Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Sławomir Ż.:
W październiku wchodzi w życie reforma „Budujemy na Wiedzy - Reforma Nauki dla Rozwoju Polski”.

Taki pakiet to oni sobie moga proponowac jak pensje w PL beda porownzwalne do europejskich. A finansowanie badan wylacznie z grantow to po prostu smiesznosc jesli zobaczymy ile pieniedzy przeznacza sie na nauke w PL. Reforma nauki jest potrzebna ale przeprowadzona przez ludzi ktorzy maja o tym pojecie. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Arkadiusz Jerzy Stawicki

Arkadiusz Jerzy Stawicki RCASS-Świętokrzyskie
Regionalne Centrum
Analiz i Studiów ...

Temat: ARCHIWUM

Juz nie przesadzajmy, że jest taka całkiem zła.
Na pewno nie jest doskonała - ale jako pierwszy krok, i to dośc duży, wystarczająca, zwłaszcza na tle tego, co jest teraz.

A pensje - kadry profesorskiej jak na polskie warunki są co najmniej przyzwoite.
Zresztą - różnica między wieloma polskimi profesorami, a tymi na Zachodzie polega na tym, że Ci drudzy dorabiają walcząc o granty europejskie i środki z biznesu na badania, co znakomicie uzupełnia te pensje, a nasi bawią się tylko w "wykładanie" i zabawę w "kolejarzy".
A samą edukacją, chocby i wyższą, nauki i badań się nie zastąpi.

Co do środków przeznaczanych na naukę i szkolnictwo wyższe - fakt, nakłady w Polsce, tak w kwotach bezwzględnych jak i w relacji do PKB są na skandalicznie niskim poziomie.
Tylko - o ile na Zachodzi 60% śordków na badania pochodzi od biznesu, o tyle w Polsce jest to poniżej 5%.
I oczywiscie, że duża w tym wina przedsiębiorców - tylko, że:
a) po pierwsze jakośc naszej kadry badawczej (?) jest zenująco niska w porównaniu z zachodnią (na co składa się brak infrastruktury, sprzętu i znajomosci języków obcych oraz kontaktów zagranicznych z czołowymi osrodkami)
b) gros uczelni nic w tym kierunku nie robi (bo z pensji "kolejowych" pięknie można życ, a polskie tradycje powiązania nauki z firmami padły 20 lat temu)

Ot, i spory kawałek prawdy (bo pewnie nie cała)

Pozdrawiam serdecznie
A. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Arkadiusz Jerzy Stawicki:
Juz nie przesadzajmy, że jest taka całkiem zła.
Na pewno nie jest doskonała - ale jako pierwszy krok, i to dośc duży, wystarczająca, zwłaszcza na tle tego, co jest teraz.

Nic nie jest calkiem zle tak samo jak nic nie jest calkiem dobre. Kwestia tego ze wiekszosc tej ustawy w naszych realiach jest bez sensu. Ale to jest efekt powierzania tego typu projektow osobom ktore o nauce nie maja zielonego poejcia czyli specjlaistom z Ernst and Young.
A pensje - kadry profesorskiej jak na polskie warunki są co najmniej przyzwoite.

Doktor na UAM wydzial biologii 2500 netto - rzeczywiscie rewelacja...
Profesorowie fakt maja troche lepiej. Moim zdaniem 2500 dla doktora bylo by ok jako podstawa a do tego dodatek w postaci premii za dzialalnosc naukowa. A jak spojrzymy na stypendia dla doktorantow (ktorzy w praktyce nie sa zadnymi studentami tylko normalnymi pracownikami) to juz w ogole smiech... Biologia UAM niecale 1100 zl. A wynajecie pokoju oscyluje w poznaniu w okolicy 700 zl.
Zresztą - różnica między wieloma polskimi profesorami, a tymi na Zachodzie polega na tym, że Ci drudzy dorabiają walcząc o granty europejskie i środki z biznesu na badania, co znakomicie uzupełnia te pensje, a nasi bawią się tylko w "wykładanie" i zabawę w "kolejarzy".
A samą edukacją, chocby i wyższą, nauki i badań się nie zastąpi.

Nie do konca. Maja duzo wyzsze podstawy (jesli chodzi o relacje pensja/kosztow utrzymania). Poza tym nie ze wszystkich grantow mozesz sobie pensje wyznaczyc. U nas z kolei kadra moze dorabiac na korepetycjach (rotfl).
Tylko - o ile na Zachodzi 60% śordków na badania pochodzi od biznesu, o tyle w Polsce jest to poniżej 5%.

To tez nie do konca jest prawda. Istnieje masa instytucji ktore sa calosciowo finansowane z budzetow. Itenieja tez takie (np Instytut Leibniza) w ktorych okolo polowa pieniedzy pochodzi od "prywatnej inicjatywy".
I oczywiscie, że duża w tym wina przedsiębiorców - tylko, że:
a) po pierwsze jakośc naszej kadry badawczej (?) jest zenująco niska w porównaniu z zachodnią (na co składa się brak infrastruktury, sprzętu i znajomosci języków obcych oraz kontaktów zagranicznych z czołowymi osrodkami)
b) gros uczelni nic w tym kierunku nie robi (bo z pensji "kolejowych" pięknie można życ, a polskie tradycje powiązania nauki z firmami padły 20 lat temu)

Nie winilbym przedsiebiorcow tylko znieszczona przez system polska mentalnosc. Poza tym nauka w Polsce (zreszta w ogole chyba w Europie) ma to do siebie ze zamyka sie w coraz ciasniejszym kolku wzajemnej adoracji. Kiedys uslyszalem ze nie ma co publikowac rzeczy popularnonaukowych bo to wstyd i w ogole. Tylko po tem wszysyc sie dziwia ze nikt nie chce dawac kasy na badania podstawowe. I to jest zrozumiale, skoro nie tlumaczy sie ludziom po co robic badania podstawowe, jakie z tego moga plynac korzysci etc. to sytuacja jest taka jaka opisujesz.

ad a) uwierz na zachodzie tez jest masa ludzi ktorzy siedza na czterech literach i nic madrego nie robia. problem w tym ze u nas tych wybitnych jednostek sie nie promuje... choc trzeba przyznac ze ostatnio to sie na szczescie zmienia (stara klika powoli sie wykrusza i dochadza do glosu Ci co powinni)

ad b) powiem Ci ze tu masz calkowita racje bo przeforsowac cokolwiek zwiazanego z prywatnym sponsorowaniem nauki to jest jakas masakra. Nikt nie chce brac w tym udzialu, bo lepiej ciagnac pieniadze panstwowe (jak ma sie wyrobiona opinie). Cierpia na tym mlodzi naukowcy, ktorym sie jeszcze chce i sa otwarci na swiat, bo dla nich otrzymac pieniadze z grantu jest bardzo ciezko. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Sławomir Żółkiewski

