Zbigniew W. asystent, Wydział
Prawa i
Administracji UŁ
Zakład Krymina...

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
I poraz kolejny sie nie zgodze ze nie da sie publikowac w dobrych i bardzo dobrych czasopismach zajmujac sie czyms "niszowym".
Nie niszowym, tylko o znaczeniu lokalnym polskim. Tak jak jest np. w naukach prawnych. Nie znajduję w bazach JCR i ERIH czasopism, w których można byłoby publikować w mojej dziedzinie i gałęzi. Najwyżej punktowane niektóre czasopisma polskie mają 9 pkt inne przyzwoite po 6 pkt.
Michał C.:
szukanie IF jakie mialo dane czasopismo 5 lat wczesniej jest rowniez malo
sensowne jak dla mnie.
A to właśnie jest podstawa. Ważna jest ocena, jaką miało pismo w momencie publikacji, a nie po paru latach. Decydując się na publikację autor kieruje się m.in. kwestią punktów i nie powinien być narażony na zmianę punktacji po paru latach, w momencie nadawania stopnia Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Zbigniew W.:
Michał C.:
I poraz kolejny sie nie zgodze ze nie da sie publikowac w dobrych i bardzo dobrych czasopismach zajmujac sie czyms "niszowym".
Nie niszowym, tylko o znaczeniu lokalnym polskim. Tak jak jest np. w naukach prawnych. Nie znajduję w bazach JCR i ERIH czasopism, w których można byłoby publikować w mojej dziedzinie i gałęzi. Najwyżej punktowane niektóre czasopisma polskie mają 9 pkt inne przyzwoite po 6 pkt.

Nie mam zielonego pojecia o prawie (poza tym ze najczesciej mi utrudnia zycie;) wiec tutaj mam problem z ocena, aczkolwiek kiedys szukalem czasopism zwiazanych z prawe i o dziwo znalzlem takowe, z calkiem niezlym IF (ale nie wiem czy sa uwzglednione na liscie ministerialnej). Tyle, ze jesli nawet rozwiazanie danego problemu jest czysto lokalne, to i tak jest wartosciowe za granica, ze wzgledu na mozliwosc badan porownawczych.
Michał C.:
szukanie IF jakie mialo dane czasopismo 5 lat wczesniej jest rowniez malo
sensowne jak dla mnie.
A to właśnie jest podstawa. Ważna jest ocena, jaką miało pismo w momencie publikacji, a nie po paru latach. Decydując się na publikację autor kieruje się m.in. kwestią punktów i nie powinien być narażony na zmianę punktacji po paru latach, w momencie nadawania stopnia

Masz racje, Twoje rozwiazanie jest bardziej sprawiedliwe, Tylko, ze jest problem z IF, szczegolnie w czasopismach ktore publikuja malo artykulow, majac przy okazji mozliwosc publikacji papierow typu procedura oczyszczania bialka albo dzialania jakiegos programu. Po takiej publikacji ich IF czesto leci w gore niczym rakieta. A ktos wysyla do czasopisma o IF 3, a pod koniec roku okazuje sie ze IF jest 10 - to tez nie do konca jest w porzadku. Oczywiscie zdaje sobie sprawe i caly czas podkreslam ze nie ma i nigdy nie bedzie idealnego systemu punktacji. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy B.:
Michał C.:
Jerzy B.:
Michał C.:

Jako biolog chyba nie zdajesz sobie sprawy z faktu, że istnieje wiedza użyteczna lokalnie i wiedza użyteczna globalnie. Coś co dotyczy Grenlandii może zainteresować cały świat. Coś co dotyczy Żuław Wiślanych w 99% zainteresuje tylko lokalną społeczność. Twierdzenie, że ktoś publikuje lepszą wiedzę, bo drukuje po angielsku dla całego świata jest bardzo wątpliwą oceną. Żeby sobie pozwolić na takie oceny należałoby najpierw przyjąć STRATEGIĘ NAUKI w której jasno określić, że nie ważne są sprawy lokalne, rozwiązywanie polskich problemów z zakresu różnych dziedzin a wyłącznie badania o randze światowej. Po części - naiwnie - niektórzy w ministerstwie tak uważają. Wydaje im się, że jak się popromuje drukowanie po angielsku badań, które mogą rozwiązać problemy światowe a będzie się traktować po macoszemu badania nad ważnymi społecznie, gospodarczo, czy życiowo problemami specyficznymi dla Polsk, to będzie to wyglądało LEPIEJ.

Nauka powinna byc uniwersalna. Chociaz w biologii srodowiska akurat przez to wlasnie, ze przez dlugie lata panowal poglad ze Polska interesuje tylko Polakow wyszlo tylko na dobre. Wiekszosc badan teraz mozna dobrze sprzedac bo jest ogolny brak danych na temat tego co sie w naszym kraju dzieje. Nie chodzi o to ze informacje publikowane po angielsku sa lepsze jakosciowo. One sa po prostu bardziej uniwersalne i trafiaja do wiekszego grona odbiorcow. Czy uwazasz ze rozwiazanie problemu socjologicznego w Polsce jest bardziej lokalne niz rozwiazanie tego samego lub podobnego problemu w np. Burkina Faso? Nie wspominajac juz ze widzialem cala mase publikacji po angielsku na temat samobojst popelnianych w wyniku seksualnej asfiksofili w sztokoholmie czy w ogole w szwecji - jak dla mnie tez lokalny problem szwedow... Tyle ze ktos kto chce zbadac problem wyzej wymienionego w Polsce, powinien sie odwolac do tego jak to wyglada w innych czesciach swiata.
Podam Ci przykład z moje branży - próbuje podjąć analizę polskiej biedy, jako jeden z niewielu analizuje problem na poziomie woj. zachodniopomorskiego. Problem lokalny, nikogo na świecie nie zainteresuje. Potencjalnie, gdyby udało mi się dotrzeć do kogokolwiek myślącego i decydującego - może udałoby się wprowdzić zmiany systemowe, poprawić gospodarkę, sytuację dziesiątek ludzi. Moje publikacje nie są jednak nikomu potrzebne - Ci co decydują mają problemy z czytaniem. Ci co mogliby to publikować są zapatrzeni w bajki ministerialnych urzędników z Warszawy. Byle publikacja z biologii o nowym gatunku, którego użyteczność jest dla milionów ludzi żadna dostanie punkty. Publikacja, której zastosowanie mogłoby zmienić sytuację kilkunastu lub kilkuset tysięcy ludzi - nie ma szans na jakiekolwiek sensowne punktowanie. Ot i cała różnica.

