Temat: Nasi znajomi - Nasi studenci
Katarzyna Romanowska:
>
A jak z przechodzeniem ze studentami na TY??? (poza uczelnią) czyli odwrotna sytuacja: nasz student-nasz kolega???
Pozdrawiam
Myślę, że w dużej mierze to kwestia temperamentu, postawy wobec świata i różnych przekonań. Mogę więc tylko za siebie mówić
Mnie byłoby trudno być na Pan-Pani...To nie dodaje mi boskości, mądrości czy wladzy. A wręcz przeciwnie, z mojego doświadczenia wynika, ze swobodniejsza forma pozwala na odwagę w myśleniu u dzieciaków i chęc do wyrażania własnych opinii. Nie zawsze zgodnych z tym co mówię, ale to oznacza, że potrafią krytycznie myśleć! Bronić swojego zdania! Mnie to cieszy bardzo... .Wiedzę zapomną, a te kompetencje przydadzą im się na zawsze już:))
A tym bardziej, że czasem tyle potrafią, wiedzą! Mają intuicję! 10 lat dydaktyki (szkolen, zajęc uczelnianych - zaczełam zaraz po studiach oba obszary) wszelakiej sprawiło, że jestem mądra również wiedzą ludzi, których spotkałam:)
Sam proces dydaktyczny postrzegam raczej, jako mentorsko-coachingowo-partnerski. Daleka jestem od autorytaryzmu, dogmatyzmu i ględzenia dla samego ględzenia.
Nie mam też poczucia, że bycie na "Ty" lub inne moje dziwactwa wpływają negatywnie na ich stosunek do mnie, czy "niedajboże" na ich oceny ( w sensie, ze ten styl pracy nie zmniejsza ich zaangażowania, rozkłady ocen, po analizach statystycznych, jak najbardziej są ok ). Rozdzielam też wymagania od relacji i komunikuję to na początku
A jeśli ich potem spotykam w knajpie - to naprawde jest fajnie. Dużo wspomnień dobrych w rozmowach się pojawia i nadal jestesmy na TY :)
A z jedną studentką, co lat miała 50, po latach realizowałyśmy nawet projekt wspólnie:) Student też człowiek, wykładowca też człowiek :)