Sławomir Żółkiewski Naukowiec, inżynier,
akademik,
Politechnika Śląska

Temat: ARCHIWUM

jeśli ma się naprawdę coś do powiedzenia i dobry pomysł to się człowiek przebije. Wprawdzie dalej kuleje współpraca z przemysłem, ale to z tej prostej przyczyny, że polski przemysł jest wciąż na dorobku i dalej nikt nie rozumie, że żeby się rozwijać trzeba inwestować i to bardzo często inwestować bez konkretnych rezultatów. A jak tak sprawa wygląda to i się nie dziwię, że prywatnych pieniędzy nie chce się tracić. Często mam pokusę, żeby odpuścić sobie "naukę" i zająć się biznesem, zwłaszcza, że widać gołym okiem jak można wiele poprawić i wygrać konkurencję z istniejącymi firmami - tyle, że lubię to co robię, może po habilitacji :) Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Całość reformy, to kolejne przelewanie z pustego w próżne. Żadne faktyczne problemy (sprowadzające się do braku pieniędzy i faktu, że 50% profesury jest w wieku emerytalnym) nie zostaną w najmniejszym stopniu tą reformą rozwiązane. Nie zmieni ona kompletnie nic poza regułami gry na zaciasnym podwórku-studni. I nie ma się co oszukiwać. Pieniądze będą nadal dostawać Ci co dostawali, habilitacje uzyskiwać Ci co powinni uzyskać a mizeria całości będzie się ciągnąć dalej. Nawet jedyny prawdziwy, ostatni raport o polskiej nauce nic nie zmienia, bo w reformie nie ma nawet pół zdania konstruktywnych rozwiązań zasygnalizowanych tam problemów.

Wielką kpiną są kierunki zamawiane i kształcenie dziesiątek studentów dla nieistniejących w Polsce sektorów.

Struktura szkolnictwa polskiego oraz kryteria oceny publikacji są zbiorem fantazji urzędniczych przyjętych ustawami a nie mających często za grosz sensu nie mówiąc, że stworzonych bez jakichkolwiek podstaw metodologicznych, chyba, że za takie uznać własne przekonania kilkunastu osób...

Fikcję polskiej nauki pogłębia fakt zatrudniania się przez profesurę na kilku, a nawet 17 etatach. Brania często potężnych pensji i blokowania przez 4 lata wszelkich możliwości zmiany tego stanu.

Nie oszukujmy się - ta reforma to ledwie wydmuszka z szumnych zapowiedzi i przymilania się do grupy młodych doktorów, którzy mają obecnie osiągnąć to co ówczesna profesura 2-3 razy szybciej, bez zmiłuj się... PO i jej reformy to w sumie żadne reformy. No może odrobinę nepotyzm w rozdawaniu grantów chwilowo osłabnie... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Nie oszukujmy się - ta reforma to ledwie wydmuszka z szumnych zapowiedzi i przymilania się do grupy młodych doktorów, którzy mają obecnie osiągnąć to co ówczesna profesura 2-3 razy szybciej, bez zmiłuj się... PO i jej reformy to w sumie żadne reformy. No może odrobinę nepotyzm w rozdawaniu grantów chwilowo osłabnie...

Mysle ze jednak nepotyzm w przyanwaniu grantow wzrosnie. Ostatnio kolega mowil o fajnym i porstym rozwiazaniu:
projekty sklada sie anonimowo i jezeli brak jest specjalistow w danej dziedzinie w polsce to niech oceniaja zagraniczni

I nie trzeba do tego 450 mln zl wyrzucac na jakies centrum do niczego nikomu nieoprzydatne Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Arkadiusz Jerzy Stawicki

Arkadiusz Jerzy Stawicki RCASS-Świętokrzyskie
Regionalne Centrum
Analiz i Studiów ...

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
projekty sklada sie anonimowo i jezeli brak jest specjalistow w danej dziedzinie w polsce to niech oceniaja zagraniczni

I nie trzeba do tego 450 mln zl wyrzucac na jakies centrum do niczego nikomu nieoprzydatne

Tak to zrobili w Eire Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
projekty sklada sie anonimowo i jezeli brak jest specjalistow w danej dziedzinie w polsce to niech oceniaja zagraniczni

Myślałem o tym. Gdyby jednak recenzent znał się z recenzowanym - to ta anonimowość byłaby złudna.

Ale NCBiR sobie z tym znacznie lepiej radzi niż DBN MNiSW.

Oj, mógłbym temat ciągnąć... tylko po co? Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Arkadiusz Jerzy Stawicki

Arkadiusz Jerzy Stawicki RCASS-Świętokrzyskie
Regionalne Centrum
Analiz i Studiów ...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Całość reformy, to kolejne przelewanie z pustego w próżne. Żadne faktyczne problemy (sprowadzające się do braku pieniędzy i faktu, że 50% profesury jest w wieku emerytalnym) nie zostaną w najmniejszym stopniu tą reformą rozwiązane. Nie zmieni ona kompletnie nic poza regułami gry na zaciasnym podwórku-studni. I nie ma się co oszukiwać. Pieniądze będą nadal dostawać Ci co dostawali, habilitacje uzyskiwać Ci co powinni uzyskać a mizeria całości będzie się ciągnąć dalej. Nawet jedyny prawdziwy, ostatni raport o polskiej nauce nic nie zmienia, bo w reformie nie ma nawet pół zdania konstruktywnych rozwiązań zasygnalizowanych tam problemów.

Wielką kpiną są kierunki zamawiane i kształcenie dziesiątek studentów dla nieistniejących w Polsce sektorów.

Struktura szkolnictwa polskiego oraz kryteria oceny publikacji są zbiorem fantazji urzędniczych przyjętych ustawami a nie mających często za grosz sensu nie mówiąc, że stworzonych bez jakichkolwiek podstaw metodologicznych, chyba, że za takie uznać własne przekonania kilkunastu osób...

Fikcję polskiej nauki pogłębia fakt zatrudniania się przez profesurę na kilku, a nawet 17 etatach. Brania często potężnych pensji i blokowania przez 4 lata wszelkich możliwości zmiany tego stanu.

Nie oszukujmy się - ta reforma to ledwie wydmuszka z szumnych zapowiedzi i przymilania się do grupy młodych doktorów, którzy mają obecnie osiągnąć to co ówczesna profesura 2-3 razy szybciej, bez zmiłuj się... PO i jej reformy to w sumie żadne reformy. No może odrobinę nepotyzm w rozdawaniu grantów chwilowo osłabnie...

Witam serdecznie,
na pewno nie zaliczam się do wielbicieli PO (zresztą żadnej polskiej partii), ale powiem tak:
- przez 20 lat żaden z polskich rządów nawet się nie zająknął o próbie chociażby reformy.
Ten jednak coś zrobił.
I teraz owszem, super jest krytykowac, tylko pytam się, gdzie byli pan i panu podobni, kiedy do kadry naukowej w całej Polsce rozsyłano zapytania o pomysły dotyczące zmian.
Odpowiedzi udzieliło kilka dosłownie procent...

Owszem, jest dużo, cholernie dużo rzeczy nie poprawionych - chocby owe nieszczesne limity kadrowe, bardzo słabe powiązanie oceny uczelni z tym, jak sobie radzą absolwenci na rynku pracy, niski nacisk na wiedzę praktyczną, naukę języków i pracę w zespole...Długo by wymieniac...
Ale...coś jednak zrobiono...