Jedno pytanie: probowales to opublikowac in inglisz? A publikowanie nowych gat. z biologii akurat ma swoje bardzo istotne implikacje (chociaz sam uwazam ze w pewnym momencie to juz rzemioslo a nie sztuka). Obrazowo: mamy takie smieszne zwierzatka ktore zyja sobie w kaluzach. Poczatkowo uwazane byly za wlasnie malo uzyteczne. Jak sie pozniej okazalo maja szereg bardzo istotnych wlasciwosci. Rowniez takich bardzo istotnych jak np. bioindykacja. I kazdy z gatunkow ma swoje dosc specyficzne wymagania, odpornosc itp itd. Nie wiedzac ze sa to osobne gatunki latwo byloby wszystko wrzucic do jednego worka i przegapic wszystko co istotne.
Problem w tym, że w Ministerstwie siedzą naukowcy, którzy nie mają pojęcia o tworzeniu metodyki oceny nauki. Rozporządzenia nie bazują w najmniejszym stopniu na METODOLOGII. Te rozporządzenia to po prostu pseudonauka promowana nawet nie w myśl jakiejś ideologii - to po prostu beletrystyka... tworzona przez urzędników-naukowców.

Tu sie zgadzam. Wiekszosc decydentow nie wysciubila nosa poza wlasna dzialke i nie ma zielonego pojecia o tym co sie dzieje. Brak jest jak dla mnie odpowiedniego nagradzania dzialalnosci popularno-naukowej, czy wlasnie tak jak piszesz realnego rozwiazywania problemow w oparciu o metody naukowe (poza patentami i projektami).
Żeby coś oceniać, to trzeba przyjąć STRATEGICZNE kryteria oceny, stworzyć wskaźniki/mierniki, skale, narzędzia w postaci publikatorów we wszystkich branżach - publikatorów niezależnych od lokalnych towarzyskich układów. Takich, w których nie dowiadujesz się, że dla własnych pracowników artykuły są bezpłatne a dla zewnętrznych odpłatne i ciesz się, że ktoś chce czytać... itd.

Ale wlasnie przeciez temu sluza punkty ministerialne i akurat jak dla mnie spisuja sie poprawnie, a kategoryzacja wg dziedzin bedzie dzialac na plus. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:

Nauka powinna byc uniwersalna. Chociaz w biologii srodowiska akurat przez to wlasnie, ze przez dlugie lata panowal poglad ze Polska interesuje tylko Polakow wyszlo tylko na dobre. Wiekszosc badan teraz mozna dobrze sprzedac bo jest ogolny brak danych na temat tego co sie w naszym kraju dzieje. Nie chodzi o to ze informacje publikowane po angielsku sa lepsze jakosciowo. One sa po prostu bardziej uniwersalne i trafiaja do wiekszego grona odbiorcow. Czy uwazasz ze rozwiazanie problemu socjologicznego w Polsce jest bardziej lokalne niz rozwiazanie tego samego lub podobnego problemu w np. Burkina Faso? Nie wspominajac juz ze widzialem cala mase publikacji po angielsku na temat samobojst popelnianych w wyniku seksualnej asfiksofili w sztokoholmie czy w ogole w szwecji - jak dla mnie tez lokalny problem szwedow... Tyle ze ktos kto chce zbadac problem wyzej wymienionego w Polsce, powinien sie odwolac do tego jak to wyglada w innych czesciach swiata.

Wybacz, ale masz jakieś pojęcie nt. tego czym się różni metodyka socjologii od metodyki ekonomii od metodyki biologii? Jeśli tak, to teza, że "nauka powinna być uniwersalna" jest bardzo trudna do obronienia.

W Polsce nie ma mniejszości meksykańskiej ani afroamerykańskiej i historyczne konflikty związane z niewolnictwem nie wpływają na problemy społeczne. Dla nas problemy społeczne tego typu to ciekawostka. Dla amerykanów jeden z poważniejszych problemów socjologicznych.

W efekcie pseudopolityki naukowej "pisze się" o takich głupotach w ogólnoświatowych periodykach i zlicza "punkty". Ja nie mówię, że przekrojowe, ogólne dane o zjawisku nie mają być dostępne w języku dla łatwej komunikacji. Jednak uważam, że publikowanie wszystkiego "po angielsku", tylko ze względu na modę a nie narzucony standard jest chore! Miałoby to sens, gdyby WSZYSCY czytali po angielsku. W szczególności Ci, których to dotyczy - np. Polacy. Inaczej dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w który ktoś problem wyłącznie lokalny publikuje po angielsku, bo to mu się opłaca, ale z tej publikacji NIC nie trafia do faktycznego odbiorcy.

Jedno pytanie: probowales to opublikowac in inglisz? A publikowanie nowych gat. z biologii akurat ma swoje bardzo istotne implikacje (chociaz sam uwazam ze w pewnym momencie to juz rzemioslo a nie sztuka). Obrazowo: mamy takie smieszne zwierzatka ktore zyja sobie w kaluzach. Poczatkowo uwazane byly za wlasnie malo uzyteczne. Jak sie pozniej okazalo maja szereg bardzo istotnych wlasciwosci. Rowniez takich bardzo istotnych jak np. bioindykacja. I kazdy z gatunkow ma swoje dosc specyficzne wymagania, odpornosc itp itd. Nie wiedzac ze sa to osobne gatunki latwo byloby wszystko wrzucic do jednego worka i przegapic wszystko co istotne.

Fajnie, zastanawiałeś się nad "punktowym" potencjałem rozwoju nauki... podobno na świecie jeszce mnóstwo gatunków zostało do opisania. Wystarczy, albo "aż" trafić na gatunek i opisać. I jest arykuł... rzeczywiście wygląda na rzemiosło o ile dobra kałuża się trafi. Ile nowatorskich koncepcji ekonomicznych wymyślisz? Zbadasz i dasz radę opublikować?

Inny przykład - zbadany gatunek można "dobadać", ale wyniki pozostają na lata. W przypadku ekonomii niektóre artykuły po 3 latach mają wartość archiwalną lub śmieciową. Ale są potrzebne w momencie publikacji...
Jak jednak mierzyć ich CYTOWALNOŚĆ?

Ale wlasnie przeciez temu sluza punkty ministerialne i akurat jak dla mnie spisuja sie poprawnie, a kategoryzacja wg dziedzin bedzie dzialac na plus.

Żeby coś SŁUŻYŁO nauce, to musi zostać zbudowane systemowo i naukowo. Póki co jesteśmy w XIX wieku a rozwiązania dotyczące gromadzenia wiedzy, publikacji, ich oceny, systematyzacji pracy naukowej są pomysłami sprzed 30-40 lat z Europy Zachodniej. Ministerstwo wydaje kasę na innowacje, ale bazuje na archaicznych, bałaganiarskich zestawieniach, przypadkowych listach publikatorów i przypisanych im punktach. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy B.:
Michał C.:

Nauka powinna byc uniwersalna...

