Temat: Współczesne mody w zarządzaniu
Właściwie nie powinienem się mądrzyć w tym miejscu. Mody do mnie nie za bardzo przemawiają, ale staram się je rozumieć, więc czytuję…
Mody w zarządzaniu postrzegam jako samonapędzający się mechanizm. Każdy z nas stara się dociekać tego, co go interesuje. Jak tylko zobaczymy, że rzeczy układają się prawie (!) w całość, rośnie w nas przeczucie że jesteśmy blisko prawdy i zaczynamy budować swoją teorię niczym pomnik. Jeśli nie wszystko do teorii pasuje, jak w walizce przed podróżą , to „upychamy to na siłę”. Ambitne umysły nie mogą oprzeć się pokusie i ogłaszają urbi et orbi teorię. Powstaje książka, potem następne. Za twórcą gromadzi się i rośnie tłum wyznawców, którzy zajmują się najpierw głoszeniem teorii, potem atestowaniem adeptów, potem deprecjonowaniem nie atestowanych, co ma zachęcać do atestowania i tak dalej. Do czasu…
Jakiś inny twórczy umysł zwróci uwagę, że niektóre rzeczy nie do końca pasują i zaczyna szukać słabych punktów. Nabierając rozpędu ogłosi własną teorię i cykl się potoczy, jak poprzednio.
Mody w zarządzaniu są także skutkiem mód w innych dziedzinach, na przykład psychologii, czy socjologii. Podam przykład za Panią Violettą Rymszewicz o introwertykach i tych drugich. Skutkiem tej leciwej teorii jest obowiązujący do dziś pogląd o przydatności w biznesie ekstrawertyków i totalnej nieprzydatności tych drugich. Ciekawi mnie, ile dziesiątek lat minie, kiedy nauka odkryje, że obok power-u ekstrawertyków trzeba uważności i zalet introwertyków. Słowem potrzeba jednych i drugich, bo wtedy zapewnimy firmie (krajowi, społeczeństwu) zrównoważony rozwój. Podobnie w samochodzie do bezpiecznej, czyli skutecznej jazdy trzeba używać pedału przyspieszenia i pedału hamulca. Jakież było moje zdumienie, kiedy odkryłem, ze fabryki samochodów też montują jedno i drugie. W pakiecie. Gratis !
Jestem daleki od pomniejszania użyteczności teorii. Wszak ich summa przybliża nas do zrozumienia świata. Teorie w zarządzaniu pełnią rolę chwalebną. Zwracają uwagę, rzucają nowe światło, na sprawy i aspekty dotąd niezauważone, jakby chciały powiedzieć: to też jest ważne, pamiętajcie o tym.
Ale z drugiej strony, jak mawiał pewien Mleczarz…
Życia człowieka nie starczy do studiowania wszystkich teorii. Jak wybrać, która teoria jest dobra w moim przypadku? Moja, a może Twoja, może trzecia , czwarta i dziesiąta, a może wszystkie po trosze?
Łatwo popaść w dogmatyzm, a stąd tylko jedna mila do ideologii, a potem? Potem musimy się skrzyknąć i wyjść na ulicę ze sztandarami, aby zamanifestować, że „nasze na wierzchu” !
Z tych wszystkich powodów ośmielam się podzielić swoją intuicją, której wyznawcą jestem od urodzenia:). Zakłada ona, że każdy człowiek postawiony w sytuacji problemowej potrafi znaleźć rozwiązanie, jeśli tylko poświęci temu Wystarczająco Dużo Czasu. Z naciskiem na : wystarczająco dużo. Twórcy teorii właśnie tak robili. Poświęcali wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć sedno rzeczy.
Zapytano kiedyś Jana Sebastiana Bacha, jak to możliwe, że pisze tak wiele cudownych dzieł przekraczając ludzkie możliwości. To proste, odpowiedział, każdy z was mógłby tworzyć, jak ja, gdyby poświęcił wystarczająco dużo czasu. No i miał facet wyniki. Ponad tysiąc zachowanych dzieł. Nasz kłopot w tym, że nam się bardzo spieszy i potrzebujemy szybkich podpowiedzi.
A propos intuicji. Ostatnio nieśmiało budują się teorie, które przywracają użyteczność intuicji w zarządzaniu. Ale intuicji szeroko rozumianej. Nie jako natchnienie menadżera, któremu się „tak wydaje”, ale głębokiego namysłu nad sensem, istotą tego co chcemy zrobić. Dlaczego intuicja jest wyśmiewana powszechnie w zarządzaniu? Bo tak wdrukowała nam wszystkim pewna teoria i nie mamy odwagi myśleć inaczej. Z obawy. Przed czym ? Jest na to wiele teorii.
Mam nadzieję, że wetknąłem kij w mrowisko ciekawych opinii i zachęciłem do wymiany poglądów. Za, a nawet przeciw.
Albert M. edytował(a) ten post dnia 29.04.13 o godzinie 20:59