Chce pan znac moją opinię?
Na bezpłatne studia powinno iśc co najwyzej 10% najlepszych uczniów.
Reszta - jesli chce się uczyc, powinna płacic.
Inaczej nigdy w polskiej nauce nie będzie takich pieniędzy, żeby dorównac Zachodowi.

Zniesione powinny byc limity kadrowe.

Na uczelniach powinno się wprowadzic bezwzględny zakaz pracy na więcej niż 2 uczelniach.
(wyjatki tylko dla 5% najlepszych naukowców - praca na max. 3 uczelniach)

30% zajęc powinno byc prowadzonych przez praktyków zawodu (osoby, które w ciągu ostatnich 5 lat co najmniej 3 lata pracowały z zawodzie, w którym mogą pracowac studenci danego kierunku)

Praktyki mają byc rzeczywistymi praktykami, a nie przynoszeniem podpisanego papierka opiekunom praktyk. Trwac co najmniej 1 semestr po wyborze specjalizacji / specjalnosci.

Każdy (!), kto chciałby pracowac na uczelni powinien znac język angielski na poziomie co najmniej advance.
Jak można w ogóle myślec o rozwoju zawodowym bez znajomosci tego języka?
(a nie zna go na tym poziomie 90% kadry)

Kadra powinna byc oceniana co semestr przez studentów. 2 kolejne oceny negatywne powodowałyby rozwiązanie umowy.

Każda praca dyplomowa powinna byc oceniania programem antyplagiatowym, a po wykryciu plagiatu student wyrzucany z uczelni, (z zakazem studiowania przez 5 lat)

Zdawanie egzaminów powinno byc nagrywane przez kamery, (także egzamin ustny) a student przyłapany na sciąganiu wyrzucany z uczelni i dostający 5 zakaz studiowania w Polsce.

Zróbmy to - a na uczelniach w Polsce nawet bez pieniędzy z budzetu od razu się poprawi.

Zresztą, pisze pan o braku pieniędzy.
A kto broni polskim naukowcom startowac o granty unijne, brac udział w miedzynarodowych programach badawczych, pisac projekty unijne?
Tam są pieniądze i to olbrzymie kwoty.

Nie umiemy, nie potrafimy, nie chce nam się, nie znamy języka na tyle dobrze?
Więc może najpierw uderzmy się we własne piersi, a potem oczekujmy, że państwo da...

Panstwo czyli rząd mamy tak durne jak studenci, którzy konczą uczelnie marketingowo-humanistyczne i ucząca ich kolejowa kadra...
Ono nie wpadnie na to, że lepiej dac na naukę niż dopłacac do kopalni...

Pozdrawiam serdecznie Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Arkadiusz Jerzy Stawicki:
Witam serdecznie,
na pewno nie zaliczam się do wielbicieli PO (zresztą żadnej polskiej partii), ale powiem tak:
- przez 20 lat żaden z polskich rządów nawet się nie zająknął o próbie chociażby reformy.
Ten jednak coś zrobił.
I teraz owszem, super jest krytykowac, tylko pytam się, gdzie byli pan i panu podobni, kiedy do kadry naukowej w całej Polsce rozsyłano zapytania o pomysły dotyczące zmian.
Odpowiedzi udzieliło kilka dosłownie procent...

I mnie wśród tego zacnego grona zabrakło? Niemożliwe. Może walczyłem wtedy o to, żeby mieć co do garnka włożyć... a może uważałem, że skoro zamówiony raport za ciężkie pieniądze nic nie zmienia, to słowa jakiegoś adiunkta z naukowej prowincji (wg Warszawy i Krakowa) to jak wołanie na puszczy...
Owszem, jest dużo, cholernie dużo rzeczy nie poprawionych - chocby owe nieszczesne limity kadrowe, bardzo słabe powiązanie oceny uczelni z tym, jak sobie radzą absolwenci na rynku pracy, niski nacisk na wiedzę praktyczną, naukę języków i pracę w zespole...Długo by wymieniac...
Ale...coś jednak zrobiono...

Nic nie zrobiono. Upozorowano zmiany. Faktycznie nic kompletnie się nie zmienia istotnego. Cały ten cyrk można byłoby po cichu kilkoma rozporządzeniami zorganizować bez większych zmian ustaw.
Chce pan znac moją opinię?
Na bezpłatne studia powinno iśc co najwyzej 10% najlepszych uczniów.
Reszta - jesli chce się uczyc, powinna płacic.
Inaczej nigdy w polskiej nauce nie będzie takich pieniędzy, żeby dorównac Zachodowi.

No to poznałem opinię. Kompletnie się z nią nie zgadzam. Ale poczekam na jakiś argument uzasadniający Pana opinię, zanim pomęczę się i odpowiem.
Zniesione powinny byc limity kadrowe.

Owszem, choć to trochę bardziej skomplikowana kwestia. W ciągu miesiąca cały system szkolnictwa zmieniłby się nie do poznania. NIC Z TYM NIE ZROBIONO.
Na uczelniach powinno się wprowadzic bezwzględny zakaz pracy na więcej niż 2 uczelniach.
(wyjatki tylko dla 5% najlepszych naukowców - praca na max. 3 uczelniach)

Tak, zakaz by się przydał. A jak mierzyć te 5%?
30% zajęc powinno byc prowadzonych przez praktyków zawodu (osoby, które w ciągu ostatnich 5 lat co najmniej 3 lata pracowały z zawodzie, w którym mogą pracowac studenci danego kierunku)

Praktycy bywa, że też głupoty gadają...
Praktyki mają byc rzeczywistymi praktykami, a nie przynoszeniem podpisanego papierka opiekunom praktyk. Trwac co najmniej 1 semestr po wyborze specjalizacji / specjalnosci.

Semestr? Super, kto za to zapłaci... poza tym są zawody, jak lekarze, że to za mało i takie, gdzie to mało potrzebne. Praktyka dla matematyka?
Każdy (!), kto chciałby pracowac na uczelni powinien znac język angielski na poziomie co najmniej advance.

Super. W ten durny sposób będziemy promować poliglotów a nie osoby, które coś potrafią w swojej dziedzinie. Już widzę np. konieczność znajomości języka angielskiego u historyków zajmujących się problemami Bliskiego Wschodu czy Azji, albo ... ech.
Jak można w ogóle myślec o rozwoju zawodowym bez znajomosci tego języka?
(a nie zna go na tym poziomie 90% kadry)

Jasne, każdy naukowiec powinien być jednocześnie tłumaczem przysięgłym! Najlepiej za 2500 netto.
Kadra powinna byc oceniana co semestr przez studentów. 2 kolejne oceny negatywne powodowałyby rozwiązanie umowy.

W ten sposób na uczelniach zostaliby tylko Ci, co wódkę ze studentami piją.
Każda praca dyplomowa powinna byc oceniania programem antyplagiatowym, a po wykryciu plagiatu student wyrzucany z uczelni, (z zakazem studiowania przez 5 lat)

Fajnie, w rok w Polsce nie byłoby ani jednego studenta. Walka z plagiatami słuszna, ale metoda bzdurna.
Zdawanie egzaminów powinno byc nagrywane przez kamery, (także egzamin ustny) a student przyłapany na sciąganiu wyrzucany z uczelni i dostający 5 zakaz studiowania w Polsce.