Wybacz, ale masz jakieś pojęcie nt. tego czym się różni metodyka socjologii od metodyki ekonomii od metodyki biologii? Jeśli tak, to teza, że "nauka powinna być uniwersalna" jest bardzo trudna do obronienia.


Rozni sie nazewnictwem - np. to co socjologowie wymyslili circa 50 lat temu i nazwali teoria ugruntowana, biolodzy stosuj nagminnie nawet nie wiedzac, ze tak to sie nazywa.
W Polsce nie ma mniejszości meksykańskiej ani afroamerykańskiej i historyczne konflikty związane z niewolnictwem nie wpływają na problemy społeczne. Dla nas problemy społeczne tego typu to ciekawostka. Dla amerykanów jeden z poważniejszych problemów socjologicznych.

Jesli badasz problemy mniejszosci etnicznych to wiedza na temat tego jak wplynelo niewolnictwo w usa na afroamerykan moze Ci sie przydac do porownania. No coz ale ja wychodze poza wlasne podworko i widze we wszystkim jedna wielka siec zaleznosci.
W efekcie pseudopolityki naukowej "pisze się" o takich głupotach w ogólnoświatowych periodykach i zlicza "punkty". Ja nie mówię, że przekrojowe, ogólne dane o zjawisku nie mają być dostępne w języku dla łatwej komunikacji. Jednak uważam, że publikowanie wszystkiego "po angielsku", tylko ze względu na modę a nie narzucony standard jest chore! Miałoby to sens, gdyby WSZYSCY czytali po angielsku. W szczególności Ci, których to dotyczy - np. Polacy. Inaczej dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w który ktoś problem wyłącznie lokalny publikuje po angielsku, bo to mu się opłaca, ale z tej publikacji NIC nie trafia do faktycznego odbiorcy.

Publikowanie po angielsku to nie jest cholerna moda tylko ulatwianie sobie zycia. A znam takich co maja problem zeby sie przedstawic po angielsku i nie przeszkadza im to publikowac w tym jezyku - dla chcacego nic trudnego.
Jedno pytanie: probowales to opublikowac in inglisz?...
>
Fajnie, zastanawiałeś się nad "punktowym" potencjałem rozwoju nauki... podobno na świecie jeszce mnóstwo gatunków zostało do opisania. Wystarczy, albo "aż" trafić na gatunek i opisać. I jest arykuł... rzeczywiście wygląda na rzemiosło o ile dobra kałuża się trafi. Ile nowatorskich koncepcji ekonomicznych wymyślisz? Zbadasz i dasz radę opublikować?

Moje dzialania ogranicza moja wyobraznia - cale szczescie mam dosc bujna. Nie trzeba od razu publikowac nowej teorii cykli koniunkturalnych. Poza tym Misses, Rothbard, Hayek calkiem sporo pubilkowali wiec jakos mozna.
Inny przykład - zbadany gatunek można "dobadać", ale wyniki pozostają na lata. W przypadku ekonomii niektóre artykuły po 3 latach mają wartość archiwalną lub śmieciową. Ale są potrzebne w momencie publikacji...
Jak jednak mierzyć ich CYTOWALNOŚĆ?

W biologii wiekszosc artykulow dotyczaca biologii molekularnej ma czas zycia nie dluzszy niz 4 lata. I jakos nie przeszkadza to biologii molekularnej jako dziedzinie deklasowac wszystkich pod wzgledem cytowalnosci (najgorsze czasopismo dotyczace biologii molekularnej ma w okolicach 3 IF, bardzo dobre czasopisma z dzedziny biologii srodowiska to IF 3)
Ale wlasnie przeciez temu sluza punkty ministerialne i akurat jak dla mnie spisuja sie poprawnie, a kategoryzacja wg dziedzin bedzie dzialac na plus.

Żeby coś SŁUŻYŁO nauce, to musi zostać zbudowane systemowo i naukowo. Póki co jesteśmy w XIX wieku a rozwiązania dotyczące gromadzenia wiedzy, publikacji, ich oceny, systematyzacji pracy naukowej są pomysłami sprzed 30-40 lat z Europy Zachodniej. Ministerstwo wydaje kasę na innowacje, ale bazuje na archaicznych, bałaganiarskich zestawieniach, przypadkowych listach publikatorów i przypisanych im punktach.

System zostal zbudowany i dziala. Nie jest idealny bo nie ma systemow idealnych. Idac dalej twoim tokiem rozumowania porzucmy precz systematyke organizmow - przeciez to wymysl Linneusza z XVIII wieku. A system IF choc niedoskonaly na pewno nie jest ani balaganiarski ani archaiczny. A system klasyfikacji A1-A4 (Q1-Q4) jest jeszcze nowszy i jeszcze bardziej dopracowany. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Rozni sie nazewnictwem - np. to co socjologowie wymyslili circa 50 lat temu i nazwali teoria ugruntowana, biolodzy stosuj nagminnie nawet nie wiedzac, ze tak to sie nazywa.

Możesz powiedzieć, w jaki sposób przeprowadza się ankietę z rośliną i uwzględnia się jej opinie? W jaki sposób zweryfikować preferencje wyborcze chomików w odniesieniu do aktualnych partii?
Jesli badasz problemy mniejszosci etnicznych to wiedza na temat tego jak wplynelo niewolnictwo w usa na afroamerykan moze Ci sie przydac do porownania. No coz ale ja wychodze poza wlasne podworko i widze we wszystkim jedna wielka siec zaleznosci.

Co mam z czym porównać? Jak ma się niewolnictwo albo problem afroamerykanów do kilkuset jeśli nie tysięcy kultur, jakie funkcjonują na świecie? Jak się chce szukać analogii, to gleba jest matką.

Publikowanie po angielsku to nie jest cholerna moda tylko ulatwianie sobie zycia. A znam takich co maja problem zeby sie przedstawic po angielsku i nie przeszkadza im to publikowac w tym jezyku - dla chcacego nic trudnego.

Komu ułatwiasz życie? Tak konkretnie?
Oczywiście, że nie trzeba znać języka, by publikować. Zapewne amerykanie są zachwyceni, że cały świat umożliwia im czytanie w jedynym języku, jaki znają ;-)

Moje dzialania ogranicza moja wyobraznia - cale szczescie mam dosc bujna. Nie trzeba od razu publikowac nowej teorii cykli koniunkturalnych. Poza tym Misses, Rothbard, Hayek calkiem sporo pubilkowali wiec jakos mozna.

;-)

W biologii wiekszosc artykulow dotyczaca biologii molekularnej ma czas zycia nie dluzszy niz 4 lata. I jakos nie przeszkadza to biologii molekularnej jako dziedzinie deklasowac wszystkich pod wzgledem cytowalnosci (najgorsze czasopismo dotyczace biologii molekularnej ma w okolicach 3 IF, bardzo dobre czasopisma z dzedziny biologii srodowiska to IF 3)

Bo jest to dziedzina, w której cokolwiek się zbada... jest w zasadzie nowe. A postęp techniki w tej dziedzinie pozwala dużo jeszcze badać. Z perspektywy kilku dekad, okaże się, że tysiące publikacji będą stanowić 2 rozdziały w podręczniku historii tej dziedziny. Strzelam, że aktualnie stosowana metoda badania DNA, cytowana ze 100 tys. razy będzie mniej więcej tyle warta co jedno zdanie z nazwiskiem twórcy w podręczniku.

W sensie ekonomicznym patrząc mamy do czynienia ze zwykłym sponsoringiem instutucjonalnym i finansowym rozwoju jednej z młodych dziedzin nauki... czy to źle? Nie. Ale czy to znaczy, że nie finansujemy całego osiągniętego dorobku innych dziedzin i pozwalamy na ich uwstecznienie bo mamy obecnie modniejszy i dynamicznie się rozwiający. Może.

Może się to sprowadzić do kuriozalnej sytuacji, gdy w okrzepłych dziedzinach niezwykle trudno coś "dodać do nauki" i "nabić punktów" a w tych nowych "punkty lecą". To nie jest zarzut - ale trzeba sobie zdawać sprawę, że powinna istnieć STRATEGIA, która określa PRIORYTETY i w sposób ewidentny i otwarty promuje pewne kierunki lub nauki kosztem innych.
System zostal zbudowany i dziala. Nie jest idealny bo nie ma systemow idealnych. Idac dalej twoim tokiem rozumowania porzucmy precz systematyke organizmow - przeciez to wymysl Linneusza z XVIII wieku. A system IF choc niedoskonaly na pewno nie jest ani balaganiarski ani archaiczny. A system klasyfikacji A1-A4 (Q1-Q4) jest jeszcze nowszy i jeszcze bardziej dopracowany.

Nie sugeruję porzucenia systemów co przestarzałych rozwiązań.
Za to pomiędzy słowem "nie jest idealny" a tekstem "jest jakiś system, nie ma nic innego, to chociaż tego się trzymajmy" jest duża dziura, szczególnie widoczna przez pryzmat nauki.
Te "drobne niedoskonałości" w praktyce oznaczają kilkaset etatów naukowców w danej branży, dziesiątki milionów, brak przyznanych środków na projekty badawcze, itp. drobiazgi.

Może na podstawie tego systemu odpowiesz mi na najprostsze pytanie: która z dziedzin naukowych w Polsce jest najbardziej rozwiniętą?
I trudniejsze: która najdynamiczniej się rozwija?
I najtrudniejsze: jaką pozycję mają poszczególne z dziedzin na tle ich światowych, narodowych reprezentantów?
I ekstremalnie trudne: na które należy wydawać w Polsce pieniądze, żeby podatnikom żyło się lepiej? Wariant pytania: w perspektywie roku? dekady? pokolenia? wieku? Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy B.:
Michał C.:
Rozni sie nazewnictwem...
Możesz powiedzieć, w jaki sposób przeprowadza się ankietę z rośliną i uwzględnia się jej opinie? W jaki sposób zweryfikować preferencje wyborcze chomików w odniesieniu do aktualnych partii?


Biologia zajmuje sie nie tylko roslinami ale tez ludzmi i tez przeprowadza sie ankiety (BTW socjolog to tez biolog, konkretnie zajmujacy sie ekologia ludzi). A ankiete z roslina przeprowadze w bardzo "prosty" sposob. Po prostu umieszcze ja w roznych warunkach i sprawdze jak reaguje - poprzez poziom hormonow stresowych, wzrost, objawy niedoboru mikro i makroelementow, etc. porownam z jej genomem i bede mial bardzo ladnie wyrazona opinie - czyli typowa analiza ilosciowa.
Nie wiedzialem, ze az tak trudno to sobie wyobrazic...
Jesli badasz problemy mniejszosci etnicznych to wiedza na...

Co mam z czym porównać? Jak ma się niewolnictwo albo problem afroamerykanów do kilkuset jeśli nie tysięcy kultur, jakie funkcjonują na świecie? Jak się chce szukać analogii, to gleba jest matką.

A ja wiem co chcesz porownywac - twoja broszka. Jak astrobiolodzy szukaja potencjalnie zamieszkalej badz nadajacej sie do zycia planety to tez porownuja warunki na niej panujace z warunkami na jedynej znanej nam zamieszkalej planecie mimo ze kazda planeta ma wlasne problemy, historie i byla ksztaltowane przez rozne zestawy czynnikow. Baaa nawet zycie ktore sie rozwinie na innej planecie bedzie prawie na pewno rozne od tego na ziemi. Ale czy na prawde musimy sie cofac az do podstaw analizy porownawczej???
>
Publikowanie po angielsku to nie jest cholerna moda...

Komu ułatwiasz życie? Tak konkretnie?
Oczywiście, że nie trzeba znać języka, by publikować. Zapewne amerykanie są zachwyceni, że cały świat umożliwia im czytanie w jedynym języku, jaki znają ;-)

Wszystkim, ktorych interesuje cos wiecej niz czubek wlasnego nosa i ktorzy szanuja swoj czas aby sie nie uczyc polskiego, rumunskiego, wegierskiego i suahili.
W biologii wiekszosc artykulow dotyczaca ...

Bo jest to dziedzina, w której cokolwiek się zbada... jest w zasadzie nowe. A postęp techniki w tej dziedzinie pozwala dużo jeszcze badać. Z perspektywy kilku dekad, okaże się, że tysiące publikacji będą stanowić 2 rozdziały w podręczniku historii tej dziedziny. Strzelam, że aktualnie stosowana metoda badania DNA, cytowana ze 100 tys. razy będzie mniej więcej tyle warta co jedno zdanie z nazwiskiem twórcy w podręczniku.

No i?
W sensie ekonomicznym patrząc mamy do czynienia ze zwykłym sponsoringiem instutucjonalnym i finansowym rozwoju jednej z młodych dziedzin nauki... czy to źle? Nie. Ale czy to znaczy, że nie finansujemy całego osiągniętego dorobku innych dziedzin i pozwalamy na ich uwstecznienie bo mamy obecnie modniejszy i dynamicznie się rozwiający. Może.