Jw.
Zróbmy to - a na uczelniach w Polsce nawet bez pieniędzy z budzetu od razu się poprawi.

Bez pieniędzy - a o nich ani słowa w reformie - nic się nie poprawi.
Zresztą, pisze pan o braku pieniędzy.
A kto broni polskim naukowcom startowac o granty unijne, brac udział w miedzynarodowych programach badawczych, pisac projekty unijne?
Tam są pieniądze i to olbrzymie kwoty.

Na co? Sprawdzałeś? Wkład własny dasz?
Nie umiemy, nie potrafimy, nie chce nam się, nie znamy języka na tyle dobrze?
Więc może najpierw uderzmy się we własne piersi, a potem oczekujmy, że państwo da...

Kto ma się i w czyje piersi uderzyć?
Panstwo czyli rząd mamy tak durne jak studenci, którzy konczą uczelnie marketingowo-humanistyczne i ucząca ich kolejowa kadra...
Ono nie wpadnie na to, że lepiej dac na naukę niż dopłacac do kopalni...

Ależ wpadł na to 4 lata temu obiecując różne rzeczy... a teraz z tego wyszła "reforma". Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Arkadiusz Jerzy Stawicki:

Witam serdecznie,
na pewno nie zaliczam się do wielbicieli PO (zresztą żadnej polskiej partii), ale powiem tak:
- przez 20 lat żaden z polskich rządów nawet się nie zająknął o próbie chociażby reformy.
Ten jednak coś zrobił.
I teraz owszem, super jest krytykowac, tylko pytam się, gdzie byli pan i panu podobni, kiedy do kadry naukowej w całej Polsce rozsyłano zapytania o pomysły dotyczące zmian.
Odpowiedzi udzieliło kilka dosłownie procent...

I mnie wśród tego zacnego grona zabrakło? Niemożliwe. Może walczyłem wtedy o to, żeby mieć co do garnka włożyć... a może uważałem, że skoro zamówiony raport za ciężkie pieniądze nic nie zmienia, to słowa jakiegoś adiunkta z naukowej prowincji (wg Warszawy i Krakowa) to jak wołanie na puszczy...

A mnie sie nikt o zdanie nie pytal, ale coz wtedy bylem tylko jednym ze studentow, ktorego i tak nikt o zdanie nie pyta bo student to plankton ktory nalezy zmiazdzyc zeby na glowe nie wlazl i czasem nie zaczal wymagac...
Owszem, jest dużo, cholernie dużo rzeczy nie poprawionych - chocby owe nieszczesne limity kadrowe, bardzo słabe powiązanie oceny uczelni z tym, jak sobie radzą absolwenci na rynku pracy, niski nacisk na wiedzę praktyczną, naukę języków i pracę w zespole...Długo by wymieniac...
Ale...coś jednak zrobiono...

Nic nie zrobiono. Upozorowano zmiany. Faktycznie nic kompletnie się nie zmienia istotnego. Cały ten cyrk można byłoby po cichu kilkoma rozporządzeniami zorganizować bez większych zmian ustaw.

Zgadza sie, upozorowano zmiany, ktore mozna by bylo rownie dobrze wprowadzic kilkoma rozporzadzeniami. Pytanie jak maja sobie radzic absolwenci skoro pracy w zawodzie w Polsce albo nie ma, albo jest zalosna pensja, albo panie w posredniaku ukrywaja oferty stazy dla absolwentow (nagminne w Poznaniu).
Chce pan znac moją opinię?
Na bezpłatne studia powinno iśc co najwyzej 10% najlepszych uczniów.
Reszta - jesli chce się uczyc, powinna płacic.
Inaczej nigdy w polskiej nauce nie będzie takich pieniędzy, żeby dorównac Zachodowi.

No to poznałem opinię. Kompletnie się z nią nie zgadzam. Ale poczekam na jakiś argument uzasadniający Pana opinię, zanim pomęczę się i odpowiem.

A ja uwazam ze studia w ogole powinny byc platne, powinien byc program stypendialny dla osob ktore chca i osiagaja wyniki (a nie tylko dobre oceny) itd.

Na uczelniach powinno się wprowadzic bezwzględny zakaz pracy na więcej niż 2 uczelniach.
(wyjatki tylko dla 5% najlepszych naukowców - praca na max. 3 uczelniach)

Tak, zakaz by się przydał. A jak mierzyć te 5%?

A ja nie widze problemu zeby ktos pracowal nawet na 50 uczelniach jesli tylko wywiazuje sie z kontraktu. A w kontrakcie powinny byc konkretne wytyczne jakie dana osoba musi zrealizowac w ciagu 3-4 lat np. odpowiednia liczba publikacji, minimum licencjatow/magisterek wypromowanych itd.
30% zajęc powinno byc prowadzonych przez praktyków zawodu (osoby, które w ciągu ostatnich 5 lat co najmniej 3 lata pracowały z zawodzie, w którym mogą pracowac studenci danego kierunku)

Praktycy bywa, że też głupoty gadają...

no w przypadku biologii to wszystkie uniwerki muisialoby jakies 100 osob obskoczyc:)
Praktyki mają byc rzeczywistymi praktykami, a nie przynoszeniem podpisanego papierka opiekunom praktyk. Trwac co najmniej 1 semestr po wyborze specjalizacji / specjalnosci.

Semestr? Super, kto za to zapłaci... poza tym są zawody, jak lekarze, że to za mało i takie, gdzie to mało potrzebne. Praktyka dla matematyka?

Praktyki powinny byc platne.
Każdy (!), kto chciałby pracowac na uczelni powinien znac język angielski na poziomie co najmniej advance.

Super. W ten durny sposób będziemy promować poliglotów a nie osoby, które coś potrafią w swojej dziedzinie. Już widzę np. konieczność znajomości języka angielskiego u historyków zajmujących się problemami Bliskiego Wschodu czy Azji, albo ... ech.

Przeciez sa wymogi ze aby uzyskac stopien doktora trzeba miec papier potwierdzajacy znajomosc jezyka (chyba ze to jednak w ustawie nie przeszlo)
Jak można w ogóle myślec o rozwoju zawodowym bez znajomosci tego języka?
(a nie zna go na tym poziomie 90% kadry)

Jasne, każdy naukowiec powinien być jednocześnie tłumaczem przysięgłym! Najlepiej za 2500 netto.

A ja znam takich co wcale dobrze nie znaja a publikuja bardzo duzo w tym jezyku. I to w renomowanych czasopismach.
Kadra powinna byc oceniana co semestr przez studentów. 2 kolejne oceny negatywne powodowałyby rozwiązanie umowy.

W ten sposób na uczelniach zostaliby tylko Ci, co wódkę ze studentami piją.

:) Na ocene kadry powinno sie skladac duzo wiecej: promowanie magistro/licenjatow/doktorow, publikacje, konferencje, granty, dydaktyke etc.
Każda praca dyplomowa powinna byc oceniania programem antyplagiatowym, a po wykryciu plagiatu student wyrzucany z uczelni, (z zakazem studiowania przez 5 lat)

Fajnie, w rok w Polsce nie byłoby ani jednego studenta. Walka z plagiatami słuszna, ale metoda bzdurna.

Anty plagiat przeciez juz jest. Tyle ze wystarczy przetlumaczyc slowo w slowo z ang i juz antyplagiat nie daje rady :) Zreszta jak ktos pisze prace badawcza to po co do tego antyplagiat.
Zdawanie egzaminów powinno byc nagrywane przez kamery, (także egzamin ustny) a student przyłapany na sciąganiu wyrzucany z uczelni i dostający 5 zakaz studiowania w Polsce.

Jw.

Egzaminy powinny byc takie zeby nie trzeba bylo sciagac. Tak dlugo jak wymaga sie bezsensownego rycia na pamiec podrecznikow tak dlugo ludzie beda sciagac. Rozwiazaniem sa egzaminy "praktyczne". Kumpel mial takie we francji. Dostawali publikacje z najlepszych czasopism i mieli znalezc bledy albo dostawali opis mutanta i znalezc w literaturze/bazach danych co to za mutant i najlepiej jeszcze jego sekwencje.
Zresztą, pisze pan o braku pieniędzy.
A kto broni polskim naukowcom startowac o granty unijne, brac udział w miedzynarodowych programach badawczych, pisac projekty unijne?
Tam są pieniądze i to olbrzymie kwoty.

Na co? Sprawdzałeś? Wkład własny dasz?

:) albo ile osob spelnia wymog zeby byc samodzielnym pracownikiem anukowym przed 37 rokiem zycia. Trzeba by habilitacje wreszcie zniesc. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:06 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Michał C.:
projekty sklada sie anonimowo i jezeli brak jest specjalistow w danej dziedzinie w polsce to niech oceniaja zagraniczni

Myślałem o tym. Gdyby jednak recenzent znał się z recenzowanym - to ta anonimowość byłaby złudna.

Ale NCBiR sobie z tym znacznie lepiej radzi niż DBN MNiSW.

Oj, mógłbym temat ciągnąć... tylko po co?

Zgadza sie, ale przynajmniej nie uwalali by wtedy z marszu grantow bo kogos nie lubia (kolega dostal ostatnio oceny 9, 10 i 3).

Oczywiscie nie uwazam ze jest to najlepsze z mozliwych rozwiazan, ale moim zdaniem duzo lepsze niz to ktore jest obecnie. Moznaby jeszcze zrobic osobna pule na male granty dla mlodych naukowcow (doktoranci i do 3 lat po doktoracie), przydzielac 80% grantow dla grantow w ktorych wspolpracuja przynajmniej 2 uczelnie itd itp. I sa to rozwiazania ktore nie wymagaja wyrzucania w bloto 450 milonow, ktore mozna by przeznaczyc na rzeczy ktorych pilnie potrzeba na kazdym uniwerku i politechnice: sprzet, technicznych, dostep do wiekszej liczby wydawnictw itp. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Jerzy Bielec:
A ja uwazam ze studia w ogole powinny byc platne, powinien byc program stypendialny dla osob ktore chca i osiagaja wyniki (a nie tylko dobre oceny) itd.

Rzecz w tym, że stypednia dla najlepszych nie wyrównują szans. Bo najlepszymi zazwyczaj są Ci, którzy mieli wsparcie w środowisku lub w rodzinie. Geniusze to margines. W efekcie stypendia będą konsumować nie biedni, a Ci z lepszym startem.

A ja nie widze problemu zeby ktos pracowal nawet na 50 uczelniach jesli tylko wywiazuje sie z kontraktu. A w kontrakcie powinny byc konkretne wytyczne jakie dana osoba musi zrealizowac w ciagu 3-4 lat np. odpowiednia liczba publikacji, minimum licencjatow/magisterek wypromowanych itd.

A ja widzę, bo nie znam kogoś, kto jest w stanie uczciwie pracować na 5 etatach jednocześnie - to praktycznie niewykonalne. Będzie się to odbywać w ten sposób, że prace będą prowadzić zausznicy, podobnie jak artykuły będą powstawać przez dopisanie; czy też będą rozliczane na kilku uczelniach na raz...
30% zajęc powinno byc prowadzonych przez praktyków zawodu (osoby, które w ciągu ostatnich 5 lat co najmniej 3 lata pracowały z zawodzie, w którym mogą pracowac studenci danego kierunku)

Praktycy bywa, że też głupoty gadają...

no w przypadku biologii to wszystkie uniwerki muisialoby jakies 100 osob obskoczyc:)

Chyba, że tymi praktykami byliby przedstawiciele handlowi po biotechnologii sprzedający leki ;-))

Praktyki powinny byc platne.

Kto ma płacić? i komu?
>
Przeciez sa wymogi ze aby uzyskac stopien doktora trzeba miec papier potwierdzajacy znajomosc jezyka (chyba ze to jednak w ustawie nie przeszlo)
A ja znam takich co wcale dobrze nie znaja a publikuja bardzo duzo w tym jezyku. I to w renomowanych czasopismach.

Po to ktoś kiedyś wymyślił podział kompetencji i zawód tłumacza. Co jednak nie dociera do urzędników w ministerstwie. Konsekwentnie promują wyższą punktacje dla angielskojęzycznych publikacji. W efekcie np. powstają tłumaczone na angielski monografie, bo ten sam tekst po polsku kosztuje 3 punkty a po anglielsku 7 pktów.
:) Na ocene kadry powinno sie skladac duzo wiecej: promowanie magistro/licenjatow/doktorow, publikacje, konferencje, granty, dydaktyke etc.

Tak powinno. Na ocenę profesury nic się nie składa, bo jest potrzebna do minimów i częstokroć nic nie musi robić, byle dała uczelni swoje uprawnienia...

Egzaminy powinny byc takie zeby nie trzeba bylo sciagac. Tak dlugo jak wymaga sie bezsensownego rycia na pamiec podrecznikow tak dlugo ludzie beda sciagac. Rozwiazaniem sa egzaminy "praktyczne". Kumpel mial takie we francji. Dostawali publikacje z najlepszych czasopism i mieli znalezc bledy albo dostawali opis mutanta i znalezc w literaturze/bazach danych co to za mutant i najlepiej jeszcze jego sekwencje.

To wymaga pieniędzy na zajęcia prowadzone w inny sposób niż z wykorzystaniem kredy i tablicy. Nie każdy też przedmiot jest celowym tak realizować, choć idea ciekawa i słuszna.

:) albo ile osob spelnia wymog zeby byc samodzielnym pracownikiem anukowym przed 37 rokiem zycia. Trzeba by habilitacje wreszcie zniesc.

Wg wymysłów nawiedzonych urzędników niedługo WSZYSCY będą spełniać ten wymóg. To nic, że statystyki od lat pokazują, że habilitację przeciętnie robi się 8 lat później... jakoś ta różnica zupełnie nie trafia do świadomości urzędniczej. Nie wyciągają żadnego wniosku z faktu, że rzeczywistość kompletnie różni się od programu jaki wdrażają bzdurnymi zapisami ustawowymi.

Poza tym, jeśli ktoś zrobi w wieku 37 lat w Polsce habilitację - to już de facto - w istniejącym systemie nic nie musi robić do końca życia. Więc przyśpieszanie habilitacji jest sprzeczne z rozwojem nauki polskiej w swojej kuriozalnej, wypaczonej konstrukcji. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Michał C.:
Jerzy Bielec:
A ja uwazam ze studia w ogole powinny byc platne, powinien byc program stypendialny dla osob ktore chca i osiagaja wyniki (a nie tylko dobre oceny) itd.