To niech inne dziedziny sie wykarza. Albo poszukaja sponsora. Aaaa zapomnialem najpierw trzeba znac angielski zeby znalezc kogos kto chce wylozyc kase na twoje badania bo ta osobe/organizacje interesuje to co robisz i gdzies maja ze Ty wolisz po polsku... I tak tez znam socjologa, ktory znalazl prywatna firme chcaca zasponsorowac badania. I wiesz co? Nasi przezajebisci socjologowie tej osoby nie przyjeli na studia doktoranckie... A potem placz jak mamy robic badania...
Może się to sprowadzić do kuriozalnej sytuacji, gdy w okrzepłych dziedzinach niezwykle trudno coś "dodać do nauki" i "nabić punktów" a w tych nowych "punkty lecą". To nie jest zarzut - ale trzeba sobie zdawać sprawę, że powinna istnieć STRATEGIA, która określa PRIORYTETY i w sposób ewidentny i otwarty promuje pewne kierunki lub nauki kosztem innych.

PRIORYTET - ZACZAC PRACOWAC, STRATEGIA - PRACOWAC I NIE MARUDZIC
Bardzo ciekawe, ze tylko polacy nie potrafia nic dodac do tej okrzeplej nauki. I zawsze ktos inny jest winny. Spiskowa teoria dziejow by polisz sajentists. A no i w ogole ten tego potrzebne nam jest centralne planowanie!

System zostal zbudowany i dziala...

Nie sugeruję porzucenia systemów co przestarzałych rozwiązań.
Za to pomiędzy słowem "nie jest idealny" a tekstem "jest jakiś system, nie ma nic innego, to chociaż tego się trzymajmy" jest duża dziura, szczególnie widoczna przez pryzmat nauki.
Te "drobne niedoskonałości" w praktyce oznaczają kilkaset etatów naukowców w danej branży, dziesiątki milionów, brak przyznanych środków na projekty badawcze, itp. drobiazgi.

System grantowy w PL jest bez sensu. Natomiast system IF i indeksu h dzielnie sie bronia przed zakusami nastepcow (z roznych powodow) mimo ze nie sa idealne.
Może na podstawie tego systemu odpowiesz mi na najprostsze pytanie: która z dziedzin naukowych w Polsce jest najbardziej rozwiniętą?

astronomia i pokusilbym sie o stwierdzenie ze paleontologia (spuscizna z czasow PRL) - ale to nie na podstawie systemu tylko stan wg mojej subiektywnej oceny. A na dzien dzisiejszy nie chce mi sie przeszukiwac scopusa w poszukiwaniu tego jak zalosni jestesmy (jako ogol, bo sa wybitne jednostki). Nota bene kiedys sprawdzalem kilku bardziej znanych polskich socjologow i jedynie Konecki i Szczepanski sie poprawnie prezentowali.
I trudniejsze: która najdynamiczniej się rozwija?

zadna wszystkie sa w stagnacji dzieki wlasnie wymyslaniu chorych strategii (w mysl socjalizm bohatersko walczy z problemami nieznanymi w innych systemach)
I najtrudniejsze: jaką pozycję mają poszczególne z dziedzin na tle ich światowych, narodowych reprezentantów?

Patrz punkt pierwszy: liczymy sie na dzien dzisiejszy jako eksperci w astronomii, paleontologii (chociaz juz coraz mniej) i w niektorych pominiejszych dziedzinach.
I ekstremalnie trudne: na które należy wydawać w Polsce pieniądze, żeby podatnikom żyło się lepiej? Wariant pytania: w perspektywie roku? dekady? pokolenia? wieku?

rok i dekada mnie nie interesuja. Poza tym pytanie nie powinno brzmiec na co wydac pieniadze ale jak ulatwic zycie (a jak wiadomo nalepszym sposobem jest aboslutna deregulacja). O pieniadze powinno sie starac wszedzie nie tylko z kasy podatnikow. I pozwolic upasc bankrutom. Tak jak to zawsze sie dzialo i sie krecilo lepiej niz obecnie. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Jerzy B.:
Michał C.:
Rozni sie nazewnictwem...
Możesz powiedzieć, w jaki sposób przeprowadza się ankietę z rośliną i uwzględnia się jej opinie? W jaki sposób zweryfikować preferencje wyborcze chomików w odniesieniu do aktualnych partii?


Biologia zajmuje sie nie tylko roslinami ale tez ludzmi i tez przeprowadza sie ankiety (BTW socjolog to tez biolog, konkretnie zajmujacy sie ekologia ludzi). A ankiete z roslina przeprowadze w bardzo "prosty" sposob. Po prostu umieszcze ja w roznych warunkach i sprawdze jak reaguje - poprzez poziom hormonow stresowych, wzrost, objawy niedoboru mikro i makroelementow, etc. porownam z jej genomem i bede mial bardzo ladnie wyrazona opinie - czyli typowa analiza ilosciowa.
Nie wiedzialem, ze az tak trudno to sobie wyobrazic...

Spróbuj małe dziecko w ramach eksperymetów zanurzać w różnych roztworach i badać, co się z nim stanie po 24h. Spróbuj przeprowadzić sekcję organizmu człowieka w ramach "badań biologicznych". Spróbuj w socjologii przeprowadzić badania zniszczeniowe... na organizmach ludzi.

Nie rozróżnisz czym różnią się poglądy człowieka na abstrakcyjne pojęcia od umieszczania zwierzęcia/rośliny w warunkach laboratoryjnych i wyciągania wniosków na podstawie tak skonstruowanego eksperymentu? To są różne METODYKI!

Socjologia jest nauką społeczną a nie biologiczną. Niestety właśnie takie zaszufladkowanie umysłowe niektórych naukowców powoduje, że nie mają pojęcia o odrębności nauk starają się stosować dokładnie te same metody oceny ich publikacji...

Biologom często się wydaje np., że ich badania są drogie, bo wymagają drogich urządzeń i odczynników albo hodowli. Nie mają pojęcia, że uzyskanie wywiadu z respondentem też kosztuje - bo koszt czasu lub chęci odpowiedzi respondenta kosztuje. Roślina nie ma ankietera w głębokim poważaniu. Każda wychodowana roślina da się zbadać. Spróbuj zmusić do badania człowieka, który nie chce odpowiadać...

Jesli badasz problemy mniejszosci etnicznych to wiedza na...

Co mam z czym porównać? Jak ma się niewolnictwo albo problem afroamerykanów do kilkuset jeśli nie tysięcy kultur, jakie funkcjonują na świecie? Jak się chce szukać analogii, to gleba jest matką.

A ja wiem co chcesz porownywac - twoja broszka. Jak astrobiolodzy szukaja potencjalnie zamieszkalej badz nadajacej sie do zycia planety to tez porownuja warunki na niej panujace z warunkami na jedynej znanej nam zamieszkalej planecie mimo ze kazda planeta ma wlasne problemy, historie i byla ksztaltowane przez rozne zestawy czynnikow. Baaa nawet zycie ktore sie rozwinie na innej planecie bedzie prawie na pewno rozne od tego na ziemi. Ale czy na prawde musimy sie cofac az do podstaw analizy porownawczej???

Co innego minimum do egzystencji ludzkiego organizmu, której jest konieczne, by istniał a co innego warunki społeczne, psychologiczne itd. Bez tlenu, temperatury, wody, żywności człowiek nie przetrwa. Co innego jeśli będzie żyć wśród murzynów, rasy żółtej czy czerwonej, czy będzie mieć takie czy inne problemy i jak je będzie rozwiązywać. Mylisz pryncypia. Co innego podstawa biologiczna przetrwania a co innego problemy społeczne i ich sposoby rozwiązywania, których są dziesiątki. Dla tych drugich nie ma poziomu wyjściowego do porównań. To nie biologia...
>
Publikowanie po angielsku to nie jest cholerna moda...

Komu ułatwiasz życie? Tak konkretnie?
Oczywiście, że nie trzeba znać języka, by publikować. Zapewne amerykanie są zachwyceni, że cały świat umożliwia im czytanie w jedynym języku, jaki znają ;-)

Wszystkim, ktorych interesuje cos wiecej niz czubek wlasnego nosa i ktorzy szanuja swoj czas aby sie nie uczyc polskiego, rumunskiego, wegierskiego i suahili.

Już widzę, jak naukowiec z Anglii, których chce poznać literaturę polską uczy się jej z tłumaczeń. Już widzę, jak biolog, który chce badać ekologię Amazonki poprzestaje na czytaniu czegoś, co wyprodukowali Amerykanie na ten temat. Naiwne...
W biologii wiekszosc artykulow dotyczaca ...

Bo jest to dziedzina, w której cokolwiek się zbada... jest w zasadzie nowe. A postęp techniki w tej dziedzinie pozwala dużo jeszcze badać. Z perspektywy kilku dekad, okaże się, że tysiące publikacji będą stanowić 2 rozdziały w podręczniku historii tej dziedziny. Strzelam, że aktualnie stosowana metoda badania DNA, cytowana ze 100 tys. razy będzie mniej więcej tyle warta co jedno zdanie z nazwiskiem twórcy w podręczniku.

No i?

Spróbuj zrozumieć...
W sensie ekonomicznym patrząc mamy do czynienia ze zwykłym sponsoringiem instutucjonalnym i finansowym rozwoju jednej z młodych dziedzin nauki... czy to źle? Nie. Ale czy to znaczy, że nie finansujemy całego osiągniętego dorobku innych dziedzin i pozwalamy na ich uwstecznienie bo mamy obecnie modniejszy i dynamicznie się rozwiający. Może.

To niech inne dziedziny sie wykarza. Albo poszukaja sponsora. Aaaa zapomnialem najpierw trzeba znac angielski zeby znalezc kogos kto chce wylozyc kase na twoje badania bo ta osobe/organizacje interesuje to co robisz i gdzies maja ze Ty wolisz po polsku... I tak tez znam socjologa, ktory znalazl prywatna firme chcaca zasponsorowac badania. I wiesz co? Nasi przezajebisci socjologowie tej osoby nie przyjeli na studia doktoranckie... A potem placz jak mamy robic badania...

Znasz takiego noblistę - Einsteina. Zainteresuj się, ile razy podchodził do doktoratu. I z czego dostał Nobla a co mu odrzucono jako pracę doktorską...

Zastanów się, dlaczego niektórzy nobliści dostawali nagrody w wieku 80-90 lat za odkrycia sprzed 50-60 lat, które dopiero po czasie zostały zastosowane. Szczególnie w matematyce tak bywało. W ekonomii, np. w teorii gier.

Patrz punkt pierwszy: liczymy sie na dzien dzisiejszy jako eksperci w astronomii, paleontologii (chociaz juz coraz mniej) i w niektorych pominiejszych dziedzinach.

Jaka jest przydatność paleontologii dla przeciętnego Polaka? Pokuszę się o stwierdzenie, że ma dokładnie zerową wartość, nawet potencjalnie ta wiedza nie będzie przydatna w perspektywie kilku tysięcy pokoleń - o ile przeżyjemy. Więc finansowanie tych badań z punktu widzenia pragmatyzmu, a w dodatku publikowanie po angielsku, żeby Ci co ich nie finansują mieli gotową wiedzę do ewentualnego wykorzystania (jakiego?) jest marnotrawieniem pieniędzy podatnika.

Tylko w ten sposób myśląc trzeba dojść do wniosku, że nic co nie przekłada się na kasę (dziś, albo w perspektywie 10, 40, 100 lat) jest nic nie warte. Rzecz w tym, że nie ma mądrego, który wiedziałby, co w nauce będzie cokolwiek warte za te kilkadziesiąt lat. Ale o tym się nie mówi, bo naukowcy wolą udawać wiedzących a nie niewiedzących.

I ekstremalnie trudne: na które należy wydawać w Polsce pieniądze, żeby podatnikom żyło się lepiej? Wariant pytania: w perspektywie roku? dekady? pokolenia? wieku?

rok i dekada mnie nie interesuja. Poza tym pytanie nie powinno brzmiec na co wydac pieniadze ale jak ulatwic zycie (a jak wiadomo nalepszym sposobem jest aboslutna deregulacja). O pieniadze powinno sie starac wszedzie nie tylko z kasy podatnikow. I pozwolic upasc bankrutom. Tak jak to zawsze sie dzialo i sie krecilo lepiej niz obecnie.

Piszesz takie rzeczy, a jednocześnie korzystasz pełną piersią z tego, że za Ciebie inni planują, myślą i regulują.
Gdyby liczyła się tylko "anarchia" i "deregulacja", to jedyne o czym by myślano, to jak skonsumować tu i teraz i najwięcej... wiara w to, że bez planowania, strategii i koncepcji świat będzie się kręcił lepiej jest dana tylko tym, którzy dzięki planowaniu wyszli z jaskiń, ale nie zauważyli, co dostali :-) Jako biolog powinienieś wiedzieć po co są gatunki, plemiona i czym się różni samotny drapieżnik od stada...Jerzy B. edytował(a) ten post dnia 23.08.11 o godzinie 11:07 Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy B.:
Michał C.:
Jerzy B.:
Michał C.:


Biologia zajmuje sie nie tylko roslinami...

Spróbuj małe dziecko w ramach eksperymetów zanurzać w różnych roztworach i badać, co się z nim stanie po 24h. Spróbuj przeprowadzić sekcję organizmu człowieka w ramach "badań biologicznych". Spróbuj w socjologii przeprowadzić badania zniszczeniowe... na organizmach ludzi.