Rzecz w tym, że stypednia dla najlepszych nie wyrównują szans. Bo najlepszymi zazwyczaj są Ci, którzy mieli wsparcie w środowisku lub w rodzinie. Geniusze to margines. W efekcie stypendia będą konsumować nie biedni, a Ci z lepszym startem.
A to jest odwieczny i w pewnym stopniu nierozwiązywalny problem. Równe szanse, czy preferencje? Przyjmujemy wg wyników, czy dajemy punkty za pochodzenie? Pozwalamy się uczyć wszystkim, czy tym którzy mogą/chcą płacić?
A ja widzę, bo nie znam kogoś, kto jest w stanie uczciwie pracować na 5 etatach jednocześnie - to praktycznie niewykonalne. Będzie się to odbywać w ten sposób, że prace
Znam takich, co i na jednym uczelnianym nie potrafią uczciwie wywiązywać się z obowiązków dydaktycznych.
Praktyki powinny byc platne.

Kto ma płacić? i komu?
No właśnie. Obecnie jestem w tej sytuacji, że praktykantów przyjmuję na praktyki, a nie ich wysyłam. Również zagranicznych. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że pracują uczciwie :) i zapoznają się z robotą, nawet tymi głupimi jej aspektami.
Przeciez sa wymogi ze aby uzyskac stopien doktora trzeba miec papier potwierdzajacy znajomosc jezyka (chyba ze to jednak w ustawie nie przeszlo)
A nie jest tak, że zdaje się tylko egzamin przed komisją? Nie wiem, czy coś się zmieniło w tym zakresie... Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Michał C.:
Jerzy Bielec:
A ja uwazam ze studia w ogole powinny byc platne, powinien byc program stypendialny dla osob ktore chca i osiagaja wyniki (a nie tylko dobre oceny) itd.

Rzecz w tym, że stypednia dla najlepszych nie wyrównują szans. Bo najlepszymi zazwyczaj są Ci, którzy mieli wsparcie w środowisku lub w rodzinie. Geniusze to margines. W efekcie stypendia będą konsumować nie biedni, a Ci z lepszym startem.

To jest mantra powtarzana do znudzenia przez socjalistow. Znam wiele przypadkow gdzie ludzie z "dobrym" stratem konczyli raczej miernie, i znam takich ktorzy bez jakiegokolwiek zaplecza doszli na wyzyny (czy to praktyczne czy naukowe). Jesli ktos chce cos osiagnac to to osiagnie, jak ktos liczy tylko na wsparcie srodowiska lub rodziny szybko sie rozczaruje.
A ja nie widze problemu zeby ktos pracowal nawet na 50 uczelniach jesli tylko wywiazuje sie z kontraktu...
A ja widzę, bo nie znam kogoś, kto jest w stanie uczciwie pracować na 5 etatach jednocześnie - to praktycznie niewykonalne. Będzie się to odbywać w ten sposób, że prace będą prowadzić zausznicy, podobnie jak artykuły będą powstawać przez dopisanie; czy też będą rozliczane na kilku uczelniach na raz...

Problem w tym, ze naukowcy maja nielimitowany czas pracy. Jesli jedna jednostka zatrudnia np. na dydaktyke, druga do grantu, 3 na costam jeszcze innego to nie widze problemu aby miec kilka etatow. Rozliczenia 3- 4 letnie z obowiazkow powinno sie sprawdzic.

Praktyki powinny byc platne.

Kto ma płacić? i komu?

Pracodawca praktykantowi to chyba logiczne? Kapitalizm glosi ze takim samym zlodziejem jest pracownik ktory udaje ze pracuje co pracodawca ktory nie placi za wykonana prace. Ale wiadomo to by jeszcze koszta pracy musial by byc w tym kraju jakies rozsadne...
Przeciez sa wymogi ze aby uzyskac stopien doktora trzeba miec papier potwierdzajacy znajomosc jezyka (chyba ze to jednak w ustawie nie przeszlo)
A ja znam takich co wcale dobrze nie znaja a publikuja bardzo duzo w tym jezyku. I to w renomowanych czasopismach.

Po to ktoś kiedyś wymyślił podział kompetencji i zawód tłumacza. Co jednak nie dociera do urzędników w ministerstwie. Konsekwentnie promują wyższą punktacje dla angielskojęzycznych publikacji. W efekcie np. powstają tłumaczone na angielski monografie, bo ten sam tekst po polsku kosztuje 3 punkty a po anglielsku 7 pktów.

Nauka wymaga uniwersalnego jezyka; dawniej byla to lacina, pozniej francuski obecnie jest to angielski. Nie wyobrazam sobie sytuacji, gdyby kazdy usilnie staral sie publikowac we wlasnym jezyku. Przebrniecie przez setki publikacji, z ktorych czesc byla by po angielsku, czesc po niemiecku a inne w wegierskim, rumunskim, czeskim, szewdzkim, chinskim, koreanskim itd. zajmowalo by lata i mase pieniedzy na tlumaczenia. Po polsku to mozna publikowac ale artykuly popularnonaukowe, jesli chcemy miec nauke na wysokim poziomie to niestety ale trzeb to robic w jezyku angielskim. Oczywiscie nie trzeba go znac bo mozna zlecac tlumaczenia - kwestia wygody i oszczednosci pieniedzy.


:) albo ile osob spelnia wymog zeby byc samodzielnym pracownikiem anukowym przed 37 rokiem zycia. Trzeba by habilitacje wreszcie zniesc.

Wg wymysłów nawiedzonych urzędników niedługo WSZYSCY będą spełniać ten wymóg. To nic, że statystyki od lat pokazują, że habilitację przeciętnie robi się 8 lat później... jakoś ta różnica zupełnie nie trafia do świadomości urzędniczej. Nie wyciągają żadnego wniosku z faktu, że rzeczywistość kompletnie różni się od programu jaki wdrażają bzdurnymi zapisami ustawowymi.
Poza tym, jeśli ktoś zrobi w wieku 37 lat w Polsce habilitację - to już de facto - w istniejącym systemie nic nie musi robić do końca życia. Więc przyśpieszanie habilitacji jest sprzeczne z rozwojem nauki polskiej w swojej kuriozalnej, wypaczonej konstrukcji.

Habilitacja powinna w ogole byc zniesiona. Zamiast tego jak juz tak bardzo chca gnoic mlodych doktorow to powinni wprowadzic zapis ze samodzielnosc uzyskuje sie po odbyciu co 2 lub 3 letniego post-doca. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Kamil Nieścioruk:
Jerzy Bielec:
A ja widzę, bo nie znam kogoś, kto jest w stanie uczciwie pracować na 5 etatach jednocześnie - to praktycznie niewykonalne. Będzie się to odbywać w ten sposób, że prace
Znam takich, co i na jednym uczelnianym nie potrafią uczciwie wywiązywać się z obowiązków dydaktycznych.

Czyli nie wywiazuja sie bo ich tak na prawde nikt nie rozlicza. Tylko kontrakty terminowe moga rozwiazac sprawe.

Przeciez sa wymogi ze aby uzyskac stopien doktora trzeba miec papier potwierdzajacy znajomosc jezyka (chyba ze to jednak w ustawie nie przeszlo)
A nie jest tak, że zdaje się tylko egzamin przed komisją? Nie wiem, czy coś się zmieniło w tym zakresie...

Mialo sie zmienic, ale szczerze to teraz sam nie wiem. Wg porojektu mialo byc ze do uzyskanai st. doktora trzeba pochwalic sie certyfikatem jezykowym (w wiekszosci przypadkow z j.a., wyjatkiem mialy byc filologie) Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
Czyli nie wywiazuja sie bo ich tak na prawde nikt nie rozlicza. Tylko kontrakty terminowe moga rozwiazac sprawe.
A w jaki sposób w polskich realiach zapewniłbyś przedłużania takich kontraktów? Popatrz na to co dzieje się przy przetargach. I popatrz na naukę polską - kto miałby obiektywnie oceniać projekty?
Ja osobiście nie wierzę w to, że mogłoby to być rozwiązanie, ale nie potrafię zaproponować innego. Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

konto usunięte

Temat: ARCHIWUM

Michał C.:
To jest mantra powtarzana do znudzenia przez socjalistow. Znam wiele przypadkow gdzie ludzie z "dobrym" stratem konczyli raczej miernie, i znam takich ktorzy bez jakiegokolwiek zaplecza doszli na wyzyny (czy to praktyczne czy naukowe). Jesli ktos chce cos osiagnac to to osiagnie, jak ktos liczy tylko na wsparcie srodowiska lub rodziny szybko sie rozczaruje.

"Kapitaliści" nie widzą sensu ani w stypendiach ani w dobrym starcie. Rząd się sam wyżywi - kiedyś w socjalizmie był taki slogan, który doskonale pasuje do wielu osób o autorytarnych poglądach kapitalistycznych ;-)
Ale tak poważnie: jak to faktycznie miałoby wg Ciebie wyglądać?
Problem w tym, ze naukowcy maja nielimitowany czas pracy. Jesli jedna jednostka zatrudnia np. na dydaktyke, druga do grantu, 3 na costam jeszcze innego to nie widze problemu aby miec kilka etatow. Rozliczenia 3- 4 letnie z obowiazkow powinno sie sprawdzic.

Doba ma 24h, etat liczy 8h. Albo się pracuje na etat albo zadaniowo. Nielimitowany czas dotyczy dyrektorów, ale także im należą się nadgodziny zgodnie z prawem pracy. Rzecz w tym, że niemożliwe jest realizowanie rzetelenie obowiązków w 5 różnych miastach w 5 różnych zakresach.
Pracodawca praktykantowi to chyba logiczne? Kapitalizm glosi ze takim samym zlodziejem jest pracownik ktory udaje ze pracuje co pracodawca ktory nie placi za wykonana prace. Ale wiadomo to by jeszcze koszta pracy musial by byc w tym kraju jakies rozsadne...

Taki pogląd głosisz. A ja myślałem, że za naukę w kapitalizmie trzeba wg Ciebie płacić a Ci co się chcą wybić i tak się wybiją ;-) Otóż praktyka nie jest w tym sensie pracą, bo praktykant nie jest wykwalifikowaną osobą a uczy się pracy. Może zniszczyć sprzęt pracodawcy, może narobić więcej szkód niż dać korzyści. Musi być prowadzony przez jakiegoś pracownika...
Nauka wymaga uniwersalnego jezyka; dawniej byla to lacina, pozniej francuski obecnie jest to angielski. Nie wyobrazam sobie sytuacji, gdyby kazdy usilnie staral sie publikowac we wlasnym jezyku. Przebrniecie przez setki publikacji, z ktorych czesc byla by po angielsku, czesc po niemiecku a inne w wegierskim, rumunskim, czeskim, szewdzkim, chinskim, koreanskim itd. zajmowalo by lata i mase pieniedzy na tlumaczenia. Po polsku to mozna publikowac ale artykuly popularnonaukowe, jesli chcemy miec nauke na wysokim poziomie to niestety ale trzeb to robic w jezyku angielskim. Oczywiscie nie trzeba go znac bo mozna zlecac tlumaczenia - kwestia wygody i oszczednosci pieniedzy.

Zabawne, bo wiesz - jak ktoś chce jest japończykiem i chce się specjalizować np. w starocerkiewnosłowiańskim, to ma się uczyć angielskiego, żeby czytać tylko publikacje angielskie, czy ma się uczyć bułgarskiego, macedońskiego czy polskiego, gdzie publikacji tej dziedzinie jest bardzo dużo? Bo jeszcze musi postudiować sam język...
Wysoki poziom nauki nie jest przyczyną ani skutkiem języka angielskiego. Koreluje, ale bez przesady.
Dziwnie też wygląda argument o kosztach tłumaczenia - zastanowiłeś się ile kosztuje wykształcenie umiejętności językowych na poziomie, jakiego żądasz? Ile czasu, jakich poświęceń utrzymanie tych kompetencji?

Habilitacja powinna w ogole byc zniesiona. Zamiast tego jak juz tak bardzo chca gnoic mlodych doktorow to powinni wprowadzic zapis ze samodzielnosc uzyskuje sie po odbyciu co 2 lub 3 letniego post-doca.

No takie rozwiązanie też mogłoby w polskim szkolnictwie doprowadzić rzeczywistość do absurdu ;-) Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Michał C.:
Czyli nie wywiazuja sie bo ich tak na prawde nikt nie rozlicza. Tylko kontrakty terminowe moga rozwiazac sprawe.
A w jaki sposób w polskich realiach zapewniłbyś przedłużania takich kontraktów? Popatrz na to co dzieje się przy przetargach. I popatrz na naukę polską - kto miałby obiektywnie oceniać projekty?
Ja osobiście nie wierzę w to, że mogłoby to być rozwiązanie, ale nie potrafię zaproponować innego.

Po pierwsze kontrakt musi z gory zakladac jakis plan dzialania - czy jest to krotki program (np. 3 lata) czy wieloletni (np. 10). W kontrakcie znajduja sie wytyczne: liczba publikacji, patenty, dydaktyka i jej ocena itp itd. Dodatkowo margines bledu (np jesli pozostale warunki zostaly spelnione to moze brakowac 1 publikacji na 5 wymaganych). Jesli wymagania nie zostaja spelnione to pracodawca robi good bye (w przypadku programu dlugiego) albo obcina pensje w przypadku programu krotkiego (albo wystawia referencje negatywne).

Przetargi sa do d..., glownie przez to ze sa zle rozpisywane, ewentualnie 80% oceny stanowi cena.

O ile mam dobre informacje to w SWPS w warszawie maja kontrakty i jakos to dziala (na zachodzie tez sie zatrudnia w duzej mierze na kontrakty). Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:07 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."
Michał C.

Michał C. ...umiarkowanie w
dążeniu do prawdy
nie jest cnotą...