Tym sposobem mozesz sobie udowodnic, ze kazde badanie jakie przeprowadzasz ma inna metodyke. Zbior narzedzi badawczych (ankiety, pomiary, analiza wtorna whatever) wszystko to sklada sie na metodyke, ktora w nauce jest uniwersalna z holistycznego punktu widzenia.
Nie rozróżnisz czym różnią się poglądy człowieka na abstrakcyjne pojęcia od umieszczania zwierzęcia/rośliny w warunkach laboratoryjnych i wyciągania wniosków na podstawie tak skonstruowanego eksperymentu? To są różne METODYKI!

Rozumiem, co nie zmienia faktu, ze prowadzi do tego samego celu: obalenia lub potwierdzenia postawionej (lub zastanej) hipotezy, modelu whatever.
Socjologia jest nauką społeczną a nie biologiczną. Niestety właśnie takie zaszufladkowanie umysłowe niektórych naukowców powoduje, że nie mają pojęcia o odrębności nauk starają się stosować dokładnie te same metody oceny ich publikacji...


A przepraszam ludzie to kamienie sa? Ludzie to bardzo skaplikowane i malo interesujace organizmy biologiczne, wiec w pierwszej kolejnosci socjologia jest galezia biologii. Tak samo jak biologia z chemia, fizyka i geologia sa czescia astrobiologii.
Biologom często się wydaje np., że ich badania są drogie, bo wymagają drogich urządzeń i odczynników albo hodowli. Nie mają pojęcia, że uzyskanie wywiadu z respondentem też kosztuje - bo koszt czasu lub chęci odpowiedzi respondenta kosztuje. Roślina nie ma ankietera w głębokim poważaniu. Każda wychodowana roślina da się zbadać. Spróbuj zmusić do badania człowieka, który nie chce odpowiadać...

Chcesz zbadac powiedzmy populacje studentow matematyki UJ - powiedzmy, ze masz reprezentatywna grupe 100 studentow. Przeprowadzasz z nimi badania focusowe, wywiad poglebiony cokolowiek i kazdemu placisz niech bedzie 70 pln. Koszt 7000, do tego doliczmy jakis drobny sprzet biurowy (papier, tonery do drukarki i ksero etc.), koszt wynajecia sali, w sumie niech bedzie 20 tys. Ja na moj doktorat zeby go zrobic porzadnie od dechy do dechy potrzebowalbym circa 200 tys, z czego ok. 160 tys. na same analizy po kosztach odczynnikow. I wcale nie prowadze jakichs bardzo drogich badan. Inna sprawa, ze jak okroje badania to za 60 tys tez zrobie.
Co innego publikowanie. Jak sie nie ma pieniedzy mozna zrobic dobra, lub bardzo dobra prace literaturowa, rewizje, podsumowanie, etc. za przyslowiowe grosze.
Sprobuj zmusic wode zeby szybciej wyparowala, zeby zima byla odpowiednia i zeby deszcz w lato spadl wtedy kiedy trzeba. Przez kaprysy pogody jestem pol roku w plecy z doktoratem i musialem zmienic obiekt badan - tylko po co mamy sie licytowac kto ma gorzej, skoro w kazdej dziedzinie wystepuja czynniki ktore psuja cala robote?
Co innego minimum do egzystencji ludzkiego organizmu, której jest konieczne, by istniał a co innego warunki społeczne, psychologiczne itd. Bez tlenu, temperatury, wody, żywności człowiek nie przetrwa. Co innego jeśli będzie żyć wśród murzynów, rasy żółtej czy czerwonej, czy będzie mieć takie czy inne problemy i jak je będzie rozwiązywać. Mylisz pryncypia. Co innego podstawa biologiczna przetrwania a co innego problemy społeczne i ich sposoby rozwiązywania, których są dziesiątki. Dla tych drugich nie ma poziomu wyjściowego do porównań. To nie biologia...

To wlasnie biologia. W telegraficznym skrocie ludzie sa zwierzetami spolecznymi bo to im sie ewolucyjnie oplaca. Biologia nie zajmuje sie tylko funkcjonowaniem organizmow na poziomie fizjologicznym czy molekularnym. Wlasciwie to najbardziej skaplikowane i interesujace sa osiagniecia na polu ekologii behawioralnej.

Już widzę, jak naukowiec z Anglii, których chce poznać literaturę polską uczy się jej z tłumaczeń. Już widzę, jak biolog, który chce badać ekologię Amazonki poprzestaje na czytaniu czegoś, co wyprodukowali Amerykanie na ten temat. Naiwne...

Literatura, czy lingwistyka to troche inne bajki. Aczkolwiek Lem jakos dawal rade i publikowal w jednym z najbardziej powazanych czasopism dotyczacych literatury S-F - w jezyku angielskim oczywiscie.
Mozesz w to nie uwierzyc, ale od jakichs 20 lat wszystkie znaczace artykuly publikowane sa in english. Podbnie jest z fizyka, chemia, astronomia etc.
Ale to przeciez spisek amerykanow i kapitalistycznej stonki!!!
Znasz takiego noblistę - Einsteina. Zainteresuj się, ile razy podchodził do doktoratu. I z czego dostał Nobla a co mu odrzucono jako pracę doktorską...

Zastanów się, dlaczego niektórzy nobliści dostawali nagrody w wieku 80-90 lat za odkrycia sprzed 50-60 lat, które dopiero po czasie zostały zastosowane. Szczególnie w matematyce tak bywało. W ekonomii, np. w teorii gier.

Einstein dostal NN za wyjasnienie zjawiska comptonowskiego i ile mnie pamiec nie myli. A w dziedzinie matematyki nigdy nie bylo czegos takiego jak nagroda nobla. Takich przypadko jak eintein mozna wymienic cala litanie tylko co z tego? Na swiecie publikuje sie mase danych, ktorych praktyczne zastosowanie jest zadne. Problem dotyczy publikacji przelomowych, ale to wynika z samej ich natury. Jesli twoje badania wywroca do gory nogami rozumienie swiata to sie nie dziw ze beda problemy z publikacja.
Jaka jest przydatność paleontologii dla przeciętnego Polaka? Pokuszę się o stwierdzenie, że ma dokładnie zerową wartość, nawet potencjalnie ta wiedza nie będzie przydatna w perspektywie kilku tysięcy pokoleń - o ile przeżyjemy. Więc finansowanie tych badań z punktu widzenia pragmatyzmu, a w dodatku publikowanie po angielsku, żeby Ci co ich nie finansują mieli gotową wiedzę do ewentualnego wykorzystania (jakiego?) jest marnotrawieniem pieniędzy podatnika.

Tylko w ten sposób myśląc trzeba dojść do wniosku, że nic co nie przekłada się na kasę (dziś, albo w perspektywie 10, 40, 100 lat) jest nic nie warte. Rzecz w tym, że nie ma mądrego, który wiedziałby, co w nauce będzie cokolwiek warte za te kilkadziesiąt lat. Ale o tym się nie mówi, bo naukowcy wolą udawać wiedzących a nie niewiedzących.

Nauka jest emergentna, bez bazy w postaci badan podstawowych nie da sie niczego osiagnac, poza stagnacja. I jakos te badania podstawowe calkiem niezle sie publikuje. A jak ktos robi nauke w wydaniu praktycznym to juz w ogole ma high life. Ale siedz dalej i uzalaj sie nad soba.
I ekstremalnie trudne: na które należy wydawać w Polsce pieniądze, żeby podatnikom żyło się lepiej? Wariant pytania: w perspektywie roku? dekady? pokolenia? wieku?

rok i dekada mnie nie interesuja. Poza tym pytanie nie powinno brzmiec na co wydac pieniadze ale jak ulatwic zycie (a jak wiadomo nalepszym sposobem jest aboslutna deregulacja). O pieniadze powinno sie starac wszedzie nie tylko z kasy podatnikow. I pozwolic upasc bankrutom. Tak jak to zawsze sie dzialo i sie krecilo lepiej niz obecnie.

Piszesz takie rzeczy, a jednocześnie korzystasz pełną piersią z tego, że za Ciebie inni planują, myślą i regulują.
Gdyby liczyła się tylko "anarchia" i "deregulacja", to jedyne o czym by myślano, to jak skonsumować tu i teraz i najwięcej... wiara w to, że bez planowania, strategii i koncepcji świat będzie się kręcił lepiej jest dana tylko tym, którzy dzięki planowaniu wyszli z jaskiń, ale nie zauważyli, co dostali :-) Jako biolog powinienieś wiedzieć po co są gatunki, plemiona i czym się różni samotny drapieżnik od stada...


K... w ktorym momencie korzystam a nie trace??? A slyszales kiedys o Bastiacie i metaforze zbitej szyby?
Za kazdym razem kiedy rzad cos reguluje spoleczenstwo traci.
I nie myslano by o tym zeby skonsumowac jak najwiecej. To wlasnie dzieki cholernej ekspansji kredytowej i regulacji rynku, ktore zaburzaja ceny mamy globalne skrzywienie preferencji czasowej. Pierwszy przyklad z brzegu: reformy Wilczka - wszystko co nie jest wyraznie zabronione jest dozwolone (a bylo wtedy ok. 15 koncesji w porownaniu z ponad 200 obecnie) - byl to okres wysokiego wzrostu gospodarczego, najprostszego dorabiania sie i blyskawicznej odbudowy kraju ktory ogromna dziura ekonomiczna. Centralne planowanie przerabialismy za czasow socrealizmu w PL i teraz przerabia to Europa zrszeszona w zwiazku socjalistycznych republik europejskich. I co mamy? Kryzys PIGS i abstrakcyjny poziom deficytow budzetowych, podwyzki podatkow, koncesje i redystrybucje podatkow do najbogatszych firm (pare lat temu najwiekszym beneficjentem doplat rolniczych w Irlandi byl koncern Coca-Cola). Dzieki bardzo za takie planowanie, sam dla siebie lepiej zaplanuje.
nie chce mi sie odpowiadac na takie bzdury wiec zapraszam do posluchania piosenki na temat wlasnie planowania:
http://econstories.tv/2011/04/28/fight-of-the-century-... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Tym sposobem mozesz sobie udowodnic, ze kazde badanie jakie przeprowadzasz ma inna metodyke. Zbior narzedzi badawczych (ankiety, pomiary, analiza wtorna whatever) wszystko to sklada sie na metodyke, ktora w nauce jest uniwersalna z holistycznego punktu widzenia.

Wiesz, zamiast pisać o niczym spróbuj sfalsyfikować jakikolwiek przykład, który podałem. Zobaczymy co Ci zostanie z poglądów holistycznych. Zacznij od badania zniszczeniowego puszki konserw i zastosuj to samo badanie do własnej osoby. Jak Cię puszka nie przekonuje, to zrób próbę zniszczeniową na wytrzymałość ściskanie betonowego bloczka. I powtórz holistycznie na sobie.

Literatura, czy lingwistyka to troche inne bajki. Aczkolwiek Lem jakos dawal rade i publikowal w jednym z najbardziej powazanych czasopism dotyczacych literatury S-F - w jezyku angielskim oczywiscie.
Mozesz w to nie uwierzyc, ale od jakichs 20 lat wszystkie znaczace artykuly publikowane sa in english. Podbnie jest z fizyka, chemia, astronomia etc.
Ale to przeciez spisek amerykanow i kapitalistycznej stonki!!!

Mylisz skutek z przyczyną, ale z wypowiedzi widać, że masz poważniejsze problemy z metodyką jako nauką nauk. Tłumaczyłem kilka razy, dlaczego pewne nauki są po angielsku sensowne a inne są bez sensu. Nic nie dotarło.
To teraz od drugiej strony - "wszystkie publikowane artykuły są in english", bo tak jest, bo tak powinno być, czy bo tak Ci się wydaje? A może ktoś wychodząc z partykularnego założenia odrzucił łacinę i postanowił, że angielski i tylko angielski. To, że ktoś coś po angielsku publikuje nie znaczy, że jest wartościowsze i potrzebniejsze niż po polsku, czy macedońsku, niestety pewne umysłowe uproszczenie + pewna moda i koniunktura to założyła. Taki Kopernik miałby przegwizdane. Nie ważne, że książkę wydał, ale była bez recenzentów, nie było komitetu naukowego, po polsku... zero punktów.

K... w ktorym momencie korzystam a nie trace??? A slyszales kiedys o Bastiacie i metaforze zbitej szyby?
Za kazdym razem kiedy rzad cos reguluje spoleczenstwo traci.

Udowodnij to w jakikolwiek sposób, dostaniesz nobla z ekonomii.

Wiesz, póki nie zaczniesz odpowiadać i wypowiadać się konkretnie w temacie a nie błąkać się po jakichś dziwnych poglądach pomijając niewygodne argumenty i główny wątek wypowiedzi to ta rozmowa nie za bardzo będzie miała sens. Proszę zastosuj trochę naukowości w swoich wypowiedziach, bo choć fajnie się gada, ja nie mam czasu na podważanie każdego rzuconego w dyskusji poglądu.

Jeśli Ty tak samo sądzisz o moich pogląda - sfalsyfikuj je krótko. Udowodnij to w jakikolwiek sposób. Jerzy B. edytował(a) ten post dnia 25.08.11 o godzinie 22:28 Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 30.01.2015 o godzinie 00:55 z tematu "Nowy system oceny czasopism naukowych "

Następna dyskusja:

Brak folderów w archiwum




Wyślij zaproszenie do