Temat: ARCHIWUM

Jerzy Bielec:
Michał C.:
To jest mantra powtarzana do znudzenia przez socjalistow. Znam wiele przypadkow gdzie ludzie z "dobrym" stratem konczyli raczej miernie, i znam takich ktorzy bez jakiegokolwiek zaplecza doszli na wyzyny (czy to praktyczne czy naukowe). Jesli ktos chce cos osiagnac to to osiagnie, jak ktos liczy tylko na wsparcie srodowiska lub rodziny szybko sie rozczaruje.

"Kapitaliści" nie widzą sensu ani w stypendiach ani w dobrym starcie. Rząd się sam wyżywi - kiedyś w socjalizmie był taki slogan, który doskonale pasuje do wielu osób o autorytarnych poglądach kapitalistycznych ;-)
Ale tak poważnie: jak to faktycznie miałoby wg Ciebie wyglądać?

Ma to wygladac tak jak dawniej: MECENAT. I ja juz slyszalem twierdzenia ze na badania podstawowe "prywatna inicjatywa" nie wylozy pieniedzy bo z tego nie bedzie miala korzysci. Jest to bezczelnym klamstwem wyglaszanym przez ludzi ktorym wygodniej jest zyc za panstwowe. Dowod: Howard Buffet wydaje rocznie kilkadziesiat milonow dolarow na badanie bioroznorodnosc w afryce subsaharyjskiej i azji poludniowej z ktorych to badan nie odnosi aboslutnie zadnych korzysci (poza zaspokajaniem swojego ego).
A o tym czym jest kapitalizm a czym nie jest polecam ksiazki: Manifest Libertarianski (M. Rothbard) i Kapitalizm dla dzieci (K. Hess). Nie mam sily juz tego tlumaczyc wiec odsylam do ksiazek ktore mozna za darmo (tak tak ci wredni kapitalisci daja ksiazki za darmo) w internecie.
Problem w tym, ze naukowcy maja nielimitowany czas pracy. Jesli jedna jednostka zatrudnia np. na dydaktyke, druga do grantu, 3 na costam jeszcze innego to nie widze problemu aby miec kilka etatow. Rozliczenia 3- 4 letnie z obowiazkow powinno sie sprawdzic.

Doba ma 24h, etat liczy 8h. Albo się pracuje na etat albo zadaniowo. Nielimitowany czas dotyczy dyrektorów, ale także im należą się nadgodziny zgodnie z prawem pracy. Rzecz w tym, że niemożliwe jest realizowanie rzetelenie obowiązków w 5 różnych miastach w 5 różnych zakresach.

Nie znam nikogo z wydzialu biologii UAM kto mialby 8h czas pracy wynikajacy z umowy. Podobnie jest zreszta na innych wydzialach. Znam tez takich, ktorzy publikuja bardzo duzo, jezdza na konferencje, maja magistrantow i doktorantow a jednoczesnie nie przeszkadza im to w dorabianiu w innych firmach.
Pracodawca praktykantowi to chyba logiczne? Kapitalizm glosi ze takim samym zlodziejem jest pracownik ktory udaje ze pracuje co pracodawca ktory nie placi za wykonana prace. Ale wiadomo to by jeszcze koszta pracy musial by byc w tym kraju jakies rozsadne...

Taki pogląd głosisz. A ja myślałem, że za naukę w kapitalizmie trzeba wg Ciebie płacić a Ci co się chcą wybić i tak się wybiją ;-) Otóż praktyka nie jest w tym sensie pracą, bo praktykant nie jest wykwalifikowaną osobą a uczy się pracy. Może zniszczyć sprzęt pracodawcy, może narobić więcej szkód niż dać korzyści. Musi być prowadzony przez jakiegoś pracownika...

W zasadzie to w kapitalizmie nauka wcale nie musi byc platna ale to juz inna bajka (tak bylo w poczatkach szkolnictwa prywatnego ze bylo za darmo). Praktyka jest praca. Tak samo jak staz tyle ze sie inaczej nazywa. Oczywiscie w polskich realiach to wszytsko jest wypaczone. W labie akrefytowanym w ktorym pracowalem, ludzie po stazu musieli i tak przechodzi polroczne przygotowanie do zawodu czy jak to tam sie nazywa i jednoczesnie byli zatrudnieni. Nie widze powodu dla ktorego praktykant ktory powinien samodzielnie wykonywac proste czynnosci, a przy bardziej skaplikowanych ma nadzor mialby nie dostawac pieniedzy. Oczywiscie nie w jakiejs oszalamiajacej kwocie ale powiedzmy 1/4 do 1/3 najnizszego wynagrodzenia w danej firmie powinna byc O.K.
Nauka wymaga uniwersalnego jezyka; dawniej byla to lacina, pozniej francuski obecnie jest to angielski. Nie wyobrazam sobie sytuacji, gdyby kazdy usilnie staral sie publikowac we wlasnym jezyku. Przebrniecie przez setki publikacji, z ktorych czesc byla by po angielsku, czesc po niemiecku a inne w wegierskim, rumunskim, czeskim, szewdzkim, chinskim, koreanskim itd. zajmowalo by lata i mase pieniedzy na tlumaczenia. Po polsku to mozna publikowac ale artykuly popularnonaukowe, jesli chcemy miec nauke na wysokim poziomie to niestety ale trzeb to robic w jezyku angielskim. Oczywiscie nie trzeba go znac bo mozna zlecac tlumaczenia - kwestia wygody i oszczednosci pieniedzy.

Zabawne, bo wiesz - jak ktoś chce jest japończykiem i chce się specjalizować np. w starocerkiewnosłowiańskim, to ma się uczyć angielskiego, żeby czytać tylko publikacje angielskie, czy ma się uczyć bułgarskiego, macedońskiego czy polskiego, gdzie publikacji tej dziedzinie jest bardzo dużo? Bo jeszcze musi postudiować sam język...
Wysoki poziom nauki nie jest przyczyną ani skutkiem języka angielskiego. Koreluje, ale bez przesady.
Dziwnie też wygląda argument o kosztach tłumaczenia - zastanowiłeś się ile kosztuje wykształcenie umiejętności językowych na poziomie, jakiego żądasz? Ile czasu, jakich poświęceń utrzymanie tych kompetencji?

Wczwsniej gdzies chyba pisalem ze nie dotyczy to lingwistow z przyczyn oczywistych (jesli nie to oczywiscie niedopowiedzenie z mojej strony). Ale w dziedzinach w ktorych mozna sie poslugiwac uniwersalnym jezykiem powinno sie stosowac jezyk angielski (obowiazujacy jako uniwersalny na dzien dzisiejszy).
Habilitacja powinna w ogole byc zniesiona. Zamiast tego jak juz tak bardzo chca gnoic mlodych doktorow to powinni wprowadzic zapis ze samodzielnosc uzyskuje sie po odbyciu co 2 lub 3 letniego post-doca.

No takie rozwiązanie też mogłoby w polskim szkolnictwie doprowadzić rzeczywistość do absurdu ;-)

Moglbys rozwinac bo nie bardzo rozumiem? Ta wypowiedź została przeniesiona dnia 02.08.2012 o godzinie 19:08 z tematu "Reforma nauki wejdzie w życie w październiku 2010r."

Następna dyskusja:

Brak folderów w archiwum




Wyślij zaproszenie do